Właściwie nie wiem czy ''wstydzę'' jest odpowiednim sformułowaniem..Wstydzę się,peszę gdy ktoś sie na mnie patrzy,wpatruję..Ciągle myśle,że nie jestem zbyt doskonała,że mam dziwny grymas na twarzy,że wyglądam brzydko,że zaraz zobacze zniesmaczenie na twarzy faceta ktory ze mną rozmawia...Umawiając sie z facetem przez neta [bo nie umiem nikogo poznać na zywo,niesmiałosc itp] to zamiast naprzeciwko ,siedzę obok niego w knajpie,restauracji ..Źle się czuje,gdy ktoś na mnie patrzy mam wrazenie ze wypatruje moje niedoskonałosci i ucieknie,powie,że musi iść,lub powie mi coś przykrego,że mu się nie podobam,Nawet jak komuś się podobam to zaraz myśle,że musze udawac kogos kim nie jestem,by wypaść dobrze itp.Ostatnio spotkałam sie dwa razy z pewnym facetem,raz do kina ,drugi raz przyjechal do mnie w dzień,żeby mi podrzucić płyte z muzyką, dość ze przed spotkaniem napiłam sie drinka by sie nie stresować,to mimo,że już sie z nim widziałam nadal czułam sie nieswojo,dziwnie... Nie patrzyłam na niego,poprawiałam się,wodziłam wzrokiem,i zamiast pogadac z nim ,ucięłam rozmowę i powiedzalam,ze sie śpieszę !!!!!! a specjalnie do mnie przyjechał aby dać mi tę płytę ...Nie umiem gadać z ludźmi.. Jestem malokomunikatywna,zbyt spięta,zbyt spokojna ,nie ma we mnie spontaniczności ,tylko ograniczona,i sztywna jakbym kija połknęła..Ludzie przez to nie igną do mnie,dystansują się,a na spotkaniach z facetami,zwykle bywa,ze myślą ,ze coś złego powiedzieli zaczynaja obwiniać siebie,bo momentami zachowuję się dziwnie,stresuje się,unikam kontaktu wzrokowego,staje sie chłodna..Tak samo jest gdy ide ulica i ktos wodzi za mną wzrokiem,patrzy sie wtedy spuszcam głowe albo patrze w przeciwną strone,jak złapie jakis kontakt wzrokowy z facetem w skepie czy gdziekolwiek to pierwsza spuszczam wzrok,bo boje sie ,że on zrobi to pierwszy i zobacze rozczarowanie na jego twarzy i straci zainteresowanie moją osobą, jak zobaczył mnie dokładniej ,bliżej to juz uznał za mniej fajną. Wiem,że to głupie i dziwne może się wydawać,i dla niektórych osób irracjonalne,ale to mi utrudnia,życie i funkcjonowanie,nie potrafię stworzyć zdrowej relacji z żadnym facetem...Wszystie są takie powierzchowne
Dodam,że dbam o siebie,maluje się,cere mam ładną,generalnie wypłoszem nie jestem,wiem,że mogę sie podobać,ale przez te natretne mysli,moe kompelksy wychodza na wierzch i widac,że nie jestem pewna siebie i cos ze mną nie halo..To sie wzieło z domu,ze szkoły,kiedy mnie ponizano i wyzywano,równiez brat który czessto krytykował mój wyglad i wysmiewał...
Co robić? jakieś rady?