Mój mąż nie ma łatwego charakteru, pracuje w wojsku, pochodzi ze wsi gdzie całe dzieciństwo musiał ciężko pracować w gospodarstwie rodziców. Jak go spotkałam, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Możecie się śmiać... To było jak w filmie. Imponował mi swoją zaradnością, to taka złota rączka, totalne przeciwieństwo facetów których poznałam wcześniej. Wiedziałam już wtedy na co się piszę. Mimo różnic mieliśmy podobne poglądy, dogadywaliśmy się, fantastyczny sex, jakbyśmy byli stworzeni dla siebie. Dla niego zakończyłam kilkuletni związek, to było silniejsze ode mnie. Nie żałuję. Ja dziewczyna z miasta, nie nauczona ani dobrego gotowania, ani ciężkiej pracy, trochę rozpuszczona, ale wykształcona, zawsze niezależna i samowystarczalna, wiedziałam, że to nie będzie łatwy związek, wiedziałam, że jesteśmy z dwóch różnych światów.
Ogólnie było między nami dobrze, mój mąż zawsze o nas dbał, pilnował by niczego nam nie brakowało. Zawsze też dużo pracował. Mamy dziecko, postawiliśmy dom u niego na wsi. Wydawałoby się sielanka. Myślę, że ludzie patrząc na nas z boku tak właśnie myślą.
Ostatnio między nami coś nie gra. Kiedyś mówił mi, że jestem wyjątkowa bo nie potrafię go zdenerwować. Dziś wiem, że już nie jestem. Coraz częściej go irytuje. Jestem niezwykle emocjonalna i łatwo doprowadzić mnie to łez. Nie jestem ideałem, ale naprawdę się staram. Pracuję, po pracy ogarniam córkę i dom. Przez jego pracę w wojsku często sama i to boli, kiedy ma do mnie pretensje bo coś jest nie zrobione, a córka znów chora. Wszystko to moja wina. Może nie jestem tak zaradna i pracowita jak kobiety ze wsi, ale uważam, że żyje się raz i człowiek powinien znać swoją wartość a nie harować jak głupi. Nie mam fizycznej pracy ale to nie znaczy, że nie jestem zmęczona, a jego zdaniem, to ja mam ciągle luz. On przestał o mnie zabiegać, rzadko gdzieś wychodzimy, nie uprawiamy spontanicznego sexu, on jest ciągle zmęczony. Pytałam co się zmieniło, czy mnie już nie kocha, zaprzeczył twierdząc że wymyślam głupoty a jego uczucia się nie zmieniły. Wciąż słyszę, że jest zmęczony pracą bo częściej wyjeżdżają na poligony, szkolenia, wraca później. Zaczęłam podejrzewać, że może kogoś ma, ponoć w wojsku to takie banalne, sprawdziłam mu telefon, maila, fb, galerię, smsy... wiem, nie powinnam... Niczego nie znalazłam, ciągle temat pracy z kolegami. Nie wiem co o tym myśleć. Może dobrze się ukrywa. Dawniej jak wyjechał, pisał, że tęskni, co wieczór pisał dobranoc od rana też już miałam smsa. Teraz często cisza, jak pisze pyta tylko o córkę i wspólnego psa, rzadko o mnie. Ciągle tylko temat domu i co jeszcze jest w nim do zrobienia. A gdzie w tym wszystkim ja? Mąż poza pracą nigdzie nie wychodzi, to raczej typ domatora, szybko kładzie się spać. Na imprezy z pracy nie chodzi, był na 3 na które sama go namówiłam i na które zabrał mnie ze sobą. Ja częściej imprezuję, spotykam się ze znajomymi. Chciałam nawet wzbudzić w nim ostatnio odrobinę zazdrości, nie udało mi się. Jakby mu nie zależało z kim i gdzie poszłam. Przy dłuższej rozłące często pisaliśmy smsy jak nam siebie brakuje, prosił o zdjęcia, nakręcaliśmy się, jak wracał, mało nie eksplodował, mogliśmy nie wychodzić z łóżka. Teraz zmęczony... Zakładałam nawet sexowną bieliznę, żeby jakoś go rozbudzić, kochamy się ale czuję, że coś jest nie tak bo on nie wychodzi z inicjatywą... Jakbym przestała go kręcić a przecież fizycznie wcale się nie zmieniłam. Może ktoś spojrzy na to z boku, może jakiś facet? Najbardziej obawiam się zdrady, płaczę na samą myśl. Ciągle o tym myślę, że może jest ktoś kogo chce bardziej niż mnie. Ogarnia mnie smutek i bezsilność, ciągle o nim myślę... zaczynam wariować i nabierać sobie do głowy najgorsze scenariusze
A czy jest mozliwosc yjazdu dla was dwojga chocby na kilka dni, byscie tylko we dwoje sprobowali odbudowac relacje? Moim zdaniem dziecko, taki nerwoy system jego pracy, codzienne obowiazki sa powodem ze tracicie siebie, swoja wzajemna adoracje, akceptacje, dlatego chocby pare dni tylko we dwoje da wam mozliwosc to odbudowac, ale poprzez bycie tylko we dwoje, tylko dla siebie, poprzez otwarcie sie wzajemnie na siebie, nie wzbudzjaniem zazdrosci, a szukaniem bliskiego kontaktu, o ktorym czasem parom przy dziecku trudno. Twoje wyjscia, samotne imprezy niczego nie poprawiaja, skoro jego nie ma czasami po kilka dni w domu a ty po jego powrocie manifestujesz swoje wyjscie nie wiadomo z kim I gdzie na jakies imprezy, to zapomnij ze on cie za to bedzie nosil na rekach, szybciej wywolasz raczej odraze do siebie, jego myslami typu skro to robisz kiedy on jest to co sie odbywa kiedy go nie ma
Poza tym, co napisał Miecio i z czym się zgadzam, wzięłaś pod uwagę kwestię czasu, który mija?
