Dobry wieczór wszystkim. Piszę bo nie wiem co mam zrobić. Nawet psycholog jest bezradny a ja generalnie męczę się z tym. Wiecie, to chyba jest domena nastolatek: ,,kocham mojego idola, jest cudowny, będzie moim mężem, bla bla, bla". Ja już nastolatką nie jestem, 20+. Generalnie to jestem dziwna, pokręcona, nadwrażliwa i czuję się strasznie samotna. Mam dziecko, mam faceta ale czuję się samotna. Nie mam znajomych, jestem raczej aspołeczna, z rodziną relacje mam fatalne. Nikt nigdy nie rozumiał mnie, nikomu tak na 100% chyba nie zależało. Jedynym powodem do życia jest On, mój idol. To nie chodzi o to że ja chcę się z nim pieprzyć, wychodzic za mąż i nie wiadomo co. Wiecie o czym marzę najbardziej? Żeby z nim porozmawiać. O życiu, o naszych przeżyciach. Chciałabym wiedzieć co on o tym myśli, co uważa. Pisze piękne teksty piosenek, jego głos rozrywa serce. Oprócz tego pisze wspaniałe wiersze. Czytając niektóre z nich mam wrażenie jakby ktoś wtargnął do mojej duszy, wyciągnął wszystkie emocje i pięknie opisał. Nie umiem tego wytłumaczyć. Żyję tym marzeniem, tą nadzieją. Żyję bo wierzę że pewnego pogadam z nim i on mnie zrozumie. Serio, on jest jedyną i ostatnią osobą w którą tak wierzę. Ostatnio zauważyłam że w każdym z facetów z którymi byłam szukałam jego cech, jak nie wyglądu to charakteru. I nigdy, przenigdy nie powinnam była się z kimś wiązać bo każdy związek to porażka. Nie wiem jak mam żyć, co robić. To trwa od jakiś 9 lat, w każdym razie jak ,,odkryłam" swojego idola byłam wczesną nastolatką". I trzyma mnie to do dziś. Psycholog nie potrafi nic poradzić. Więc szukam tutaj pomocy. Może ktoś coś mi doradzi, podpowie?
Dobry wieczór wszystkim. Piszę bo nie wiem co mam zrobić. Nawet psycholog jest bezradny a ja generalnie męczę się z tym. Wiecie, to chyba jest domena nastolatek: ,,kocham mojego idola, jest cudowny, będzie moim mężem, bla bla, bla". Ja już nastolatką nie jestem, 20+. Generalnie to jestem dziwna, pokręcona, nadwrażliwa i czuję się strasznie samotna. Mam dziecko, mam faceta ale czuję się samotna. Nie mam znajomych, jestem raczej aspołeczna, z rodziną relacje mam fatalne. Nikt nigdy nie rozumiał mnie, nikomu tak na 100% chyba nie zależało. Jedynym powodem do życia jest On, mój idol. To nie chodzi o to że ja chcę się z nim pieprzyć, wychodzic za mąż i nie wiadomo co. Wiecie o czym marzę najbardziej? Żeby z nim porozmawiać. O życiu, o naszych przeżyciach. Chciałabym wiedzieć co on o tym myśli, co uważa. Pisze piękne teksty piosenek, jego głos rozrywa serce. Oprócz tego pisze wspaniałe wiersze. Czytając niektóre z nich mam wrażenie jakby ktoś wtargnął do mojej duszy, wyciągnął wszystkie emocje i pięknie opisał. Nie umiem tego wytłumaczyć. Żyję tym marzeniem, tą nadzieją. Żyję bo wierzę że pewnego pogadam z nim i on mnie zrozumie. Serio, on jest jedyną i ostatnią osobą w którą tak wierzę. Ostatnio zauważyłam że w każdym z facetów z którymi byłam szukałam jego cech, jak nie wyglądu to charakteru. I nigdy, przenigdy nie powinnam była się z kimś wiązać bo każdy związek to porażka. Nie wiem jak mam żyć, co robić. To trwa od jakiś 9 lat, w każdym razie jak ,,odkryłam" swojego idola byłam wczesną nastolatką". I trzyma mnie to do dziś. Psycholog nie potrafi nic poradzić. Więc szukam tutaj pomocy. Może ktoś coś mi doradzi, podpowie?
