Od 1,5 miesiąca jestem mężatką, ze sobą jesteśmy 3,5 roku. Mój mąż jest osobą słabszą psychicznie niż ja , od 2 lat bierze antydepresanty, nie jest to jakiś mocny stan depresyjny ale jest. ( Wiedziałam o tym od zawsze i go bardzo wspierałam) Zawsze było tak, że czułam że więcej wsparcia i zainteresowania daję niż biorę. Wielokrotnie moje problemy nie były aż tak ważne jak mojego mężą. Z czasem chciałam żeby to on był tą mocniejszą osobowością , żebym to ja mogła czuć się jak kobieta która ma silnego faceta który potrafi zagryść zęby zamiast rozłożyć ręce i stanąc w miejscu. podczas tych kilku lat kilkakrotnie popadał w gorszy stan bo akurat jakieś sprawy się nałożyły. Zawsze wyglądało to tak że jakieś wyjście nie wchodziło w grę chyba że takie w którym może się "odstresować" i wypić, płakał wtulająć mi się w ramiona , wymagał więcej ciepła i wsparcia z mojej strony. Zawsze ale to zawsze mógł na mnie w takiej sytuacji liczyć nie zależnie od pory dnia czy czegokolwiek innego. W takich sytuacjach pomagałam mu dając w to całą siebie i ogrom uwagi ale jednocześnie chciałam mu dać jakiegoś kopniaka do działania w różny sposob go motywując. Np. zaprzestał ćwiczyćna siłowni bo : nie chce mi się " i nie mogłam go namówić wiśc sama kupiłam mu karnet i pomogło. Takich sytuacji było dużo, do rzeczy. oD jakiś 2 miesięcy czyli zaczęło się już przed ślubem jego cały czas mógłby zająć sen. Chodzi do pracy, czasami odwiedza dzieci brata , jak wraca do domu to kładzie się spać . zazwyczaj wracam do domu z pracy po 21 , wtedy się budzi - wspólny film , leżenie na łóżku i tyle. ja też pracuję, mniej ale jednak a mimo to muszę zawsze myśleć o tym co na obiad co na kolacje , żeby zrobić zakupy, posprzątać a on jak mu nie powiem drukowanymi w nic się nie angażuje. Dopiero jak mu powiem : posprzątaj swoje ubrania" to po kilku razach lub dniach to zrobi traktując to jak wyczyn za który ja go nawet nie pochwaliłam gdzie ja robię dużo dużo więcej i też niczego nie słyszę. Staram się mu tłumaczyć, mówić i prosić że musi bardziej się angażować w prace w domu żeby się czymś sam zainteresował a nie jak małe dziecko które ucieka od obowiązków. Druga sprawa , nie zabiega o mnie ( wyznaje mi uczucia bardzo często zawsze tak było) nie dostaję nawet minimalnego prezentu ( uwielbiam bez, powiedziałam mu kiedyś i to nie raz że jakbym dostała od niego taki bukiet to by mi zrobił ogromną przyjemność, mówiłam mu o tym przez cały tczas kwitnienia bzów w wiadomym celu. oczywiśćie niczego się nie doczekałam) za każdym razem jak mówię nawet jak jestem zmęczona chodźmy na spacer lu na rowery: nie chce mi się, wszystkie inicjatywy wychodzą ode mnie.Pojechaliśmy na piknik który zorganizowałam, zabrałam go do kawiarni a później na spacer, chciałam wyjechać na weekend ale generalnie nie mogłam doprosić się odpowiedzi czy jedziemy słysząc: zobaczymy, nie wiem , później ci powiem. Przez cały dzień i wieczór nie mógł podjąć tej decyzji czy jedziemy czy nie odkładając najpierw na potem a później: wstaniemy i zobaczymy. więc pytam się x razy mówiąc że chciałabym coś zaplanować zorganizować i nie mogłam uzyskać odpowiedzi do końca dnia . Rano w dniu w którym mielibyśmy jechać jakoś przed 10 się zapytałam czy jedziemy to stwierdził ze nie a dlaczego? bo ciągle się dopytuję i przeze mnie nie pojedziemy nigdzie.staram się już prośbą i groźbą w coś w stylu: domyśl się to nawet nie wchodzę tylko daję mu wszystko na talerzu a w zamian nie dostaję nic. żadnej propozycji, inicjatywy, romantyzmu gdzie ja daje to od siebie dość często żeby jakoś mu pokazać ze tak jest fajnie, mówię mu o tym ale nie ma żadnych efektów.mówienie mu że nie czuję żeby się o mnie starał, zabiegał pokazywał jak mu zależy. Jak mu mówię o tym że mam dosyć tej bierności to jest: no tak przecież ja nic nie robię, ty wszystko robisz.zamiast jakieś obrony, pokazania mi że się mylę, że go nie doceniam, zamiast normalnej rozmowy to następuje samobiczowanie . Kocham go bardzo, nigdy się nie wahałam ale nie potrafię żyć w ten sposób , bez energii. help! powiedzcie co mam robić...
