W sierpniu zakończyłam swój 1.5 roczny związek decyzja o rozstaniu była poniekąd wspólna nie widzieliśmy już sensu ratowania tego.
Pomimo ze decyzja była wspólna i wiedziałam ze jest słuszna bardzo to przeżyłam. Miałam dużo żalu ponieważ włożyłam dużo do tego związku a zwłaszcza do mojego już ex chłopaka, który w tym momencie miał problemy wspierałam pomagałam po prostu zawsze byłam. Mój chłopak był lekkoduchem który żyje chwila, na początku mi się to podobało gdy o 17 jechaliśmy nad morze tylko po to by zobaczyć zachód słońca. Przeżyłam wiele spontanicznych i romantycznych chwil przez ten rok zwiedziłam więcej miejsc niż przez ostatnie kilka lat.
Wdarła się rutyna która stworzyliśmy sami, bo spędzaliśmy ze sobą 24 h na dobe. Na początku o tym rozmawialiśmy próbowaliśmy to ratować. Było dobrze po roku Postanowiliśmy razem zamieszkać. I wtedy zauważyłam ze coś jest nie tak. Moj chłopak zaczął się dziwnie zachowywać. Ja z racji pracy w domu byłam o 20 on do tej pory zawsze kończył o 18-19 teraz było inaczej. Wracałam do pustego domu bo jego nigdy nie było wracał o 23 czy po północy gdzie ja zwykle już spałam... codziennie obiecywał ze wróci wcześniej ze to wyjątkowa sytuacja ale co wieczor było to samo, zaczęły się dziwne telefony nagle wyjscia o 4 w nocy niby tylko na chwile bo kolega ma problem. Wystarczyła mała iskierka aby wybuchła wielka awantura kłóciliśmy się o wszystko. W końcu nie wytrzymałam i przejrzałam jego telefon chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłam. Przeżyłam szok mój chłopak prowadził nocne życie towarzyskie wypady ze znajomymi, te które kiedyś spędzaliśmy razem.. były zdjęcia z jakimiś dziewczynami... dla mnie to już było za dużo. Gdy następnego dnia wrócił znów po północy i zapytałam gdzie był znów skłamał ze w pracy spakowalam swoje rzeczy i wyszłam. Wróciłam do rodziców.
Po kilku dniach spotkaliśmy się, nie próbował sie tłumaczyć powiedział ze związek go meczy i nasze priorytety się różnią. Przyznałam mu racje rozstaliśmy się ale dalej mieliśmy koleżeński kontakt.
Wiedziałam ze jest jakaś panna, nie powiedział wprost ale nie jestem głupia, od wspólnych znajomych widziałam ze to nic poważnego panienka na chwile.
Pewnego dnia zauważyłam ze zaczęła mnie obserwować na fb lajkowac zdjęcia komentować instastory i nie było to miłe.
W końcu napisałam mu żeby nie sciągał na mnie patologii. Od tamtej pory zaczęły się telefony o 4 nad ranem wyzwiska. Tłumaczył ze nie wiedział tego i ze przeprasza. Podczas tego spotkania wypomniałam mu ze zabawiał się oszukując mnie. Powiedział ze musiał tak robić bo żaden jego znajomy mnie nie lubi i maja za wariatkę. Powiedział jeszcze kilka innych gorzkich słów. Dostał w twarz i kontakt nasz się urwal. Zablokował mnie wszędzie gdzie tylko mógł.
Po 2 miesiącach nie wytrzymałam napisałam do niego co słychać, odpisał zaczęliśmy pisać przez kilka dni pisaliśmy ze sobą 24h na dobe czułam ze uczucia wracają ale nie tylko z mojej strony. Wyznał ze żałuje tych wszystkich pustych panienek ze stracił mnie itp.. przez dwa tygodnie była sielanka. Jednak potem czułam ze znów się wycofuje... zaczęła się powtórka z tego co było kiedyś, drobne kłamstwa itp wyznał ze za bardzo go naciskam i mecze. Chce o to walczyć bo czuje ze warto ale nie wiem jak z nim postępować wiem ze w trakcie naszego związku zdarzało mi się być zazdrosna i zaborcza osoba nie chce drugi raz popełniać tego błędu. Wiem ze jemu ciężko się zaangażować z doświadczenia po jego poprzednich związkach które kończyły się gdy dziewczyna pokazywała mu ze go kocha i jej zależy bardziej. Czuje ze on boi się stabilizacji..