Myślę, że mogłabyś zapisać się do psychoterapeuty.
Może pomógłby Ci znaleźć powody tak silnej fascynacji.
Na tym etapie, to już chyba jest coś na kształt lekkiej obsesji, zwłaszcza, jeśli negatywnie oddziałuje na Twoje życie. Na pewno nie zostawiaj tak tego.
3 2019-09-18 22:01:46 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-09-18 22:33:43)
Myślę, że mogłabyś zapisać się do psychoterapeuty.
Może pomógłby Ci znaleźć powody tak silnej fascynacji.Na tym etapie, to już chyba jest coś na kształt lekkiej obsesji, zwłaszcza, jeśli negatywnie oddziałuje na Twoje życie. Na pewno nie zostawiaj tak tego.
Uczęszczam od ok 2 lat na psychoterapię- głównie dlatego że jestem borderem ale ten temat też był poruszany wielokrotnie. Generalnie to lekarz był lekko zaskoczony no i uważa że to dlatego że całe życie byłsm sama, zero znajomych, przyjaciół, złe relacje z rodzicami, nigdy nie zostałam przez nich zrozumiana i tak jest do dziś. A w trudnym momencie (nastoletni wiek, dorastanie) znalazłam idola w którego twórczości odnalazłam siebie i w moim przekonaniu gdy każdy mnie generalnie olewał czułam się rozumiana tylko przez tą jego twórczość. I tak jest do dziś bo mimo związku partner nie ma do mnie cierpliwości i nie rozumie mnie i dlatego ciągle ten idol jest na 1 miejscu. I od lat był dla mnie takim wzorem, być może coś na kształt wzoru jaki daje rodzic, ojciec a ja nie miałam takiego ideału w postaci ojca więc był i jest idol. No i psychoterapeuta powiedział że skoro tak ważny jest dla mnie ten idol to raczej z uczuciem nie da się walczyć i zauważył że to nie jest właśnie takie typowe zauroczenie, platoniczna miłość jak u nastolatek tylko coś bardziej na kształt wiary w Boga u katolików.
Stwierdził też że skoro tak bardzo mi zależy na tym poznaniu, pogadaniu ze swoim idolem to co szkodzi walczyć o spełnienie tego marzenia. Ze gdyby jednak udałoby mi się go poznać to skonfrontowałabym się z rzeczywistością i być może brutalnie przekonała że to jednak są tylko moje wyobrażenia.
Najgorsza jest ta samotność. Nie ma z kim pogadać o swoich odczuciach, nie mam nikogo takiego bliskiego. Jak zaczynam mówić coś o tym co czuję to nikt tego nie chce słuchać, facet się wkurza i każdy twierdzi że wulgaryzm głupoty. Więc tak sobie słucham piosenek, czytam jego wiersze i marzę...
To może... napisz do swojego idola i zobacz, co będzie dalej?
To może... napisz do swojego idola i zobacz, co będzie dalej?
W sumie... Czemu nie? Mogę spróbować. Tylko obawiam się że tylko się zbłaźnię. Nie miałabym zamiaru pisać ,,i love you" itp, i tsk pewnie takich wiadomości dostaje tysiące. Z jednej strony gdzieś tam z tyłu głowy mam myśl że uda się, no a z drugiej strony, nie wiem, resztki rozsądku? mówią że takich jak ja jest tysiące, dostaje mnóstwo podobnych wiadomości i w sumie to dlaczego miałby w ogóle to przeczytać o ile to w ogóle on prowadzi profil na facebooku czy instagramie a nie np menager. No ale w końcu nie spróbuję to się nie dowiem więc chyba trzeba spróbować...
Myślę, że nie masz nic do stracenia.
Mój syn razem ze swoją grupą w przedszkolu napisali list do papieża i dostali odpowiedź, także wiesz, wszystko jest możliwe ;-P
Prawdopodobnie nie papież odpisał, a tylko jakiś sekretarz, ale zawsze to coś.
Możesz ten list potraktować jako terapię.
