Hej. Przychodzę do was z pewnym problemem. Mam 21 lat i postanowiliśmy z chłopakiem zamieszkać razem. Ja mam się przeprowadzić do niego, do sąsiedniego miasta. Wyprowadzka jest zaplanowana za kilka dni, a mnie teraz dopadają wątpliwości.. Wcześniej się cieszyłam, byłam podekscytowana, a moje myśli były w stylu, że jakoś to się ułoży. Z chłopakiem bardzo dobrze mi się układa, świetnie się dogadujemy, szanujemy się. Chodzi mi jednak o kwestię, czy ja sobie poradzę. Dotąd byłam studentką na utrzymaniu rodziców. Czasem pracowałam dorywczo, ale to tylko parę stówek na swoje wydatki i nic więcej, nie mam żadnych oszczędności. Mam zacząć pracę w mieście mojego ukochanego już drugi dzień po przeprowadzce, ale niepokoi mnie to, że zanim dostanę swoją pierwszą wypłatę w tej pracy to muszę się zapożyczyć u chłopaka lub rodziców na ten miesiąc na start, żeby opłacić mieszkanie, jedzenie i inne wydatki. Rodzice są zdecydowani mi pomóc, póki moja sytuacja nie będzie stabilna. Chłopak też się sam zadeklarował, że mi pomoże. Ale mi jednak jakoś tak głupio, jakoś nie mogę przełknąć tej pomocy. Bym chciała być niezależna od nikogo.. Strasznie się boję. Mam obawy, że co jeśli mi z tą pracą nie wyjdzie i zostanę na lodzie? Chłopak na to, że raczej wątpi, aby mi nie wyszło skoro już mam tam zapewnione miejsce, do tego jak coś mogę znaleźć inną pracę, ale ja nie wiem. Po prostu mam mętlik w głowie, nie śpię i obmyślam to wszystko... Nie potrafię się cieszyć z tego mieszkania razem przez swoje obawy.
Podobno 80 % naszych lęków się nie sprawdza. Serio.
Jest też samospełniająca się przepowiednia, tzn. swoim zachowaniem, nieświadomie, doprowadzisz wszystko i wszystkich wokół do takiego stanu, że się nie uda.
Każdy kiedyś zaczynał. Wchodził w samodzielne życie. Podjął takie ryzyko. I wydoroślał. Czasem po kilka razy, rozpoczynając od przysłowiowego zera.
A Ty masz zaklepane mieszkanie, pracę, wsparcie społeczne. Komfort.
Ciesz się tym. A jeśli bliscy chcą pomóc, to przyjmij to. Podziękuj. Pieniążki możesz oddać jak będzie Cię stać.
A czasem jest tak, że Tobie pomogą jedni ludzie, a Ty pomożesz kiedyś innym.
Powodzenia kochana.
Przede wszystkim powinnaś zdać sobie sprawę tego czego faktycznie się boisz.
Z pewnością nie może to być fakt pozostania na lodzie w przypadku utraty pracy. W końcu do tej pory byłaś na utrzymaniu rodziców, a i chłopak zadeklarował się pomóc.
Również słabo logicznie wygląda Twoja chęć bycia samodzielną i niezależną skoro do tej pory byłaś na utrzymaniu rodziny i jakoś nie kwapilas się do tego aby zmienić ten stan rzeczy.
Nie. To czego się boisz to pójścia na pełen etat do pracy. Do tej pory zylas jak pączek w maselku i nagle musisz pracować nie dorywczo lecz w pełnym wymiarze. Boisz się dorosłości, nie chcesz tracić czasu dla siebie.
Podobno 80 % naszych lęków się nie sprawdza. Serio.
Jest też samospełniająca się przepowiednia, tzn. swoim zachowaniem, nieświadomie, doprowadzisz wszystko i wszystkich wokół do takiego stanu, że się nie uda.Każdy kiedyś zaczynał. Wchodził w samodzielne życie. Podjął takie ryzyko. I wydoroślał. Czasem po kilka razy, rozpoczynając od przysłowiowego zera.
A Ty masz zaklepane mieszkanie, pracę, wsparcie społeczne. Komfort.
Ciesz się tym. A jeśli bliscy chcą pomóc, to przyjmij to. Podziękuj. Pieniążki możesz oddać jak będzie Cię stać.
