Chciałabym się poradzić na temat skutecznych sposobów na redukcję, no, sporych rozmiarów stresora. Mam już od dłuższego czasu taki okropny czas w życiu, że boję się, że niedługo nie wyrobię i coś sobie na stałe psychicznie zwichnę i nie będzie odwrotu. Somatycznie poza moim stałym repertuarem (bruksizm, napady gniewu), doszło prawdopodobnie nocne kompulsywne drapanie się po głowie ze stresu (tylko to wyjaśniałoby pewne objawy jakie mam, np wypadanie włosów i "drażliwy" skalp).
Biorę silne ziołowe tabletki uspokajające (Ashwagandha, Kava Kava), ale to niewiele daje.
Ogólnie w miarę jeszcze wyrabiam, bo muszę (samotna matka dwójki), ale to granie twardzielki to chyba właśnie najgorsze co można w takiej sytuacji robić. Nikt nie wie, co przeżywam. Z przerażeniem zauważam, że zaczynam się wycofywać z kontaktów z ludźmi, nawet telefonicznych.
Psycholog odpada. Proszę o jakieś sprawdzone porady.