Przecież problem jest o wiele głębszy niż idol. Bo Twoim problemem nie jest miłość do idola, Kochana, tylko przerażająca, trwająca od lat samotność i poczcie niezrozumienia. Ty nie masz nawet z kim od serca pogadać, to jest najgorsze!
Szukaj przyjaciół. Może przez Internet? Ja kiedyś umawiałam się z koleżankami na wspólne sporty, gry, wyjścia na koncerty. Moja koleżanka chodzi na spotkania ludzi grających w planszówki, inna koleżanka chodzi po górach (ale najpierw poznaje ludzi, z którymi zamierza wyjechać, zakolegowuje się i dopiero gdy ma pewność, że będzie bezpieczna, jadą w jakiejś grupie pochodzić). Mi bardzo pomaga pisanie na forach w Internecie, bo też czuję się bardzo samotna. Starałam się też otwierać w pracy i być optymistyczna, zaprzyjaźniać się, mimo że naprawdę nie było łatwo i też czułam się bardzo odtrącona.
Spróbuj od tej strony, poprawić swoje życie tak ogólnie. A idol niech zostanie, to jest tylko symptom tego, co się naprawdę dzieje z Tobą i Twoim życiem.
8 2019-09-19 02:45:41 Ostatnio edytowany przez Maruda92 (2019-09-19 02:46:36)
Kochana nie ma co mieć idola. Sama bądź dla siebie idolką. Oczywiście można się czymś inspirować, ale pomyśl gdybyś poświęciła sobie tyle uwagi co tej osobie ile wspaniałych rzeczy mogłoby Cię spotkać.
Ja też czasami w gorszych momentach wolę uciec w świat marzeń, a winę zwalić na bliskich. Że gdybym miała innego faceta albo bardziej wyluzowana przyjaciółkę to nagle moje życie stałoby się lepsze. Bzdury. Tracimy czas i energię na coś co nie ma znaczenia zamiast skupić się na tym co tu i teraz.
Oczywiście, że są osoby co nas fascynują i nie ma w tym nic złego, ale to powinien być tylko dodatek do naszego życia. Zamiast pisać do obcej osoby spróbuj odezwać się może do kogoś kogo dawno nie widziałaś, albo wyjść ze swoim facetem i powspominać jakieś wspólne chwile, które były dla Was wyjątkowe.
Być może problem jest bardziej złożony, a mój wywód w ogóle nie zrobi na Tobie wrażenia, ale życzę Ci powodzenia i energii żebyś zawalczyła o siebie i sama stała się kiedyś idolem dla kogoś innego, np. swojego dziecka.
Mimo zwiazku partner nie ma do Ciebie cierpliwosci, poniewaz mimo zwiazku nie jest na pierwszym miejscu u Ciebie.
Ja, ja, ja, ja, moje problemy, ja, ja, moj idol.
Gdzie tam miejsce dla kogos innego ? Nie dziw sie, ze zwiazki upadaja
A mnie zastanawia, dlaczego tak bardzo chcesz uciec od realnego życia?
Czy wydarzyło się coś, co spowodowało, że nie jesteś zainteresowana swoim codziennym życiem?
Masz partnera, macie dziecko ... wiele samotnych osób marzy o takim szczęściu.
Czy jest jakiś powód, dla którego odwracasz się od realności do świata mrzonek i fantazji?
To jest jakas projekcja i idealizowanie osoby.
Nie istnieje ten czlowiek, ktorego sobie wyobrazasz. Zawsze tak jest z idolami.
Dlatego to jest projekcja wlasnie.
Terapeuta ma racje, ale tez patrzy plytko na temat.
To z powodu wieloletniego uczucia samotności, niezrozumienia i pustki. Gdy człowiekowi brakuje bratniej duszy przez wiele lat, to wtedy szuka się jej trochę na siłę, a największe szanse na spełnienie oczekiwań ma właśnie ktoś "nierealny", np z telewizji, bo możesz mu przypisywać dowolne piękne cechy, dopatrywać się nici porozumienia i nie masz szansy tego realnie zweryfikować. Jako osoba publiczna dba o swój wizerunek i "pilnuje się" w wywiadach/przed kamerami, więc łatwo o złudne wrażenie, że to idealna osoba, która nie ma wad. Po prostu szukasz sposobu na zapełnienie pustki i uciekasz w świat fantazji. Uważaj na to, bo jest to bardzo niebezpieczne na dłuższą metę i powoli może to pójść w takim kierunku, że dłużej będziesz przebywać myślami w świecie fikcji niż w tym realnym, bo tylko za pomocą takiej ucieczki będziesz odczuwać swego rodzaju ukojenie, a w prawdziwym życiu wszystko przestanie Cię cieszyć. Piszę na bazie własnych doświadczeń, bo też zbyt często uciekam w świat fantazji, w którym jestem kimś innym i mam to, czego tak bardzo pragnę. Niestety to strasznie uzależnia...
