Witajcie,
trafiłam tutaj, bo natknęłam się tutaj na historię dziewczyny, którą niepokoiło uzależnienie od masturbacji. U mnie niestety też występuje, ale przybrało zdecydowanie bardziej intensywny wymiar:( Uwielbiam masturbację, do tego chętnie obejrzę jakieś zdjęcia czy filmiki porno w necie, lubię też robić sobie zdjęcia w trakcie masturbacji. Może i byłoby to ok, ale... po pierwsze mam chłopaka, więc powinien mi wystarczać seks z nim. A po drugie... czasem jak zacznę to wręcz nie mogę przestać... osiągam orgazm, czuję zaspokojenie, ale na bardzo krótko. Dosłownie po 15 minutach zaczynam od nowa, kiedyś miałam serię chyba z 10 takich epizodów jednego dnia:( Podobny problem występuje ze słodyczami - często potrafię zjeść pudło lodów, poprawić całą tabliczką czekolady, a do tego jeszcze wlecą ciastka. Jednak nie są to typowe kompulsy... nie jem tego szybko, w ukryciu, nie mieszam, dotyczy to tylko i wyłącznie słodyczy i to tylko słodyczy, które mi baaardzo smakują. Jeżeli jakaś słodycz mi nie smakuje, to jej nie dotknę, nawet w chwili gdy jem tonę tych smacznych słodyczy. Na szczęście bardzo dużo ćwiczę także mam niskie BMI (19), szczególnie dużo biegam - wręcz od biegania też jestem uzależniona, jak nie zacznę dnia od biegania, to już cały dzień mam do bani. Z kolei alkoholu w ogóle nie piję, od ponad 2 lat ani kropli. Od alkoholu nigdy nie byłam uzależniona, czasem piłam na imprezie, ale od dwóch lat nie jestem w stanie wmusić w siebie nawet szampana na Sylwestra. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy po rzuceniu palenia... Mam zaburzenia prolaktyny (nadmiar), może przy okazji coś z dopaminą szwankuje? Stosowałam Castagnus (niepokalanek mnisi na zbicie prolaktyny), w trakcie brania to już w ogóle tragedia ze słodyczami i masturbacją. W zasadzie ciężko było o jeden dzień bez tego. Ogólnie mam bardzo dużo energii, mimo, że bardzo źle sypiam. Na noc stosuję Ashwagandhę, inaczej nie miałabym szans zasnąć. I to nawet w dniu, gdy przebiegłam 15 - 20 km. Z chłopakiem układa się dobrze, mam genialną przyjaciółkę, ale mam mega dużo stresu (mama ma nowotwór, brat nie wychodzi z domu, z ojcem nie mam kontaktu i szczerze go nienawidzę). W pracy też słabo.
Pomocy
Jeśli nie myślisz o terapii, to pozostaje tylko próba samemu przezwyciężenia problemu. Starać się ograniczać np. do dwóch razy w tygodniu, stopniowo zwiększając przerwy. Nie wiem jak to jest u kobiet, bo u facetów jest to związane z poczuciem ciśnienia w jajach, że trzeba sobie ulżyć, bo rozsadza. Poza tym prostata lubi się oczyścić Gorzej, gdy masturbacja ma służyć jako środek na uspokojenie (z powodu stresu). Sięganie po masturbację, by otrzymać ten fajny zastrzyk dopaminy, te miłe uczucie z tyłu głowy, gdzie fizycznie odczuwa się przyjemność. Masturbacja z waloru czysto fizycznego zaczyna mieć większy wpływ psychologiczny. I zakładam, że ten element zachodzi u Ciebie. Masturbujesz się, bo czujesz się dobrze, odprężasz się. Ale czy potem nie przychodzi lekkie uczucie wstydu? Że znowu nie wytrzymałaś? Robisz sobie zdjęcia, bo chcesz zobaczyć się z drugiej strony. Od strony obserwatora.
Pomogła lektura, zgłębienie tematu. Są aplikacje z serii "Nofap", są programy blokujące strony porno, żeby nie kusiło. A przede wszystkim wola zmiany. Nie było łatwo, ale udało się.
Czy Twój partner wie o, że masz problem, że nie czujesz się z tym dobrze? Rozmawiałaś z nim o tym?
Nie da rady samemu. Tu jest za dużo mechanizmów kompulsywnych łącznie z bieganiem.
