Partnerka na psychoterapii - oczami męża - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 56 ]

1

Temat: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Ja akurat jestem mężczyzną, ale jestem ciekaw Waszych opinii


Od 10 lat mam partnerkę (jesteśmy małżeństwem od 3 lat), która miała bardzo trudne dzieciństw - przemoc psychiczna ze strony matki. Bardzo się kochaliśmy i do połowy lutego związek był dla mnie oaza stabilności i pewności. Związek faktycznie partnerski. W grudniu żona postanowiła wznowić terapię, którą już kiedyś zaczynała, ale przerwała. Tym razem uczęszcza na terapię i tu zaczęły się problemy. Jeszcze 3 tygodnie temu twierdziła i do mnie i do znajomych, że bardzo mnie kocha i jesteśmy świetną parą. Dokładnie 2 tygodnie temu po terapii zaginęła na kilka godzin - nie odbierała telefonów, nie odpisywała na SMSy. W końcu wróciła do domu i jakoś tak dziwnie na mnie patrzyła. We wtorek rano leciałem w delegację, jak wróciłem we środę to usłyszałem - od żony: "musimy porozmawiać - chcę rozwodu". Gdy spytałem o powód usłyszałem, że już mnie nie kocha.

Jednak jakieś wątpliwości chyba pozostały bo nie napisała pozwu, ani nie przygotowuje się do wyprowadzki. Fakt to ja poprosiłem, żebyśmy pomieszkali w odrębnych pokojach i zobaczyli jak na to spojrzymy za kilka tygodni. Zgodziła się.

Potem okazało się, że przez całe 10 lat mnie nie kochała, że nie jest pewna swoich uczuć, ze utrzymywałem ją w niepewności, że wszelkie kompromisy np w sprawie finansów to było pod moje dyktando, że nawet jak coś zrobiłem to za późno, ze nie chciałem z nią dzieci (ciekawe bo sam zaproponowałem żebyśmy wreszcie pomyśleli o dziecku i kilka miesięcy temu odstawiła pigułki). Generalnie ja to samo zło.

Na terapię par się nie zgadza, ale mówi, że musi pomyśleć. Generalnie o wszystkim musi pomyśleć. Ma straszne huśtawki nastrojów. Jednego dnia ugotuje nam obiad i sobie pożartujemy, a innego warczy i od razu idzie spać. Potrafi pół nocy chodzić ze znajomymi po lokalach choć dotąd za tym nie przepadała i góra 23 szła do domu bo zasypiała. Jednego dnia mnie przytula, a innego warczy żebym nie dotykał.

Z resztą ponoć pierwszy powód rozwodu to fakt, że za mało ją przytulałem, i coś w niej pękło. Kobieta 35 lat.

Ja przezywam to strasznie, ale dobre leki zapisane przez psychiatrę pomagają.

Ostatnio zmieniła psychoterapeutę na wg mnie lepszego, bo ponoć ja o tym poprzednim miałem złe zdanie.



Pytanie, czy ktoś miał podobne doświadczenia. Czy to może być efekt psychoterapii i czy może to być efekt przejściowy. Na razie nie zamierzam podejmować radykalnych działań bo kocham moją żonę choć czuję się jakbym mieszkał z obcym i nieznanym mi człowiekiem. Jak mogę jej pomóc?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Tu nie chodzi o terapię.
Ma nowego gacha.

3

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Yeti1 napisał/a:

Ja akurat jestem mężczyzną, ale jestem ciekaw Waszych opinii


Od 10 lat mam partnerkę (jesteśmy małżeństwem od 3 lat), która miała bardzo trudne dzieciństw - przemoc psychiczna ze strony matki. Bardzo się kochaliśmy i do połowy lutego związek był dla mnie oaza stabilności i pewności. Związek faktycznie partnerski. W grudniu żona postanowiła wznowić terapię, którą już kiedyś zaczynała, ale przerwała. Tym razem uczęszcza na terapię i tu zaczęły się problemy. Jeszcze 3 tygodnie temu twierdziła i do mnie i do znajomych, że bardzo mnie kocha i jesteśmy świetną parą. Dokładnie 2 tygodnie temu po terapii zaginęła na kilka godzin - nie odbierała telefonów, nie odpisywała na SMSy. W końcu wróciła do domu i jakoś tak dziwnie na mnie patrzyła. We wtorek rano leciałem w delegację, jak wróciłem we środę to usłyszałem - od żony: "musimy porozmawiać - chcę rozwodu". Gdy spytałem o powód usłyszałem, że już mnie nie kocha.

Jednak jakieś wątpliwości chyba pozostały bo nie napisała pozwu, ani nie przygotowuje się do wyprowadzki. Fakt to ja poprosiłem, żebyśmy pomieszkali w odrębnych pokojach i zobaczyli jak na to spojrzymy za kilka tygodni. Zgodziła się.

Potem okazało się, że przez całe 10 lat mnie nie kochała, że nie jest pewna swoich uczuć, ze utrzymywałem ją w niepewności, że wszelkie kompromisy np w sprawie finansów to było pod moje dyktando, że nawet jak coś zrobiłem to za późno, ze nie chciałem z nią dzieci (ciekawe bo sam zaproponowałem żebyśmy wreszcie pomyśleli o dziecku i kilka miesięcy temu odstawiła pigułki). Generalnie ja to samo zło.

Na terapię par się nie zgadza, ale mówi, że musi pomyśleć. Generalnie o wszystkim musi pomyśleć. Ma straszne huśtawki nastrojów. Jednego dnia ugotuje nam obiad i sobie pożartujemy, a innego warczy i od razu idzie spać. Potrafi pół nocy chodzić ze znajomymi po lokalach choć dotąd za tym nie przepadała i góra 23 szła do domu bo zasypiała. Jednego dnia mnie przytula, a innego warczy żebym nie dotykał.

Z resztą ponoć pierwszy powód rozwodu to fakt, że za mało ją przytulałem, i coś w niej pękło. Kobieta 35 lat.

Ja przezywam to strasznie, ale dobre leki zapisane przez psychiatrę pomagają.

Ostatnio zmieniła psychoterapeutę na wg mnie lepszego, bo ponoć ja o tym poprzednim miałem złe zdanie.



Pytanie, czy ktoś miał podobne doświadczenia. Czy to może być efekt psychoterapii i czy może to być efekt przejściowy. Na razie nie zamierzam podejmować radykalnych działań bo kocham moją żonę choć czuję się jakbym mieszkał z obcym i nieznanym mi człowiekiem. Jak mogę jej pomóc?

To może być efekt terapii, choć oczywiście nie musi. Być może w trakcie jej trwania żona dokopała się do własnych uczuć i emocji i ostatecznie uświadomiła sobie, że jej potrzeby nie są zaspokajane, a to co do Ciebie czuje nie jest miłością. Mimo wszystko tak nagła decyzja o rozwodzie jest zaskakująca. 

Proponuję, abyś nie odpuszczał i domagał się wyjaśnień, do których masz przecież prawo. Terapia par, gdyby udało się żonę na nią namówić, na pewno przyniesie odpowiedzi na wiele Twoich pytań.

