Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 30 ]

Temat: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Tytuł wyraża w dużym uproszczeniu coś co czuję od dłuższego czasu. Podejrzewam, że ktoś z większym bagażem doświadczeń znajdzie w tym wzór.

Jestem z dziewczyną od około roku, znamy się nieco dłużej, kilka podejść do związku było, ale tak jakoś nigdy nam nie było po drodze. Lata mijały, jakoś tam się ze sobą zeszliśmy.
Od samego początku miałem pewne wątpliwości, przekrój naszej znajomości od początku wskazywał na jakieś takie niejasne intencje z jej strony. Byłem długo sam, uznałem wtedy, że może ze mną jest coś nie tak i przesadzam.

Mam wrażenie, że dziewczyna mnie kocha, ale nie lubi, czasem wręcz nienawidzi. Mam takie nieodparte wrażenie, jakby dziewczyna nienawidziła mnie za to, że to właśnie we mnie się zakochała. Ja wiem, że to może brzmieć komicznie, ale człowiek słyszał o różnych zaburzeniach osobowościowych i nie mam pojęcia czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Mówię tylko o swoich subiektywnych odczuciach.
Dziewczyna miewa okresy, że jest do rany przyłóż, ideał kobiety. Zaradna, pracowita, odpowiedzialna, troskliwa, tolerancyjna dla moich odchyłów, zainteresowań, hobby.
Ale nader często miewa sytuacje, że w ułamku sekundy ma do mnie o coś pretensję, co ja gadam... mam wrażenie, że ma pretensję dosłownie o wszystko. Gdybym miał wymieniać o co ma do mnie pretensję to łatwiej byłoby powiedzieć, że nasuwa się pytanie - w jakim celu jest ze mną, z osobą, która de facto nie odpowiada jej w tak wielu aspektach życia. Dziewczyna ma takie momenty, że ciśnie po mnie jak burej su...e i nie ma na jej twarzy z tego powodu krzty poczucia winy, że może przesadza. Kłócimy się dosłownie o takie pierdoły, że ktoś stojąc obok i patrząc na to czym prędzej by się oddalił w obawie, że za moment sam oberwie za chęci do życia.
Dziewczynie praktycznie nie pasuje we mnie wszystko, gdybym miał wymieniać to łatwiej naprawdę powiedzieć - wszystko. Mam nie taka figurę jak chce (lekka nadwaga), nie odpowiada jej moja praca, nie odpowiada jej moje hobby, nie odpowiada jej mój styl prowadzenia się, nie odpowiada jej mój sposób wydawania pieniędzy, nie odpowiada jej mój samochód (serio!), nie odpowiadają jej moi rodzice, nie odpowiadają jej moje wartości w życiu... wymieniać można naprawdę długo i bez wgłębiania się w szczegóły, bo może w istocie w kilku tych aspektach mogę popełniać błędy - to naturalne chyba, nie ma ludzi bezbłędnych. Co istotne jednak to "widziały gały co brały". Jesteśmy ze sobą około roku czasu, ja przez ten czas naprawdę nie zmieniłem się nie do poznania, raczej dziewczyna miała świadomość z kim się wiąże. I znowu zaznaczam - sądzę, że moja osoba nie jest tu przyczyną, wszak nawet, jeśli w którymś z aspektów nie jestem "ideałem" to najprostszym rozwiązaniem jest po prostu mnie zostawić. Przecież ja nie zmuszam do bycia ze mną skoro nie odpowiada jej we mnie tyle cech charakteru. Mam wrażenie, że dziewczyna chce ze mnie zrobić kogoś kim absolutnie nie jestem.
Mam do siebie ogromny dystans i potrafię naprawdę przyznać się do błędu, notabene łatwo popadam w poczucie winy z tego powodu. Przez długi czas myślałem, że może faktycznie gdzieś popełniam błędy. Ale nawarstwienie się tych pretensji, ich ilość i coraz to rosnąca absurdalność zarzutów wobec mnie powoduje, że przestałem już naprawdę widzieć problem w sobie, bo to by było co najmniej nienormalne.

Jakiekolwiek pojawiające się tematy rozstania skutkują z jej strony histerią połączoną z próbami obwinienia o wszystko mnie. Oczywiście tutaj popełniam klasyczny błąd wracając na okrągło i dając jej poczucie bezkarności.
Mnie nurtuje zatem finalne pytanie - w jakim celu ta dziewczyna ze mną w ogóle jest. Pominę na razie swoją osobę i pytanie dlaczego ja jestem z nią. Wydaje mi się, że jestem po prostu "cienki Bolek" i może w tym tkwi problem, może jej to pasuje.
Szkopuł w tym, że ja ostatnimi czasy zacząłem wypatrywać dogodnej okazji, by to skończyć. Czekam na jakąś srogą awanturę, przy której będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć dosyć.

Dziewczyna próbuje mnie wkręcić w małżeństwo, wierci mi dziurę w brzuchu od pół roku, że oczekuje oświadczyn. Żali mi się, że jestem "niezdecydowany" po niespełna roku odkąd jesteśmy razem.

Mam wrażenie, że jestem z osobą, która mnie kocha, ale kompletnie nie lubi, wręcz nienawidzi za to jaki jestem. Ale na jakiekolwiek próby rozstania reaguje histerycznie, próbując ratować o odwodzić mnie od tych myśli. Potrafi zamienić się wtedy w aniołka, który nagle wszystkie żałuje, a potem wszystko wraca do normy...
Czy to możliwe, żebym trafił na osobę, którą po prostu kręci mój pantoflarski charakter i jest ze mną tylko dlatego, bo wie, że zawsze tu będę i tylko dlatego nie chce pozwolić mi odejść?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Testowała cie i patrzyłą na ile może sobie z tobą pozwolić. Jak widać oblałes każdy test, wiec jechała po tobie jak po łysej kobyle...
Kombinujesz dobrze, zeby dac jej kopa w dupe, ale widze, że w głowce masz zakodowane, że jak nie ta to możesz sobie innej nie znaleźć, no i wkoncu juz jestewscie rok, moze jakos to bedzie.....NO NIE BEDZIE. KUP ją w tyłek i koniec problemu.