Zakochanie to zakochanie. Mija z czasem. Już nie ma motylków. Wymagasz zachowania z początku związku, a Wasz związek się zmienił z czasem. On Ci nie daje żadnych podstaw do sprawdzania go. Nie zazdrości? To chyba dobrze, no nie? Nie wychodzi sam, bo nie ma potrzeby.
Nie wiesz, jak na niego wpływa to, że takie długie okresy czasu spędza daleko od rodziny. Może powinnaś z nim porozmawiać? Facet wraca zmęczony po długiej nieobecności i nawet odpocząć nie może, bo ma na głowie kobietę, marudzącą, że seks nie jest spontaniczny i jęczącą, że jest zmęczona pracą. Postaw się w jego sytuacji, on też jest zmęczony.
Mój mąż nie ma łatwego charakteru, pracuje w wojsku, pochodzi ze wsi gdzie całe dzieciństwo musiał ciężko pracować w gospodarstwie rodziców. Jak go spotkałam, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Możecie się śmiać... To było jak w filmie. Imponował mi swoją zaradnością, to taka złota rączka, totalne przeciwieństwo facetów których poznałam wcześniej. Wiedziałam już wtedy na co się piszę. Mimo różnic mieliśmy podobne poglądy, dogadywaliśmy się, fantastyczny sex, jakbyśmy byli stworzeni dla siebie. Dla niego zakończyłam kilkuletni związek, to było silniejsze ode mnie. Nie żałuję. Ja dziewczyna z miasta, nie nauczona ani dobrego gotowania, ani ciężkiej pracy, trochę rozpuszczona, ale wykształcona, zawsze niezależna i samowystarczalna, wiedziałam, że to nie będzie łatwy związek, wiedziałam, że jesteśmy z dwóch różnych światów.
Ogólnie było między nami dobrze, mój mąż zawsze o nas dbał, pilnował by niczego nam nie brakowało. Zawsze też dużo pracował. Mamy dziecko, postawiliśmy dom u niego na wsi. Wydawałoby się sielanka. Myślę, że ludzie patrząc na nas z boku tak właśnie myślą.
Ostatnio między nami coś nie gra. Kiedyś mówił mi, że jestem wyjątkowa bo nie potrafię go zdenerwować. Dziś wiem, że już nie jestem. Coraz częściej go irytuje. Jestem niezwykle emocjonalna i łatwo doprowadzić mnie to łez. Nie jestem ideałem, ale naprawdę się staram. Pracuję, po pracy ogarniam córkę i dom. Przez jego pracę w wojsku często sama i to boli, kiedy ma do mnie pretensje bo coś jest nie zrobione, a córka znów chora. Wszystko to moja wina. Może nie jestem tak zaradna i pracowita jak kobiety ze wsi, ale uważam, że żyje się raz i człowiek powinien znać swoją wartość a nie harować jak głupi. Nie mam fizycznej pracy ale to nie znaczy, że nie jestem zmęczona, a jego zdaniem, to ja mam ciągle luz. On przestał o mnie zabiegać, rzadko gdzieś wychodzimy, nie uprawiamy spontanicznego sexu, on jest ciągle zmęczony. Pytałam co się zmieniło, czy mnie już nie kocha, zaprzeczył twierdząc że wymyślam głupoty a jego uczucia się nie zmieniły. Wciąż słyszę, że jest zmęczony pracą bo częściej wyjeżdżają na poligony, szkolenia, wraca później. Zaczęłam podejrzewać, że może kogoś ma, ponoć w wojsku to takie banalne, sprawdziłam mu telefon, maila, fb, galerię, smsy... wiem, nie powinnam... Niczego nie znalazłam, ciągle temat pracy z kolegami. Nie wiem co o tym myśleć. Może dobrze się ukrywa. Dawniej jak wyjechał, pisał, że tęskni, co wieczór pisał dobranoc od rana też już miałam smsa. Teraz często cisza, jak pisze pyta tylko o córkę i wspólnego psa, rzadko o mnie. Ciągle tylko temat domu i co jeszcze jest w nim do zrobienia. A gdzie w tym wszystkim ja? Mąż poza pracą nigdzie nie wychodzi, to raczej typ domatora, szybko kładzie się spać. Na imprezy z pracy nie chodzi, był na 3 na które sama go namówiłam i na które zabrał mnie ze sobą. Ja częściej imprezuję, spotykam się ze znajomymi. Chciałam nawet wzbudzić w nim ostatnio odrobinę zazdrości, nie udało mi się. Jakby mu nie zależało z kim i gdzie poszłam. Przy dłuższej rozłące często pisaliśmy smsy jak nam siebie brakuje, prosił o zdjęcia, nakręcaliśmy się, jak wracał, mało nie eksplodował, mogliśmy nie wychodzić z łóżka. Teraz zmęczony... Zakładałam nawet sexowną bieliznę, żeby jakoś go rozbudzić, kochamy się ale czuję, że coś jest nie tak bo on nie wychodzi z inicjatywą... Jakbym przestała go kręcić a przecież fizycznie wcale się nie zmieniłam. Może ktoś spojrzy na to z boku, może jakiś facet? Najbardziej obawiam się zdrady, płaczę na samą myśl. Ciągle o tym myślę, że może jest ktoś kogo chce bardziej niż mnie. Ogarnia mnie smutek i bezsilność, ciągle o nim myślę... zaczynam wariować i nabierać sobie do głowy najgorsze scenariusze
Twój mąż po prostu jest zmęczony, nie ma już 20 lat jak kiedyś Wierzę w to, ze może mieć dość wszystkiego; praca, ciągły stres, dom w budowie a wdomu żona doszukująca się drugiego dna, bo on nie ma siły na nic więcej. Daj mu trochę odpocząć, odetchnąć, bądź dla niego podporą i przyjaciółką a nie egzaminatorem i rewidentem. Facet to też czlowiek i czasem ma gorszy czas, obniżenie nastroju i zwyczajnie wszystkiego dosyć. Pewnie też czuje, że nie jesteś z niego zadowolona, oczekujesz czegoś więcej, kusisz go bielizną, więc się jeszcze bardziej zamyka w swojej skorupie, żebyś dała mu spokoj.