4 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-03 02:05:25)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Celem terapii to jest branie odpowiedzialności za swoje życie,problemy,nastroje emocje,uczucia a jednym z problemów jest odruch mechanizm obwiniania innych za swoje nieszczęścia także trochę podejrzane i niepodejrzane bo na początku dość trudno się pogodzić z niektórymi wzorcami,schematami człowiek się gubi w tym wszystkim niewiele jeszcze rozumie.Nawet jak dostrzeże różne chore rodzaje myślenia schematy,stereotypy i wzorce mechanizmy to one nie znikają od razu natychmiast potrzeba czasu i ćwiczeń w zmienianiu myślenia.Pierwszą rzeczą jest danie sobie prawa do uczuć które się ma a część z nich jest irracjonalna,jest wiele wewnętrznych sprzeczności konfliktów - skomplikowane to na początku.
To o czym piszesz Autorze zdarza się oczywiście to może być jakaś faza przezywana przez żonę.mogą do niej dochodzić uczucia które tłumiła w sobie jej ogląd waszego związku może być inny od Twojego nie koniecznie jest racjonalny w początkowej fazie terapii

To o czym pisał ja86 też jest wysoce prawdopodobne wtedy strzępy wiedzy, informacji uzyskanej na terapii  osoba która ma romans wykorzystuje do racjonalizowania tłumienia wyrzutów, obwiniania partnera wpędzania go w poczucie winy wybielania się to raczej odwrotność zdrowienia i psychoterapia szukanie alibi kamuflażu uzasadnienia i tłumaczenia przed sobą s€słuszności zdrady romansu towarzyszyć temu może wzmocnienie niechęci do Ciebie pretensji urazów i  ta huśtawka emocjonalna,manifestowanie niezależności robieniem rzeczy których wcześniej się nie robiło,robieniem ich na złość wyżywaniem się na Tobie.
To oczywiście domysły ale najprostsze wytłumaczenie bywa prawdziwe i sprawdź czy rzeczywiście korzysta z terapii bo to może być przykrywka.Zdarza się że klient/pacjent zauroczy się terapeutą/terapeutką.Terapeuta jeżeli profesjonalny to to zobaczy i poradzi sobie a tak praktycznie powinien to uciąć .

5

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Tak, moze to byc efekt terapii poniewaz celem terapi jest poznanie siebie. Wiec czesto nie da sie daje oklamywac samego siebie.

6

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Tu nie chodzi o terapię.
Ma nowego gacha.

Na 100% nie ma.

7 Ostatnio edytowany przez Yeti1 (2020-03-03 06:51:47)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
paslawek napisał/a:

To oczywiście domysły ale najprostsze wytłumaczenie bywa prawdziwe i sprawdź czy rzeczywiście korzysta z terapii bo to może być przykrywka.Zdarza się że klient/pacjent zauroczy się terapeutą/terapeutką.Terapeuta jeżeli profesjonalny to to zobaczy i poradzi sobie a tak praktycznie powinien to uciąć .

Korzysta z terapii. Terapeutę znamy oboje i mam do niego pełne zaufanie. Mam na myśli nowego terapeutę. Jak to wszystko zaczęło się dziać poprzedniego zmieniła i u nowego była na razie jeden raz. Drugi idzie jutro.

8

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Yeti1 napisał/a:
ja86 napisał/a:

Tu nie chodzi o terapię.
Ma nowego gacha.

Na 100% nie ma.

Oczywiście "ja86" może się mylić, ale było wielu takich "na 100%" pewnych jak ty. Po przeczytaniu twojego posta także obstawiałbym, że jest inna osoba.

9

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
BEKAśmiechu napisał/a:
Yeti1 napisał/a:
ja86 napisał/a:

Tu nie chodzi o terapię.
Ma nowego gacha.

Na 100% nie ma.

Oczywiście "ja86" może się mylić, ale było wielu takich "na 100%" pewnych jak ty. Po przeczytaniu twojego posta także obstawiałbym, że jest inna osoba.


Może i jest tylko nie ma kiedy. Akurat takie mamy prace i pobyty, że nie dałoby rady. Poza tym w sobotę słyszę rano - chcę seksu z uśmiechem na twarzy, a we środę - rozwód. I widzę jak żona się męczy - nieobecny wzrok, zasypia jak wróci do domu, nie gotuje sobie obiadów, od tygodnia chodzi w tym samym do pracy. Widziałem dużo dziewczyn mających kogoś na boku lub po prostu zakochanych. To było inaczej.
Telefon zostawia na wierzchu, laptop na stare i znane mi hasło.

10

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Każdy zdradzany zaczynał od "ale on, oba nie ma kiedy". Zresztą to tylko ewentualność

Pytanie czego chcesz, dalej się męczyć w tej parodii? Osoba, która kocha nie musi nagle po 10 wspólnych latach przemyśleć. Uczucie jednej strony to za mało aby interes się kręcił. Chcesz dalej funkcjonować z emocjonalną bomba ? Dalej nic nie rób.

Czas chyba jednak zacząć szanować siebie samego i zmusić małżonkę do poważnej rozmowy, do wspólnej terapii

11

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Zamiast komentarza

A. Phillips napisał/a:

Psychoterapia nie znajdzie odpowiedzi na konkretne pytania pacjenta, może być jedyne stworzeniem ryzyka, że on sam na nie odpowie.

12

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

A słyszałeś o zaburzeniu bordeline? Bazuje tylko na twoim opisie jej zachowań, ale przecież nawet na podstawie tak krótkiego opisu aż prosi się, żeby podejrzewać te kobiete o bordeline albo o Chad.
A jeśli tak by było, to ja zalecam Ci jak najszybszą ewakuację z tego małżeństwa.
Wykończy cię ta kobieta. Piszę serio.

13 Ostatnio edytowany przez 19:40 (2020-03-03 09:18:19)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Yeti1 napisał/a:

Ostatnio zmieniła psychoterapeutę na wg mnie lepszego, bo ponoć ja o tym poprzednim miałem złe zdanie.

Yeti1 napisał/a:

Korzysta z terapii. Terapeutę znamy oboje i mam do niego pełne zaufanie. Mam na myśli nowego terapeutę. Jak to wszystko zaczęło się dziać poprzedniego zmieniła i u nowego była na razie jeden raz. Drugi idzie jutro.


twoje zaufanie do jej terapeuty ?

zależało ci żebyś znał osobę która prowadzi jej terapie ?

jak dużą masz potrzebę kontroli ?

14

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Dlaczego od razu twierdzenia, że „ona ma innego gacha”? Może po prostu psychoterapia otworzyła jej oczy na coś, czego wcześniej nie zauważała, lub nie była świadoma. To częste.

15

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Cyngli napisał/a:

Może po prostu psychoterapia otworzyła jej oczy na coś, czego wcześniej nie zauważała, lub nie była świadoma. To częste.

Taa, psychoterapia tak ją otworzyła, że zmiana myślenia odwróciła się o 180 stopni. Proces terapii jest stopniowy, nie ma pstryk i zmiana całkowita. Ja bym dała tej dziwacznej żonie zielone światło.

16

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
perydot napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Może po prostu psychoterapia otworzyła jej oczy na coś, czego wcześniej nie zauważała, lub nie była świadoma. To częste.

Taa, psychoterapia tak ją otworzyła, że zmiana myślenia odwróciła się o 180 stopni. Proces terapii jest stopniowy, nie ma pstryk i zmiana całkowita. Ja bym dała tej dziwacznej żonie zielone światło.

Chodziłaś kiedyś na terapię? Nie każdemu dojście do pewnych wniosków zabiera 10 lat życia.

17

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Tylko spokojnie; rozumiem, że nie każdy ma dobrze rozwiniętą wiedzę o sobie.

18

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
perydot napisał/a:

Tylko spokojnie; rozumiem, że nie każdy ma dobrze rozwiniętą wiedzę o sobie.

A ktoś jest niespokojny? Mogła dochodzić do pewnych wniosków od jakiegoś czasu, a akurat to konkretne spotkanie z terapeutą było strzałem w dziesiątkę.

Nie rozumiem podejrzeń o romans. Nie każda kobieta, która nagle chce odejść od obecnego partnera i zmienić swoje żucia, od razu ma kogoś nowego na horyzoncie.

19

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Tak, Ty jestes niespokojna w tym dialogu, bo pytasz mnie o osobiste sprawy.