3

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
Bonzo napisał/a:

Testowała cie i patrzyłą na ile może sobie z tobą pozwolić. Jak widać oblałes każdy test, wiec jechała po tobie jak po łysej kobyle...

Tak jak mówisz. Mnie przeraża jednak z jaką determinacją ona mnie tym testom poddaje. Bo ja - choć z opisu może wynikać inaczej - nie należę do osób przesadnie uległych. Dosyć często dziewczyna doprowadza mnie do stanu kiedy po prostu wydzieram się na nią i odpłacam jej tym samym.
I to mnie nurtuje, bo ja od pewnego czasu odwdzięczam się podobnym traktowaniem. Ostatnio to już nawet wydarłem się na nią przy jej rodzicach, którzy poparli całkowicie moją stronę. Ona terroryzuje w ten sposób nawet swoich rodziców.
Przerażająca sytuacja, bo jej matka bardzo mnie lubi. Przychodzę do niej do domu, często coś ugotuję, podzielę się przepisami na obiad, jej matka wniebowzięta, chwali... a córka? Wydziera się na matkę, że ma mnie nie chwalić. Bo nie. I co byś zrobił w takiej sytuacji? Z czego to może wynikać?

4

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Widzę dwa wytłumaczenia jej zachowania.
Pierwszy: kobiety już takie są. Ich wewnętrzny problemator najczęściej ustawiony jest w trybie "super czuły" a wtedy nie taka praca, samochód czy rodzice mogą być źródłem konfliktów. Gdy dojdzie do tego odpowiednia faza księżyca to nawet pozostawione okruchy na stole wystarczą do spieprzenia całego weekendu.
Drugi powód (nie wykluczający pierwszego): jest już w takim wieku, że większość koleżanek to dzieciate małżonki i upływający czas powoduje frustrację. Facet nawet w połowie nie przypomina księcia, na którego całe życie czekała (to jest to twoje poczucie, że cię nie lubi; swoją drogą wg mnie błędne, bo raczej cię lubi tylko jej mocno nie pasujesz do ideału) z drugiej strony na co on tyke czeka z tymi oświadczynami, młodsza już nie będę (to ten czas gdy czujesz się kochany; wg mnie błędne odczucie...)

Moja rada: nie ładuj się w związek gdzie obu stronom tak bardzo nie pasuje partner.
Szukajcie dalej. Lepiej być samotnym z szansą na spotkanie kiedyś drugiej połówki niż nieszczęśliwym w związku.

5 Ostatnio edytowany przez Bonzo (2019-06-23 13:12:57)

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:
Bonzo napisał/a:

Testowała cie i patrzyłą na ile może sobie z tobą pozwolić. Jak widać oblałes każdy test, wiec jechała po tobie jak po łysej kobyle...

Tak jak mówisz. Mnie przeraża jednak z jaką determinacją ona mnie tym testom poddaje. Bo ja - choć z opisu może wynikać inaczej - nie należę do osób przesadnie uległych. Dosyć często dziewczyna doprowadza mnie do stanu kiedy po prostu wydzieram się na nią i odpłacam jej tym samym.
I to mnie nurtuje, bo ja od pewnego czasu odwdzięczam się podobnym traktowaniem. Ostatnio to już nawet wydarłem się na nią przy jej rodzicach, którzy poparli całkowicie moją stronę. Ona terroryzuje w ten sposób nawet swoich rodziców.
Przerażająca sytuacja, bo jej matka bardzo mnie lubi. Przychodzę do niej do domu, często coś ugotuję, podzielę się przepisami na obiad, jej matka wniebowzięta, chwali... a córka? Wydziera się na matkę, że ma mnie nie chwalić. Bo nie. I co byś zrobił w takiej sytuacji? Z czego to może wynikać?

Bo to borderka....czyt psychopatka....czytalem historie, ze panna z nożem leciala do faceta, no ale potem go przeprosila, a nasz maczo jej oczywiscie wybaczył.....
Nawet sie nie zastanawiaj....odcinasz kontakt do zera i tyle....z dnia na dzień...niech sie kisi we własnym sosie..Pamietaj, żę bedzie kąsać potem, wiec nie daj sie sprowokować i trzymaj fason.

6

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
Bonzo napisał/a:

... ale widze, że w głowce masz zakodowane, że jak nie ta to możesz sobie innej nie znaleźć, no i wkoncu juz jestewscie rok, moze jakos to bedzie....

Najgorsze w tym wszystkim jest, że moja sytuacja nie jest jakimś ewenementem, że to typowe, że mnóstwo ludzi tego doświadczyło.
Że niby jesteś świadomy tego wszystkiego, że to Cię niszczy, a jednak tak trudno to skończyć...

7

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:

Tytuł wyraża w dużym uproszczeniu coś co czuję od dłuższego czasu. Podejrzewam, że ktoś z większym bagażem doświadczeń znajdzie w tym wzór.

Jestem z dziewczyną od około roku, znamy się nieco dłużej, kilka podejść do związku było, ale tak jakoś nigdy nam nie było po drodze. Lata mijały, jakoś tam się ze sobą zeszliśmy.
Od samego początku miałem pewne wątpliwości, przekrój naszej znajomości od początku wskazywał na jakieś takie niejasne intencje z jej strony. Byłem długo sam, uznałem wtedy, że może ze mną jest coś nie tak i przesadzam.