Może powinien sobie jakieś badania zrobić? Poziom hormonów też byłoby dobrze zbadać.
5 2020-01-27 22:38:46 Ostatnio edytowany przez yessa (2020-01-27 22:40:23)
Jesteśmy młodym małżeństwem, męża poznałam jak miał 30 lat, teraz ma 36 więc powinien być jeszcze w sile wieku a nie tylko tv i spanie...
Bardzo chciałabym z nim gdzieś wyjechać i być sam na sam przez kilka dni albo chociaż jeden weekend. Rzadko mamy okazję, właściwie to w ogóle. Zawsze albo nie możemy zorganizować opieki dla córki na tak długo, albo on ma wyjazd z pracy. Ale może uda się chociaż na chwilę...
Dziękuję za odpowiedzi, chyba tego potrzebowałam, żeby ktoś popatrzył z boku że to nie musi być zdrada a może inne powody. Bo gdzieś ta zdrada w głowie mi zakotwiczyła i wiem też, że często przesadzam, niepotrzebnie się nakręcam.
Myślę że fizycznie mąż jest zdrowy, niedawno miał robione badania, wszystko było ok, gorzej psychicznie, jest zmęczony, nerwowy. Chyba to mnie boli najbardziej, kiedy ma do mnie pretensje. Ja rozumiem jego zmęczenie, ale mnie też boli jego złość i krytyka skierowane w moją stronę.
Jesteśmy młodym małżeństwem, męża poznałam jak miał 30 lat, teraz ma 36 więc powinien być jeszcze w sile wieku a nie tylko tv i spanie...
Bardzo chciałabym z nim gdzieś wyjechać i być sam na sam przez kilka dni albo chociaż jeden weekend. Rzadko mamy okazję, właściwie to w ogóle. Zawsze albo nie możemy zorganizować opieki dla córki na tak długo, albo on ma wyjazd z pracy. Ale może uda się chociaż na chwilę...
Dziękuję za odpowiedzi, chyba tego potrzebowałam, żeby ktoś popatrzył z boku że to nie musi być zdrada a może inne powody. Bo gdzieś ta zdrada w głowie mi zakotwiczyła i wiem też, że często przesadzam, niepotrzebnie się nakręcam.
Myślę że fizycznie mąż jest zdrowy, niedawno miał robione badania, wszystko było ok, gorzej psychicznie, jest zmęczony, nerwowy. Chyba to mnie boli najbardziej, kiedy ma do mnie pretensje. Ja rozumiem jego zmęczenie, ale mnie też boli jego złość i krytyka skierowane w moją stronę.
Myślę, że jemu potrzebny jest w ogóle jakiś odpoczynek, oderwanie się od pracy, nie możecie wyjechac na urlop z córką?
Daj mu troszkę czasu. Tak jak pisze @Salomonka, może jest zmęczony i chodzi mi raczej o zmęczenie psychiczne. Nie Tobą tylko armią. Mam kilku kumpli, zawodowych żołnierzy i jak mi odpowiadają to teraz w armii jest fatalna atmosfera, wszyscy chodzą rozeźleni, porobiło się dziadostwo i ogólny bajzel. Kim Twój mąż jest w armii i jaki ma stopień?
8 2020-01-27 22:54:25 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-01-27 23:15:00)
Myślę, że jemu potrzebny jest w ogóle jakiś odpoczynek, oderwanie się od pracy, nie możecie wyjechac na urlop z córką?
w tamtym roku zorganizowałam nam urlop w Zakopanem, pojechałam z nadzieją, że będzie cudownie bo wiedziałam, że lubi to miejsce. Wyjazd był nieudany. Pogoda beznadziejna i córka ciągle marudziła, a on miał o to do mnie pretensje, że córce się tam nie podoba. Jak wieczorem udało mi się ją uśpić i przygotowałam wino, bo chciałam z nim posiedzieć i po prostu popatrzeć z balkonu na giewont to on już zły spał bo zmęczony marudzeniem dziecka.... Siedziałam sama, piłam wino i płakałam. Taki to był wyjazd. Udał się tylko wypad do auaparku, bo dziecko było zadowolone to on też, ale moje potrzeby nie mają znaczenia.
W tym roku chciałam zabukować wakacje all inclusive za granicą, bo wiem, że pogoda byłaby udana, dziecko miałoby atrakcje a my więcej czasu dla siebie, to powiedział, że nic z tego, bo mają jakąś akcję w robocie i nie wolno im opuszczać kraju. Poza tym chce zrobić taras koło domu. Znów cały urlop będzie harował bo on musi wszystko swoimi rękami. Znów będzie zły i zmęczony
Mam kilku kumpli, zawodowych żołnierzy i jak mi odpowiadają to teraz w armii jest fatalna atmosfera, wszyscy chodzą rozeźleni, porobiło się dziadostwo i ogólny bajzel. Kim Twój mąż jest w armii i jaki ma stopień?
jest zwykłym szeregowym, raczej nie zależy mu żeby piąć się tam w górę. O tym bajzlu słyszę non stop, ja to wszystko rozumiem, słucham go, ale co ja mogę na to poradzić? Czy to jest usprawiedliwienie dla kierowania swoich złości na moją osobę?
Rozmawiasz z nim o pracy, atmosferze ewentualnych konfliktach?
