Hej,
Jestem z moim partnerem ok. 9 lat (mamy po 25 lat) i ostatnio coraz częściej czuję, że zamyka się przede mną i nie okazuje mi wgl uczuć.
Prawie rok temu mielismy kryzys, wyprowadzilam sie ze wspolnie wynajmowanego mieszkania, dociełam się. On zawalczyl, wrocilam. Było dobrze przez pare miesięcy, a od 3 miesiecy jest różnie. Nie komplementuje mnie, nie dotyka sam. Zawsze kazde zblizenie inicjuje ja. Ostatnio stwierdzilam ze przyjme ta sama poze co on... kochalismy sie w ciągu ostatnich 2 miesiecy 4 razy... przy znajomych stara sie, sprzata i chwali sie moimi osiągnięciami, a jak jestesmy sami to totalnie sie odcina. Myslalam, że to przez pracę. Zaczęłam sie az nadto interesować, rozgryzac te wszystkie skomplikowane rzeczy z jakimi ma w pracy do czynienia i... nic. Kiedy płacze pyta tylko dlaczego, a jak nie odpowiadam to odsuwa sie ode mnie jak najdalej. Kazda próba rozmowy z nim konczy się zamknięciem w pokoju i tekstem "nie denerwuj mnie, pogadamy jutro" zaczyn temat jutro i slysze ten sam tekst. Mam dość tego, ze zniknal moj wspanialy uczuciowy mezczyzna i w zamian mam zimnego faceta, który z dnia na dzien coraz bardziej staje mi sie obcy. Czasami ma dni, ze jest mily ale trwa to chwile. Planuje jakis wyjazd ale nie interesuje go czy wgl bede mogla w tym terminie jechac, czy mi odpowiada to miejsce czy cokolwiek, mowi jedynie ze "musi odpoczac". W mieszkaniu nie robi nic, a kiedy w koncu jest o to awantura to zawsze obraca sytuacje tak ze jestem wszystkiemu winna. Gubie sie dziewczyny, nie mam pojecia jak do niego dotrzec...
Nie docierać tylko odejść.
Hej,
Jestem z moim partnerem ok. 9 lat (mamy po 25 lat) i ostatnio coraz częściej czuję, że zamyka się przede mną i nie okazuje mi wgl uczuć.
Prawie rok temu mielismy kryzys, wyprowadzilam sie ze wspolnie wynajmowanego mieszkania, dociełam się. On zawalczyl, wrocilam. Było dobrze przez pare miesięcy, a od 3 miesiecy jest różnie. Nie komplementuje mnie, nie dotyka sam. Zawsze kazde zblizenie inicjuje ja. Ostatnio stwierdzilam ze przyjme ta sama poze co on... kochalismy sie w ciągu ostatnich 2 miesiecy 4 razy... przy znajomych stara sie, sprzata i chwali sie moimi osiągnięciami, a jak jestesmy sami to totalnie sie odcina. Myslalam, że to przez pracę. Zaczęłam sie az nadto interesować, rozgryzac te wszystkie skomplikowane rzeczy z jakimi ma w pracy do czynienia i... nic. Kiedy płacze pyta tylko dlaczego, a jak nie odpowiadam to odsuwa sie ode mnie jak najdalej. Kazda próba rozmowy z nim konczy się zamknięciem w pokoju i tekstem "nie denerwuj mnie, pogadamy jutro" zaczyn temat jutro i slysze ten sam tekst. Mam dość tego, ze zniknal moj wspanialy uczuciowy mezczyzna i w zamian mam zimnego faceta, który z dnia na dzien coraz bardziej staje mi sie obcy. Czasami ma dni, ze jest mily ale trwa to chwile. Planuje jakis wyjazd ale nie interesuje go czy wgl bede mogla w tym terminie jechac, czy mi odpowiada to miejsce czy cokolwiek, mowi jedynie ze "musi odpoczac". W mieszkaniu nie robi nic, a kiedy w koncu jest o to awantura to zawsze obraca sytuacje tak ze jestem wszystkiemu winna. Gubie sie dziewczyny, nie mam pojecia jak do niego dotrzec...
Już nic nie zrobisz... widać że to już koniec waszego związku...odpuść.
Macie ze sobą ślub?
Wyglada to na taki przechodzony już związek, mieszkacie ze sobą, jest rutyna. Teraz każdy się od siebie odwróci i 9 lat poszło w plecy...
Albo oboje próbujcie to naprawić, weźcie ślub, albo dajcie sobie spokój. Swoją drogą bardzo wcześnie zaczęliście się spotykać i może priorytety po latach się zmieniły.
Macie ze sobą ślub?
Wyglada to na taki przechodzony już związek, mieszkacie ze sobą, jest rutyna. Teraz każdy się od siebie odwróci i 9 lat poszło w plecy...
Albo oboje próbujcie to naprawić, weźcie ślub, albo dajcie sobie spokój. Swoją drogą bardzo wcześnie zaczęliście się spotykać i może priorytety po latach się zmieniły.
