Witam serdecznie wszystkich forumowiczów
Mam 37 lat, jestem mężatką od 14 lat. Mamy nastoletnią córkę. Patrząc z boku moje życie to sielanka. Oboje osiągnęliśmy zawodowy sukces, mamy stabilną sytuację materialną. Chętnie spędzamy wspólnie czas dzieląc go między pasję i życie rodzinne.
Ale zawsze gdzieś jest ukryta ciemna strona...
Mój mąż nigdy nie pociągał mnie fizycznie. Do tego z biegiem lat bardzo się zaniedbał, nie pomagają żadne sugestie. Sypiamy z sobą regularnie, a nasz seks określiłabym jako średnio satysfakcjonujący. Do tego od lat traktuje mnie jako przyjaciółkę. Jestem zadbaną kobietą, która słyszy komplementy od obcych a nigdy od męża.
Cała sytuacja plus Jego skupienie na pracy doprowadziły w tamtym roku do poważnego kryzysu. Uprzedzając pytania... też nie jestem aniołem i widzę swoje wady.
Zalogowałam się na jednym z portali - ot tak dla zabawy, żeby potwierdzić że się jeszcze komuś podobam. Spotkałam się z kilkoma mężczyznami. Do niczego nie doszło.
Do czasu... spotkałam kogoś z kim pojawiła się chemia totalna. Świetna relacja oparta na fascynacji, genialnym seksie i porozumieniu.
Nie ma szans na zmianę życia. Żadne z nas tego nie chce. Bo mimo zauroczenia każdy wie że najważniejszy jest dom i to co w nim.
Jest świetnie, nikt nie ma ochoty tego zakończyć. Tylko pytanie do czego nas to zaprowadzi... każdy wie, że to stąpanie po kruchym lodzie.
Nie proszę o radę, ale chętnie posłucham Waszych refleksji.