Rozmawiasz z nim o pracy, atmosferze ewentualnych konfliktach?
często opowiada o pracy, ale często też mówi, że tego się nie da opisać i kończy temat. Co ja mogę zmienić? Przecież to tylko praca... On mógłby robić milion innych rzeczy, jest zaradny, sporo potrafi. Nie zależy mi na kasie, nie cisnę że ma ciągle pracować, sama zarabiam tyle że moglibyśmy spokojnie z tego wyżyć, ale on za wszelką cenę musi pracować jak nie tam, to koło domu, albo na innych fuchach. Wiadomo jak to w życiu ciągle coś trzeba, ale ja chciałabym żeby zwolnił bo mamy już naprawdę sporo, mieszkamy w swoim domu, na inne rzeczy nie mam ciśnienia. Mówiłam mu już to
Wg mnie to od początku mieliście inne oczekiwania co do związku. On chciał stabilny dom z żoną i dziećmi i tak jak to miał w dzieciństwie, ciężka praca, a potem wieczorem odpoczynek polegający na byczeniu się w łóżku. To co Ty chcesz to dla niego zbyteczne fanaberie. Ma to co chciał, to niestety szczyt jego marzeń.
12 2020-01-27 23:24:35 Ostatnio edytowany przez Sonia2012 (2020-01-27 23:29:26)
Yessa, przeczytałam uważnie to co napisałas. Zastanowił mnie początek gdzie piszesz, że mąż cięzko pracował na gospodarstwie rodziców i potem ten końcowy Twój wpis gdzie wspominasz, że nawet na urlopie nie potrafił się zrelaksować. I przyszło mi do głowy, że może clue sprawy jest fakt, że on nie umie odpoczywać. Być może wyniósł z domu kult pracy ... harowania, za wszelką cenę i to było na piedestale. A o odpoczynku sie nie rozmawiało, nie dopuszczało wręcz.
Oczywiscie dochodzą kwestie spowszednienia związku i jego domatorskiego charakteru. I mamy pasztet. A jak odpoczywaliscie w okresie narzeczeńskim? Były wyjazdy? Bawiliście się ?
Edytuje:
doszły powyzej wpisy, które ida w podobnym kierunku. Ballin pisze o innym pomysle na zycie. Ty wspominasz znów o jakby wewnetrznym przymusie ciagłej pracy u niego. To jest przekonanie, silnie wpojone z dziecinstwa z którym prawdopodobnie zyje Twoj mąż...PRACA, tylko to jest ważne.
Wg mnie to od początku mieliście inne oczekiwania co do związku. On chciał stabilny dom z żoną i dziećmi i tak jak to miał w dzieciństwie, ciężka praca, a potem wieczorem odpoczynek polegający na byczeniu się w łóżku. To co Ty chcesz to dla niego zbyteczne fanaberie.
Zgadzam się, dlatego już na początku pisałam, że wiedziałam, że będzie ciężko, że jesteśmy z dwóch różnych światów. Nigdy nie ukrywałam tego jaka jestem, co lubię, jakie mam oczekiwania wobec życia, a mimo to, ożenił się ze mną. Jak ja jeździłam na zagraniczne wakacje z rodzicami, to on harował w polu bo były żniwa. Jak jeździłam na narty z ojcem, to on pomagał mamie w domu, bo było ich 6 rodzeństwa. Jak ojciec dawał mi kasę na wyjścia na miasto i taksówkę to on pracował na budowie żeby móc zrobić prawo jazdy. Wiem jak bardzo się różnimy i że to też ma ogromny wpływ na nasze frustracje. Ale mimo to go kocham i z wielu rzeczy dla niego rezygnuję, zostaję w domu, nie jeżdżę już na nartach bo nie jestem w stanie go na to namówić. Chciałabym żeby choć trochę przekonał się do innego życia, tym bardziej że nas na nie stać, żeby nie był ciągle taki zmęczony i nie miał do mnie pretensji o to, że nie jestem taka jak kobiety przy których się wychował, bo ja nigdy taka nie będę...
A jak odpoczywaliscie w okresie narzeczeńskim? Były wyjazdy? Bawiliście się ?
Ten okres nie trwał zbyt długo ale tak, sporo jeździliśmy, imprezowaliśmy albo po prostu spędzaliśmy czas razem na długich rozmowach i planowaniu przyszłości. Nawet po porodzie nadal było cudownie. Właściwie bardzo długo było dobrze, dopiero teraz mąż się zmienił, a właściwie najbardziej boli mnie kierowanie swoich złości na moją osobę, krytykowanie mnie. Już nie pamiętam kiedy powiedział mi komplement, jest jak już wcześniej pisałam, ciągle zmęczony
Yessa, a czy poczucia goryczy nie wywołuje w Tobie konieczność rezygnowania z wielu rzeczy, które z kolei Tobie sprawiają przyjemność, są Tobie potrzebne, chociaż tak naprawdę taka konieczność wcale nie zachodzi?
To o czym myślę, to fakt, że nie jesteście bliźniętami syjamskimi, które muszą być przyklejone do siebie.
Czemu nie pojedziesz sama na narty, lub z córką, jeśli on tego nie chce / nie lubi?
Również zastanowiło mnie to, co napisałaś o Waszym urlopie. Kiedy mąż i córka świetnie się bawili w aquaparku, a Ty nie, bo "Twoje potrzeby nie mają znaczenia".
Tak naprawdę małżeństwo/ związek nie oznacza, że istnieje przymus spędzania z sobą jak największej ilości czasu
Przykład z basenem rozumiem doskonale. Ja basenu z wielu względów nie znoszę, przede wszystkim ze względu na moje mega wrażliwe uszy. I powiem Ci, że u nas świadomość własnych potrzeb działa świetnie. Mąż i córka kochają basen i szaleją sobie na nim kiedy tylko przyjdzie im ochota i kiedy jest na to czas. Ja w tym czasie zostaję w domu, gdzie zazwyczaj idę na bardzo długi spacer do lasu, ponieważ w samotności regeneruję się i relaksuję najlepiej. Spotykamy się na chacie po 3 godzinach i cała nasza trójka jest bardzo zadowolona.
