Nie mam osoby której mogę się wygadać. Mam 19 lat, niską samoocenę, kilka fajnych życiowych osiągnięć, raczej nie mam przyjaciół albo mam takich którzy izolują się od świata, nie chcą chodzić na miasto do kawiarni, klubu (nie mówię tak ekstremalnie). Od zawsze mam problem w budowaniu relacji, takiej zdrowej relacji gdy mówię wprost co mi się nie podoba i nie jestem traktowania jak powietrze oraz zaczynam istnieć gdy ktoś ma sprawę. Zawsze ktoś mną potyrsa.
Mam jedną przyjaciółkę która non stop mnie krytykuje, mówi mi że jestem źle umalowania, mam śmierdzący zapach perfum, albo mówi mi że ' nie mam dla kogo golić nóg bo ciągle jestem sama' (najbardziej ekstremalne jakie usłyszałam nie w żartach tylko na poważnie- nie martwcie się nie jestem brudasem, nawet jestem czyścioszkiem)
Nie umiem rozmawiać z rodzicami po mimo że są niezwykle wyluzowani i otwarci, czuje jakąś barię, że mnie nie zrozumieją. Zawsze mówią że niczego mi nie brakuję i że jestem super.. ale rodzice zawsze tak mówią.
Czuję się samotna bo z nikim nie umiem zbudować trwałej relacji, nie umiem poderwać chłopaka, raczej każdy się ode mnie odsuwa, mam nadwagę, niską samoocenę. Zajadam stresy, boję się przez moje nie miłe doświadczenia z ludźmi jakiejś interakcji, podjęcia rozmowy. A z drugiej strony chciałabym wreszcie poczuć się normalnie i wyjść na ulicę, radosna, odważna. Nie chcę się bać że ktoś mnie odrzuci, że ktoś mnie obrazi bo mu nie odpowiadam. Każdy ma wady i chcę umieć to akceptować i mieć taką osobę która tez zaakceptuje mnie.
Może w życiu nie jest tak kolorowo, ale czy muszę być przez to skazana na samotność i ciągłe zamknięcie w domu. Nie mam nawet perspektyw na swoje dalsze życie, bo czuje jak wszystko mnie omija.
*PS* wcześniej napisałam kilka długich i smutnych akapitów. We wszystkim widzę moją winę, przez moją spokojną naturę, szczerość, łagodność. Wiele razy przejechałam się na ludziach tak dotkliwie że nie umiem im ufać. Nie szukam chłopaka bo to dla mnie sprawa którą nie można sobie wyszukać (jak szukanie na Tinderze, po wzroście, kolorze oczu itp.) Na takim ukrytym podkochiwaniu też się przejechałam, albo mało się starałam.
Co mam zrobić żeby zacząć chociaż cieszyć się z życia, a nie zadręczać się że jestem do niczego bo nie umiem nikogo zadowolić, i że jestem taką ciepłą kluchą do potyrsania