20

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
perydot napisał/a:

Tak, Ty jestes niespokojna w tym dialogu, bo pytasz mnie o osobiste sprawy.

Zapytałam o to, by wiedzieć, czy w ogóle jest Ci znany mechanizm terapii, bo z taką pewnością napisałaś, że się „nie da zmienić na terapii tak od razu”.

Ale na pewno nie dam się wciągnąć w jakieś osobiste rozgrywki, więc jeśli nie masz ochoty odpowiedzieć na pytanie, to nie musisz.

21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-03-03 12:29:30)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Skoro odkopales mój stary wątek, to pewnie go czytałeś..:)
Wypowiedziało się tam wiele osób wnikliwie.
Ja po latach dałabym Ci jedną poradę.
Na ten moment odcięcie się od żony, jasne postawienie sprawy, że widzisz jej życiowe miotanie się, ale jeśli oczekuje że będziesz brał w tym udział, to razem pod okiem specjalisty, a jak nie, to niech sobie radzi z tym sama, a we wspólnym domu zachowuje się z szacunkiem dla Ciebie.
I psychicznie się oddal, dla swojego dobra.
Wiem że to trudne, bo widzisz jak się miota i chcesz pomóc jej, ratować dom,
Ale w końcu to dorosla, mimo wszystko odpowiadająca za swoje czyny osoba.
Czy ma kogoś czy nie, to osobna sprawa i być może część tego procesu
Ty ratuj sam siebie, bo to że Ty ja kochasz, nie wystarczy.
I ważna prawda: niestety to że Ty ocebiales ten związek jako udany, nie znaczy że dla niej taki był, możesz być super facetem, ale ja coś uwiera i wcześniej nie była w stanie tego wyrazić.
Udawała kogoś innego a już nie ma siły.
Czy to żnaczy, że Ty masz kompletnie zmienić swoją naturę?
Nawet nie możesz. To ona odkrywa swoją prawdziwą i współczuję Ci, bo to mega niefajny efekt z obcym w domu.
Tylko że to co się dzieje teraz to jeszcze nie efekt końcowy. Więc najlepsze co możesz zrobić to się oddalić i reagować jak na nieznajomą, czyli reagować gdy czujesz że przekracza granice, ale nie starać się szukać w niej dawnej partnerki bo tam jej nie ma.już.
Nową zaakceptujesz, albo nie, nowa będzie Cię kochać, pociągać albo nie .
Dawne wasze życie to już przeszłość.
Ja akurat nie jestem już z mężem. Była faza powrotu do siebie, a nawet miodowego miesiąca, ale przejściowa.. Ale też spojrzałam na wiele rzeczy w związku inaczej i mnie ta trudna sytuacja też zmieniła. Ponieważ do dawnej mnie bym wrócić nie chciała, to chyba na lepsze:)
Dbaj o siebie, zasługujesz na szacunek, w tej drodze żonie nie pomożesz..ona DoRaSta..

Ps..jak chce rozwodu, to niech sama podejmie kroki, nie wciągaj się w to, że Ty masz za tym biegać, bo ona chce

I jeszcze jedno: jak ona doznawała przemocy psychicznej, to może być na etapie kiedy jakakolwiek ingerencja ją drażni. Więc tym bardziej powinieneś się odsunąć by miała przestrzeń do miotania się..
Możliwe, że jej podejście do Ciebie ulegnie zmianie, ale możliwe też, że wybrała Ciebie, bo jesteś od niej psychicznie silniejszy.
Co nie znaczy że jesteś z kamienia i ona ma prawo na Tobie żerować .

22 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-03 15:29:03)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Yeti1 napisał/a:
paslawek napisał/a:

To oczywiście domysły ale najprostsze wytłumaczenie bywa prawdziwe i sprawdź czy rzeczywiście korzysta z terapii bo to może być przykrywka.Zdarza się że klient/pacjent zauroczy się terapeutą/terapeutką.Terapeuta jeżeli profesjonalny to to zobaczy i poradzi sobie a tak praktycznie powinien to uciąć .

Korzysta z terapii. Terapeutę znamy oboje i mam do niego pełne zaufanie. Mam na myśli nowego terapeutę. Jak to wszystko zaczęło się dziać poprzedniego zmieniła i u nowego była na razie jeden raz. Drugi idzie jutro.

Właśnie  część mojej odpowiedzi na Twój post była w kontekście wątku Eli .
Takie zachowanie podczas terapii owszem jest możliwe zdarza się ale nie jest to masowe i "obowiązkowe" zjawisko.
Na grupowych terapiach trochę częściej zdarzają się romanse pacjentów ale zostawmy to.

Napisałeś :

Yeti1 napisał/a:

miała bardzo trudne dzieciństw - przemoc psychiczna ze strony matki.

Mogę się oczywiście mylić i będę domniemywał na podstawie podobnych przypadków znanych mi osobiście kobiet z terapii ,którą kiedyś tam przechodziłem była to grupowa terapia oczywiście "mieszana" mężczyźni i kobiety ,wsparta indywidualną .
Z resztą niewiele informacji podąłeś o przeszłości żony dlatego potraktuj to jako przykład a nie jakiś pewnik.
Postaram się też uprościć i napisać krótko bo jak się rozpisze to.....> Z drugiej strony nie przepadam za stereotypami tylko w
takich historiach z przemocą w przeszłości pewne wzory powtarzają się dość często,ale stalową reguła nie są.

Kobiety,dziewczyny uciekają od "przemocowych" matek,wychodzą z takich dysfunkcyjnych domów z determinacją i desperacją ,często z brakiem poczucia bezpieczeństwa,niską samooceną i niskim poczuciem wartości,obawami lękami, urazami,niewyleczonymi ranami,mnóstwem tłumionych uczuć skrytych,zasypanych ,podświadomych,przyzwyczajone do stałego niepokoju i napięcia a jednocześnie pełne marzeń,pragnienia spokoju, miłości ,szczęścia co naturalne.
Ty mogłeś według Twojej żony być osobą która wypełni jej wszystkie deficyty a to jest niemożliwym w całym spektrum,emocji świadomości,reakcji oddziaływania ,wpływów.Nie jesteśmy bogami.
Czy można uwierzyć we własną wiarę owszem można wiara ma dwa końce fałszywa też może być.
Czy można być tego nieświadomym też jest to możliwe wypieranie,wmawianie w siebie ,udawanie,pozory bywają bardzo silne i nie jest to do końca  premedytacja choć wydaje się wyrachowaniem.Wywoływanie uczuć i emocji jest możliwe i sprawia u partnera wrażenie wzajemności zwłaszcza,że sam kocha .
Powstaje taki związek z rozsądku gdzie uczucia są jakby "sztucznie" "rozumowo" wywołane i przemieszane z tym że zwyczajnie żona miała do Ciebie zaufanie,lubiła Ciebie dobrze się z Tobą i przy Tobie czuła a to co czuła czuła naprawdę tak jak umiała i była w stanie czuć z taką świadomością na tamten czas i w co bardzo sama być może chciała wierzyć bo nie jest przecież potworem.Ciemne strony jednak posiada chyba każdy człowiek oprócz tych jasnych  ideałów niema wady,braki wyjdą po czasie.
Coś się jednak zmieniło,pewne uczucia się ulotniły bo tak jest w życiu a takie postawy "zdroworozsądkowe" bywają nietrwałe i nie przeradzają się czasem w prawdziwą miłość no i tak w ogóle ludzie się zmieniają.
Teraz jak widzisz żona prowadzi walka wewnątrz siebie a walka z Tobą to objaw tego może być.
Ela napisała że ona się miota tak właśnie jest.Twoja żona chce się uwolnić,bo coś boli uwiera nie dake spokoju,cierpi nie jest szczęśliwa ze sobą a to nie jest Twoja wina ona odpowiada za wiele rzeczy w sobie i wypełnienie braków jest w zasięgu jej samej. Rady i post Eli przemyśl uważnie .
To co możesz zrobić to Ela Ci napisała  wiarygodnie sama przeszła to co Ty.
Nie zatrzymasz, nie zmusisz kogoś do miłości w żadem sposób, a presja może mieć zgubne skutki wymusisz co najwyżej pozorne pozostanie żony z wygody i komfortem psychicznym na pokaz wbrew niej samej z mnóstwem wątpliwości.
Decyzje zostaw jej, zajmij się sobą i zadbaj o siebie, bo potrzeba Ci cierpliwości i siły żeby przetrwać taki kryzys z bardzo niepewnym skutkiem .