I spójrz - z tej strony wygląda to zupełnie inaczej. Potrzeby każdego zostały zaspokojone i można się spotkać na innej płaszczyźnie wyjściowej. Po takim dniu wspólna kolacja z winem to coś zupełnie innego, niż po dniu pełnym marudzenia dziecka, albo Twojego niezadowolenia z powodu wypadu do aquaparku.
Co by się stało, gdybyś Ty poleciała z córeczką na all inclusive na tydzień, a on zostałby w domu i skończył robienie tarasu?
Czy byłoby to coś bardzo strasznego?
Naprawdę podziwiam ludzi, którzy mimo tak skrajnie różnych priorytetów czy podejści ado życia, mogą się dogadać Pytanie co jest tak naprawdę dla nas ważne, pozwala ułatwić roziwązanie życiowych problemów..
17 2020-01-31 14:33:31 Ostatnio edytowany przez Tulipani (2020-01-31 14:54:08)
Wydaje mi się, że pochodzicie z dwóch różnych światów i w gruncie rzeczy rozmijacie się w podstawowych rzeczach. A już na pewno w oczekiwaniach co do drugiej osoby.
Moja Droga...Ty jeszcze nie poznałaś męża, Ty dopiero teraz go poznajesz i widzisz że dla niego inne rzeczy są ważne. Chodzenie że sobą, szybki okres narzeczeństwa- jak miało być, jak nie dobrze? To, że rozmawialiście? Człowieka poznaje się żyjąc i mieszkając z nim. Seks zawsze ( lub w większości przypadków) na początku jest dobry.
Twój facet nie ma pewnie nikogo, również się nie zmienił - on taki właśnie jest, bo tak został wychowany. Masz klasyczny przypadek faceta wychowanego w tradycyjnej rodzinie, pochodzącego z małego miasteczka/wioski, z tradycyjnymi w gruncie rzeczy poglądami i dodatkowo pracującego w wojsku.
I albo to akceptujesz albo nie. Twoje potrzeby, pomysły na wakacje on traktuje jako fanaberie Pani z miasta.
Dlaczego nie zamieszkaliście razem wcześniej, po co było od razu zachodzić w ciąże?
I jeszcze to co napisałaś o gotowaniu: "Nie byłam nauczona dobrego gotowania", "rozpiszczona, nie znająca ciężkiej pracy"- jak dla mnie brzmi to jak wymówka, którą pewnie słyszałaś kiedyś z jego ust A gdzie jest napisane, że musisz umieć gotować, to jakiś obowiązek kobiety??
Bardzo, bardzo źle robisz, że rezygnujesz dla niego z rzeczy które sprawiają Ci radość - jak chodziażby "głupie" narty. Siedząc w domu też sobie nie pomagasz, a jeszcze bardziej w to wsiąkasz i grzęźniesz.
Również pochodze z dużego miasta, tutaj mieszkam i pracuję, jestem niezależna finansowo. Kiedyś spotkałam mężczyznę dokładnie z taką samą "historią rodzinną" i pochodzeniem jak Twój mąż. Super nam się rozmawiało, niby podzielał moje poglady, świetny seks. Zamieszkaliśmy razem i po kliku miesiącach chłopak zaczął zachowywać się dokladnie jak Twój mąż. Niestety okazało się, że mamy jednak zupełnie inny styl bycia, życia i inne poglądy na to jak miałoby wyglądać wspólne życie. Rozstaliśmy się. Nigdy tego nie żałowałam, bo wiedziałam że nie byłabym szczęśliwa, a dostosować się do jego standardów wspólnego życia nie chciałam.
A ja tak zapytam z innej beczki. Czy Ty nie jesteś zmęczona? Masz na głowie pracę, dom, córkę i wymagającego męża? Tego chciałaś? Odpowiada to Tobie?
To nie do końca jest tak, że ja z wszystkiego dla niego rezygnuje. My dużo czasu spędzamy osobno, ja jeżdżę z córką na baseny, lodowiska, do restauracji itd. Spotykam się i wychodzę ze znajomymi. Mam swoje pieniądze i swój jakby osobny świat. Tylko przeważnie sama albo z córką, staram się żyć tak jak lubię, a jak już mąż jest i z nami pojedzie to jakby za karę. Ale to jestem jeszcze w stanie przełknąć, nie wymagam od niego żeby lubił to co ja, mówi jedzcie same... To jedziemy.
Bolą mnie jego pretensje o głupoty typu wrzucona rurka do zlewu, ale jak on rzuca ciuchy gdzie popadnie to jest dobrze. Tu chodzi w tym wszystkim o to, że ja jestem dla niego taka powszednia, nie przytuli mnie tak po prostu wieczorem, nie powie komplementu chociaż raz na 3 miesiące, nie wymyśli czegoś żeby mnie uszczęśliwić tak zwyczajnie jak kobietę, stąd zaczęłam podejrzewać że kogoś ma. Dla mnie głównym i podstawowym problemem, dla którego założyłam temat jest obawa że mnie zdradza, nie jego wady i inne poglady, bo te jeszcze jestem w stanie uszanować... Nie czuje by mnie ograniczał. Z nart zrezygnowałam bo samej to byłaby wyprawa ponad moje siły - załadowanie sprzętu, wyjazd ok. 100km w jedną stronę, sama z dzieckiem. Co innego gdybyśmy pojechali razem, ale nie ma kiedy, nie ma chęci z jego strony.
Co do gotowania mąż nigdy nie miał z tym problemu że ja rzadko to robie, jak jest w domu to on gotuje - on to lubi a ja nie i tu akurat się uzupełniamy. Tylko jak patrze na te wszytskie wiejskie kobiety, idealne gpspodynie domowe to się zastanawiam czy on by takiej nie wolał...