A czasem jest tak, że Tobie pomogą jedni ludzie, a Ty pomożesz kiedyś innym.
Powodzenia kochana.
Dziękuję za słowa wsparcia. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem w najgorszej sytuacji. Możliwe, że to ja sobie wymyślam i analizuje jak zwykle..
Przede wszystkim powinnaś zdać sobie sprawę tego czego faktycznie się boisz.
Z pewnością nie może to być fakt pozostania na lodzie w przypadku utraty pracy. W końcu do tej pory byłaś na utrzymaniu rodziców, a i chłopak zadeklarował się pomóc.
Również słabo logicznie wygląda Twoja chęć bycia samodzielną i niezależną skoro do tej pory byłaś na utrzymaniu rodziny i jakoś nie kwapilas się do tego aby zmienić ten stan rzeczy.
Nie. To czego się boisz to pójścia na pełen etat do pracy. Do tej pory zylas jak pączek w maselku i nagle musisz pracować nie dorywczo lecz w pełnym wymiarze. Boisz się dorosłości, nie chcesz tracić czasu dla siebie.
Jeśli chodzi o pracę to nie boję się tego. Właśnie sama podjęłam taką decyzję, że chcę samodzielnie się utrzymywać, bo będąc u rodziców czuję się jak licealistka, a chciałabym dorosnąć. W moim życiu pojawiały się prace dorywcze z tego względu, że studiowałam dziennie (teraz przez tą przeprowadzkę idę na zaoczne). No i nie miałam jak pracować na pełnym etacie.
Czego faktycznie się boję? Myślę, że przestanę się bać kiedy dojdzie do momentu pierwszej wypłaty, kiedy to ja SAMA opłacę połowę czynszu, kiedy to SAMA opłacę sobie żarcie, pastę do zębów i wszystko inne. Kiedy moje życie będzie stabilne, bezpieczne. Teraz muszę zdawać się na łaskę innych i to mnie cholernie boli Lepiej by mi było jakbym z tą przeprowadzką poczekała do tej wypłaty, ale nie mogę.. Bo nie mam jak dojeżdżać do tej pracy z mojego miasta, byłoby to kłopotliwe okropnie. Mam ciągle myśli, że coś pójdzie nie tak.. Nawet nie wiem co. Ja już tak mam, że wszystkiego się boję może na wyrost. Najlepiej to bym chciała mieć szklaną kulę, która mi powie jak to będzie. Teraz sesja, prawie cały styczeń ledwo co spałam z nerwów, bo mimo nauki były myśli "a co jeśli mogłam więcej się nauczyć?" i mimo zdania wszystkiego jak na razie w pierwszym terminie to już snułam plany co zrobić jak mi nie wyjdzie.. Kosmos. Rodzina tego słuchać już nie mogła. Ja za dużo myślę, analizuję, może to jakaś nerwica nie wiem. Może właśnie z tą przeprowadzką mam to samo? Wymyślam sobie nierealne czarne scenariusze i to obmyślam..
21 lat to czas zabawy, korzystania z życia, bo kiedy to robić jak nie teraz? Ty sama nie do końca rozumiejąc siebie, postanowiłaś ten czas skrócić i rzucić się w dorosłe życie. Stworzyłaś jakąś wizję bezpieczeństwa i stabilności. Tak to masz teraz. W dorosłym życiu są problemy w pracy, są problemy w codziennym życiu, pranie, gotowanie, humory partnera, może za jakiś czas dzieci. Czyli cała masa dziadostwa związanego z dorosłym życiem.
Ja nie spieszyłbym się do tego. Mieszkałbym z rodzicami, szukał pracy i stawał powoli sam na nogi, nie odmawijąc sobie przyjemności związanych z młodym wiekiem. Ale to ja.
Ja bym powiedziała, że jak masz wątpliwości, to się wstrzymaj i poczekaj.
Ja od 19 roku życia mieszkałam prawie 300 km od domu rodzinnego.
Od początku w wynajmowanym mieszkaniu mieszkałam w jednym pokoju z chłopakiem, w pozostałych dwóch mieszkały znajome.
Studiowałam, pracowałam.
Był to dość zwariowany, momentami trudny czas, ale tylko dzięki niemu nauczyłam się życia.