Mam wrażenie, że dziewczyna mnie kocha, ale nie lubi, czasem wręcz nienawidzi. Mam takie nieodparte wrażenie, jakby dziewczyna nienawidziła mnie za to, że to właśnie we mnie się zakochała. Ja wiem, że to może brzmieć komicznie, ale człowiek słyszał o różnych zaburzeniach osobowościowych i nie mam pojęcia czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Mówię tylko o swoich subiektywnych odczuciach.
Dziewczyna miewa okresy, że jest do rany przyłóż, ideał kobiety. Zaradna, pracowita, odpowiedzialna, troskliwa, tolerancyjna dla moich odchyłów, zainteresowań, hobby.
Ale nader często miewa sytuacje, że w ułamku sekundy ma do mnie o coś pretensję, co ja gadam... mam wrażenie, że ma pretensję dosłownie o wszystko. Gdybym miał wymieniać o co ma do mnie pretensję to łatwiej byłoby powiedzieć, że nasuwa się pytanie - w jakim celu jest ze mną, z osobą, która de facto nie odpowiada jej w tak wielu aspektach życia. Dziewczyna ma takie momenty, że ciśnie po mnie jak burej su...e i nie ma na jej twarzy z tego powodu krzty poczucia winy, że może przesadza. Kłócimy się dosłownie o takie pierdoły, że ktoś stojąc obok i patrząc na to czym prędzej by się oddalił w obawie, że za moment sam oberwie za chęci do życia.
Dziewczynie praktycznie nie pasuje we mnie wszystko, gdybym miał wymieniać to łatwiej naprawdę powiedzieć - wszystko. Mam nie taka figurę jak chce (lekka nadwaga), nie odpowiada jej moja praca, nie odpowiada jej moje hobby, nie odpowiada jej mój styl prowadzenia się, nie odpowiada jej mój sposób wydawania pieniędzy, nie odpowiada jej mój samochód (serio!), nie odpowiadają jej moi rodzice, nie odpowiadają jej moje wartości w życiu... wymieniać można naprawdę długo i bez wgłębiania się w szczegóły, bo może w istocie w kilku tych aspektach mogę popełniać błędy - to naturalne chyba, nie ma ludzi bezbłędnych. Co istotne jednak to "widziały gały co brały". Jesteśmy ze sobą około roku czasu, ja przez ten czas naprawdę nie zmieniłem się nie do poznania, raczej dziewczyna miała świadomość z kim się wiąże. I znowu zaznaczam - sądzę, że moja osoba nie jest tu przyczyną, wszak nawet, jeśli w którymś z aspektów nie jestem "ideałem" to najprostszym rozwiązaniem jest po prostu mnie zostawić. Przecież ja nie zmuszam do bycia ze mną skoro nie odpowiada jej we mnie tyle cech charakteru. Mam wrażenie, że dziewczyna chce ze mnie zrobić kogoś kim absolutnie nie jestem.
Mam do siebie ogromny dystans i potrafię naprawdę przyznać się do błędu, notabene łatwo popadam w poczucie winy z tego powodu. Przez długi czas myślałem, że może faktycznie gdzieś popełniam błędy. Ale nawarstwienie się tych pretensji, ich ilość i coraz to rosnąca absurdalność zarzutów wobec mnie powoduje, że przestałem już naprawdę widzieć problem w sobie, bo to by było co najmniej nienormalne.

Jakiekolwiek pojawiające się tematy rozstania skutkują z jej strony histerią połączoną z próbami obwinienia o wszystko mnie. Oczywiście tutaj popełniam klasyczny błąd wracając na okrągło i dając jej poczucie bezkarności.
Mnie nurtuje zatem finalne pytanie - w jakim celu ta dziewczyna ze mną w ogóle jest. Pominę na razie swoją osobę i pytanie dlaczego ja jestem z nią. Wydaje mi się, że jestem po prostu "cienki Bolek" i może w tym tkwi problem, może jej to pasuje.
Szkopuł w tym, że ja ostatnimi czasy zacząłem wypatrywać dogodnej okazji, by to skończyć. Czekam na jakąś srogą awanturę, przy której będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć dosyć.

Dziewczyna próbuje mnie wkręcić w małżeństwo, wierci mi dziurę w brzuchu od pół roku, że oczekuje oświadczyn. Żali mi się, że jestem "niezdecydowany" po niespełna roku odkąd jesteśmy razem.

Mam wrażenie, że jestem z osobą, która mnie kocha, ale kompletnie nie lubi, wręcz nienawidzi za to jaki jestem. Ale na jakiekolwiek próby rozstania reaguje histerycznie, próbując ratować o odwodzić mnie od tych myśli. Potrafi zamienić się wtedy w aniołka, który nagle wszystkie żałuje, a potem wszystko wraca do normy...
Czy to możliwe, żebym trafił na osobę, którą po prostu kręci mój pantoflarski charakter i jest ze mną tylko dlatego, bo wie, że zawsze tu będę i tylko dlatego nie chce pozwolić mi odejść?

Myślę, że napisałeś to po jakiejś kłótni między wami, bo wyraźnie czujesz się rozżalony. Chyba rzeczywiście potrzebujesz spojrzenia na wszystko całkiem z boku.
Jesteś z nią zaledwie od roku, a już jesteś przyciskany do muru, żebyś się określil, żebyś się z nią ożenił po prostu. Ty jednak czujesz przez skórę, że daleko ci do małżeństwa z tą dziewczyną.
Na podstawie opisu tej dziewczyny powiem szczerze, że raczej trudno ci się dziwić. Z jednej strony znasz ją jako fajna, zaradna i opiekuńcza osobę, a z drugiej strony poznałeś drugie jej oblicze, kłótliwej baby i agresywnej. Nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć tego, kiedy jej odbije, by z normalnej osoby nagle zamienić się w jedze. Sam nawet zaczales ryczeć na nią, na dodatek nie panujesz nad sobą nawet przy ludziach.
Cóż więc można ci poradzić?
Może więc wyobraź sobie, że oto zenisz się z nią, a po jakimś czasie pojawia się dziecko. Mieszkacie razem, prowadzicie dom, opiekujecie się dzieckiem, a ona od czasu do czasu napada na ciebie w najmniej spodziewanym momencie. Pretekstów do ataków będzie miała całe mnóstwo, bo wiadomo jak to jest, gdy ma się już rodzinę. Wchodzisz do domu w najlepszej wierzę, a tu od progu ktoś na ciebie ryczy i zasypuje cię pretensjami. Dowiadujesz się, że jesteś niedojda, grubym chamem, leniem i idiotą i że ona zabierze dziecko i sobie pójdzie albo że wywali cię z domu. A innym razem wejdziesz do domu, a tu wszystko wygląda idealnie, żona zadowolona, podaje ci obiad i nie robi żadnych awantur.
A następnego dnia znowu po tobie jeździ jak po burej suce.
Wyobraź sobie, że miałbyś żyć w takim matriksie, żyć w ciągłej niepewności i bujać się niczym na jakiejś huśtawce. Wytrzymasz coś takiego?
Jeśli wytrzymasz, to zen się z tą kobietą, a potem módl się o zmiłowanie boskie na zasadzie, że jakoś to będzie.
Jeśli jednak cenisz sobie święty spokój i lubisz wiedzieć na czym stoisz, to zakończ te znajomość, bo za jakiś czas będziesz psychicznym wrakiem.
Z twojego opisu wynika, że dziewczyna jest niezwykle chwiejna, niezrównoważona po prostu, być może jest borderka, a może jest kłótliwa z natury? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że ona nie jest dla ciebie.