1 2019-08-01 23:53:43 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-08-02 07:51:03)
Takiego sobie wzięłaś i takiego masz. Spodziewałaś sie ze doceni role ratowniczki i sie zmieni? Niedoczekanie. Na terapie poszedł czy będzie tak latami nic nie robił, poza byciem w depresji?
Widziały gały co brały. On cię nie okłamywał jaki jest...
Bardzo Ci współczuję, jest Ci ciężko, chciałabyś innego życia z nim, pewnie liczyłaś, że mu przejdzie. Samo raczej nie. Miał jakieś traumy?
Od 1,5 miesiąca jestem mężatką, ze sobą jesteśmy 3,5 roku. Mój mąż jest osobą słabszą psychicznie niż ja , od 2 lat bierze antydepresanty, nie jest to jakiś mocny stan depresyjny ale jest. ( Wiedziałam o tym od zawsze i go bardzo wspierałam) Zawsze było tak, że czułam że więcej wsparcia i zainteresowania daję niż biorę. Wielokrotnie moje problemy nie były aż tak ważne jak mojego mężą. Z czasem chciałam żeby to on był tą mocniejszą osobowością , żebym to ja mogła czuć się jak kobieta która ma silnego faceta który potrafi zagryść zęby zamiast rozłożyć ręce i stanąc w miejscu. podczas tych kilku lat kilkakrotnie popadał w gorszy stan bo akurat jakieś sprawy się nałożyły. Zawsze wyglądało to tak że jakieś wyjście nie wchodziło w grę chyba że takie w którym może się "odstresować" i wypić, płakał wtulająć mi się w ramiona , wymagał więcej ciepła i wsparcia z mojej strony. Zawsze ale to zawsze mógł na mnie w takiej sytuacji liczyć nie zależnie od pory dnia czy czegokolwiek innego. W takich sytuacjach pomagałam mu dając w to całą siebie i ogrom uwagi ale jednocześnie chciałam mu dać jakiegoś kopniaka do działania w różny sposob go motywując. Np. zaprzestał ćwiczyćna siłowni bo : nie chce mi się " i nie mogłam go namówić wiśc sama kupiłam mu karnet i pomogło. Takich sytuacji było dużo, do rzeczy. oD jakiś 2 miesięcy czyli zaczęło się już przed ślubem jego cały czas mógłby zająć sen. Chodzi do pracy, czasami odwiedza dzieci brata , jak wraca do domu to kładzie się spać . zazwyczaj wracam do domu z pracy po 21 , wtedy się budzi - wspólny film , leżenie na łóżku i tyle. ja też pracuję, mniej ale jednak a mimo to muszę zawsze myśleć o tym co na obiad co na kolacje , żeby zrobić zakupy, posprzątać a on jak mu nie powiem drukowanymi w nic się nie angażuje. Dopiero jak mu powiem : posprzątaj swoje ubrania" to po kilku razach lub dniach to zrobi traktując to jak wyczyn za który ja go nawet nie pochwaliłam gdzie ja robię dużo dużo więcej i też niczego nie słyszę. Staram się mu tłumaczyć, mówić i prosić że musi bardziej się angażować w prace w domu żeby się czymś sam zainteresował a nie jak małe dziecko które ucieka od obowiązków. Druga sprawa , nie zabiega o mnie ( wyznaje mi uczucia bardzo często zawsze tak było) nie dostaję nawet minimalnego prezentu ( uwielbiam bez, powiedziałam mu kiedyś i to nie raz że jakbym dostała od