23

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Zasugerowałem gacha bo nie chciało mi się wierzyć że jakikolwiek terapeuta stworzyłby taka tykającą bombę zegarowa i pozwolił chodzić samopas bez choćby wspomagania farmakologicznego.

Jeżeli uwierzymy autorowi to nagle po wydawało się 10 latach zgody, bez zgłaszania zastrzeżeń nagle jego żona odwraca wszystko do góry nogami. Nie istotne już jest to czy zostało to spowodowane terapia, rozmowa z przyjaciółką, kolega, nowym gachem.
Nagle okazuje się, że wszystko jest źle, że autor jest tym najgorszym.

Jeżeli leżysz z żoną w łóżku, zaczynasz się do niej przytulac, drapać, masować, w końcu uprawiacie seks. Przy czym nie zgłasza ona w żadnej formie zastrzeżeń. Nigdy też nie robiłeś jej awantur o zbyt mała ilość seksu itp i nagle dowiadujesz się po roku, że ja wtedy zgwalciles bo ona tak naprawdę to nie chciała i teraz zdała sobie z tego sprawę.

Dodatkowo nie przejawia żadnych chęci szczerej rozmowy, czy też terapii.

To jest niepoważne zachowanie. Jak pisałem, nie chce mi się wierzyć, że spowodowane sama terapią.

24 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-03-03 16:10:44)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Autorze, w tej chwili przechodzicie turbulencje, wywolane dojrzewaniem Twojej partnerki i praca na psychoterapii. Jaki bedzie final tej gry, w duzej mierze zalezy od Ciebie. Powinienes sie zdystansowac psychicznie i fizycznie, umocnic sie i swoja pozycje w zwiazku, tak aby kiedy zona dojdzie do finalnych decyzji mogla Cie ujrzec w nowym, lepszym swietle - mocniejszego, bardziej wsyportowanego, z wlasnymi pasjami, z mocnym zdaniem i troche niedostepnego. Inaczej odejdzie, na co juz wskazuja jej pierwsze deklaracje i poczynania.

25

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Pytanie czy wówczas autor nie dojrzeje i nie uzna, że jednak "stać go na lepszą"

26

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Pytanie czy wówczas autor nie dojrzeje i nie uzna, że jednak "stać go na lepszą"

Ma prawo, jeśli czuje taką potrzebę, to niestety, ale tzw. krzyżyk na drogę. Nikt nikogo nie trzyma przy nikim na siłę.

27 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-03-04 03:11:15)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Zasugerowałem gacha bo nie chciało mi się wierzyć że jakikolwiek terapeuta stworzyłby taka tykającą bombę zegarowa i pozwolił chodzić samopas bez choćby wspomagania farmakologicznego.

Jeżeli uwierzymy autorowi to nagle po wydawało się 10 latach zgody, bez zgłaszania zastrzeżeń nagle jego żona odwraca wszystko do góry nogami. Nie istotne już jest to czy zostało to spowodowane terapia, rozmowa z przyjaciółką, kolega, nowym gachem.
Nagle okazuje się, że wszystko jest źle, że autor jest tym najgorszym.

Jeżeli leżysz z żoną w łóżku, zaczynasz się do niej przytulac, drapać, masować, w końcu uprawiacie seks. Przy czym nie zgłasza ona w żadnej formie zastrzeżeń. Nigdy też nie robiłeś jej awantur o zbyt mała ilość seksu itp i nagle dowiadujesz się po roku, że ja wtedy zgwalciles bo ona tak naprawdę to nie chciała i teraz zdała sobie z tego sprawę.

Dodatkowo nie przejawia żadnych chęci szczerej rozmowy, czy też terapii.

To jest niepoważne zachowanie. Jak pisałem, nie chce mi się wierzyć, że spowodowane sama terapią.

Mysle, ze nie rozumiesz tego dlaczego autor stal sie tym zlym.
Wiele osob czuje sie zmuszona do czegos, sama siebie przekonuje, ze chce tego samego co partner. Nie dlatego, ze partner jest zly i ich zmusza tylko dlatego, ze maja sami problem ze soba.
Jezeli ona poszla na terapie i tam zrozumiala, ze tak wlasnie robila, ze uginala sie do niego i robila rzeczy wbrew sobie... to teraz to wyjdzie.

Mi sie nie podoba od razu tekst autora o jej terapeucie, bo nie powinien sie wtracac w to jaki terapeuta jest i czy JEMU sie podoba. Terapia nie jest po to zeby ratowac malzenstwo czy zadowolic malzonka. Terapia jest po to zeby poznac siebie.

Autorze. Malzenstwo nie wyszlo wiec zacznij od nowa, zacznij godzic sie z tym. Prawdopodobnie zwiazek byl utkany na oklamywaniu samej siebie. Na pewno jeszcze ulozysz sobie zycie inaczej i nawet poznasz kogos bardziej kompatybilnego z Toba.


Czasami cos sie w nas dlugo gotuje i jedna zapalka pozniej wywola ogien. Psychika czlowieka nie jest bardzo prosta. Jezeli wam sie wydaje, ze musza byc miesiace terapii by doszla do tego zwiazku... Nie musza. Bo kazda osoba jest inna i ciezko tutaj powiedziec jak bardzo rzeczy w jej podswiadomosci sie gotowaly i jak dlugo. Nie wiem jakie miala sny, co czula, co myslala, co ja irytowalo 'bez powodu'. Czlowiek jak siebie oklamuje to zawsze i tak sam widzi znaki prawdy. W jednym momencie mozna wszystko zrozumiec.
Sama przez lata mialam konflikt z moja matka. Nie mowie o konflikcie doslownym, tylko o konflikcie wewnetrznym poniewaz mialam z nia trudna relacje. Bardzo dlugo w moich snach symbolicznych, w moich rysunkach i roznych zachowaniach gotowal sie ten konflikt. I trwalo to lata i lata i rozwiazalo sie w przeciagu 3 godzin jednego dnia. Szlam przez park i mnie olsnilo bo zobaczylam w stawie 'martwe golebie', a byly to ryby koi. I to byl zapalnik.
Takie rzeczy sie dzieja.

28

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Winter.Kween napisał/a:
ja86 napisał/a:

Zasugerowałem gacha bo nie chciało mi się wierzyć że jakikolwiek terapeuta stworzyłby taka tykającą bombę zegarowa i pozwolił chodzić samopas bez choćby wspomagania farmakologicznego.

Jeżeli uwierzymy autorowi to nagle po wydawało się 10 latach zgody, bez zgłaszania zastrzeżeń nagle jego żona odwraca wszystko do góry nogami. Nie istotne już jest to czy zostało to spowodowane terapia, rozmowa z przyjaciółką, kolega, nowym gachem.
Nagle okazuje się, że wszystko jest źle, że autor jest tym najgorszym.