To z powodu wieloletniego uczucia samotności, niezrozumienia i pustki. Gdy człowiekowi brakuje bratniej duszy przez wiele lat, to wtedy szuka się jej trochę na siłę, a największe szanse na spełnienie oczekiwań ma właśnie ktoś "nierealny", np z telewizji, bo możesz mu przypisywać dowolne piękne cechy, dopatrywać się nici porozumienia i nie masz szansy tego realnie zweryfikować. Jako osoba publiczna dba o swój wizerunek i "pilnuje się" w wywiadach/przed kamerami, więc łatwo o złudne wrażenie, że to idealna osoba, która nie ma wad. Po prostu szukasz sposobu na zapełnienie pustki i uciekasz w świat fantazji. Uważaj na to, bo jest to bardzo niebezpieczne na dłuższą metę i powoli może to pójść w takim kierunku, że dłużej będziesz przebywać myślami w świecie fikcji niż w tym realnym, bo tylko za pomocą takiej ucieczki będziesz odczuwać swego rodzaju ukojenie, a w prawdziwym życiu wszystko przestanie Cię cieszyć. Piszę na bazie własnych doświadczeń, bo też zbyt często uciekam w świat fantazji, w którym jestem kimś innym i mam to, czego tak bardzo pragnę. Niestety to strasznie uzależnia...
Dlaczego wiec nie zrobisz tak by to bylo Twoje zycie, a nie swiat fantazji?
Dlaczego wiec nie zrobisz tak by to bylo Twoje zycie, a nie swiat fantazji?
Jak tylko znajdę czarodziejską różdżkę lub złotą rybkę, która spełni moje 3 życzenia, to z pewnością zadziałam
Winter.Kween napisał/a:Dlaczego wiec nie zrobisz tak by to bylo Twoje zycie, a nie swiat fantazji?
Jak tylko znajdę czarodziejską różdżkę lub złotą rybkę, która spełni moje 3 życzenia, to z pewnością zadziałam
Haha, to zalezy czego chcesz.
Jako dziecko mialam marzenie zeby byc w basniowym swiecie gdzie sa smoki i inne takie. Pozniej bylam w takim swiecie, w filmie. Wiec teoretycznie wszystko jest mozliwe tylko nie zawsze tym sposobem w jaki sie na poczatku myslalo.
Co do autorki to ta samotnosc nie jest glownym powodem. Moim zdaniem samotnosc tak doskwierajaca jest symptomem i tak samo ten idol, a nie powodem.
Juz szczegolnie z mysla o wieku jej i ile lat to trwa.
A myślałaś, żeby wypełnić sobie czas? Może jakaś pasja, albo pomoc innym?
Haha, to zalezy czego chcesz.
Jako dziecko mialam marzenie zeby byc w basniowym swiecie gdzie sa smoki i inne takie. Pozniej bylam w takim swiecie, w filmie. Wiec teoretycznie wszystko jest mozliwe tylko nie zawsze tym sposobem w jaki sie na poczatku myslalo.
Moje marzenie NIBY wydaje się proste i jest raczej takie standardowe, ale na moje możliwości i tak nierealne, równie jak Twój świat smoków Także już się nie oszukuję, że są jakiekolwiek szanse, że będę szczęśliwa choć trochę, bo nie będę. "Kopanie się z koniem" nie ma sensu, wręcz jeszcze bardziej dołuje i pogrąża, że człowiek się stara, staje na rzęsach i nic, tylko jest upokarzany lub olewany. Także czasem lepiej odpuścić i pogodzić się z rzeczywistością i tym, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu, czy nam się to podoba, czy nie. Ale nie schodźmy autorce z tematu
18 2019-09-19 14:23:48 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-09-19 16:36:32)
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Ktoś kiedyś powiedział mi że jestem taką osobą która nigdy szczęśliwa nie będzie, zawsze będzie mi czegoś/kogoś brakowało i zawsze będę za czymś biegać i sama nawet nie będę wiedziała za czym. Chyba coś w tym jest.