Tylko terapia pomoże.
Swoją drogą to, że się jest w związku nie oznacza, że seks z partnerem jest jedyną możłiwą opcją rozładowania popędu.
Jeśli nie myślisz o terapii, to pozostaje tylko próba samemu przezwyciężenia problemu. Starać się ograniczać np. do dwóch razy w tygodniu, stopniowo zwiększając przerwy. Nie wiem jak to jest u kobiet, bo u facetów jest to związane z poczuciem ciśnienia w jajach, że trzeba sobie ulżyć, bo rozsadza. Poza tym prostata lubi się oczyścić
Gorzej, gdy masturbacja ma służyć jako środek na uspokojenie (z powodu stresu). Sięganie po masturbację, by otrzymać ten fajny zastrzyk dopaminy, te miłe uczucie z tyłu głowy, gdzie fizycznie odczuwa się przyjemność. Masturbacja z waloru czysto fizycznego zaczyna mieć większy wpływ psychologiczny. I zakładam, że ten element zachodzi u Ciebie. Masturbujesz się, bo czujesz się dobrze, odprężasz się. Ale czy potem nie przychodzi lekkie uczucie wstydu? Że znowu nie wytrzymałaś? Robisz sobie zdjęcia, bo chcesz zobaczyć się z drugiej strony. Od strony obserwatora.
Pomogła lektura, zgłębienie tematu. Są aplikacje z serii "Nofap", są programy blokujące strony porno, żeby nie kusiło. A przede wszystkim wola zmiany. Nie było łatwo, ale udało się.
Czy Twój partner wie o, że masz problem, że nie czujesz się z tym dobrze? Rozmawiałaś z nim o tym?
Zawsze mi się chce śmiać jak słyszę o poczuciu ciśnienia w jajach u facetów Nigdy czegoś takiego nie czułem. Ani gdy masturbowałem się codziennie, ani rzadziej, ani teraz, gdy nie robię tego w ogóle
Może mam jakiś przeciek ?
Widocznie masz Określenie "ciśnienie w jajach" jest metaforyczne na rzecz niemożebnej chęci pozbycia się balastu z jąder. Na pewno to czułeś, tylko nie nazywałeś ciśnieniem w jajach
Angielskie określenie jest "blue balls".
Pozwolę sobie przytoczyć z wikipedi:
Blue balls – potoczne określenie bólu pojawiającego się w okolicy jąder związanego z przedłużonym podnieceniem seksualnym i brakiem ejakulacji
W języku niemieckim tę dolegliwość określa się wyrazami Kavaliersschmerzen oraz Bräutigamsschmerzen, oznaczającymi w wolnym tłumaczeniu bóle kawalerskie lub bóle pana młodego. Weinzimer i Thornton zasugerowali określenie tego stanu jako "nadciśnienie najądrza". Pojęcie nie jest powszechnie uznawane w literaturze medycznej
Widocznie masz
Określenie "ciśnienie w jajach" jest metaforyczne na rzecz niemożebnej chęci pozbycia się balastu z jąder. Na pewno to czułeś, tylko nie nazywałeś ciśnieniem w jajach
Angielskie określenie jest "blue balls".
Pozwolę sobie przytoczyć z wikipedi:
Blue balls – potoczne określenie bólu pojawiającego się w okolicy jąder związanego z przedłużonym podnieceniem seksualnym i brakiem ejakulacji
W języku niemieckim tę dolegliwość określa się wyrazami Kavaliersschmerzen oraz Bräutigamsschmerzen, oznaczającymi w wolnym tłumaczeniu bóle kawalerskie lub bóle pana młodego. Weinzimer i Thornton zasugerowali określenie tego stanu jako "nadciśnienie najądrza". Pojęcie nie jest powszechnie uznawane w literaturze medycznej
Za moich czasów to się nazywało "mieć chcicę" Ja tam nie wiem co "poeta" miał na myśli mówiąc o bólu spowodowanym ciśnieniem w jajach, ale ja tego nie odebrałem jako metafory
Jak mówię, że mnie np. boli głowa, to nie jest to metafora, tylko po prostu mnie boli głowa. Jaja mnie bolały tylko jak mi ktoś w nie przywalił.
Na seksie się skupiacie, a tu nie blue balls są jedynym problemem.