Jeżeli leżysz z żoną w łóżku, zaczynasz się do niej przytulac, drapać, masować, w końcu uprawiacie seks. Przy czym nie zgłasza ona w żadnej formie zastrzeżeń. Nigdy też nie robiłeś jej awantur o zbyt mała ilość seksu itp i nagle dowiadujesz się po roku, że ja wtedy zgwalciles bo ona tak naprawdę to nie chciała i teraz zdała sobie z tego sprawę.

Dodatkowo nie przejawia żadnych chęci szczerej rozmowy, czy też terapii.

To jest niepoważne zachowanie. Jak pisałem, nie chce mi się wierzyć, że spowodowane sama terapią.

Mysle, ze nie rozumiesz tego dlaczego autor stal sie tym zlym.
Wiele osob czuje sie zmuszona do czegos, sama siebie przekonuje, ze chce tego samego co partner. Nie dlatego, ze partner jest zly i ich zmusza tylko dlatego, ze maja sami problem ze soba.
Jezeli ona poszla na terapie i tam zrozumiala, ze tak wlasnie robila, ze uginala sie do niego i robila rzeczy wbrew sobie... to teraz to wyjdzie.

Mi sie nie podoba od razu tekst autora o jej terapeucie, bo nie powinien sie wtracac w to jaki terapeuta jest i czy JEMU sie podoba. Terapia nie jest po to zeby ratowac malzenstwo czy zadowolic malzonka. Terapia jest po to zeby poznac siebie.

Autorze. Malzenstwo nie wyszlo wiec zacznij od nowa, zacznij godzic sie z tym. Prawdopodobnie zwiazek byl utkany na oklamywaniu samej siebie. Na pewno jeszcze ulozysz sobie zycie inaczej i nawet poznasz kogos bardziej kompatybilnego z Toba.


Czasami cos sie w nas dlugo gotuje i jedna zapalka pozniej wywola ogien. Psychika czlowieka nie jest bardzo prosta. Jezeli wam sie wydaje, ze musza byc miesiace terapii by doszla do tego zwiazku... Nie musza. Bo kazda osoba jest inna i ciezko tutaj powiedziec jak bardzo rzeczy w jej podswiadomosci sie gotowaly i jak dlugo. Nie wiem jakie miala sny, co czula, co myslala, co ja irytowalo 'bez powodu'. Czlowiek jak siebie oklamuje to zawsze i tak sam widzi znaki prawdy. W jednym momencie mozna wszystko zrozumiec.
Sama przez lata mialam konflikt z moja matka. Nie mowie o konflikcie doslownym, tylko o konflikcie wewnetrznym poniewaz mialam z nia trudna relacje. Bardzo dlugo w moich snach symbolicznych, w moich rysunkach i roznych zachowaniach gotowal sie ten konflikt. I trwalo to lata i lata i rozwiazalo sie w przeciagu 3 godzin jednego dnia. Szlam przez park i mnie olsnilo bo zobaczylam w stawie 'martwe golebie', a byly to ryby koi. I to byl zapalnik.
Takie rzeczy sie dzieja.

Masz rację. Mam tylko pewne wątpliwości co do tego terapeuty. Nie chodzi o to, że żona autora być może zaczęła rozumieć pewne swoje emocje i dlatego reaguje tak jak reaguje. Czas terapii generalnie nie jest dobrym okresem na podejmowanie życiowych decyzji. A zwłaszcza jeśli kondycja psychiczna pacjenta nie jest w miarę ustabilizowana. Terapeuta powinien na to zwrócić uwagę i uczulić też na to pacjentkę. Terapia może wywoływać u kogoś skrajne emocje. A mocno emocjonalne decyzje bywają zwodnicze nawet u ludzi nie mających problemów.

29

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Skąd pomysł, że terapeuta nie przestrzegł bohaterki wątku przed podejmowaniem istotnych decyzji, jeszcze w trakcie terapii i/lub bezpośrednio po niej?

30

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Wielokropek napisał/a:

Skąd pomysł, że terapeuta nie przestrzegł bohaterki wątku przed podejmowaniem istotnych decyzji, jeszcze w trakcie terapii i/lub bezpośrednio po niej?

Może dlatego, że powiedziała, że chce rozwodu ? Jeśli tak zrobił to ok, ale na podstawie tego co jest opisane mam wątpliwości.

31

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Winter.Kween napisał/a:

Czasami cos sie w nas dlugo gotuje i jedna zapalka pozniej wywola ogien. Psychika czlowieka nie jest bardzo prosta. Jezeli wam sie wydaje, ze musza byc miesiace terapii by doszla do tego zwiazku... Nie musza. Bo kazda osoba jest inna i ciezko tutaj powiedziec jak bardzo rzeczy w jej podswiadomosci sie gotowaly i jak dlugo. Nie wiem jakie miala sny, co czula, co myslala, co ja irytowalo 'bez powodu'. Czlowiek jak siebie oklamuje to zawsze i tak sam widzi znaki prawdy. W jednym momencie mozna wszystko zrozumiec.
Sama przez lata mialam konflikt z moja matka. Nie mowie o konflikcie doslownym, tylko o konflikcie wewnetrznym poniewaz mialam z nia trudna relacje. Bardzo dlugo w moich snach symbolicznych, w moich rysunkach i roznych zachowaniach gotowal sie ten konflikt. I trwalo to lata i lata i rozwiazalo sie w przeciagu 3 godzin jednego dnia. Szlam przez park i mnie olsnilo bo zobaczylam w stawie 'martwe golebie', a byly to ryby koi. I to byl zapalnik.
Takie rzeczy sie dzieja.


Tak, ale jest różnica, bo TY zdawałas sobie sprawę z tego konfliktu. A żona autora mówiła o miłości do niego, nie wskazywała na problemy. I nagle chce uciąć małżeństwo, bo zrozumiała, że umysł ją całkowicie oszukiwał tyle czasu? Mi to się nie klei, no chyba, że autor nie wszystko pisze i zaraz polecą trupy z szafy.

32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-03-04 12:35:10)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Nie musi być żadnych trupów. .Terapeuta nie stwarza niczego nowego, tylko paskudne rzeczy wychodzą na zewnątrz. Wygląda to dramatycznie .Nie jest tez Bogiem i nie zmusi klienta do określonych działań.
Przeprowadzenie rozwodu wymaga rozsądku a nie emocji i  watpie by żona autora była ba to zdeterminowana.
Prawdą jest tez to, ze terapeuta może różne.rzeczy mówić ale co zrobi pacjent. Inna sprawa .
To ma w sobie coś z egzorcyzmów..
Później patrzysz i widzisz czy z taką właśnie osobą chcialbys być.

Życzę autorowi szybkiego odwrócenia priorytetów,  postawienia siebie ba ważnym miejscu. Podejrzewam ze On w tym teamie robił za tego psychicznie silniejszego, za amortyzator..
Nie ma znaczenia co żona mówiła wcześniej. stworzyła sobie jakiś obrazek, i tam kocham Cie Misiu pasowało.
Może jest katalizator w postaci
mężczyzny  trzeciego, a może nie.
Ale to skutek nie przyczyna














.

33

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Przecież na terapię nie wybiera się raczej ktoś, kto czuje się szczęśliwy, wszystko w jego życiu gra i postrzega siebie jako właściwą osobę we właściwym miejscu. Na terapię udają się raczej osoby, które mają coś do przepracowania, coś je uwiera, z czymś sobie nie radzą i potrzebują pomocy.
Dlatego Yeti, myślę, że decyzja Twojej żony o podjęciu terapii była wynikiem już jej wcześniejszych rozmyślań nad sobą, swoim życiem, swoimi problemami oraz być może jest próbą ułożenia sobie w głowie kim się jest, dlaczego coś się dzieje w moim życiu, gdzie jestem i co mnie tu doprowadziło. Zatem terapia mogła stać się tylko katalizatorem zmian w jej wnętrzu, który uwypuklił jej myśli i uzewnętrznił w zachowaniu to, czego wcześniej nie ujawniała. Dlatego nie skupiałabym się na terapii jako przyczynie Waszej obecnej sytuacji, ale wiadomo, że jako małżeństwo żyjecie w pewnej zależności i zmiany w Twojej żonie dotykają także Ciebie. W tej sytuacji rady Eli, abyś nieco odsunął się od żony i pozwolił jej dorastać wydają się nader trafne. Tego co się dzieje nie zatrzymasz, możesz tylko przyglądać się temu, żeby w jakimś momencie podjąć decyzję, czy Ci zmiany, które zaszły w Twojej żonie odpowiadają i jest Ci z nią dalej po drodze.