8

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
ulle napisał/a:

Myślę, że napisałeś to po jakiejś kłótni między wami, bo wyraźnie czujesz się rozżalony. Chyba rzeczywiście potrzebujesz spojrzenia na wszystko całkiem z boku.
Jesteś z nią zaledwie od roku, a już jesteś przyciskany do muru, żebyś się określil, żebyś się z nią ożenił po prostu. Ty jednak czujesz przez skórę, że daleko ci do małżeństwa z tą dziewczyną.
Na podstawie opisu tej dziewczyny powiem szczerze, że raczej trudno ci się dziwić. Z jednej strony znasz ją jako fajna, zaradna i opiekuńcza osobę, a z drugiej strony poznałeś drugie jej oblicze, kłótliwej baby i agresywnej. Nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć tego, kiedy jej odbije, by z normalnej osoby nagle zamienić się w jedze. Sam nawet zaczales ryczeć na nią, na dodatek nie panujesz nad sobą nawet przy ludziach.
Cóż więc można ci poradzić?
Może więc wyobraź sobie, że oto zenisz się z nią, a po jakimś czasie pojawia się dziecko. Mieszkacie razem, prowadzicie dom, opiekujecie się dzieckiem, a ona od czasu do czasu napada na ciebie w najmniej spodziewanym momencie. Pretekstów do ataków będzie miała całe mnóstwo, bo wiadomo jak to jest, gdy ma się już rodzinę. Wchodzisz do domu w najlepszej wierzę, a tu od progu ktoś na ciebie ryczy i zasypuje cię pretensjami. Dowiadujesz się, że jesteś niedojda, grubym chamem, leniem i idiotą i że ona zabierze dziecko i sobie pójdzie albo że wywali cię z domu. A innym razem wejdziesz do domu, a tu wszystko wygląda idealnie, żona zadowolona, podaje ci obiad i nie robi żadnych awantur.
A następnego dnia znowu po tobie jeździ jak po burej suce.
Wyobraź sobie, że miałbyś żyć w takim matriksie, żyć w ciągłej niepewności i bujać się niczym na jakiejś huśtawce. Wytrzymasz coś takiego?
Jeśli wytrzymasz, to zen się z tą kobietą, a potem módl się o zmiłowanie boskie na zasadzie, że jakoś to będzie.
Jeśli jednak cenisz sobie święty spokój i lubisz wiedzieć na czym stoisz, to zakończ te znajomość, bo za jakiś czas będziesz psychicznym wrakiem.
Z twojego opisu wynika, że dziewczyna jest niezwykle chwiejna, niezrównoważona po prostu, być może jest borderka, a może jest kłótliwa z natury? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że ona nie jest dla ciebie.

Widzisz... paradoksalnie nie piszę tego bezpośrednio po żadnej kłótni, raczej po w miarę udanym wspólnie spędzonym weselu u jej rodziny.
Ciężko tu w ogóle mówić, kiedy jest czas "po kłótni", bo te jak słusznie zaznaczasz pojawiają się znikąd, więc kiedy bym nie napisał to mógłbym powiedzieć "tak, jakiś czas temu się pożarliśmy". Stało się to już bowiem nieodłącznym elementem naszej relacji. Przychodzę do niej do domu z uśmiechem na twarzy, a za dosłownie i w przenośni 30 sekund jestem za coś atakowany, albo już widzę po wyrazie twarzy, że księżnej coś dziś zalega na wątrobie i w zasadzie nie wiem czy nie lepiej byłoby się wycofać i wyjść...
Ciężko nad sobą też panować gdy jest się atakowanym non stop i to również przy ludziach, bo już nawet jej ojciec daje mi subtelnie do zrozumienia, że na za dużo jej pozwalam.
Bo człowiek chce być miły, a i tak dostaje po dupie. Gdy jej matka mnie chwali za coś to ta atakuje swoją matkę za to, że ta mnie chwali... nienormalne.

9

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:
Bonzo napisał/a:

... ale widze, że w głowce masz zakodowane, że jak nie ta to możesz sobie innej nie znaleźć, no i wkoncu juz jestewscie rok, moze jakos to bedzie....

Najgorsze w tym wszystkim jest, że moja sytuacja nie jest jakimś ewenementem, że to typowe, że mnóstwo ludzi tego doświadczyło.
Że niby jesteś świadomy tego wszystkiego, że to Cię niszczy, a jednak tak trudno to skończyć...

Typowe jest bycie w związku z kimś, kto Cię nie znosi? Po roku? To dziwne związki chyba widziałeś, bo mnie standardem wydaje się, że jednak ludzie są z osobami, które lubią i szanują, i które im odpowiadają - przynajmniej na początku związku.

Ciekawa historia. Brzmisz, jakbyś był świadomy problemu, ale liczył na... nie wiem, że ktoś Ci udzieli błogosławieństwa, żebyś mógł bez wyrzutu sumienia z nią zerwać? Jak dla mnie to już jedną nogą wyszedłeś z tego związku, tylko nie chcesz wziąć odpowiedzialności za ten ostatni krok, nie szukasz w sobie odwagi, żeby być autentycznym, żeby przyznać przed sobą, że tu się skończyła twoja cierpliwość. Przecież masz prawo po prostu odejść. Musisz czekać na jakąś wielką kłótnię? Wielka miłość się skończyłą, dziewczyna sie zakochała ale Cię jednak nie akceptuje. Nie będzie ciągu dalszego. Ale jednak nie zakończysz tego własną decyzją tylko czekasz, aż ona zrobi coś, że rozstanie będzie nieuniknione, aż ona będzie odpowiedzialna za całą sytuację, a ty "nie będziesz miał wyjścia".

