Witajcie, nie pisałam nigdy na forum tego typu ale chyba nie mam wyboru. Postaram się opisać mój problem najkrócej jak potrafię. Jestem w rozsypce emocjonalnej więc mam nadzieję że mnie każdy zrozumie.
Mam 28 lat, od 5 lat jestem mężatką mam też 3 dzieci. Z mezem od dawna nam się nie układało od ponad 1 roku nasze małżeństwo istnieje tylko z jego strony. Nie kocham męża o czym on wie. Nie żyjemy w Polsce wiec trochę sprawa jest skomplikowana. Mąż nie jest Polakiem. Ten... Drugi też nie.
6 miesiący temu poznałam faceta w mojej pracy. Siedząc na schodach przed i palac papierosa podszedł, zagadal... Od tamtej pory nie widzieliśmy się. 3 miesiące temu spotkaliśmy się znowu w pracy i tak się zaczęło. Kawa, pisanie... Często i częściej aż w końcu codziennie.
On ma 30 lat nie ma żony ani dzieci (chciałby mieć).. Zaczęliśmy się spotykać. Regularnie w pracy po pracy... Aż doszło w końcu do bardzo szczerej rozmowy w której okreslilismy swoje oczekiwania...mial być to luźny związek, coś miłego. Było nam dobrze razem. Do łóżka nie poszliśmy od razu, nie chciałam a on mnie nie zmuszał. Czekał aż będę gotowa. Wiedział że się sparzylam w życiu i wiedziałam że chce dobrze poznać tego człowieka. Naprawdę było super. W każdej minucie naszej rozmowy się smialismy, nie mogliśmy się rozstać. Non stop rozmawialiśmy przez telefon po całe godziny, wiadomości wymienialismy non stop. Po 2 miesiącach powiedział mi że "on się zakochał, że chce ze mną być ze mnie kocha" uwierzyłam. Wiedziałam że się stara. Wierzyłam. Starał się jak nigdy żaden facet tego nie robił.
4 tygodnie temu przyjechała tu jego mama. Poznalysmy się. Wychodzilismy razem na miasto. Wszystko było jak w bajce.
3 tygodnie temu pojechał do swojego kraju, gdzie nie był 2 lata. Pierwszy tydzień odzywał się ale słabiej. Myślałam że spotyka się że swoją była, która kazałam mu zostawić jeśli chce być ze mną . Ale nie. Pisala do mnie. Tłumaczył że ma internet tylko w domu a wychodzi dużo więc nie może napisać jak chce . Zrozumiałam. Zawsze mi napisał jak wróci do domu nawet gdy już spałam. W drugim tygodniu już było ok. Gadaliśmy non stop. Poklocilismy się raz. Chciałam żeby jechał że mną do Polski w styczniu na 4 dni, nie chciał i tłumaczeń szukał. Do dziś nie znam odpowiedzi ale zaakceptowałam to niechcenie . I dobrze było. Do samego powrotu
w drodze 2000 km wiedziałam która granice przekracza. I Umówiliśmy się wieczoremw dzień kiedy wróci że przyjadę do niego i Przyjechałam. Tak się bardzo cieszyłam że go zobaczę. I widziałam w oczach że bardzo za mną tęsknil.
Zjedliśmy kolacje i poprosił mnie żebym go mocno przytuliła i obiecała że nie będę się złościć.. Powiedział że poznał druga dziewczynę, nic z nią nie ma i z nią pisze przez messernger ale chciał żebym wiedziała. - obiecal mi to zawsze że będziemy szczerzy ze sobą. Wybuchłam. Wylecialam jak poparzona. Wybiegł za mną. Blagal, prosił. Płakał on. Płakałam ja. Gdy odjechalam dzwonił po ludziach. Szukał mnie.
Dałam mu szansę następnego dnia na rozmowę gdy opadna emocje.. Powiedział że on gdy mnie zobaczyl po tym czasie, wrócily mu wszystkie uczucia do mnie,że dotarło do niego jak bardzo mnie kocha, że zaczal myśleć co dalej, że chce wiedzieć dokąd idziemy razem, że chce żebym mu dala jakiś plan dla nas na przylosc. Problem w tym że on nie może zaakceptować siebie w domu z 3 dzieci,, cudzych dzieci... Nie mając swojego. Nie jestem pewna czy to obawy o dzieci czy o to co ludzie powiedza. On pochodzi z kraju trochę zacofanego...i jest z małego miasta. Od razu będzie gadanie i podejrzewam że to jest dla niego problem. Ale mówi że nie jest. Powiedziałam że za szybko żeby mieć jakiś plan, że lepiej zaczekamy. Zapytałam czy chce rozstania. Mówi że nie chce.. I nie może ode mnie odejść. Ale boji się że jeśli nadejdzie koniec za 2 3 4 albo 5 lat będzie bardziej bolało. Nie rozstalismy się. Ale jestem od kilku dni w takich nerwach. I mam straszny niespokoj na duszy. Chyba straciłam zaufanie do niego... Wczoraj spałam u niego. Byliśmy w mieście w barze..pogadalismy, posmialsimy się... Rano wstałam.. Zrobił mi kawę jak zawsze.. Pojechałam do domu. Napisałam tradycjonalnie że odjechalam do domu. Odpisał mi że "ok mala. Dziś cały dzień się dziwnie zachowuje. Dopisuje zawsze od razu. Ale sam od siebie nie napisał. Co jest dziwne bo, zawsze się nie pokoi gdy ja się nie odzywam. Boję się że człowiek którego pokochałam całym sercem oddała się ode mnie. Nie chcę oszalec.. Od 3 dni nie mogę spać i nie mogę jeść. Nie chcę go stracić... Co robić? Nie wiem co się stało z nim po wyjeździe tam? Wrócił inny. Nie wiem jak ja powinnam zachować się w tej sytuacji.. Nie chcę szaleć i gadać mu tego wszystkiego co tu. Powiedziałam dosyć ale niby, jest ok między nami a czuje ze nie jest. Może powinnam sama odejść od niego? Może powinnam za niego zdecydować co dalej...
Wybaczcie mi beldy i, literówki, ale jest późno w nocy, a strona ma jakieś błędy i nie chce dodawać postów. Ten musiałam pisać 3 raz.