34

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Ja trochę rozumiem jej zryw. Sama jestem typem osoby która zaciska zęby do granic wytrzymałości bo wydaje mi się że 'musze' albo 'tak trzeba'. W pewnym momencie z dnia na dzień to wszystko puszcza i wtedy zdarza mi się podjąć bardzo radykalne decyzje z dnia na dzień bo szala goryczy się przelała i jest mi już tak źle i tak wszystko jedno ze nie boję się podjąć ekstremalnych kroków.
Nie miałam nigdy takiej sytuacji w kwestiach miłosnych ale uważam że podobny schemat u żony autora jest opcja prawdopodobną (chociaż nie jedyną).

35

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Mi w całej tej  sytuacji pomogło zajęcie się nowym projektem,  który wymagał zaangażowania, i sportem.
Możesz powiedzieć  żonie : kocham Cię i nie chce rozwodu,  uporządkuj sobie w głowie byś była na 100% pewna wszystkiego. Wiem że to trudne..
Jak będziesz to obserwował z boku, zmierzysz się też że swoim uczuciami i potrzebami. Czy naprawdę były w tym związku zaspokajane.
Trzymam kciuki za dobre rozwiązanie dla Ciebie, jakiekolwiek by nie było.

36 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-04 15:37:09)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Ela210 napisał/a:

Nie musi być żadnych trupów. .Terapeuta nie stwarza niczego nowego, tylko paskudne rzeczy wychodzą na zewnątrz. Wygląda to dramatycznie .Nie jest tez Bogiem i nie zmusi klienta do określonych działań.
Przeprowadzenie rozwodu wymaga rozsądku a nie emocji i  watpie by żona autora była ba to zdeterminowana.
Prawdą jest tez to, ze terapeuta może różne.rzeczy mówić ale co zrobi pacjent. Inna sprawa .
To ma w sobie coś z egzorcyzmów..
Później patrzysz i widzisz czy z taką właśnie osobą chcialbys być.

Życzę autorowi szybkiego odwrócenia priorytetów,  postawienia siebie ba ważnym miejscu. Podejrzewam ze On w tym teamie robił za tego psychicznie silniejszego, za amortyzator..
Nie ma znaczenia co żona mówiła wcześniej. stworzyła sobie jakiś obrazek, i tam kocham Cie Misiu pasowało.
Może jest katalizator w postaci
mężczyzny  trzeciego, a może nie.
Ale to skutek nie przyczyna .

Tak trochę taki Misio coś jak Kubuś Puchatek ale nie ten Kubuś Puchatek tylko ten z forum.

37

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
MagdaLena1111 napisał/a:

Przecież na terapię nie wybiera się raczej ktoś, kto czuje się szczęśliwy, wszystko w jego życiu gra i postrzega siebie jako właściwą osobę we właściwym miejscu. Na terapię udają się raczej osoby, które mają coś do przepracowania, coś je uwiera, z czymś sobie nie radzą i potrzebują pomocy.
Dlatego Yeti, myślę, że decyzja Twojej żony o podjęciu terapii była wynikiem już jej wcześniejszych rozmyślań nad sobą, swoim życiem, swoimi problemami oraz być może jest próbą ułożenia sobie w głowie kim się jest, dlaczego coś się dzieje w moim życiu, gdzie jestem i co mnie tu doprowadziło. Zatem terapia mogła stać się tylko katalizatorem zmian w jej wnętrzu, który uwypuklił jej myśli i uzewnętrznił w zachowaniu to, czego wcześniej nie ujawniała.e.

To oczywiste, ale mówimy tu o uczuciach do męża. Ja rozumiem, że żona poszła na terapię, aby przepracować swoją przeszłość, trudne dzieciństwo. Skończyło się na tym, że ucieka od męża. O to mi chodzi. Autorze, jaki powód terapii podała żona?

38

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
perydot napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Przecież na terapię nie wybiera się raczej ktoś, kto czuje się szczęśliwy, wszystko w jego życiu gra i postrzega siebie jako właściwą osobę we właściwym miejscu. Na terapię udają się raczej osoby, które mają coś do przepracowania, coś je uwiera, z czymś sobie nie radzą i potrzebują pomocy.
Dlatego Yeti, myślę, że decyzja Twojej żony o podjęciu terapii była wynikiem już jej wcześniejszych rozmyślań nad sobą, swoim życiem, swoimi problemami oraz być może jest próbą ułożenia sobie w głowie kim się jest, dlaczego coś się dzieje w moim życiu, gdzie jestem i co mnie tu doprowadziło. Zatem terapia mogła stać się tylko katalizatorem zmian w jej wnętrzu, który uwypuklił jej myśli i uzewnętrznił w zachowaniu to, czego wcześniej nie ujawniała.e.

To oczywiste, ale mówimy tu o uczuciach do męża. Ja rozumiem, że żona poszła na terapię, aby przepracować swoją przeszłość, trudne dzieciństwo. Skończyło się na tym, że ucieka od męża. O to mi chodzi. Autorze, jaki powód terapii podała żona?

Wydaje mi się, że autor wskazał jako powód terapii żony jej trudne dzieciństwo przepełnione przemocą psychiczną ze strony matki.
Można sobie wyobrazić, że ktoś, kto wyrósł w tak dysfunkcyjnym domu, gdzie najbliższa osoba, od której się było zależnym i jeszcze przywiązanym do niej stosowała przemoc, to poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa w związku można pomylić z miłością.
Natomiast gdy wizja patologii oddaliła się i emocjonalnie żona autora stanęła mocno na nogach, to nawet mogła poczuć głód tamtych emocji, stąd jej obecne huśtawki. To częsty motyw tutaj na forum, że ktoś wychowywany w skrajnych emocjach odczuwa później ich silny głód. Gdyby autor robił żonie jazdy, to wielce prawdopodobne, że żona pojawiłaby się na forum z wątkiem „mąż mnie poniża, ale go kocham i nie mogę od niego odejść”, posłuchała mądrych rad i zniknęła. Tymczasem mamy faceta, którego żona ponoć przestała kochać z dnia na dzień.

39

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Jedno zasadnicze pytanie- Jak dawno temu żona wyprowadziła się od matki. Mieszkacie razem 3 lata czy 10?

40

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

MagdaLena - dzięki za odpowiedź, trafia do mnie najbardziej.

41 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-04 23:31:23)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
MagdaLena1111 napisał/a:
perydot napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Przecież na terapię nie wybiera się raczej ktoś, kto czuje się szczęśliwy, wszystko w jego życiu gra i postrzega siebie jako właściwą osobę we właściwym miejscu. Na terapię udają się raczej osoby, które mają coś do przepracowania, coś je uwiera, z czymś sobie nie radzą i potrzebują pomocy.
Dlatego Yeti, myślę, że decyzja Twojej żony o podjęciu terapii była wynikiem już jej wcześniejszych rozmyślań nad sobą, swoim życiem, swoimi problemami oraz być może jest próbą ułożenia sobie w głowie kim się jest, dlaczego coś się dzieje w moim życiu, gdzie jestem i co mnie tu doprowadziło. Zatem terapia mogła stać się tylko katalizatorem zmian w jej wnętrzu, który uwypuklił jej myśli i uzewnętrznił w zachowaniu to, czego wcześniej nie ujawniała.e.

