Witam.
Mam 19 lat i chodzę do ostatniej klasy liceum(maturalnej). W internecie szukałem podobnej sytuacji ale nigdzie nie mogłem takowej znaleźć dlatego postanowiłem tutaj napisać.
Poznałem ją w 2 klasie liceum. Zaczeliśmy rozmawiać przez moje głupie żarty które ją rozśmieszały. Z początku wgl mnie nie interesowała ale z biegiem czasu zacząłem czuć coś dziwnego w sobie.
Z dnia na dzień wyczekiwałem lekcji kiedy miałem łączne z jej klasą zajęcia by móc jak najwięcej spędzać z nią czasu. Później zaczeliśmy wychodzić na spacery zapraszałem ją na spacery gdyż codziennie wychodziłem z moim psiakiem.
Później chodziliśmy na spacery sami. Po jednym z nich zaczeła nieśmiale mi coś mówić po czasie nie pamiętam dokladnie co. Wtedy pocałowałem ją niczym w jakimś pięknym filmie przerywając jej.
Od tamtego momentu zaczęliśmy być razem. Ona przy mnie cały czas skakała mówiła jak bardzo mnie kocha przytulała mnie co 5 minut. Z początku też byłem taki uczuciowy i odwzajemniałem przez całe wakacje było wspaniale.
Problemy pojawiły się w 3 klasie. Od zawsze chciałem być w środku uwagi by każdy mnie lubił i szanował. Z początku nie miała z tym problemu ale z czasem zacząłem przesadzać z żartami które strasznie ją irytowały.
Aż czasami nawet doprowadzały ją do płaczu. Ja nie widziałem w sobie problemu a ona często pisała mi długie wiadomości tłumacząc mi, że przesadzam. Odpisywałem jej na to, że ma się ogarnąć, że nie ma dystansu do siebie.
Było tak cały czas aż do Ferii 2020. Wtedy coś w niej pękło. Przestała przy mnie skakać wyznawać miłość. Była bardzo obojętna w uczuciach. Przez to, też we mnie coś pękło. Kiedy to ja zacząłem jej wyznawać miłość.
To ona nie chętnie odpowiadała, nie chętnie się tuliła, nie chętnie się całowała. Dostałem szoku i zaczalem jej to wypominać. Potem na tydzien Ferii pojechała do rodziców (mieszka u babci niedaleko mnie) tam dalej jej pisalem
że kim ona jest ma mi oddać moją jedyną. Po prostu ona chciala odpocząć ode mnie. Dostać trochę spokoju. Nie dawałem jej go. To był błąd. W przedostatni dzień kiedy miała wrócić do domu poszedłem na pieszo do niej do sąsiedniej wioski (z 7.5km ode mnie)
Jest wielką fanką książek i literatury dlatego też napisałem miłosny wierszyk i jej wręczyłem. Dowiedziałem się, że na zajutrz chciała ze mną zerwać ale nigdy wcześniej nikt dla niej się aż tak nie poświęcił.
Dała mi szanse na zmianę ale jej nie wykorzystałem. Po feriach cały czas wymagałem od niej uczuć. Smuciłem się kiedy na moje wyznania nie reagowała. aż do 28 lutego kiedy będąc u mnie popłakała się po kolejnych moich wyżalaniach.
2 godziny rozmawialiśmy o tym jacy dla siebie oboje byliśmy cudowni ale zerwaliśmy. Odprowadziłem ją i doznałem doła cały czas płakałem nie umiałem o niczym innym myśleć nie mogłem uwierzyć, że naprawdę ją straciłem.
W poniedziałek 2 lutego wziałem ją na spacer i tam zacząłem ją błagać o powrót. Kamienna twarzą odpowiedziała mi, że nie mam sobie robić nadziei bo i tak zdania nie zmieni bo jak to jej motto "Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki"
Pomimo tego widziałem łzy w jej oczach powiedziała mi też, że na pewno będzie żałowała tej decyzji bo byłem kimś wspaniałym ale ona zdania nie zmieni. Napisałem również dla niej piosenkę oraz kolejny wiersz pisała mi, że po prostu były spoko
A później dowiadywałem się, że ryczała przy nich w domu. Po prostu definitywnie mówiła, że już nigdy do siebie nie wrócimy. Okazało się również, że moje wredne i często chamskie zachowanie w stosunku do niej nie było jedynym
powodem zerwania. Ona zawsze chciala kogos kto bedzie szedł obok niej a nie kogoś kogo bedzie musiala przez życie ciągnąć, że nie potrafię docenić tego co mam kochających rodziców pieniądzę na wszystko co chce itp.