niego taki bukiet to by mi zrobił ogromną przyjemność, mówiłam mu o tym przez cały tczas kwitnienia bzów w wiadomym celu. oczywiśćie niczego się nie doczekałam) za każdym razem jak mówię nawet jak jestem zmęczona chodźmy na spacer lu na rowery: nie chce mi się, wszystkie inicjatywy wychodzą ode mnie.Pojechaliśmy na piknik który zorganizowałam, zabrałam go do kawiarni a później na spacer, chciałam wyjechać na weekend ale generalnie nie mogłam doprosić się odpowiedzi czy jedziemy słysząc: zobaczymy, nie wiem , później ci powiem. Przez cały dzień i wieczór nie mógł podjąć tej decyzji czy jedziemy czy nie odkładając najpierw na potem a później: wstaniemy i zobaczymy. więc pytam się x razy mówiąc że chciałabym coś zaplanować zorganizować i nie mogłam uzyskać odpowiedzi do końca dnia . Rano w dniu w którym mielibyśmy jechać jakoś przed 10 się zapytałam czy jedziemy to stwierdził ze nie a dlaczego? bo ciągle się dopytuję i przeze mnie nie pojedziemy nigdzie.staram się już prośbą i groźbą w coś w stylu: domyśl się to nawet nie wchodzę tylko daję mu wszystko na talerzu a w zamian nie dostaję nic. żadnej propozycji, inicjatywy, romantyzmu gdzie ja daje to od siebie dość często żeby jakoś mu pokazać ze tak jest fajnie, mówię mu o tym ale nie ma żadnych efektów.mówienie mu że nie czuję żeby się o mnie starał, zabiegał pokazywał jak mu zależy. Jak mu mówię o tym że mam dosyć tej bierności to jest: no tak przecież ja nic nie robię, ty wszystko robisz.zamiast jakieś obrony, pokazania mi że się mylę, że go nie doceniam, zamiast normalnej rozmowy to następuje samobiczowanie . Kocham go bardzo, nigdy się nie wahałam ale nie potrafię żyć w ten sposób , bez energii. help! powiedzcie co mam robić...
Jesteś mamą, a nie żoną. Jesteś jak ten koń, co ciągnie cały majdan. Ciekawe, co będzie gdy pojawią się dzieci?
Przestań go wszędzie za sobą ciągnąć. Ja mówię mojemu, że jadę i jak chce może się dołączyć. Jego wybór, co robi z tym czasem. Może spędzić go ze mną, albo jakoś inaczej. I nie czuje żalu, ani nie strzelam focha, gdy ma inne plany niż ja. Nic na siłę.
Mamy wyznaczone, że ja gotuję obiady, mąż robi kolacje.
Nie sprzątam za niego, nie układam ubrań ani nie mówię, co ma zrobić. Trudno, jeśli sam nie zrobi wokół siebie, to potem rośnie stosik zakurzonych ciuchów, ale to nie moja sprawa.
I jeszcze jedno pytanie - twój chłop chodzi na terapię? Czy po prostu ma depresję, bo mu tak łatwo wytłumaczyć swój flegmatyzm?
Nie zmienisz człowieka. 3.5 roku mialas, zdziałałas wtedy cos?
Widziały gały co brały. On cię nie okłamywał jaki jest...
nie lubię tego powiedzonka, ale w tym przypadku jest trafne.
Gdybyś sobie wzięła kurdupla ~1,5m wzrostu w kapeluszu, to nie oczekiwałabyś, że po ślubie zmieni się w ~2m przystojniaka, a czemu oczekujesz, że magiczna obrączka zmieni ospałego miśka w ekspansywnego samca alfę?