To oczywiste, ale mówimy tu o uczuciach do męża. Ja rozumiem, że żona poszła na terapię, aby przepracować swoją przeszłość, trudne dzieciństwo. Skończyło się na tym, że ucieka od męża. O to mi chodzi. Autorze, jaki powód terapii podała żona?

Wydaje mi się, że autor wskazał jako powód terapii żony jej trudne dzieciństwo przepełnione przemocą psychiczną ze strony matki.
Można sobie wyobrazić, że ktoś, kto wyrósł w tak dysfunkcyjnym domu, gdzie najbliższa osoba, od której się było zależnym i jeszcze przywiązanym do niej stosowała przemoc, to poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa w związku można pomylić z miłością.
Natomiast gdy wizja patologii oddaliła się i emocjonalnie żona autora stanęła mocno na nogach, to nawet mogła poczuć głód tamtych emocji, stąd jej obecne huśtawki. To częsty motyw tutaj na forum, że ktoś wychowywany w skrajnych emocjach odczuwa później ich silny głód. Gdyby autor robił żonie jazdy, to wielce prawdopodobne, że żona pojawiłaby się na forum z wątkiem „mąż mnie poniża, ale go kocham i nie mogę od niego odejść”, posłuchała mądrych rad i zniknęła. Tymczasem mamy faceta, którego żona ponoć przestała kochać z dnia na dzień.

Tak może być bardzo możliwe, dlatego z głodu prowokuje,jakiś wewnętrzny impuls  lub bodziec pod wpływem terapii albo czegoś z życia inspiruje ten głód a żona Autora się gubi w tym,nie byłoby nic dziwnego gdyby Autor słyszał teksty o duszeniu się,osaczaniu,braku przestrzeni wbrew faktom i temu że żona jest wolnym człowiekiem nikt jej do niczego tak naprawdę nie zmusza i nie zmuszał ,a z drugiej strony Yeti1 i być może jego nadskakująco,nadopiekuńcza może nieco dominująca postawa,ale jak by był uległy-wycofany to też niedobrze  bo mogłaby czuć chroniczne zmęczenie i to że musi ciągnąć wszystko sama i wszystko na jej głowie.


Doninika17 napisał/a:

Jedno zasadnicze pytanie- Jak dawno temu żona wyprowadziła się od matki. Mieszkacie razem 3 lata czy 10.

To nie musi mieć znaczenia  ile czasu minęło od wyprowadzki,jeżeli na początku żona Autora przeżyła "euforię" po tym jak "uciekła z domu od matki" na jakiś czas po tym mogła "przysnąć"znieczulić urazy "zamrozić" pewne wspomnienia selektywnie, jeżeli się nie odcięła i nie odpuściła a to przecież proces mniej lub bardziej świadomy i podświadomy  to dalej ucieka i z nią walczy,oraz marzy o ciepłej kochającej mamie w przeszłości,zmienia ją tam na kogoś doskonalszego to wiem od kumpeli z terapii że tak miały co niektóre, mogło się to nasilić jeżeli żona Autora poczuła przypływ i chęć zostania mamą,zrodzić się mogły też ogromne obawy czy sobie z tym poradzi z macierzyństwem i czy rzeczywiście chce być mamą,mógł to być też pretekst.Kolejny konflikt i rozdarcie wewnątrz.
Nawet po wielu latach od śmierci "przemocowego "rodzica, niektóre osoby łapią się na tym jak silnie są zależne od niego i dalej boją się jego osądu kary itp.na przykład ,ale też tęsknią na przemian nawet do wymyślonych wspomnień.

42

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Podsumowując, najbardziej z tego wszystkiego szkoda autora, który powinien zrozumieć, że dla jego związku nie ma już ratunku, że jego żona już nie będzie, a na dobrą sprawę nigdy tak naprawdę nie była taka sama, nie powinien tego brać do siebie tylko poszukać kogoś stabilniejszego emocjonalnie.

I niestety "kobiety same nie wiedzą czego chcą".

43 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-04 20:18:45)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Podsumowując, najbardziej z tego wszystkiego szkoda autora, który powinien zrozumieć, że dla jego związku nie ma już ratunku, że jego żona już nie będzie, a na dobrą sprawę nigdy tak naprawdę nie była taka sama, nie powinien tego brać do siebie tylko poszukać kogoś stabilniejszego emocjonalnie.

I niestety "kobiety same nie wiedzą czego chcą".

Stanę jak "czarny rycerz" w obronie tych kobiet to co wyczyniałem ja i wyczyniali ,wyczyniają na przykład moi "koledzy po fachu"faceci uzależnieni od czegoś tam lub też tacy dodatkowo z nerwicami depresjami podczas psychoterapii niczym nie różni się od tego co wyczyniają kobiety.
Co któryś z rzędu po miesiącu abstynencji i terapii chce się rozwodzić bo ożenił się "po pijanemu"z rozsądku", a żona "na trzeźwo" nie taka jak trzeba smile

44 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-03-04 22:37:12)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
perydot napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Czasami cos sie w nas dlugo gotuje i jedna zapalka pozniej wywola ogien. Psychika czlowieka nie jest bardzo prosta. Jezeli wam sie wydaje, ze musza byc miesiace terapii by doszla do tego zwiazku... Nie musza. Bo kazda osoba jest inna i ciezko tutaj powiedziec jak bardzo rzeczy w jej podswiadomosci sie gotowaly i jak dlugo. Nie wiem jakie miala sny, co czula, co myslala, co ja irytowalo 'bez powodu'. Czlowiek jak siebie oklamuje to zawsze i tak sam widzi znaki prawdy. W jednym momencie mozna wszystko zrozumiec.
Sama przez lata mialam konflikt z moja matka. Nie mowie o konflikcie doslownym, tylko o konflikcie wewnetrznym poniewaz mialam z nia trudna relacje. Bardzo dlugo w moich snach symbolicznych, w moich rysunkach i roznych zachowaniach gotowal sie ten konflikt. I trwalo to lata i lata i rozwiazalo sie w przeciagu 3 godzin jednego dnia. Szlam przez park i mnie olsnilo bo zobaczylam w stawie 'martwe golebie', a byly to ryby koi. I to byl zapalnik.
Takie rzeczy sie dzieja.


Tak, ale jest różnica, bo TY zdawałas sobie sprawę z tego konfliktu. A żona autora mówiła o miłości do niego, nie wskazywała na problemy. I nagle chce uciąć małżeństwo, bo zrozumiała, że umysł ją całkowicie oszukiwał tyle czasu? Mi to się nie klei, no chyba, że autor nie wszystko pisze i zaraz polecą trupy z szafy.

Nadal nie rozumiesz, ze umysl czlowieka jest skomplikowany. Sa rozne poziomy swiadomosci i jezeli miala taki konflikt wczesniej to na 100% czesciowo zdwala sobie sprawe. A to co mowila do niego? Kochany, ja tez mowilam ludziom, ze ich kocham i uwielbiam i mam swietna relacje. Podczas gdy sama w srodku, bez NICZYJEJ swiadomosci dochodzilam do konfiktu. Nie wiesz co jego zona myslala, czula i snila po nocach. Wiesz, co MOWILA jemu. Jak ktos sie sam oklamuje to nie bedzie prawdy mowic rodzinie, to jest oczywiste.
To jest tak oczywiste, ze nie wiem jak mogles to przeoczyc. Czlowiek oklamujacy siebie, ale mowiacy prawde innym? To nie istnieje.