Jestem zmęczona, ale chyba jak każda kobieta która ma małe dziecko i jest aktywna zawodowo, często nie ma jej w domu na dodatek często nie ma w domu męża. Ale nie narzekam na swoje życie, nie żałuję że za niego wyszłam, kocham go - szaleje myśląc że mnie zdradza, że stąd jego ciężkie zachowanie, pretensje o głupoty, do tego te częste wyjazdy na szkolenia, poligony tylko potęgują moje obawy... I mimo tych wszystkich naszych różnic nigdy nie chciałabym się z nim rozstać, nawet po tych kilku latach nie podjelabym innej decyzji
Katarzyna Grochola, Andrzej Wiśniewski, Związki i rozwiązki małżeńskie.
Przetrzepujesz mu prywatne wiadomości, bo Cię stale nie adoruje, bo jak stwierdziłaś "jesteś taka powszednia"? Przed ślubem Cię zaślepiło i nie wiedziałaś jaki jest, jaka ma pracę? Nie będę Cię pouczać, bo jesteś dorosłą kobietą, matką.
Robisz z siebie jakąś ofiarę i mam wrażenie, że gros jego pretensji o to właśnie się rozchodzi.
22 2020-02-01 09:41:26 Ostatnio edytowany przez yessa (2020-02-01 09:42:49)
Przed ślubem i po się mnie nie czepiał o wszystkie głupoty tego świata. Nie wyjeżdżał aż tak często. Dopiero teraz jak zaczęły się częstsze wyjazdy, nagle wezwania do pracy np. W wolne dni, zaczął traktować mnie jakbym mu przeszkadzała. Stąd moje podejrzenia i zazdrość z którą ewidentnie sobie nie radzę
Przed ślubem i po się mnie nie czepiał o wszystkie głupoty tego świata. Nie wyjeżdżał aż tak często. Dopiero teraz jak zaczęły się częstsze wyjazdy, nagle wezwania do pracy np. W wolne dni, zaczął traktować mnie jakbym mu przeszkadzała. Stąd moje podejrzenia i zazdrość z którą ewidentnie sobie nie radzę
Możliwe, że mąż ma jakieś problemy w pracy, stres i przepracowanie naprawdę potrafią wykończyć każdego.
Możesz opisac, jak wygladają te "nagłe wezwania do pracy"? Ktoś po niego przyjeżdza, jakiś samochód wojskowy? Kto dzwoni i na jaki telefon? Na jego komórkę, czy na telefon domowy? Odebrałas kiedyś taki telefon? Znasz tego kogoś kto dzwoni, przedstawia się?
Możesz opisac, jak wygladają te "nagłe wezwania do pracy"? Ktoś po niego przyjeżdza, jakiś samochód wojskowy? Kto dzwoni i na jaki telefon? Na jego komórkę, czy na telefon domowy? Odebrałas kiedyś taki telefon? Znasz tego kogoś kto dzwoni, przedstawia się?
Zawsze na telefon komórkowy do męża. Nie mamy domowego. Zwykle dzwonią koledzy z pracy, bo czasem podpatrzyłam albo podsluchalam (mąż odbiera te telefony przy mnie). Pozniej sprawdzilam telefon dla pewnosci (on często wychodzi np. do garazu albo koło domu i zostawia telefon np. na stole) i były to połączenia od kolegów z pracy, większość z nich znam. Po takim telefonie zaraz albo na drugi dzień musi jechać do pracy, albo wciąc za kogoś służbę i nie ma go 24h. Albo wraca z pracy i mówi, że za tydzień wyjeżdża na tydzień, lub dwa. Przyjeżdżają po niego albo koledzy swoimi samochodami albo on jedzie swoim na jednostkę.
Wiem, nie mam podstaw ani dowodów, ale jego nagły spadek zainteresowania moja osobą mnie martwi. Po tygodniu nieobecności zwykle już pisał, że mu mnie brakuje, że chciałby się przytulić, kochać, że tęskni. Teraz nic. Jak kamień, smsy typu "Co porabiasz" "jakie plany na dzis" jak wyśle ":*" to szczyt. Nie dzwoni, bo ponoć ma kiepski zasięg i i tak się nie dogadamy (możliwe bo jak dzwonił to faktycznie przerywalo)
Salomonka napisał/a:Możesz opisac, jak wygladają te "nagłe wezwania do pracy"? Ktoś po niego przyjeżdza, jakiś samochód wojskowy? Kto dzwoni i na jaki telefon? Na jego komórkę, czy na telefon domowy? Odebrałas kiedyś taki telefon? Znasz tego kogoś kto dzwoni, przedstawia się?
Zawsze na telefon komórkowy do męża. Nie mamy domowego. Zwykle dzwonią koledzy z pracy, bo czasem podpatrzyłam albo podsluchalam (mąż odbiera te telefony przy mnie). Pozniej sprawdzilam telefon dla pewnosci (on często wychodzi np. do garazu albo koło domu i zostawia telefon np. na stole) i były to połączenia od kolegów z pracy, większość z nich znam. Po takim telefonie zaraz albo na drugi dzień musi jechać do pracy, albo wciąc za kogoś służbę i nie ma go 24h. Albo wraca z pracy i mówi, że za tydzień wyjeżdża na tydzień, lub dwa. Przyjeżdżają po niego albo koledzy swoimi samochodami albo on jedzie swoim na jednostkę.
Wiem, nie mam podstaw ani dowodów, ale jego nagły spadek zainteresowania moja osobą mnie martwi. Po tygodniu nieobecności zwykle już pisał, że mu mnie brakuje, że chciałby się przytulić, kochać, że tęskni. Teraz nic. Jak kamień, smsy typu "Co porabiasz" "jakie plany na dzis" jak wyśle ":*" to szczyt. Nie dzwoni, bo ponoć ma kiepski zasięg i i tak się nie dogadamy (możliwe bo jak dzwonił to faktycznie przerywalo)
A jak jest dzisiaj? Czy mąż nadal jest taki niedostępny czy zaobserwowałaś jego "powrót"?