10

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Myślę, że w znacznym stopniu blokuje cię myśl o tym, że jej rodzice, ludzie akceptujący cię i lubiący beda mieli do ciebie żal, jeśli zerwiesz z ich córka. Już kilka razy wspomniałeś o jej rodzicach, więc widać, że cenisz sobie ich sympatię.
Jesli jest tak, jak napisałam, to musisz odrzucić takie rozumowanie, bo jej rodzice to jedno, a ona to drugie.
Spotykasz się z nią zaledwie od roku i już zdążyłeś dostać niezły wycisk. Jest ona humorzasta i kłótliwa, więc średnio nadaje się do życia na co dzień pod jednym dachem.
Może pasowałby do niej facet z ciężka ręką, który raz i drugi huknalby na nią i sprowadził do pionu albo taki, który kiwalby ja, trzymał w niepewności i zawieszeniu? Może wtedy potrafiłaby docenić każda dobra chwilę w związku?
Ty jesteś jak otwarta księga, przewidywalny, stabilny i pewny. Może właśnie dlatego tobą pomiata. Wie, że może sobie na to pozwolic.
Powinieneś mieć normalna, spokojna, wesoła i wrażliwą dziewczynę, a nie wariatkę zmienna jak pogoda w górach.
Gdyby spływały po tobie jej humory, to jeszcze pół biedy, jednak ty raczej przejmujesz się tym, co ona do ciebie mówi. Nie pasujecie do siebie.
Po ślubie będzie jeszcze gorzej, a gdy pojawi się dziecko, to już w ogóle czekaloby cię życie jak w piekle.
Ja radzę ci, żebyś wycofał się z tej znajomości.

11

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Ciekawsze jest, dlaczego z nią jesteś, pomimo tego, że jesteś świadomy problemu.

Zastanawiałeś się nad tym? Czego Ci brak, że potrzebujesz takiej huśtawki?

12

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
ulle napisał/a:

Myślę, że w znacznym stopniu blokuje cię myśl o tym, że jej rodzice, ludzie akceptujący cię i lubiący beda mieli do ciebie żal, jeśli zerwiesz z ich córka. Już kilka razy wspomniałeś o jej rodzicach, więc widać, że cenisz sobie ich sympatię.
Jesli jest tak, jak napisałam, to musisz odrzucić takie rozumowanie, bo jej rodzice to jedno, a ona to drugie.
Spotykasz się z nią zaledwie od roku i już zdążyłeś dostać niezły wycisk. Jest ona humorzasta i kłótliwa, więc średnio nadaje się do życia na co dzień pod jednym dachem.
Może pasowałby do niej facet z ciężka ręką, który raz i drugi huknalby na nią i sprowadził do pionu albo taki, który kiwalby ja, trzymał w niepewności i zawieszeniu? Może wtedy potrafiłaby docenić każda dobra chwilę w związku?
Ty jesteś jak otwarta księga, przewidywalny, stabilny i pewny. Może właśnie dlatego tobą pomiata. Wie, że może sobie na to pozwolic.
Powinieneś mieć normalna, spokojna, wesoła i wrażliwą dziewczynę, a nie wariatkę zmienna jak pogoda w górach.
Gdyby spływały po tobie jej humory, to jeszcze pół biedy, jednak ty raczej przejmujesz się tym, co ona do ciebie mówi. Nie pasujecie do siebie.
Po ślubie będzie jeszcze gorzej, a gdy pojawi się dziecko, to już w ogóle czekaloby cię życie jak w piekle.
Ja radzę ci, żebyś wycofał się z tej znajomości.

Tak, masz rację. Mam wrażenie, że jej rodzice akceptują mnie bardziej, niż ona. I ona wygląda na to, że jest o to cholernie zazdrosna, nie pasuje jej to. Wcześniej bardzo, ale to bardzo długo zwlekała, żeby w ogóle przedstawić mnie swoim rodzicom. Początki naszej znajomości w ogóle były takie, że to ona wolała przyjechać do mnie, niż żebym ja jechał do niej. Wręcz wymuszała, żeby spotkania odbywały się na "moim gruncie". Nie chciała i nadal niechętnie "wpuszcza" mnie do swojego świata.

Cyngli napisał/a:

Ciekawsze jest, dlaczego z nią jesteś, pomimo tego, że jesteś świadomy problemu.

Ano właśnie... wydaje mi się, że Bonzo słusznie mnie zdiagnozował. Ja mam też wyraźnie problem z samym sobą. Cholernie boję się samotności. Wcześniej rozpadł mi się 5 letni związek zwieńczony zaręczynami, potem 6 lat samotności i teraz ona...

13

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Moim zdaniem takie coś, że ktoś coś do kogoś czuje, ale go nie lubi, jest częste. A tu do tego jej tyka zegar...

Szanuj się i z nią zerwij. Lepiej jest być samotnym niż w nieszczęśliwym związku.

14

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:

Ano właśnie... wydaje mi się, że Bonzo słusznie mnie zdiagnozował. Ja mam też wyraźnie problem z samym sobą. Cholernie boję się samotności. Wcześniej rozpadł mi się 5 letni związek zwieńczony zaręczynami, potem 6 lat samotności i teraz ona...

Jesteś prostym i bardzo częstym przypadkiem. Typowy beta, z niską samą oceną...co jak znalazł sobie panne to pomyślał, że złapał pana Boga za nogi.Nie martw się, to się da "wyleczyć" xD. Opowiedz może jak ci sie rozpadł wcześniejszy związek, jak wygladaly wasze relacje....