Wiesz, to raczej on ma prawo być rozczarowany tobą, bo on się nie zmienił, natomiast ty nagle masz jakieś dziwne oczekiwania, że zamienicie się rolami, że teraz on ciebie będzie nianczył, że będzie aktywny na rowerach, spacerach, będzie rwał kwiaty i ogranizował romatyczne kolacje przy świecach.... ale dlaczego? czy on ci obiecywał tak drastyczną zmianę, czy on cię oszukał swoją postawą?
Zdecydowałaś się na to małżeństwo i chyba miałaś sporo czasu na to, by poznać bliżej swojego męża. Myślisz, że tylko dlatego iż zmienił się twój status on nagle stanie się innym człowiekiem? Oczywiście że tak się nie stanie. On jest po prostu sobą i albo to zaakceptujesz w całości, albo rozważ rozwód. Ludzie bywają różni, a on jest taki, jaki jest. Najbardziej odczujesz jego usposobienie i charakter, gdy pojawi się dziecko. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wtedy ciężko ci będzie nerwowo z nim wytrzymać. Wszystko będzie na twoich barkach i nie pomoże nic. Są tacy faceci jak twój mąż i nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że taki człowiek spotka odpowiednia dla siebie kobietę. Bywają małżeństwa, w których kobieta jest głową domu i to pod każdym względem, swojego męża w pewnym sensie traktuje ona jak własne dziecko, takiemu facetowi jest z tym dobrze, oboje akceptują tego rodzaju układ i żyją sobie spokojnie.
Współczuję ci, bo stoisz teraz otwarcie wobec faktów i chyba będziesz, musiała rozważyć, co zrobić dalej.
Zdecydowałaś się na to małżeństwo i chyba miałaś sporo czasu na to, by poznać bliżej swojego męża. Myślisz, że tylko dlatego iż zmienił się twój status on nagle stanie się innym człowiekiem? Oczywiście że tak się nie stanie. On jest po prostu sobą i albo to zaakceptujesz w całości, albo rozważ rozwód. Ludzie bywają różni, a on jest taki, jaki jest. Najbardziej odczujesz jego usposobienie i charakter, gdy pojawi się dziecko. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wtedy ciężko ci będzie nerwowo z nim wytrzymać. Wszystko będzie na twoich barkach i nie pomoże nic. Są tacy faceci jak twój mąż i nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że taki człowiek spotka odpowiednia dla siebie kobietę. Bywają małżeństwa, w których kobieta jest głową domu i to pod każdym względem, swojego męża w pewnym sensie traktuje ona jak własne dziecko, takiemu facetowi jest z tym dobrze, oboje akceptują tego rodzaju układ i żyją sobie spokojnie.
Współczuję ci, bo stoisz teraz otwarcie wobec faktów i chyba będziesz, musiała rozważyć, co zrobić dalej.
Bardzo trafny komentarz. Szczególnie prawdziwe te słowa związane z pojawienie się dziecka.
Sama znam małżeństwo gdzie dziecko w wieku przedszkolnym było łatwiej matce ogarnąć niż męża i tatusia.
Skończyło się rozwodem bo matka miała dosyć niańczenia męża, zero pomocy przy dziecku a i zły przykład dla dziecka taki ojciec.
