Cześć. Przychodzę do was po poradę. Jestem na pierwszym roku FiR'u i moje wyobrażenie o studiach brutalnie zderzyło się z rzeczywistością. Większość przedmiotów z moim przyszłym zawodem (chcę zostać księgową) mają guzik wspólnego. Ba, niektóre przedmioty nawet nie wiem co robią na tym kierunku, choćby matematyka rozszerzona z liceum, ochrona własności intelektualnej, a o teorii informatyki i filozofii już nawet nie wspomnę. Szkoda gadać. Zdałam jak na razie wszystko bez problemu, ale męczę się na tych studiach. Mam wrażenie, że uczę się rzeczy kompletnie niepotrzebnych. Ludzie mówią, że studia poszerzają horyzonty, może.. Ale mi zależy jedynie, aby nabyć potrzebną wiedzę i umiejętności do mojej pracy. Jak będę chciała 'poszerzyć horyzonty' to sama we własnym zakresie mogę pouczyć się o filozofii czy innych rzeczy, na litość boską. Do tego tej rachunkowości jest tyle, co kot napłakał.. Mam takie wrażenie, że pomimo przejścia tego pierwszego semestru to właściwie nic nie wiem, ciągle ćwiczymy to samo. Tą wiedzę z jednego semestru mogłabym sama przerobić sobie w miesiąc. Zastanawiałam się nad pójściem do szkoły policealnej, na technika rachunkowości. Stwierdzam po ich planie zajęć, że skupiają się jedynie na tej rachunkowości, dużo jest praktyki i tak myślę, że szybciej bym była przygotowana do zawodu, a do tego nie musiałabym uczyć się rzeczy, które są mi do niczego nie potrzebne. Zastanawia mnie tylko jak to jest z pracą, czy pracodawcy lepiej patrzą na osobnika z licencjatem z FiR'u czy po samej 2-letniej edukacji na rachunkowości w szkole policealnej nie będę miała problemu ze znalezieniem pracy?
dziekuje z góry za odpowiedzi