Witajcie. Mieszkam z przyjaciółką w państwie "kwiatow" mieszkamy osobno, ja z partnerem, ona wynajmuje pokoj, ale razem pracujemy. Nasze matki to dalekie krewne, ale my prawie jak siostry zawsze razem. Ona 7lat strasza ode mnie.
Dużo jej się zwierzam na temat faceta, zauważyłam że nasze rozmowy nie są takie jak z innymi. Zawsze po nich jestem bardziej wzbrzona, kloce się mocniej z partnerem. Gdy rozmawiam z kimś innym, osoba zawsze mnie uspokaja radzi porozmawiać spokojnie, czuje sie lżej na sercu. Przyjaciolka wręcz na odwrót, radzi się rozstac, mówi że on ma mnie w poważaniu, ona by sobie nie pozwoliła itp. Mowi mi wprost : on Cię nie kocha, nie lubi nawet, jest o Ciebie zazdrosny itp itd
Pamiętam sytuację gdy zabrałam ja na spotkanie z nim i wiem, ze powiedziala o mnie jemu cos, co skwitowal pozniej zdaniem iz nie mam do niej szacunku i nosze sie zbyt wysoko, a w dodatku dodał, że chyba mam problemy z piciem - wypiłam przy nim 2 drinki, chciałam kupić na wieczór piwo, co przyjaciółka skwitowala szepczac mi do ucha, ale tak żeby on słyszal- nie pij juz, wystarczy. Nie skomentowalam tego, nigdy nie widziala mnie pijanej wiec nie wiedzialam o co chodzi.
Ja mieszkam z nim w domu z ogrodem, ona ma pokoj. Przychodzi do mnie i mówi jak mam brzydko.
Mowilam jej ufając, że wszystko zostaje między nami iż myślę o wyprowadzce.
Zawsze miałam ja za życzliwą mi osobę. Nie wiem czemu, ale zauważyłam że to ona odbiera mi chęci, pozbawia mnie energii. Gdy wyjechała na urlop, przez 2 tyv nie poklocam sie z partnerem ani razu. Gdy wróciła, od razu czekala na nowości.
W piatek mialam po pracy wstapic do niej na kawe, bo bylam w okolicy...przerazona wygadala się, że właściciel jej mieszkania, który miał być u nich tego dnia, powiedzial żeby mi przekazać, że widział kilka wolnych mieszkań. Ja głupia tego nie skomentowałam. Byłam u niej wczoraj i właściciel uszczypliwie powiedzial ze nikt za mną nie przepada. Zdziwilam sie bo sytuacja jest inna, w pracy nikt nie rozmawia z moja przyjaciolka, nie lubia jej i przychodza z tym do mnie, mowiac ze jest dziwna, niesympatyczna i z nikim nie rozmawia. Ja początkowo ja bronilam, ale w końcu przestałam.
Właściciel mieszkania to plotkarz. Zna dużo ludzi tutaj, oni mieszkają w kilka osób, wszyscy są dla mnie obcy i zastanawiam się czy nie zwrócić jej uwagi, co to za przyjaźń? Gdy zapytałam czy rozmawia o moich problemach z innymi powiedziała, że nie. Wiem, że podrywala właściciela ale nie był zainteresowany. Ona sama nie ma i nigdy nie miała nikogo. Umówiłam ja na spotkanie z kolegą, byli raz na kawie, po tygodniu spotkalysmy go w pubie z inna dziewczyna, przyjaciolka robila mu wyrzuty jakby z nia byl po slubie.
Kilka razy była też sytuacja, w której najpierw mnie nakręcala, później stała i przyglądala się jak kloce się o nią.
Mieszkalysmy jakiś czas z bratem i bratowa, oraz 2 ich znajomych w jednym domu. Przyjaciółka nie chciała spędzać z nimi czasu, mówiła że oni nas nie wołają do siebie, było mi jej żal, więc siedziałam z nia żeby nie spędzałam czasu sama, opowiedziała mi jak to pozostala 4 ja i mnie obgaduja itp, ze z nia nie rozmawiaja bylam zdziwiona, wiec powiedzialam im kilka slow, wyszla z tego klotnia. Ona stała i się patrzyła, a pozniej oficjalnie wzięła moja stronę. Tylko, ze to ona sprowokowala mnie do takiej reakcji. Gdy po tyg zobaczyla, ze w jednym czasie wszyscy wracamy z zakupow byla na mnie wsciekla i zapytala czy z nimi sie pogodzilam. Oczywiście mi oberwalo się najmocniej, cała rodzina została poinformowana że jestem klotliwa i co robiłam.
Takich sytuacji było kilka. Nigdy to jednak nie działało w drugą str, ona mojej strony nie wzięła nigdy.
Teraz chciała zmienić pracę, pracy jest mało pracujemy po 2dni w tyg, ja również szukam, mimo, ze mnie potrzebuja czesciej niz ja. Powiedzialam jej żeby czegoś szukała, bo ja nie bede tego robic sama, była wtedy u mnie i zaczela krzyczec glosno, że zajmuje się tylko swoim zyciem, ona zadzwoni do mojej rodziny i im powie jak jej pomagam. Że sama jakiś czas nie pracowałam, gdy powiedzialam,że zrezygnowalam z oferty by pracować z nia i jej pomóc usłyszałam: tak już ci wierzę że byłaś i pytałaś.
Widze, ze z ta relacja jest cos nie tak, czy powinnam zwrocic jej uwage, porozmawiać, choć sądzę, że urządzi mi awanturę, a następnie przedstawi siebie jako ofiarę. Moj zwiazek juz i tak się kończy, myślę nad wyjazdem stąd.
Czy może być tak, że z jakiegoś powodu tylko toksycznych ludzi do siebie przyciągam?