Cześć, chciałam podzielić się z Wami moja historia.
Moja mama zmarła nagle 3 lata temu. Byłyśmy bardzo zzyte, jednak często się klocilysmy (artystyczne charaktery, poza tym jej małżeństwo któremu byłam przeciwną i miałam rację jak się okazalo).
Czułam pod skórą że to się tak skończy. Niemniej, była w śpiączce trzy dni. Pamiętałam z lekcji biologii w biochemie jaka jest budowa mózgu, które ośrodki wpływają za słuch i mowę. Tetniak pekl i zalal duzy obszar mozgu. Akurat te były aktywne jak widziałam na wyniku tomografii,więc uznałam że ma zdolność słyszenia mnie. Prosiłam ja by dała mi znać jeśli jest życie po śmierci. Moja mama interesowała się zdarzeniami ponad naturalnymi, ezoteryka, trochę medytowala.
W międzyczasie oprócz niej zmarli moi dziadkowie, też miałam z nimi bardzo silna więź, jednak nie miałam od nich specyficznych znaków (może od jednego raz, czy dwa).
Powiedzmy na półtora roku z przerwami to uczucie obserwowania przez nią zniknelo. Jednak ostatnio bardzo często czuję jej obecnosc. A gdy patrzę na jej zdjęcie to czuję, że ona żyje.
Tak, wiem. Trauma, tęsknota. Ale z jednym z dziadków byłam maksymalnie związana (jak z ojcem, jak umieral mówił że kocha mnie najbardziej że wszystkich co może być przykre dla reszty rodziny, a dla mnie wyroznienie).
Ale z nim nie mam takich odczuć (choc był bardzo kościelny, to może nie uduchowiony).
Nie pójdę do psychologa bo mnie to jakoś aż tak nie dreczy, jestem pogodzonax choć traumatyczne przeżycia wpłynęły znacząco na moje zdrowie, to nie chce brać psychotropow.
Kiedyś bralam i przytylam. Do dziś walczę z wagą. Nie mam też trudności z życiem codziennym.
Tylko to, jak patrzę na jej zdjęcie. Autentycznie czuję że ona żyje. Jak zmarła,poszłam do tego prosektorium i widziałam jej twarz, była taka rozanielona. Później rzeczywiście miałam kilka znaków.
Co o tym myślicie? Myślicie że to moja tęsknota, czy naprawdę jest życie po śmierci?
Ja czuję, że jest. I że ona jakoś się mną opiekuje. A to jak patrzę na jej zdjęcia jest metafizyczne, czuję taka duchową energię.