15

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Dla mnie sprawa jest prosta. Dziewczyna jest poważnie zaburzona a Ty bojąc się samotności związałeś się z kimś kto funduje Ci jazdy emocjonalne.
Wiem to z autopsji bo mimo, że nie mam problemów z samooceną i wartością to i mnie zdarzył się ktoś kto powoli to poczucie podkopał.
Sytuacja była bardzo podobna do Twojej. Wyszedłem z tego emocjonalnie poryty, choć dziś już wiem, że silniejszy. Dlatego moja rada jest taka - odetnij chwasta póki możesz.
Przyjrzałbym się jeszcze Twoim poprzednim związkom. Jakie to były dziewczyny i dlaczego się z nimi związałeś.
Nic nie napisałeś, ale coś mi podpowiada, że kieruje Tobą jakiś błędny schemat.

16 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2019-06-24 10:50:54)

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Ja też uważam, że dziewczyna jest toksyczna. Może wyniosła taki model związku z domu, nie wiem , ale nic tego nie tłumaczy. Daj sobie spokój, po roku masz już takie coś, za 5 będzie gehenna z której nie będziesz umiał uciec. To, że się trafiła nie znaczy, że musisz z nią być i to , że z nią jesteś wcale nie czyni Cię mniej samotnym niż bez niej. Taka osoba funduje tylko huśtawkę nastrojów i poczucie winy a nie wsparcie i poczucie bycia kochanym. Niech się leczy na kimś innym, Ty wydajesz mi się być bardzo zrównoważonym facetem - nie rób sobie tego.

17

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Jesteście ze sobą rok i ona już takie sceny ci robi? Na wlasnym przykładzie powiem, że nic nie działa lepiej niz potężny kop. Nie widzialam w sobie problemu i wyżywalam sie na swoim partnerze (de facto po 7latach zwiazku...). Probowalam na nim rozladowac swona frustracje. Najgorsze zachowanie i totalnie nie akceptowalne. Chlopak mi kazal sie wyprowadzic kilka razy, zawsze robilam chisteryczne akcje. Az wdziwne końcu wyprowadzilam sie i spojrzalam na siebie krytycznie. On jednak walczyl a zobaczylam ze to ja jestem pasozytem tego zwiazku. Wrocilam z wielkim postanowienien poprawy. I doceniam to co mam. Zdarza sie ze cos powiem, ale jest to juz teraz powodem moich problemow osobistych, ktore juz bede rozwiazywac ze specjalista. To poczucie winy, że ja kogos krzywdze bo ze mną jest cos nie tak, jest nie do zniesienia.
Wiec, kopnij ja i glowa do gory. Daj sobie czas i daj jej czas na dojście do odpowiednich wnioskow. Ale nie zakladaj z gory ze wrocicie do siebie!! Żyj, postaraj sie zająć czyms myśli.

18

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Zamiast „Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.”, zamieniłabym tytuł wątku na „Jestem z osobą, która mnie potrzebuje, ale mnie nie chce”.
Bo jak dla mnie, to ona jest z Tobą z braku laku. Myśle, że w tym kontekście jesteście bardzo do siebie podobni, bo Ty jako „cienki Bolek” związałeś się z dziewczyną, która pewnie myśli o sobie „cienka Jolka”.  Ot, trafił się chłopak zainteresowany nią, to go wzięła, bo inny może się już niej trafi. Często osoby o niskim poczuciu własnej wartości wiążą się z osobami „gorszymi” niż mogliby, ale mają obawy, że nikt inny ich nie zechce. Podejrzewam, że te chwile dobroci dla Ciebie, to skutek tego, że docenia, że w ogóle ktoś się nią zainteresował i związał z nią, wtedy jest Ci wdzięczna, ale wdzięczność to nie miłość. Potem jednak przychodzą refleksje, że nie jesteś kimś, kto budzi w niej wyższe uczucia czy chociażby głębsze emocje i zaczyna się wytykanie Twoich wad i tej masy rzeczy, której ona w Tobie nie lubi. Jednak za jakiś czas znowu dochodzi do niej myśl, że lepszy rydz niż nic i toleruje Ciebie z Twoimi wadami dziwactwami. Jest też czujna i uważa, żebyś nie poczuł się na tyle wartościowy i pewny siebie, żeby Ci nie przyszła do głowy myśl, że stać Cię na kogoś lepszego, bo przecież ona uważa się za „cienką Jolkę”, dlatego tak ją wkurzają sytuacje, w których jesteś chwalony i doceniany.

Cóż, myślę, że rzeczywiście stać Cię na kogoś lepszego :-) Kogoś, dla kogo taki jak jesteś będziesz idealny, z tymi wszystkimi swoimi wadami, słabościami i dziwactwami.
Jednak Ty ją wybrałeś nieprzypadkowo. Sam myślisz o sobie jak o „cienkim Bolku”, więc wybrałeś kogoś, kto Cię w tym twierdzeniu utrzymuje.
Widzisz już jaką masz pracę do wykonania nad sobą, czy dalej tłumaczyć?

19

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Ona ma problemy  z emocjami. Przy Tobie czuje się bezpiecznie, to pozwala sobie "ulżyć"
Nie toleruj- albo się uda na terapię, albo się rozejdżcie. Nic w tym normalnego nie ma, a samo z siebie się nie poprawi- a może być gorzej jak życie podłoży kłody pod nogi.

20

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Zamiast „Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.”, zamieniłabym tytuł wątku na „Jestem z osobą, która mnie potrzebuje, ale mnie nie chce”.

Mnie jednak wydaje się, że ona jest od niego zdecydowanie silniejsza. Już dawno przekroczyła granicę. Znalazła sobie poletko do uprawiania przemocy psychicznej.
Ona go potrzebuje, bo na nim może wyrzyć swoje frustracje i niezadowolenie, raczej nie z braku laku.
Toksyczność tego związku, opiera się na schemacie kat-ofiara. Autor nazywając siebie "cienkim bolkiem" tylko to potwierdza.
Zastanawiające jest to, że autor jest przekonany, że nie jest taki jak opisuje go partnerka, ale daje sobie przyzwolenie na bycie "cienkim bolkiem".
Kolego, chcesz tak żyć? Zakończ to już teraz, ze skutkiem natychmiastowym, zanim zwariujesz.
Broń boże do tego nie wracaj i odetnij chwasta na dobre.