To tak na szybko a teraz bardziej rozwinę. mam 175 cm wzrostu i lekką nadwagę. Nigdy nie uważałem się za kogoś pięknego ani brzydkiego. Moja nadwaga dość symetrycznie rozlewała się po ciele co powodowało, że wcale źle nie wyglądam
Po prostu brzuszek trochę odstaje od reszty. Ona natomiast miała duże problemy w domu nigdy nie dostawała jakiś super prezentów. Jest bardzo inteligentna i mądra czyta dużo książek i pisze własne wie czego chce. Ja natomiast byłem
rozpieszczonym dzieciakiem który wszystko dostawał pod nosem kiedy ona musiała na to zapracować. Pomimo, że mam 19 lat nigdy nie pracowalem w wakacje zeby na coś zarobić. Nigdy też dużo od rodzicow kasy nie wyciągałem byłem dość skromny
o nowe ciuchy czy sprzęt. Ona nawet musiała pracować w wakacje, żeby mieć na ksiażki do szkoły. Najprościej mówiąc nie umiałem zrozumieć jej sytuacji i zamiast wspierać dobijałem. Znam swoj blad chce się wziąć za siebie pokazać jej
że mogę się zmienić. Chcę się zmienić dla niej ale również dla samego siebie pokazać, że mogę sam brnąć w świat. Widzę w niej często zwątpienie i smutek ale jak sama mówi na 100% do mnie nie wróci. Ale nigdy nie można być czegoś pewny
prawda? Kto wie czy za 3 miesiące znów nie będziemy razem. Chce o to walczyć chce jej pokazać, że nadal mogę być tym którego poznała. Za bardzo chcialem byc w centrum uwagi to mnie zgubiło. Teraz to wiem i z bólem widzę to dopiero
po fakcie. Nie umiem bez niej żyć jest dla mnie wszystkim wiem, że pewnie ktoś powie, pierwsza miłość zawsze taka jest tydzien popłaczesz i przejdzie. Ale naprawdę uwierzcie mi chce być z nią do końca życia.
Widzę nadzieję alen ie potrafię wytrzymać nadal trzymamy kontakt jak sama mówi jestem teraz jej najlepszym przyjacielem nadal mi się zwierza rozmawia nawet naszych słodkich nicków i emotki na facebooku nie zmieniła. Dalej chodzimy razem
do szkoly pozwala mi się witać z nią całusem w policzek. Nawet na spacery chce ze mną wychodzić. Zgaduje, że pewnie muszę dać jej czas dla niej matura to nowe lepsze życie jak jej się nie uda to ona nie ma gdzie iść a ja? Ja mam tak
że mogę żyć u mamy ile tylko bede musial i to jest ten problem zrozumiałem jej sytuację i za bardzo dodawałem jej problemów sobą. Widzę to, chce to zmienić pokazać, że nie jestem ofermą losu. Problem taki, że przez 4 godziny chce dać jej spokój
gadać z nią normalnie a potem przez 2h mam doła i zaczynam ją błagać o powrot. Wczoraj mi napisała, że nie ma serca z kamienia, ale swoim zachowaniem powoli sprawiam, że będzie takowe mieć. Czy to też znaczy, że nadal jest szansa?
Tylko po prostu muszę dać jej czas i na razie się nie narzucać? Kiedyś jak coś do niej napisalem od razu odpisywala a ja potrafilem odpisac po paru godzinach teraz się odwróciło ogólnie czuje się jakby ona była mną kiedy zaczynaly sie
problemy a ja teraz jestem nią kiedy cierpiała.
Proszę o pomoc i rady czy nadal jest szansa ją odzyskać? Jestem jej jedyną osobą z którą trzyma kontakt poza szkołą z którą wychodzi. Nie ma nikogo innego wiem to co też daje mi wiarę, że do mnei wroci. Czy ona po prostu potrzebuje czasu?
czy ja się za bardzo narzucam? Stać się troche tkaim obojętnym? nie odpisywać od razu? Pokazać troche, że mi już nie zależy? Poudawać trochę tego przyjaciela? Poczekać aż ona zachce wrócić? Po prostu być przy niej kiedy potrzebuje
ale się nie narzucać?
Dziękuje za przeczytanie całości. Mam nadzieję, że jest to w miarę czytelne i zrozumiałe przepraszam ale piszę z łzami w oczach przez co mogą się pojawić jakieś błędy. Nie wiem co powinienem robić zacząć od siebie podbić swoją samoocenę
stać się mężczyzną a potem dopiero skupić się na niej dając jej na razie spokój? Błagam doradźcie.