To było tak: najpierw był idol, jego twórczość którą pokochałam i która stała się nieodłączną częścią mojego życia. Potem przyszło 15,16< lat i zapragnęłam miłości, faceta. Zawsze wiązałam się z dużo starszymi od siebie i teraz też mam partnera prawie 30 lat starszego. Pierwszy związek, ciaża, poronienie i rozstanie, każdy kolejny coraz bardziej niszczący, alkoholizm, ulica, problemy. Potem poznałam mojego obecnego, trochę problemów miał też ale jakoś pokonaliśmy je, potem moja ciąża przed 20. Na początku, powiedzmy przez pierwsze 1,5 roku było super. Ja się starałam i on się też starał. Byłam piękna, cudowna, super. Teraz jestem wulgaryzm, debilem i nie jestem najpiękniejsza i są piękniejsze ode mnie. Zawsze miałam niskie poczucie wartości. Od jakiegoś roku mam pasję-pozowanie do zdjęć. Zarabiam w ten sposób, może nie są to jakieś ogromne pieniądze ale zawsze to coś. No i lubię to, naprawdę. Ale jemu to chyba niezbyt pasuje. On lubi stałą pracę, spokojne życie, popołudnia w domu. Ja kiedyś obsesyjnie chciałam spędzać z nim czas i byłam chorobliwie zazdrosna o każdego człowieka, teraz może jeszcze nadal trochę jestem? A ja nie lubię stałego miejsca, lubię w fotomodelingu też to że jednego dnia jadę tu, czasem jak mam sesję dzień po dniu to śpię na dworcu. I lubię takie życie na walizkach.
Ogólnie to oprócz zaburzeń osobowości (border) jestem dosyć dziwna, aspołeczna, pokręcona. Nie jestem dojrzałą emocjonalnie osobą i nie raz można mieć wrażenie że przebywając ze mną to jak przebywać z małym dzieckiem.Często nie da się mnie zrozumieć i ktoś kto pół dnia miałby słuchać moich wywodów na temat życia ocipiałby chyba. Wiem że nie jestem bez winy bo jestem mega trudną osobą i życie ze mną do łatwych nie należy. Niedawno doszłam do tego że właśnie jakich cech swojego idola albo zewnętrznych albo cech charakteru szukałam w każdym poprzednim mężczyźnie. I idol zawsze był ze swoją twórczością w moim życiu, jak było dobrze i zwłaszcza wtedy jak było źle. I do tej pory tak jest że jsk jest tylko źle to uciekam do jego twórczości, uciekam w świat fantazji. Ale tak jak pisałam, nie ślinię się do jego zdjęć, nie mam żadnych jakiś erotycznych fantazji z nim itp. Po prostu chciałsbym z nim porozmawiać. I wiem że nie jest idealny jak każdy z nas. Jest również dosyć pokręconą osobą, sporo przeżył i nie pilnuje się jakoś za specjslnie, nie tworzy swojego obrazu jako tego idealnego... I wiem też że ceni sobie spokój a natrętność fotoreporterów czy też fanów przeraża go i ucieka od tego. Dlatego też mam obawy czy e ogóle ośmielić się cokolwiek napisać bo raz, dostaje pewnie podobnych wiadomości miliony a dwa, może to też zostać odebrane jakoś niefajnie.
Przecież on Ci nawet nie odpisze. Ma swoje życie prywatne i po prostu musisz to uszanować. Oni dostają tyle listów, że po pewnym czasie nawet ich nie otwierają. Albo jeżeli są fair, to mają ludzi, którzy to robią za nich i tylko wrzucają do zwrotnej koperty zdjęcie z autografem. Na odpowiedź pisemną nie masz co liczyć.
Zamiast uciekać w fikcję zacznij ogarniać swoje życie. Porządna terapia + rozstanie z obecnym partnerem + wyleczenie.
