Zacznę od tego, że moja babcia mieszka z moją mamą (jest jej synową), moi rodzice się rozstali i tata mieszka w innym mieście. Po rozstaniu rodziców mieszkałyśmy z babcią i naturalne było, że jestem z nią dość mocno związana, po mojej wyprowadzce nadal dzwonię do niej codziennie i regularnie ją odwiedzam. Babcia ma też drugiego syna, który mieszka niedaleko, ale zwykle było tak, że jak był kłopot lub żeby się wyżalić, to dzwoniła do taty lub do mnie, natomiast przed drugim synem, który zresztą kontaktuje się z nią rzadko, zawsze udawała, że super sobie radzi i w ogóle.
Ostatnio babcia uległa wypadkowi i mocno się potłukła, oczywiście nie powiedziała nikomu prawdy, że praktycznie nie może chodzić... Nawet przed moją mamą udawała. Zaniepokojona poinformowałam o sytuacji mojego wujka i ojca i się zaczęło- ogarnianie, szpital, leki i opieka nad babcią. Żona mojego wujka stwierdziła, że trzeba zrobić grafik dyżurów przy babci- na zmianę robić jeść, doglądać. Najgorsze jest to, że chyba oczekiwali, że ja bez słowa sprzeciwu zajmę się też kwestią mycia i ewentualnej zmiany pampersa babci, a tego niestety się nie podejmę, o czym już im wielokrotnie mówiłam. Inna sprawa, że babcia dużo waży i jednej osobie ciężko ją ogarnąć...
Mój mąż dość twardo zaznaczył, że nie pozwoli mnie wmanewrować w opiekę nad babcią, bo to obowiązek dzieci i że najwyższy czas, żeby się zainteresowali własną matką.
Jak na razie wujek super się odnajduje i codziennie jest u babci, na początku trochę im nie w smak było, że odmówiłam przyjścia wieczorem, żeby przewinąć babcię. Podkreśliłam, że mogę pomóc przy wszystkim, ale mycie i przewijanie jest ponad moje siły. Szkoda mi babci, czasem łapię się na tym, że powinnam się zmusić, ale z drugiej strony czuję bunt, że przyjdzie na mnie czas jak będę się musiała swoimi rodzicami zająć.
Mój tata średnio się poczuwa, ale za to lubi wydzwaniać i wymyślać co powinnam zrobić, kiedy pójść do babci.
Cała ta sytuacja powoduje ogromny stres- strach o babcię albo czy zajrzą do niej, a najbardziej boję się, że wymyślą wobec mnie jakiś plan opieki, który ciężko będzie mi wypełnić. Przez to ciągle łykam leki na uspokojenie, melisa, żeby się nie nakręcać.
Mógłby ktoś obiektywnie spojrzeć na tą sytuację?