Nie mamy ślubu, niestety jest uparty i nie chce brać ślubu jeśli go na to nie stać, a ponadto na zaden inny niz huczny nie chce się zgodzic.
Najbardziej bolesne jest to 9 wspólnych lat. Trudno nawet sobie wyobrazić jak bardzo mnie to boli, bo ja jak glupia kocham go nadal.
6 2019-05-20 10:27:53 Ostatnio edytowany przez Gitta (2019-05-20 10:28:28)
Masz 25 lat, nie masz dzieci.
Jeżeli on nie zadeklarował się co do ślubu (nie stać mnie, chcę hucznego a nie skromnego - nie daj się nabrać, to wykręty) porozmawiaj z nim ostatecznie i zerwij. Odżyj, zajmij się sobą.
On nie wiąże z Tobą raczej przyszłości. Jesteś, bo jesteś. Ma seks za darmo, sprzątanie, gotowanie.
Mężczyzna któremu by zależało oświadczyłby się.
Ślub nie ma nic do rzeczy, niektórzy nie chcą ślubu w ogóle a nie znaczy to, że nie traktują partnera poważnie...
I bardzo dobrze, że się nie oświadczył, mógłby to zrobić dla świętego spokoju, ale życie w takim związku to nie życie tylko wegetacja. Wydaje mi się, że już nic z tego nie będzie. Żyjecie oddzielnie, on jest zupełnie obojętny, nie wykazuje chęci naprawiania czegokolwiek.
Coś nim musi na pewno potrząsnąć, bo to zachowanie teraz jest wręcz... bezczelne. A rozmawiałaś z nim otwarcie, co wtedy powiedział? Od początku "nie zawracaj mi głowy"? A może jakiś list zamiast szczerej rozmowy? Ostatecznie, warto próbować mu chociaż powiedzieć, jak się w tym czujesz.
Ma jakieś problemy w pracy, w życiu, depresję czy coś takiego? Jeśli nie, to właściwie jedyne, co tłumaczy tę sytuację, jest jego zmęczenie i może jakaś niechęć Tobą.
A nie możesz się na przykład wyprowadzić gdzieś na jakiś czas, wyjechać... Może nie od razu trzeba zrywać tak długi związek, a Twoja nieobecność dałaby mu do myślenia?
Coś nim musi na pewno potrząsnąć, bo to zachowanie teraz jest wręcz... bezczelne. A rozmawiałaś z nim otwarcie, co wtedy powiedział? Od początku "nie zawracaj mi głowy"? A może jakiś list zamiast szczerej rozmowy? Ostatecznie, warto próbować mu chociaż powiedzieć, jak się w tym czujesz.
Ma jakieś problemy w pracy, w życiu, depresję czy coś takiego? Jeśli nie, to właściwie jedyne, co tłumaczy tę sytuację, jest jego zmęczenie i może jakaś niechęć Tobą.
A nie możesz się na przykład wyprowadzić gdzieś na jakiś czas, wyjechać... Może nie od razu trzeba zrywać tak długi związek, a Twoja nieobecność dałaby mu do myślenia?
Przyznam, że wyprowadzka byla juz pol roku temu, po 10dniach wróciłam, bo obiecywal i blagal. Dzisiaj z nim rozmawialam chwile zaledwie, ujął to tak, ze znowu sobie cos wmawiam. Ze on jest po prostu zmeczony i chcial odpocząć. Ma bardzo wymagajaca prace na 3 zmiany i rozumiem jego zmeczenie, tylko skad nagle taki chlod? Aktualnie siedze sama w domu, bo ma 2 dni wolnego i pojechal do matki. Naprawdę mam wrażenie, że ma mnie dosyć. Kiedyś spedzalismy ze soba kazda minutę, a od kiedy mamy troche problemów to zamyka sie w sobie. Mam okropny metlik w glowie. To jest 9lat i wiem, ze przez 8 bylo super, a ostatni rok należy do okropnych. Jest w kratke. Bo w jeden dzien potrafimy przytuleni spędzić w domu albo sie wyglupiac a potem tydzien omija mnie szerokim lukiem. Czy ja mogę byc taka meczaca?
Hmm, ta praca na 3 zmiany jednak daje do myślenia. Do tego, jak piszesz, trudny rok... Najważniejsze chyba jest to, co Ci powiedział, że jest po prostu zmęczony i chce odpocząć. I że to, o czym mu dziś powiedziałaś (czyli Twoje rozterki, poczucie, że on się oddala i coś jest w związku nie tak) tak naprawdę nie jest problemem. Tzn. nie jest problemem wg niego, nie dla Waszej relacji. Może... tego się trzymaj?
Gdybym była na Twoim miejscu, starałabym się kierować właśnie tymi słowami. Przez jakiś czas: miesiąc, dwa, trzy. I jednak na ten okres czasu trochę odpuścić. To znaczy przestać naciskać na czas spędzony razem i dalsze rozmowy, tylko zrobić krok w tył i dać chłopakowi miejsce na inicjatywę, przestrzeń na odpoczynek. Zaczekać na tyle cierpliwie, na ile potrafisz, aż on coś zaproponuje, przybliży się.
