Pomyślałam, że w tym miejscu możemy zrobić wątek o najgorszych randkach w waszym życiu . Zapraszam do dyskusji (zarówno kobiety jak i mężczyźni
Zacznę pierwsza:
1. Koleżanka dała mój numer chłopakowi, który od dłuższego czasu chciał się ze mną umówić. Od smsa do smsa umówiliśmy się na spotkanie w realu. Z wyglądu był całkiem spoko, nawet mi się spodobał. W czasie naszego spotkania cały czas nadawał o tym jaki to z niego abstynent i jak się alkoholem brzydzi, po czym zaprowadził mnie do sklepu i kupił wódkę (niby dla wujka). Uwierzyłam, więc spotkałam się z nim drugi raz w klubie (jego ulubionym). Prosił bym nie załatwiała transportu powrotnego, twierdząc że mnie odwiezie, bo przecież niczego nie będzie pił. Po dwóch godzinach był już "napróty" jak żul. Do domu wracałam na pieszo 4 km po ciemku, cała roztrzęsiona i zmarznięta. Do kolejnej randki nie doszło.
2. Tutaj randka była całkiem miła. Poznaliśmy się przez chat regionalny. Dobrze nam się gadało, więc postanowiliśmy się poznać. Absztyfikant zaprosił mnie do knajpki na kawę. Był kulturalny, zadbany, zapłacił za mnie również rachunek. Kiedy wracaliśmy powiedziałam, że idę do akademika, na co on "że to niedaleko tam gdzie on mieszka, więc mogę go podprowadzić". Jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że to miejsce to Wyższe Seminarium Duchowne. Chłopak był klerykiem i szukał przygód. Oczywiście znajomość się zakończyła.