witam. Chodzi o to, ze ten moj chłopak - Dawid ma ostatnio strasznego pecha. Wszystkim na których mu zależy coś się dzieje, w czwartek umarł mu pies, w piątek dziadek. Tak jakby naprawdę los mu nie sprzyjał. On jest niewierzący, nie chodzi do kościoła, a ostatnio wiem ze pokłócił się z jakimś księdzem czy proboszczem. Ja sie w to nie mieszam ale pomyślałam ze lepiej o tym wspomnieć. No i pewnie domyślasz się jak od razu działa nerwica - już myśli w głowie ze ciazy na nim jakaś klątwa czy coś innego. A ze z nim jestem - teraz obawiam się ze to będzie dotyczyło tez mnie, bo w końcu mu na mnie zależy, tak samo jak zależało mu na psie i dziadku. Tak naprawdę tylko ja mu zostałam bo z rodzicami nie ma dobrego kontaktu. Od wczoraj jak dowiedziałam się ze jego dziadek nie żyje to mam te głupie myśli. Dzisiaj miałam właśnie myśli samobójcze bo już nie daje sobie rady z tym wszystkim co się dzieje, z nowymi fobiami i lękami. Boli mnie głowa, w ogóle gorzej się czuje. Głupio mi tak pisać, ale nie wiem co ja mam zrobić, czy mam z nim zerwać czy co. Zależy mi na nim ale jakoś cały czas się boje, nawet nie wiem jak mu o tym powiedzieć. Jesyem totalnie wykończona. Tak się zafiksowałam ze szukałam dzisiaj jakichś egzorcystów żeby pomogli się z tym uporać, jeśli naprawdę coś jest na rzeczy. Przez to wszystko czuje się jeszcze bardziej jak wariatka, myślałam żeby pojechać do Warszawy do ośrodka leczenia nerwic na kilka miesięcy, podobno syn koleżanki mamy tam był i mu pomogli, a ja już łapie się wszystkiego z tej rozpaczy
2 2019-08-11 09:26:28 Ostatnio edytowany przez balin (2019-08-11 09:27:47)
Ale ja nie rozumiem skąd u Ciebie takie lęki? Psy zdychają, starsi ludzie umierają. Co w tym nienormalnego i dziwnego?
Niewierzący chłopak nie dogaduje się ze swoimi rodzicami i księdzem. Tez takie sytuacje występują.
Wkręcasz coś sobie.
Jeśli masz nerwicę, to się rzeczywiście skieruj do specjalisty, bo będzie Ci ciężko. Tu egzorcyści nie pomogą a dobry psychiatra i właściwe leczenie. Jeśli sobie coś za mocno wkręcisz, to potem bez terapii może być Ci ciężko z tego wyjść.
Balin dobrze pisze.
Psy i ludzie odchodzą z tego świata. Taka jest kolej rzeczy. Wszystko, co żyje kiedyś umiera. To nie klątwa, a zbieg okoliczności i życie.
witam. Chodzi o to, ze ten moj chłopak - Dawid ma ostatnio strasznego pecha. Wszystkim na których mu zależy coś się dzieje, w czwartek umarł mu pies, w piątek dziadek. Tak jakby naprawdę los mu nie sprzyjał. On jest niewierzący, nie chodzi do kościoła, a ostatnio wiem ze pokłócił się z jakimś księdzem czy proboszczem. Ja sie w to nie mieszam ale pomyślałam ze lepiej o tym wspomnieć. No i pewnie domyślasz się jak od razu działa nerwica - już myśli w głowie ze ciazy na nim jakaś klątwa czy coś innego. A ze z nim jestem - teraz obawiam się ze to będzie dotyczyło tez mnie, bo w końcu mu na mnie zależy, tak samo jak zależało mu na psie i dziadku. Tak naprawdę tylko ja mu zostałam bo z rodzicami nie ma dobrego kontaktu. Od wczoraj jak dowiedziałam się ze jego dziadek nie żyje to mam te głupie myśli. Dzisiaj miałam właśnie myśli samobójcze bo już nie daje sobie rady z tym wszystkim co się dzieje, z nowymi fobiami i lękami. Boli mnie głowa, w ogóle gorzej się czuje. Głupio mi tak pisać, ale nie wiem co ja mam zrobić, czy mam z nim zerwać czy co. Zależy mi na nim ale jakoś cały czas się boje, nawet nie wiem jak mu o tym powiedzieć. Jesyem totalnie wykończona. Tak się zafiksowałam ze szukałam dzisiaj jakichś egzorcystów żeby pomogli się z tym uporać, jeśli naprawdę coś jest na rzeczy. Przez to wszystko czuje się jeszcze bardziej jak wariatka, myślałam żeby pojechać do Warszawy do ośrodka leczenia nerwic na kilka miesięcy, podobno syn koleżanki mamy tam był i mu pomogli, a ja już łapie się wszystkiego z tej rozpaczy
Klątwy istnieją, ale tylko w horrorach i innych bajkach. Do tego jakby księża rzucali klątwy, to raczej należałoby ich zaliczyć do drużyny szatana, a nie Boga. Kłótnia z księdzem jest tylko kłótnią z drugim człowiekiem, śmierć psa jest śmiercią psa, a śmierć dziadka śmiercią dziadka. Czysty zbieg okoliczności, że zdarzyły się sekwencyjnie.
W moim życiu co najmniej kilka razy zadziałało tak zwane prawo czarnej serii, kiedy to kolejne problemy nakładały się na siebie. Do głowy mi jednak nie przyszło, żeby szukać w tym jakichś nadzwyczajnych sił czy mocy, a tłumaczyłam to wyłącznie wyjątkowo trudnym do udźwignięcia zbiegiem okoliczności. Trudnym, bo zawsze łatwiej poradzić sobie z jednym poważnym problemem czy traumą niż z kilkoma równocześnie.