Mnie bardziej alarmuje to kompulsywne bieganie choćby. Pokazuje całkowity brak kontroli nad swoim życiem.
Na seksie się skupiacie, a tu nie blue balls są jedynym problemem.
Mnie bardziej alarmuje to kompulsywne bieganie choćby. Pokazuje całkowity brak kontroli nad swoim życiem.
Można odnieść wrażenie, że życie autorki wypełniają głównie czynności kompulsywne. Prawdopodobnie jest bardzo znerwicowaną i niepewną siebie osobą. Nie ma w tym żadnego luzu i dystansu do siebie.
Lady Loka napisał/a:Na seksie się skupiacie, a tu nie blue balls są jedynym problemem.
Mnie bardziej alarmuje to kompulsywne bieganie choćby. Pokazuje całkowity brak kontroli nad swoim życiem.Można odnieść wrażenie, że życie autorki wypełniają głównie czynności kompulsywne. Prawdopodobnie jest bardzo znerwicowaną i niepewną siebie osobą. Nie ma w tym żadnego luzu i dystansu do siebie.
No właśnie to. Tu trzeba pracować kompleksowo, a nie nad samą masturbacją.
Misinx napisał/a:Lady Loka napisał/a:Na seksie się skupiacie, a tu nie blue balls są jedynym problemem.
Mnie bardziej alarmuje to kompulsywne bieganie choćby. Pokazuje całkowity brak kontroli nad swoim życiem.Można odnieść wrażenie, że życie autorki wypełniają głównie czynności kompulsywne. Prawdopodobnie jest bardzo znerwicowaną i niepewną siebie osobą. Nie ma w tym żadnego luzu i dystansu do siebie.
No właśnie to. Tu trzeba pracować kompleksowo, a nie nad samą masturbacją.
Zgadza się. Oprócz kompleksowych badań przydałaby się też konsultacja u psychiatry.
11 2020-03-13 10:39:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-13 10:43:08)
Misinx napisał/a:Lady Loka napisał/a:Na seksie się skupiacie, a tu nie blue balls są jedynym problemem.
Mnie bardziej alarmuje to kompulsywne bieganie choćby. Pokazuje całkowity brak kontroli nad swoim życiem.Można odnieść wrażenie, że życie autorki wypełniają głównie czynności kompulsywne. Prawdopodobnie jest bardzo znerwicowaną i niepewną siebie osobą. Nie ma w tym żadnego luzu i dystansu do siebie.
No właśnie to. Tu trzeba pracować kompleksowo, a nie nad samą masturbacją.
Autorka zniknęła - może jeszcze się pojawi.
Masz oczywiście rację Lady z tą kompleksową pracą.
Jeżeli u Autorki mamy do czynienia z uzależnieniem to z kompulsjami i obsesjami jest tak że to zespół różnych "atrakcji". To co wygląda na zewnątrz przypomina nerwicę/depresję chociaż wcale nią nie musi być.
Słodycze,bieganie,masturbacja to oczywiście objawy czegoś głębszego, a praca dobrze jakby się zaczęła od odstawienia bo to konieczne.Sytuacja życiowa Autorki jest jaka jest może się nie zmienić w najbliższym czasie,stałe napięcie pod skórą presja i niepokój wymagają wyciszenia, a nie tłumienia.Praca nad oddychaniem,ćwiczenia odprężające,masaż,zmiana diety, terapia najlepiej w grupie,bieganie bym ograniczył i przeniósł na wieczór.
Całkowita przebudowa indywidualnej ,samoregulacji uczuć i emocji jest potrzebna ,a samemu prawie to jest nie możliwe.Nie widzi się wielu elementów.
Najczęściej to się popada w coraz to nowe kompulsje, kiedy stare przestają być skuteczne, jedne uzupełniają inne.
Robi się taki system starych i nowszych na przemian.Pętla to dobre określenie.
Jak nie słodycze to za jakiś czas praca lub zakupy.Dobrze że Autorka nie wplata już palenia w ten zespół/system, bo nawyki związane z paleniem "przykrywają",zmulają sporo mechanizmów obronnych i nałogowych sposobów myślenia-fantazjowaniem, rozmyślaniem, natrętnym, notorycznym.
Też pamiętam jak rzucałem palenie w okresie w którym rozstawałem się z kimś kto mnie zdradził - po prostu trzęsie,telepie na żywca.