Niby nie ma podstaw do podejrzewania zdrady, ale te jego pisanie to tak wygląda, jakby był czymś przybity..Może ma problemy w pracy...?
27 2020-02-27 21:31:46 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-27 21:41:04)
Yessa a mąż to długo w armii ?
36 lat siła wieku - fakt co nie znaczy że faceci to tytani.
Nie chce awansować tak mówi a może jednak w duchu chce i boi się odpowiedzialności .Z drugiej strony przy "wielkości" naszej amii nikłe możliwości na awans ruchy kadrowe minimalne.
Ile można być szeregowym ma już swoje i poglądy na armię ,doświadczenie a na pewno ma młodszych oficerów nad sobą.Może mieć takie sprzeczności i to go zżera od środka a udaje kozaka przed Tobą i sobą też, mówić to mało, ważne też co tam ma w środku i do tego trudno dotrzeć jeżeli z niego Zosia samosia i wszystko musi sam.Żołnierze cały czas gadają o służbie to specyfika tego zawodu w innych grupach mniej to widać. Wojsko to taki zamknięty trochę krwioobieg wiem bo pracowałem w wojsku służyć też służyłem co prawda dawno temu.
Pierdolnik w wojsku to jedno może już go też to całe wojsko nie kręci jak kiedyś.Życia w cywilu może po cichu się obawia i nie bardzo ma pomysł co z tym zrobić co go dodatkowo frustruje.Wygląda to tak że frustracje ewentualne wypalenie i zmęczenie przynosi do domu nie oddziela tego od pracy.Pogaduchy z kumplami mogą nie być do końca skutecznym sposobem na rozładowanie emocji czasem faceci też są nie ufni i dodatkowo użalają nakręcają się a to ma odwrotny skutek od zamierzonego czyli dawania sobie rady z emocjami i wsparcia.
Zakochanie mija miłość i związek się zmienia bo taka natura jak przegapicie teraz ten moment może być jak z Kaśką w wątku Hrefiego.
Po 5- 6 latach małżeństwa i jak haj mija to na ogół wychodzą u facetów jakie mięli wzorce w domu zaczynają powielać zachowania ojca tak bywa często i są to moje osobiste obserwacje żadna teoria naukowa więc nie bierz tego tak do siebie obserwuje po prostu siebie i facetów w moim zasięgu na tyle na ile jest to możliwe oczywiście.
Ty też zadbaj bardziej o siebie zwłaszcza teraz.
Mnie się wydaje że Twój mąż żyje nie swoim życiem. Robi ciągle rzeczy których nie chce, pracuje w miejscu które nie daje mu satysfakcji, robi taras podczas urlopu pomimo że tego też nie chce i będzie znowu zły. Oczywiście to się odbija na Tobie i na córce. Ja myślę że tutaj jest problem, może zmiana pracy z ambicji na coś co sprawia przyjemność i radość. Na początek oczywiście. Spróbowałabym porozmawiać na ten też mężem a jeśli nic to nie da to nie traciłabym czasu na rozmowy bo to będzie oznaczać ze on na ten moment rozmawiać nie chce. Jeśli taka sytuacja nastąpi to powinnaś zająć się sobą i trochę wyrzucic z głowy męża, zdystansować się.
Oglądałaś: "Tajemnica Brokeback Mountain"?
30 2020-02-29 12:31:52 Ostatnio edytowany przez yessa (2020-02-29 12:53:47)
A jak jest dzisiaj? Czy mąż nadal jest taki niedostępny czy zaobserwowałaś jego "powrót"?
Mąż wrócił z poligonu i jest już trochę w domu, więc jest lepiej bo mam go więcej i mamy okazję do rozmów.
Ja przestałam się użalać, płakać i w kółko snuć wizję zdrady jako powodu jego zachowania. Skupilam się ostatnio na sobie, na codzień się nie stroiłam bo do pracy jeżdżę samochodem a w pracy całą się przebieram w służbowe ciuchy i bywalo tak ze wskakiwalam rano w dresy. Zmieniłam to. Zaczęłam robić bardziej staranny makijaż, zakładać sukienki, kupiłam kilka nowych, dla męża. On się zrobił podejrzliwy, od razu bardziej zainteresowany. Zapytał dla kogo się tak stroje (niby w zartach), powiedziałam, że dla niego.
W walentynki kupił wino, zrobiłam sałatkę, potem poszlo kolejne wino i było cudownie, rozmawialiśmy, słuchaliśmy ulubionej muzyki, calowalismy się, od niedawna mieszkamy na swoim i mamy ten luz, ale nie było sexu, stwierdził że jest okropnie zmęczony i nie da rady, nie mogłam go pobudzić. Na drugi dzień jak miał wolne to nadrobilismy. Może faktycznie ta praca tak go męczy?
Wczoraj dowiedział się że znów mają wyjazd, prawdopodobnie na 3tyg. Już był zły, nerwowy. Znów pretensje do mnie o głupoty, że nie zabrałam córce miski z chrupkami i wyspała. Znów złość w moja stronę i moja wina. Przecież nic takiego sie nie stało, to była pierdoła.
Kiedys powiedział że żałuje, że nie zostal kucharzem, mówiłam mu że jeszcze nic straconego, że zawsze może się przekwalifikować, przecież świat przed każdym stoi otworem. On stwierdził że jest już za późno i żeby zostać kucharzem trzeba się było od dawna szkolić w tym kierunku. I na nic moje tłumaczenia że nigdy nie jest za późno żeby coś zmienić i robić to, co się kocha, a on naprawdę świetnie gotuje, ogląda programy o gotowaniu, dużo wie bo lubi to i go to interesuje.
Yessa a mąż to długo w armii ?
Ile można być szeregowym ma już swoje i poglądy na armię ,doświadczenie a na pewno ma młodszych oficerów nad sobą.