Druga sprawa, ze nie da sie byc calkiem swiadomym konfliktu wewnetrznego. Ja tez nie bylam, co nie znaczy, ze nie mogl sie nagle rozwiazac.


Maz wtryniajacy sie w terapie zony i oceniajacy terapeute to jest przepis na klopoty. Pytan o jej terapie i terapeute nie polecam.

45

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Jakie kłopoty ?

Zacznie go nienawidzić?
Stwierdzi, że całe jej życie było błędem?
Będzie chciała rozwodu?
Oh wait, to już się dzieje

46 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-03-04 23:52:43)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Jakie kłopoty ?

Zacznie go nienawidzić?
Stwierdzi, że całe jej życie było błędem?
Będzie chciała rozwodu?
Oh wait, to już się dzieje

Haha! No co racja to racja. Juz ma klopoty wszelkie mozliwe, wiec ta moja porada zabrzmiala super randomowo.
Tak ogolnie jednak polecam nie wtracac sie. Czy to zonie czy mezowi.

47 Ostatnio edytowany przez Dominka17 (2020-03-06 20:32:38)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
paslawek napisał/a:
Doninika17 napisał/a:

Jedno zasadnicze pytanie- Jak dawno temu żona wyprowadziła się od matki. Mieszkacie razem 3 lata czy 10.

To nie musi mieć znaczenia  ile czasu minęło od wyprowadzki,jeżeli na początku żona Autora przeżyła "euforię" po tym jak "uciekła z domu od matki" na jakiś czas po tym mogła "przysnąć"znieczulić urazy "zamrozić" pewne wspomnienia selektywnie, jeżeli się nie odcięła i nie odpuściła a to przecież proces mniej lub bardziej świadomy i podświadomy  to dalej ucieka i z nią walczy,oraz marzy o ciepłej kochającej mamie w przeszłości,zmienia ją tam na kogoś doskonalszego to wiem od kumpeli z terapii że tak miały co niektóre, mogło się to nasilić jeżeli żona Autora poczuła przypływ i chęć zostania mamą,zrodzić się mogły też ogromne obawy czy sobie z tym poradzi z macierzyństwem i czy rzeczywiście chce być mamą,mógł to być też pretekst.Kolejny konflikt i rozdarcie wewnątrz.
Nawet po wielu latach od śmierci "przemocowego "rodzica, niektóre osoby łapią się na tym jak silnie są zależne od niego i dalej boją się jego osądu kary itp.na przykład ,ale też tęsknią na przemian nawet do wymyślonych wspomnień.

Nie musi ale w pewnych aspektach może mieć duże znaczenie. Popatrzyłeś na temat pod zupełnie innym kątem niż ja, gdy zadawałam pytanie.

48

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Tyle razy wam pisałem - nie gacha, nie boczniaka. Tylko mówi się, że ma przyjaciela. A wy ciągle - gacha i gacha. Jak grochem o ścianę.

To jest dyskryminacja. W imieniu gachów, tzn przyjacieli mężatek, protestuje.

49

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Hrefi napisał/a:

Tyle razy wam pisałem - nie gacha, nie boczniaka. Tylko mówi się, że ma przyjaciela. A wy ciągle - gacha i gacha. Jak grochem o ścianę.

To jest dyskryminacja. W imieniu gachów, tzn przyjacieli mężatek, protestuje.

Przyjaciel to przyjaciel a gach to coś zupełnie innego big_smile
Chociaż ja wolę inne określenie niż gach, jednak na pewno nie będzie to przyjaciel tongue

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
ja86 napisał/a:

Każdy zdradzany zaczynał od "ale on, oba nie ma kiedy". Zresztą to tylko ewentualność

Pytanie czego chcesz, dalej się męczyć w tej parodii? Osoba, która kocha nie musi nagle po 10 wspólnych latach przemyśleć. Uczucie jednej strony to za mało aby interes się kręcił. Chcesz dalej funkcjonować z emocjonalną bomba ? Dalej nic nie rób.

Czas chyba jednak zacząć szanować siebie samego i zmusić małżonkę do poważnej rozmowy, do wspólnej terapii

Przestań z tą zdradą chyba mąż wie lepiej.

51

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Oczywiście, że mąż wie lepiej. Dlatego o zdradzie zazwyczaj dowiaduje się ostatni, często po tym jak pół wioski/osiedla/miasta/forum o tym się dowie.

Dlatego skoro mąż mówi, że na pewno nie chodzi o innego to tak jest

52

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Myślenie schematyczne nie zawsze się sprawdza. Będę to powtarzała do bólu.

53

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Jak na razie to Yeti1 zniknął jak to Yeti smile
Może się pojawi a może nie.

54

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Witam. Tak to może być efekt psychoterapii. Nie znam Twojej żony, ale myślę, że zdrada w tym przypadku to raczej wykluczona. Piszesz, że żona miała trudne dzieciństwo z powodu matki, która niszczyła ją psychicznie. To jest bardzo poważna sprawa i w tym wypadku terapia jest potrzebna. Tak jak to napisali inni terapia ma na celu głębsze poznanie siebie, swoich uczuć, odblokowanie pewnych mechanizmów, które w nas tkwią itd. Żona pewnie poznając Ciebie i będąc z Tobą do tej pory albo nie zdawała sobie sprawy z pewnych rzeczy, które jej się nie podobały w Tobie, albo skrywała to wszystko w sobie, a z pomocą terapii to wyszło na jaw. Powiedziała Ci co jej leży na sercu. Być może żyła powierzchownie z dnia na dzień, a teraz na poważnie przeanalizowała wszystko i zastanowiła się nad swoim życiem. Nie wiem, czy u Twojej żony to jest przejściowe, czy naprawdę będzie dążyć do rozwodu. W każdym bądź razie ja na Twoim miejscu pozwoliłabym jej spokojnie zakończyć tą terapię. I tak do uczuć i do miłości nikogo nie da się zmusić. A może wszystko u Was zakończy się dobrze.

55

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża
Dominka17 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Tyle razy wam pisałem - nie gacha, nie boczniaka. Tylko mówi się, że ma przyjaciela. A wy ciągle - gacha i gacha. Jak grochem o ścianę.

To jest dyskryminacja. W imieniu gachów, tzn przyjacieli mężatek, protestuje.

Przyjaciel to przyjaciel a gach to coś zupełnie innego big_smile
Chociaż ja wolę inne określenie niż gach, jednak na pewno nie będzie to przyjaciel tongue

Słyszałem od znajomej określenie "dopadacz" i bardzo mi się spodobało big_smile

56 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-03-10 18:00:50)

Odp: Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Ja obstawiam gacha.
Podobnie się zachowywał mój eks.

Ale, ale.  Ja jak chodziłam na terapię to mój terapeuta doradzał mi rozstanie się z partnerem bo, jak mówił - jest złym kandydatem dla mnie, że powinnam to uciąć, że nie będę szczęśliwa i nie stworzę związki z przyszłością, że jest za duża różnica wieku.
Moja decyzja o rozstaniu była 50/50. Wiedziałam, że mam się rozstać ale ciągle uwagi teareputy o moim związku to przyspieszyły.

-------------

Hrefi napisał/a:

Tyle razy wam pisałem - nie gacha, nie boczniaka. Tylko mówi się, że ma przyjaciela. A wy ciągle - gacha i gacha. Jak grochem o ścianę.

To jest dyskryminacja. W imieniu gachów, tzn przyjacieli mężatek, protestuje.

Protestuj.
Nie ma się szacunku do gachow i boczniakow, a słowo przyjaciel w przypadku tych prymitywnych istot to profanacja.





------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim. Jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji 'edytuj', która znajduje się po prawej stronie każdej z Twoich wypowiedzi.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

Posty [ 56 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Partnerka na psychoterapii - oczami męża

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024