Wtedy możesz próbować tworzyć związki.
Przecież on Ci nawet nie odpisze. Ma swoje życie prywatne i po prostu musisz to uszanować. Oni dostają tyle listów, że po pewnym czasie nawet ich nie otwierają. Albo jeżeli są fair, to mają ludzi, którzy to robią za nich i tylko wrzucają do zwrotnej koperty zdjęcie z autografem. Na odpowiedź pisemną nie masz co liczyć.
Zamiast uciekać w fikcję zacznij ogarniać swoje życie. Porządna terapia + rozstanie z obecnym partnerem + wyleczenie.
Wtedy możesz próbować tworzyć związki.
Nie wiem jakby to było jakbym została sama. Na rodziców, na nikogo w zasadzie nie mam co liczyć a i boję się że partner mógłby mi odebrać dziecko ze względu na to że jednak jestem dość zaburzoną osobą która niezbyt sobie radzi z codziennymi sprawami. Niestety jakiś rok, dwa lata temu miałam okropne napady agresji, zdarzyło się że chciałam go dźgnąć nożem i uderzyć cegłówką, często chodził podrapany i pobity. Rzucałam się z pięściami na obcych ludzi, pobiłam koboetę która do niego zagadała. I ma na to świadków dlatego boję się że też w przypadku rozstania stracę też dziecko. Cały czas mam gdzieś nadzieję że jednak uda się coś tutaj naprawić. Związek ze mną zniszczył go psychicznie, mówiłam mu kiedyś żeby poszedł gdzieś do psychologa nawet pogadać bo związki z takimi jak ja są silnie niszczące. Ale on powiedział że je*nięty nie jest jak ja żeby musiał tam iść. Pamiętam że swojego czasu pisałam o sobie na jakimś innym forum. O swoich zaburzeniach i o tej agresji. Myslałam że ktoś mi coś doradzi gdzie mam się udać. Każdy pisał że takich jak ja powinno się zabić, życzyli żebym wpadła pod autobus, dostała raka i zdechła. Nie wiem gdzie iść skoro obecna terapia nie jest zbyt skuteczna.
no cóż, Twój wybór bycie z partnerem, który Cię poniża.
22 2019-09-19 20:07:37 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2019-09-19 20:10:51)
Co wy wyprawiacie to wzajemna przemoc domowa.
Nie wiem czy nie byloby podstaw by to dziecko naprawde zabrac.
Jak Ty obcych ludzi z zazdrosci potrafisz pobic i partera?
To, ze masz pochwe tylko Cie ratuje. Gdybys byla facetem i stosowala fizyczna przemoc wobec partnerki, a jeszcze chciala dzgac nozem to nikt by Cie po glowie nie klepal. Kazdy by mowil, ze on powinien zabrac dziecko i odejsc.
Bo moze i powinien.
Dziecku takie cos do dorastania potrzebne nie jest. Nie wiem po co dziecko sobie zrobilas bo ani nie potrafisz funkcjonowac w rzeczywistosci, ani jako odpowiedzialny rodzic ani nawet samodzielnie jako czlowiek.
Nie wiem jakby to było jakbym została sama. Na rodziców, na nikogo w zasadzie nie mam co liczyć a i boję się że partner mógłby mi odebrać dziecko ze względu na to że jednak jestem dość zaburzoną osobą która niezbyt sobie radzi z codziennymi sprawami. Niestety jakiś rok, dwa lata temu miałam okropne napady agresji, zdarzyło się że chciałam go dźgnąć nożem i uderzyć cegłówką, często chodził podrapany i pobity. Rzucałam się z pięściami na obcych ludzi, pobiłam koboetę która do niego zagadała. I ma na to świadków dlatego boję się że też w przypadku rozstania stracę też dziecko. Cały czas mam gdzieś nadzieję że jednak uda się coś tutaj naprawić. Związek ze mną zniszczył go psychicznie, mówiłam mu kiedyś żeby poszedł gdzieś do psychologa nawet pogadać bo związki z takimi jak ja są silnie niszczące. Ale on powiedział że je*nięty nie jest jak ja żeby musiał tam iść. Pamiętam że swojego czasu pisałam o sobie na jakimś innym forum. O swoich zaburzeniach i o tej agresji. Myslałam że ktoś mi coś doradzi gdzie mam się udać. Każdy pisał że takich jak ja powinno się zabić, życzyli żebym wpadła pod autobus, dostała raka i zdechła. Nie wiem gdzie iść skoro obecna terapia nie jest zbyt skuteczna.