.Dobrze że Autorka nie wplata już palenia w ten zespół/system, bo nawyki związane z paleniem "przykrywają",zmulają sporo mechanizmów obronnych i nałogowych sposobów myślenia-fantazjowaniem, rozmyślaniem, natrętnym, notorycznym.
Czy mógłbyś to wytłumaczyć, jeśli chodzi o psychologię zachowań jestem tępa i swoje wnioski wyciągam głównie z doświadczeń życiowych. Chciałabym to dobrze zrozumieć.
13 2020-03-13 11:46:12 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-13 12:25:34)
Palenie to tysiące sytuacji i dostarczanie co jakiś czas dawki nikotyny.
To nie tylko sam głód nikotynowy i zaspokojenie niepokoju związanego z brakiem substancji.
Palenie jest też "ucieczkowe" towarzyszy różnego rodzaju rozmyślaniom ,analizowaniu,zamartwianiu się,na przemian z odlatywaniem w świat fantazji przynajmniej ja i pewnie miliony palaczy tak traktowało palenie nałogowe.
To nie tylko palenie w przerwie czy na przystanku po wyjściu z kina bo to bardziej automatyczne, odruchowe właściwie, mimowolne zachowania.
Taki dla mnie typowy sposób na jakąś ucieczkę i niby "uspokajanie się" to było palenie i słuchanie muzyki gadzinami w nocy.Nie jedyny inny to rozmowy po świt gadanie, gadanie i gadanie przy okazji odpalanie co chwila fajki, nawet gadanie przez telefon.
Palenie plus rozmyślania, fantazjowanie i analizowanie ,znieczulają też przytłumiają wiele niechcianych emocji typu niepokój, napięcie obawy .To takie odsuwanie spraw czasem.Przez co nie dopuszcza się do zdrowszej samoregulacji - pewnych naturalnych mechanizmów ja je nazywam obronnymi, ale czasem to wcale nie obrona, to dopuszczenie do przeżycia emocji od początku do końca - puszczenie kontroli i sterowania uczuciami wypieraniem czy tłumieniem, unikaniem, zamienianiem, udawaniem przed sobą lepszej kondycji,"unieważnianiem" uczuć lekceważeniem lub wyolbrzymianiem ich znaczenia.Uczucia i emocje to życie jeden z jego przejawów.
Odpływanie przed problemem w swój świat to też staje się też mocno nawykowe - nieraz cały dzień czekałem na wieczór.
Odstawienie palenia to zmiany w trybie życia rytmie dnia bez tego obsesja palenia nie minie.
To oczywiście tylko wycinek.Było tego o wiele więcej i "palenie" to nie jedyna substancja czy zachowanie.
Paslawek dziękuję za wyjaśnienie . Ja też paliła 15 lat i rzuciłam 3 lata temu. Poszło nawet łatwo i za pierwszym podejsciem. Przepraszam za dygresję, ale mnie to po prosu zaintrygowało. Już nie zasmiecam wątku
ile mniej wiecej razy w ciągu dnia się mastrubujesz? jak to dokładnie u Ciebie wyglada??
Witajcie.
Odgrzewam temat, bo potrzebuję porady a mam chyba bardzo podobny problem jak Autorka. To mój pierwszy wpis na tym forum, ale czuję się zagubiona. Może ktoś coś poradzi, podpowie...
Obawiam się, że ja też mam problem z masturbacją. Mam 22 lata. Aktualnie jestem sama. Zaczęłam się masturbować dość późno, bo gdy miałam 18 lat. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego orgazmu - to uczucie było tak niezwykłe, nieziemskie, po prostu mną wstrząsnęło. Od tamtej pory nie potrafię się od tego powstrzymać - najpierw było raz w tygodniu, potem codziennie. Aktualnie robię to nawet 3 albo i więcej razy dziennie - najczęściej jak wrócę z pracy (mieszkam sama), to zdarza mi się po kilka razy. Jak tylko pomyślę o tym, jak cudownie to jest przyjemne, mam od razu ochotę.
Ktoś tu pisał o teście na uzależnienia behawioralne. Zrobiłam i nie wyszło nic specjalnego. Nie mogę powiedzieć, żebym zaniedbywała pracę albo inne obowiązki. Może więc nie jest jeszcze tak źle?
Czy to się uspokoi wejdę w stały związek?
Z góry dziękuję za wszelkie porady.
Basia