Wynajmuję stancję w dwie osoby bez umowy - ja jedynkę i moja współlokatorka jedynkę.
Do współlokatorki przychodzi chłopak bez wiedzy właścicieli - potrafi być 5x w tygodniu - kąpać się mimo, że mieszka w tym mieście.
Ona ma 27-30 lat a on musi być starszy.
Jest jeszcze jeden problem. U mnie wszystko słychać - słyszę jak się całują i każdy ich ruch w pokoju. Kilka razy słyszałam jak uprawiają seks i zwróciłam uwagę to ona na to "No sorry, ale jest po 22:00" a potem przeprosiła, że już nie będą.
Ja kiedyś zaprosiłam dwie koleżanki na stancję po integracji (poniosło nas trochę z głośnym gadaniem po 22) to ona walnęła mi ściemę, że właściciele dzwonili bo skarga od sąsiadów była + współlokatorka odłączyła mi internet. Jak przepraszałam ją za jeden incydent to próbowała zwalić winę na sąsiadów z dołu "pewnie oni dzwonili". A właściciele nie powiedzieli mi nic.
Kiedyś mi mówiła, że jak sąsiedzi imprezy robili to zdobyła numer do ich rodziców i rozmawiała. Chciała nawet policją straszyć...
Ostatnio słyszałam jak waliła w ścianę by sąsiedzi byli cicho o 21:30 albo jak sąsiad głośno się śmiał...
Może przesadzam z tym seksem? Ale ja się mega czułam niezręcznie z tym jak słyszałam trzaskania łóżka. Wstydzę w nocy wyjść do łazienki, że usłyszę znowu te jęki. Wkurza mnie to, że on tu przychodzi mieszkać a ma mieszkanie w tym mieście + za siebie nie płaci. Z drugiej strony boję się coś zrobić, bo idzie obrona i jeszcze brakuje mi kłopotów ze stancją.
Wczoraj byli głośno - całowali się, łózko znowu trzeszczało(nie mam pewności że to robili akurat tym razem czy co innego). Mam dość... Nie wiem co jej powiedzieć by jej nie urazić. Jestem kłębkiem nerwów