Długo, za 4 lata kończy mu się kontrakt i jeśli nic sie nie zmieni osiągnie wiek emerytalny i jak mówi, na pewno odejdzie. Ma młodszych nad sobą, często jest tym sfrustrowany.
Oglądałaś: "Tajemnica Brokeback Mountain"?
Nie oglądałam ale z pewnością obejrzę.
Yessa mam wrażenie że Twój mąż ma dosyć tego bajzlu i czeka już tylko na koniec kontraktu do upragnionej emerytury bo nierozsądnym jest przecież teraz rzucać służbę.Po drodze pewnie nie raz się rozczarował no i te układy układziki .
Bardzo ciekawy pomysł z tym gotowaniem potrzeba chyba trochę czasu żeby dojrzał do tego i zaczął działać.
Co do tego że nigdy nie jest za późno masz 100% racji tylko uparciuch z niego tu trzeba delikatności i powolnego drążenia skały,nic na siłę jak wiesz zapewne.Problem jak przekonać takiego upartego matołka tłumoczka do tego pomysłu .Nad tym warto się pochylić i skupić ale nie obsesyjnie żeby go nie zrazić ,ale też bez przesadnego chodzenia na paluszkach przy nim.
Mój kumpel z podstawówki jednocześnie kolega po fachu facet w wieku 40+ lat miał dość w pewnym momencie pracy na budowach i braku poczucia bezpieczeństwa chodzi oczywiście o finanse trafił mu się prawie martwy i niepewny okres w działalności- został kucharzem teraz jest szczęśliwy i spokojny a miał od zawsze do gotowania smykałkę jak Twój mąż .
Seks z rana jest też w porządku.
Ooo.. Pasławek dobrze prawi Ja tylko dodam, że twoj mąż musi być diabelnie zamknietym w sobie człowiekiem i wszystkie swoje frustracje dusi w sobie, ale czasem po prostu mu sie "wylewa" i wtedy wyładowuje je na tobie bo jestes najbliżej. Jedyna nadzieja, ze rzeczywiście kiedyś odejdzie z tego wojska i zacznie robić to, co naprawdę lubi i o czym marzy.
Może zacznij podzielać te jego marzenia? Wspierać go, podtrzymywać na duchu, bo w koncu 4 lata to niewiele. Są różne szkoły gotowania które powstają jak grzyby po deszczu, warsztaty kulninarne itp, itd. Jak bedzie miał czas, środki i bedzie mu się chciało, to nauczy się dobrze gotować jak prawdziwy kucharz w restauracji, jesli ma ku temu smykalkę i jakies pojęcie już dzisiaj. W końcu nie musi zdobywać gwiazdek Michelin, a dobry, pracowity kucharz znajdzie zajęcie w każdej restauracji.
Kobiety raczej czują takie rzeczy. Instynkt? Kiedyś miałam takie przeczucie.... Przeszukałam telefon. Nic. Coś mnie podkusiło, aby wejść na historie przeglądania na Chrome. I co? Świetnie się bawił na Badoo. Na szczęście to już moja przeszłość. Ale wojskowi czasem mają gorsze okresy, może warto pomyśleć w tą stronę?
34 2020-03-22 02:19:13 Ostatnio edytowany przez stokrotka88 (2020-03-22 02:20:51)
Przecież moze miec drugi telefon/ druga kartę. Wiecznie go nie ma, wiec spokojnie może prowadzić drugie zycie. Wybacz, ale jak ciagle jest zbyt zmęczony na sex z Tobą to albo jest impotentem (raczej nieprawdopodobne), albo zaspokaja się w inny sposób. Wersja optymistyczna to uzaleznil sie od pornosow. Mężczyźni wtedy przestaja czerpac przyjemność z prawdziwego sexu. Niestety, wojskowi często bawią się na boku, wiec bralabym to mocno pod uwage.
Wg mnie to od początku mieliście inne oczekiwania co do związku. On chciał stabilny dom z żoną i dziećmi i tak jak to miał w dzieciństwie, ciężka praca, a potem wieczorem odpoczynek polegający na byczeniu się w łóżku. To co Ty chcesz to dla niego zbyteczne fanaberie. Ma to co chciał, to niestety szczyt jego marzeń.
Ciężka praca... skądś to znam. Różne są tłumaczenia mam znajomych bzdura na resorach człowiek jest dłużej aktywny. Tradycyjny model rodziny to zabija większość związków w Tajlandii oraz Korei południowej.
36 2020-03-28 23:34:43 Ostatnio edytowany przez yessa (2020-03-28 23:40:11)
Odwołali im poligon, ja jestem w domu na opiece, mąż częściej w domu, w sumie to tylko w domu albo tam gdzie jestem pewna że jest, nawet teraz mam jego telefon obok siebie a on już śpi i znów nie ma sił na sex. Nie ma tam nic, nawet w historii. Wiecznie zmęczony, ja mam prosić o sex? Czuję się upodlona robiąc to po raz kolejny. Mam dość. Wiecznie robota koło domu, rozumiem. Ale ja też istnieje, jestem kobietą i mam swoje potrzeby. Ale nie, on tego nie widzi. Umówiłam się z nim że wracam do pracy a on zostaje w domu, oszaleje w domu w kółko tylko dziecko, sprzątanie i zmęczony mąż. Pracuje w ochronie zdrowia więc w dzisiejszych czasach to ja idę walczyć bo ludzie mnie potrzebują. Twierdzi że on woli być w domu z dzieckiem. Ok. Tylko czy to coś zmieni?? Bo teraz to ja będę wracac ta zmeczona, zestresowana a on? Po prostu nie mam pomysłu na to co się z nim dzieje. Gdybym znalazła dowód zdrady miałabym odpowiedź a tak?? Jedne co mi przychodzi na myśl to że już mu się nie podobam może coś że mną jest nie tak? Dbam o siebie jak mogę... nawet powiedziałabym że jestem bardziej atrakcyjna niż dawniej... Ale może nie dla niego...