21

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
fuorviatos napisał/a:

Zamiast „Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.”, zamieniłabym tytuł wątku na „Jestem z osobą, która mnie potrzebuje, ale mnie nie chce”.

Mnie jednak wydaje się, że ona jest od niego zdecydowanie silniejsza. Już dawno przekroczyła granicę. Znalazła sobie poletko do uprawiania przemocy psychicznej.
Ona go potrzebuje, bo na nim może wyrzyć swoje frustracje i niezadowolenie, raczej nie z braku laku.
Toksyczność tego związku, opiera się na schemacie kat-ofiara. Autor nazywając siebie "cienkim bolkiem" tylko to potwierdza.
Zastanawiające jest to, że autor jest przekonany, że nie jest taki jak opisuje go partnerka, ale daje sobie przyzwolenie na bycie "cienkim bolkiem".

No nie wiem. Autor wątku nie wydaje mi się masochistą, który związał się z kimś ze skłonnościami sadystycznymi stosującym przemoc psychiczną. Chociaż widać, że się chyba obawia jej gniewu i może zemsty, dlatego wyczekuje bardziej gwałtownej sprzeczki, żeby zakończyć związek, który jest dla niego jednak niesatysfakcjonujący. Ale gdyby lubił rolę ofiary, to przecież nie myślałby o ucieczce.

Dla mnie to ewidentne ona jest niezadowolona ze swojego wyboru, widziałeś tę listę wad, która stoi za autorem a która on przywołał w pierwszym poście? Przecież to jakaś masakra. Nikt nie jest idealny, ale jak ktoś jest Ci bliski, to traktujesz jego wady nawet z pewną czułością, a już na pewno na początku związku, bo potem, to już różnie bywa :-D

Upieram się przy tym, że „Jolka” jest niedowartościowana i sęk w tym, źe osoby niedowartościowane prędzej czy później są także niedowartościowane swoim partnerem, uważając, ze koleżanki i osoby w rodzinie mają kogoś lepszego, nikt nie jest w stanie ich dowartościować na dłuższą metę. Ale to nie tylko problem „Jolki”, bo „Bolek” tez ma swoje za uszami.

22

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

To wszystko co piszecie jest takie prawdziwe.
Odpowiadając na pytania kilku osób. Mój poprzedni związek był paradoksalnie udany, nie będę wdawał się w zbędne szczegóły, bo wyszłaby rozprawka na całą stronę. Niestety był to związek na odległość w młodym wieku i nie przetrwał próby. Byliśmy finalnie co prawda zaręczeni na kilka tygodni przed zerwaniem, ale dziś wiem, że wtedy to było chwytanie się ostatniej deski ratunku. Poprzedni związek wspominam z sentymentem, pasowaliśmy do siebie, ale byliśmy za młodzi i zbyt głupi. Kilka głupich błędów i odległość sprawiła, że to nie wypaliło.
To co może rzutować na dzisiejszą relacje to fakt, że tamto rozstanie przeżyłem - mało rzec - fatalnie. Upatruję również w tym wielu swoich problemów, gdyż moja samoocena masakrycznie podupadła, gdy ex znalazła sobie już kogoś po mnie, a ja wciąż byłem sam i wtedy nawinęła się ona, obecna. Od początku coś nie grało, głupi byłem, bo czułem się cholernie samotny. Pomimo 5 lat samotności po rozstaniu z poprzednią nic a nic nie czułem się lepiej i niestety, ale dostrzegam w swoim zachowaniu klasyczny wzorzec polegający na znalezieniu sobie "zapchaj dziury". Nie wiem czemu, ale pomyślałem, że powinienem dać sobie szansę i może los się do mnie uśmiecha. Od początku ten związek mi nie leżał, bo charakter tej dziewczyny nie jest czymś co pojawiło się nagle, to było wyczuwalne już pierwszego dnia gdy ją poznałem. Czemu się z nią związałem? Chyba każdy tu potrafi sobie odpowiedzieć na to pytanie - z samotności.
Dodatkowym czynnikiem, który pchnął mnie w ten związek było to, że to de facto z jej inicjatywy to wszystko się zaczęło. Tak jakby znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy byłem samotny. To nie ja do niej wystartowałem, a ona do mnie i to zaciemniło mi wtedy obraz, bo ja w istocie nikogo nie szukałem, powoli godziłem się z samotnością i wtedy pojawiła się ona, pierwsza zagadała, przedstawiła się, zainteresowała moją osobą...

23 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-06-24 15:42:32)

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

No i mamy odpowiedź. Ty też ją już masz. Czemu z nią jesteś? Bo lubisz zjebko-komplementy czy po prostu nie umiesz być sam?
Często tak jest, że to sama zagadała nie bierze się znikąd - takie osoby potrafią szybko wyczuć jak podejść "słabszego".
Nie czekaj na kłótnie, tylko krótko powiedź lasce, że traktuje Cię jak śmiecia i ty się na to nie godzisz, więc odchodzisz. Proste.
I tak szczerze, nie do końca wierze w Twoją opowieść o samotności. Nie mogłeś być tak ślepy żeby przez rok ciągnąć związek z kimś dla kogo jesteś popychadłem.
Coś tam na poziomie podświadomej potrzeby musi się dziać.  I tu przychylam się do Magdy.

P.S. Ona cię nie kocha ani nie lubi. Ustalmy fakty smile

24

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

No to masz odpowiedź Autorze. Może Twoja dziewczyna też wyczuwa , że jest taką "zapchaj dziurą" ? Nie tak mężczyzna ani kobieta, którzy są w sobie zakochani się zachowują po roku. Przemyśl czy warto tracić swój i jej czas..