Wybacz, ale dla mnie to wygląda tak:
Ty jesteś w związku z tym facetem, bo chciałaś jakiejkolwiek bliskości. On ma ~50 czyli możliwe, że też w to wszedł bo w tym wieku już nie tak łatwo poznać partnera.
Na początku było fajnie bo myślał, że przejdzie Ci, dacie radę. On nie dał rady, i wszystko w Tobie zaczęło go denerwować.
To czy zakończysz ten związek czy nie to Twoja sprawa. Ale może pomyśl o dziecku i jeżeli trzeba oddaj go ojcu czy nawet w ostateczności do domu dziecka. Chcesz zrobić mu patologie? Żeby w szkole się z niego wysmiewali?
Ja na Twoim miejscu wziąłbym się w garść, próbował zapomnieć o tym idolu, a przede wszystkim skupilbym się na jakimś leczeniu psychicznym.
Jeżeli zaczniesz się leczyć, zacznij troszczyć się o dziecko, bo skoro lubisz jeździć, spać na dworcach to kto się nim zajmuje? Pomyśl, co możesz zrobić, żeby miał jak najlepszą przyszłość.
I w końcu zrobiłbym coś z tym związkiem. Jeżeli będzie lepiej psychicznie, albo to zakończ albo spróbuj naprawić. Zapytaj co mu przeszkadza, powiedz mu co Ci w nim nie pasuje itd.
Kobieto, zacznij coś robić bo jak zostawisz wszystko tak jak teraz jest to uwierz, że będzie tragedia. I ciul z wami. Wy sobie jakoś dacie radę. Ale co z dzieckiem...
PS. Zamiast czytać jakieś durne komentarze od dzieci które mają 15 lat i piszą "Ciebie powinni zabić" może pokaż im, że dasz radę?
Wiecie, ma psychoterapii jestem od jakiś 2 lat, do tego leki. Nie mam już napadów agresji. Warczymy czasem na siebie, ale nie ma takich awantur jak kiedyś. Nie rzucam się na obcych lidzi, wręcz przeciwnie staram się być miła, dobrze traktować innych. Jak jadę na sesje to partner jest z dzieckiem. Zarabiam w ten sposób. Generalnie to dla niej jestem całkiem inna. Nie biję, nie krzyczę, tłumaczę. Może jestem za bardzo jak koleżanka, może na zbyt wiele pozwalam. Ale wiem jedno, nie chcę jej izolować od ludzi, nie chcę aby miała takie życie jak ja. Już i tak wiele się zmieniło. Teraz raczej zamiast agresji i ciągłej walki wycofuję się i uciekam właśnie w świat fantazji. Nie chcę więcej nikogo krzywdzić.
To piękne, ile wypracowałaś! Bardzo Cię podziwiam. Trzeba być silną dziewczyną, żeby zrobić takie kroki naprzód...
To ja już nie mam pomysłu, co z tym idolem w takim razie. Bo widać, że fajnie nad sobą pracujesz, starasz się... I masz efekty.
Może faktycznie lepiej mieć takiego idola niż właśnie walczyć z rzeczywistością tak jak Ty kiedyś walczyłaś? Nie wiem. Wiem tylko, że mocno Ci kibicuję w dalszym, lepszym życiu
Myślę, że ogrom uczuć, z którymi trudno Ci sobie poradzić przeniosłaś czasowo na "dysk zewnętrzny" czyli sztukę tego artysty, jego wizerunek, który zawsze część tej sztuki stanowi. I dobrze, bo tam są bezpieczne teraz i to Ci jest potrzebne.
Jak po kolei, od podstaw, poukładasz klocki w sobie, bedziesz potrzebować tego w mniejszym stopniu.
Pracuj cały czas nad sobą, aż się tam w Tobie bezpiecznie zmieszczą i poukładają wszystkie odczucia i będziesz kompletna.