Byłam parę lat w związku z takim typem faceta jak twój mąż. Nie wytrzymałam. Czułam, że i ja zaczynam mieć depresję, a na pewno żyłam tak jakbym ją miała. Byłam młoda, 23-25 lat to wiek, w którym chciałam czerpać z życia garściami. A on to hamował. Potrafił przed samym wyjściem na imprezę sylwestrową powiedzieć, że nie idzie, bo mu źle. Takich sytuacji jak opisujesz bylo setki. Czułam się coraz bardziej samotna, porównywałam się do koleżanek, które były w związkach. U nich sielanka, radość, a u mnie codziennie rozmowy o tym jak on się czuje, co ma robić z zyciem, pocieszanie gdy płakał. I leczył się, i przestawał I tak w kółko. Postanowiłam odejść, gdy zrozumiałam, że to nie jest normalne życie. Gdy myślałam, że jestem w ciąży, test mnie oszukał, to płakałam, bo uznałam, że mi się życie w tym momencie skończyło. Wiedziałam, że będę miała dwójkę dzieci do niańczenia, a sama już coraz mniej siły miałam. Od niego usłyszałam też zdanie, że mu na mnie zależy owszem, mimo, że nie umiał tego pokazać za bardzo , i jak go wyleczę to się ze mną ożeni. To przekreśłilo u mnie wszystko. Straszne było wychodzenie z tego związku, robił z siebie największą ofiarę, miał próby samobójcze. Gdybyś nie miała z nim ślubu powiedziałabym Ci, odejdź. Ale spróbuj go zachęcić do leczenia.i wtedy podejmiesz decyzję co dalej. Może wyjdzie z tego I będzie wspaniale, albo będzie jeszcze gorzej I będziesz pewna co do odejścia.
11 2019-08-02 12:19:39 Ostatnio edytowany przez scarvive (2019-08-02 12:20:35)
Nie wiadomo też czy ten stan to depresja ( niedobrane antydepresanty?) czy charakter. Mój mąż też miewał stany depresyjne podobne do tych, co opisujesz, ale po lekach i kiedy już wychodził z tych okresów złego samopoczucia , jest zupełnie inny: ma swoje zamiłowania, dużo wychodzimy i wyjeżdżamy, dużo seksu itd, itp. Po kilkunastu latach tych stanów jest coraz mniej.
Może twój mąż ma charakter depresyjny i bardzo łatwo wpada w stany depresyjne, tzn. charakter + choroba ( depresja).
Też miałam takiego chłopaka. Totalna porażka! Ponad cztery lata związku, w którym czułam się, że robię za mamusię i lidera, a sama nie mam żadnego wsparcia. Był nawet gorszy niż Twój, bo leczyć się nie chciał, pomimo tego, że kołki mu ciosałam na głowie.
Oczywiście związek się rozpadł, bo naprawdę nie widziałam jak z nim kupię dom, będę prowadzić wspólne finanse i planować przyszłość. O ile mi wiadomo, do dziś ten człowiek nie zrobił żadnej kariery, ani się nie ożenił. Jakbym się go trzymała, to nie miałabym satysfakcjonującego życia jakie mam z obecnym partnerem.
Dopóki robisz za mamusię tego żuczka, doputy on będzie się turlał w swojej wygodnej depresji. No bo po co ma się zmieniać, jak wszystko mu podstawiasz pod nos? Z drugiej strony przygotuj sie na to, że jak zmienisz taktykę i zaczniesz go traktować jak dorosłego, to zacznie Cię obarczać poczuciem winy i jak znajdzie jakąś naiwna boczniarę, która będzie chciała zacząć mu matkować, to nagle się dowiesz, że jesteś ta najgorsza i on Cię już nie lofcia...
Twój mąż ma depresję i tyle. Bierze leki może powinien brać inne i by było lepiej a może nie. Nie jesteś przeszkolonym lekarzem ani terapeutką więc go nie uleczysz. Jest skupiony na sobie i swoim wewnętrznym cierpieniu że nie licz na przynoszenie kwiatów przez niego. Jego choroba może trwać całe życie nie rozumiem czemu za niego wyszłaś i teraz oczekujesz że będzie inny.
To jest bardzo niesprawiedliwe. Przecież wiedziałaś,że Twój mąż mz depresję,że przyjmuje leki,to dkąd nagle takie gorzkie żale? Nie ukrywał przed Tobą choroby. Mój partner też choruje, nie na depresję, ale na inną ciężką chorobę i od pół roku też nasze życie się zmieniło, bo również,jak to trafnie ujął przedmówca,jest skupiony bardziej na swoim wewnętrznym cierpieniu,a ja jestem przy nim i dla mnie liczy się to,żeby w końcu zaczął czuć się lepiej. Życie z osobą chorą nie jest lekkie,to potrzeba dużo siły i cierpliwości,czego Ci życzę.