25

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:

To wszystko co piszecie jest takie prawdziwe.
Odpowiadając na pytania kilku osób. Mój poprzedni związek był paradoksalnie udany, nie będę wdawał się w zbędne szczegóły, bo wyszłaby rozprawka na całą stronę. Niestety był to związek na odległość w młodym wieku i nie przetrwał próby. Byliśmy finalnie co prawda zaręczeni na kilka tygodni przed zerwaniem, ale dziś wiem, że wtedy to było chwytanie się ostatniej deski ratunku. Poprzedni związek wspominam z sentymentem, pasowaliśmy do siebie, ale byliśmy za młodzi i zbyt głupi. Kilka głupich błędów i odległość sprawiła, że to nie wypaliło.
To co może rzutować na dzisiejszą relacje to fakt, że tamto rozstanie przeżyłem - mało rzec - fatalnie. Upatruję również w tym wielu swoich problemów, gdyż moja samoocena masakrycznie podupadła, gdy ex znalazła sobie już kogoś po mnie, a ja wciąż byłem sam i wtedy nawinęła się ona, obecna. Od początku coś nie grało, głupi byłem, bo czułem się cholernie samotny. Pomimo 5 lat samotności po rozstaniu z poprzednią nic a nic nie czułem się lepiej i niestety, ale dostrzegam w swoim zachowaniu klasyczny wzorzec polegający na znalezieniu sobie "zapchaj dziury". Nie wiem czemu, ale pomyślałem, że powinienem dać sobie szansę i może los się do mnie uśmiecha. Od początku ten związek mi nie leżał, bo charakter tej dziewczyny nie jest czymś co pojawiło się nagle, to było wyczuwalne już pierwszego dnia gdy ją poznałem. Czemu się z nią związałem? Chyba każdy tu potrafi sobie odpowiedzieć na to pytanie - z samotności.
Dodatkowym czynnikiem, który pchnął mnie w ten związek było to, że to de facto z jej inicjatywy to wszystko się zaczęło. Tak jakby znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy byłem samotny. To nie ja do niej wystartowałem, a ona do mnie i to zaciemniło mi wtedy obraz, bo ja w istocie nikogo nie szukałem, powoli godziłem się z samotnością i wtedy pojawiła się ona, pierwsza zagadała, przedstawiła się, zainteresowała moją osobą...

Szkoda, że zignorowałeś swoją intuicję na początku i wszedłeś w związek, mimo że czułeś, źe coś tu nie gra.
Współczuję Ci i trochę z Tobą empatyzuję, bo to strasznie marne uczucie, gdy się orientujesz, że się komuś trafiłeś, bo znalazłeś się w tym miejscu i czasie, co osoba, która kogoś potrzebowała. Potem już tylko wychodzą na światło dzienne różne dowody, świadczące o braku uczucia, o braku empatii dla Ciebie, wyrażające się w punktowania Twojej nie-idealności.
Cóż, czas przełknąć tę gorzką pigułkę, zastanowić się dlaczego i jak sam siebie wpakowałeś w tę sytuację mimo wątpliwości i podszeptów intuicji, wyciągnąć wnioski, pozamykać nierokujące sprawy i ruszyć dalej.

26

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.
TimeCop1983 napisał/a:

Mam wrażenie, że jestem z osobą, która mnie kocha, ale kompletnie nie lubi, wręcz nienawidzi za to jaki jestem. Ale na jakiekolwiek próby rozstania reaguje histerycznie, próbując ratować o odwodzić mnie od tych myśli. Potrafi zamienić się wtedy w aniołka, który nagle wszystkie żałuje, a potem wszystko wraca do normy...
Czy to możliwe, żebym trafił na osobę, którą po prostu kręci mój pantoflarski charakter i jest ze mną tylko dlatego, bo wie, że zawsze tu będę i tylko dlatego nie chce pozwolić mi odejść?

Cokolwiek to nie jest, jest to toksyczne. Zerwij nie czekając na odpowiednią okazję.

27

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Proste: oboje jesteście ze sobą z braku laku. Ona się boi zostać starą panną, a Ty się boisz samotności, dlatego wasz związek się nie klei. I z pewnością, jeżeli takie akcje są po roku, to po ślubie oraz kilku latach lepiej nie będzie. Weszliście w ten układ nie z uczucia, tylko z kalkulacji.

Na Twoim miejscu zerwałabym. Popracuj nad poczuciem wartości, a wtedy masz szansę na poznanie kogoś, kogo faktycznie z wzajemnością pokochasz, zamiast tkwić w tej atrapie związku. Jej to też na dobre wyjdzie- pomyśl sobie, że robisz jej przysługę.

28

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Twoja dziewczyna cierpi najprawdopodobniej na CHAD, jest borderką po prostu. Z kimś takim nie da się żyć. Uciekaj póki możesz, nie czekaj na żadne kłótnie, nie szukaj nowego pretekstu - po prostu zachowaj się jak dorosły, świadomy siebie człowiek i z godnością się pożegnaj i odejdź. Niestety, jest duża szansa że dziewczyna będzie próbowała Cię zastraszać samobójstwem itd. Tym nie możesz się przejmować, jeśli chcesz wyjść z tego układu cało. Powinieneś się od niej radykalnie i zdecydowanie odciąć. Zero kontaktu, żadnych fejsbuków, nr tel. zablokowany itd. Jej z czasem minie. Tak jak inni pisali już - ona zapewne zdaje sobie sprawę z tego, jaka naprawdę jest, miała w przeszłości problemy ze znalezieniem sobie kogoś / wytrwaniem w dłuższym związku, i wyszukała sobie Ciebie jako kozła ofiarnego, który na pewno jej nie opuści. Stąd to ciśnienie na ślub. Nie daj się, Autorze jeśli Ci życie miłe. Otrząśniesz się i będzie lepiej. Ta kobieta to straszny toksyk. Nie warto.

29

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

CHAD to kompletnie inne zaburzenie niż borderline.

Co i tak jest mało istotne, bo kobity nie znamy. Jedyną pewną rzeczą jest to, że ten związek dla obojga jest z braku laku i powinien zaliczyć zgona szybciej niż później.

30

Odp: Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Jasne, miałam na myśli

szeptem napisał/a:

Twoja dziewczyna cierpi najprawdopodobniej na CHAD, LUB jest borderką po prostu. Z kimś takim nie da się żyć.

Oba te schorzenia często współistnieją razem. W każdym razie Autor powinien zwiewać.

Posty [ 30 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Wydaje mi się, że jestem z osobą, która mnie kocha, lecz nie lubi.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024