Bo skoro już raz się wyprowadziłaś, i to tak niedawno, lepiej nie robić dramy i przeczekać. Tak myślę.
Ale sama wiem, jak to jest dla Ciebie teraz trudne, bo są te emocje. Jednak te 9 lat robi swoje, jesteś zżyta, chcesz wszystko jak najszybciej naprawić, no i do tego dochodzą urazy... poczucie, że Ty się starasz, a on nie, i jeszcze robi z Ciebie czepialską i nagabującą, bo Ty widzisz problem, on zaprzecza.
Mimo to, kurcze, uważam, że właśnie z uwagi na tak długi staż warto odłożyć na bok te swoje gorsze emocje. Może spróbuj sama się trochę wyciszyć, zająć czymś częściej poza domem. Skoro on wyjechał na 2 dni do mamy, to może Ty zostań czasem dłużej w pracy, wyjdź do koleżanki, na zakupy, spacer, trochę sportu poza domem. Może w ten sposób Ty odciągniesz od niego trochę swoją uwagę, on poczuje, że ma trochę luzu i przestrzeni, odpocznie, i wszystko wróci w naturalny sposób do równowagi?
Wiesz, nie chodzi o to, żeby mu teraz na siłę pokazywać, że się super bawisz, kompletnie nie. Tylko jak sama odciągniesz od tego troszkę swoją uwagę, wyjdziesz myślami poza tą relację, nabierzesz dystansu (on też!) i gorsze emocje przeminą, a zostanie to, co najważniejsze, czyli poczujesz (i on też!), że tak naprawdę jest między wami to coś, jest uczucie, jest lubienie się na wzajem, fajny czas. I wszystko wróci do normy? Wtedy też na pewno będzie Wam łatwiej pogadać.
Hmm, ta praca na 3 zmiany jednak daje do myślenia. Do tego, jak piszesz, trudny rok... Najważniejsze chyba jest to, co Ci powiedział, że jest po prostu zmęczony i chce odpocząć. I że to, o czym mu dziś powiedziałaś (czyli Twoje rozterki, poczucie, że on się oddala i coś jest w związku nie tak) tak naprawdę nie jest problemem. Tzn. nie jest problemem wg niego, nie dla Waszej relacji. Może... tego się trzymaj?
Gdybym była na Twoim miejscu, starałabym się kierować właśnie tymi słowami. Przez jakiś czas: miesiąc, dwa, trzy. I jednak na ten okres czasu trochę odpuścić. To znaczy przestać naciskać na czas spędzony razem i dalsze rozmowy, tylko zrobić krok w tył i dać chłopakowi miejsce na inicjatywę, przestrzeń na odpoczynek. Zaczekać na tyle cierpliwie, na ile potrafisz, aż on coś zaproponuje, przybliży się.
Bo skoro już raz się wyprowadziłaś, i to tak niedawno, lepiej nie robić dramy i przeczekać. Tak myślę.Ale sama wiem, jak to jest dla Ciebie teraz trudne, bo są te emocje. Jednak te 9 lat robi swoje, jesteś zżyta, chcesz wszystko jak najszybciej naprawić, no i do tego dochodzą urazy... poczucie, że Ty się starasz, a on nie, i jeszcze robi z Ciebie czepialską i nagabującą, bo Ty widzisz problem, on zaprzecza.
Mimo to, kurcze, uważam, że właśnie z uwagi na tak długi staż warto odłożyć na bok te swoje gorsze emocje. Może spróbuj sama się trochę wyciszyć, zająć czymś częściej poza domem. Skoro on wyjechał na 2 dni do mamy, to może Ty zostań czasem dłużej w pracy, wyjdź do koleżanki, na zakupy, spacer, trochę sportu poza domem. Może w ten sposób Ty odciągniesz od niego trochę swoją uwagę, on poczuje, że ma trochę luzu i przestrzeni, odpocznie, i wszystko wróci w naturalny sposób do równowagi?
Wiesz, nie chodzi o to, żeby mu teraz na siłę pokazywać, że się super bawisz, kompletnie nie. Tylko jak sama odciągniesz od tego troszkę swoją uwagę, wyjdziesz myślami poza tą relację, nabierzesz dystansu (on też!) i gorsze emocje przeminą, a zostanie to, co najważniejsze, czyli poczujesz (i on też!), że tak naprawdę jest między wami to coś, jest uczucie, jest lubienie się na wzajem, fajny czas. I wszystko wróci do normy? Wtedy też na pewno będzie Wam łatwiej pogadać.
I właśnie tak wczoraj myslalam, dokladnie tak jak napisałaś. Ciężko mi sie pogodzić z taka zmianą zachowania z jego strony, dlatego mam juz zaplanowany aktywny weekend. Musimy dac sobie trochę oddechu, moze rzeczywiście to tylko przejściowe a ja za mocno daje sie ponieść emocjom(?)