Gdybym była pod kloszem u rodziców nigdy nie doświadczyłabym tego jacy potrafią być ludzie, nie poznałabym siebie, swoich potrzeb względem innych ludzi.
Z chłopakiem się rozstałam, po 4 miesiącach okazało się, że nie nadajemy się nawet na współlokatorów, a co dopiero na parę.
Bawić się można zawsze, a im szybciej nauczysz się życia i odpowiedzialności tym lepiej dla Ciebie.
21 lat to owszem niewiele, ale dzieckiem też już się nie jest.
To właśnie czas na zbieranie różnych takich doświadczeń tego typu.
Trzymam kciuki , dasz radę!
A jak nie, zawsze masz gdzie wrócić, z głodu nie umrzesz, a strach to ma tylko wielkie oczy.
Doświadczaj życie, po to ono jest tylko nie pakuj się teraz w pieluchy!
Ja bym powiedziała, że jak masz wątpliwości, to się wstrzymaj i poczekaj.
Lady to nie Ty napisałaś no weź
laska, ja jestem po 30 i czasem zdarza mi się pożyczyć kasę na większe wydatki typu auto od mamy, kolegi, faceta, exa. później oddaję i nie ma tematu, to życie. Ciesz się, że masz ludzi którzy chcą pomóc, oni kiedyś być może będą potrzebować twojej pomocy, niekoniecznie materialnej i wtedy im się zrewanżujesz. to tylko kasa.
Lady Loka napisał/a:Ja bym powiedziała, że jak masz wątpliwości, to się wstrzymaj i poczekaj.
Lady to nie Ty napisałaś no weź
Ja
też miałam wątpliwości tuż przed przeprowadzką i z perspektywy czasu wolałabym, żeby ktoś mi w tamtym momencie doradził wstrzymanie się dużo mniej problemów bym miała. A przeprowadzić się można rok później.
Ty poprostu za dużo analizujesz i myślisz na zapas co będzie jak mi nie wyjdzie ? Nic , najwyżej wrócisz do rodziców a narazie sprobùj i się przekonaj skoro masz wsparcie od chłopaka i rodziców to przekonaj się czy pasuje Ci takie życie i nie wybiegaj za bardzo w przyszlość i ciesz się chwilą
Ja myślę, że w rzeczywistości boisz się po prostu tej dużej życiowej zmiany, wejścia w prawdziwą dorosłość. Pożyczenie pieniędzy na miesiąc to nie jest żadna tragedia, nie raz jeszcze w życiu być może będziesz musiała to zrobić, ważne jest by mieć wsparcie i pomoc bliskich a to masz. Odcięcie pępowiny bywa trudne, przed Tobą dużo zmian, to normalne że się stresujesz. Będzie dobrze, sama nie zostajesz, zawsze jest jakieś wyjście.
Wyprowadzka jest zaplanowana za kilka dni, a mnie teraz dopadają wątpliwości.. Wcześniej się cieszyłam, byłam podekscytowana, a moje myśli były w stylu, że jakoś to się ułoży.
Po prostu mam mętlik w głowie, nie śpię i obmyślam to wszystko... Nie potrafię się cieszyć z tego mieszkania razem przez swoje obawy.
"Jakoś się to ułoży" - to znaczy, ze byłaś raczej niechętna na przeprowadzkę?
Jeśli masz wątpliwości, nie jesteś przekonana, to wstrzymaj się. Zdążycie to zrobić. A kiedy już się razem mieszka, to powstają zależności i w drugą stronę trudniej jest podjąć decyzję.
Z tego co widzę to nie wątpisz w chłopaka tylko boisz się czy poradzicie sobie finansowo oraz czy sprawdzisz sie jako partnerka. Od razu mogę ci powiedzieć że nie zależnie od wieku to są normalne dylematy każdego człowieka. Też się bałam tych samych rzeczy co ty a dodatkowo bałam się zmian.
Jeśli masz wątpliwości to się nie spiesz, jesteś młoda i raczej nie musisz zmieniać miejsca zamieszkania z powodu faktu, że w twojej miejscowości panuje duże bezrobocie.
Fajnie, że chcesz podjąć tak ważny już krok w życiu, ale nie spiesz się.