Przechodzę w związku coś w rodzaju kryzysu. A dokładniej to chłopak mnie zawiódł.
Sytuacja z przedwczoraj. Poszliśmy na kompromis w kwestii seksu oralnego. Ja potrzebowałam trochę więcej czasu by się na to zdecydować niż w przypadku seksu klasycznego. Powiedziałam, że zgodzę się zrobić ale tylko w prezerwatywie, on nie chciał , więc dobra zgodziłam się bez pod warunkiem że jak coś będę mogła przestać w każdej chwili i sperma ląduje w chusteczce. To był błąd. Jak się zebrałam w końcu żeby to jemu zrobić to w pewnym momencie chciałam przestać dlatego że byłam tym zmęczona ale że chłopakowi się podobało i powiedział, że jeszcze chwila no to ok mówię wytrzymam. I to też był duży błąd bo jak już miał być jego finał to przytrzymał mi głowę i wiecie... Ja zaczęłam pluć na niego tym i śliną i kurde wszystkim co miałam w buzi bo to było obrzydliwe. On mnie za to spliczkował , wybiegłam do łazienki i jak już się pozbierałam i wyszłam z tej łazienki to na pytanie dlaczego to zrobił i jak mógł mnie uderzyć spytał mnie tym samym jak mogłam na niego pluć. Tłumaczył się tym że pokazał mi tylko jak to się robi i że każda dziewczyna tak robi a ja dramatyzuje. Byłam mega wściekła i oprócz tego że wylałam na niego swój żal i że mnie zranił to nie chciało mi się już z nim gadać bo jestem przyzwyczajona do tego że nie ma z nim rozmowy gdy on nie widzi tego że zrobił coś źle i jest winny. Przeprosił mnie za to , że mnie uderzył. Ja cały czas o tym myślę. Teraz mam spokój bo go nie ma,pojechał, ma dzisiaj i jutro szkole. Ale boję się co będzie jak wróci jak znów będzie chciał a ja już nie chce więcej tego robić.
Żałuję ale zrobiłam to dla niego bo już mi wjeżdżał na psychikę tym , że ciągle mnie przekonywał do tego loda. Nie wiem jak mam się teraz zachować , jak go odbierać. Czy ja dramatyzuje czy to on przesadził? Mam do niego taką złość i wstręt że gdybym mogła wydrapałabym jemu oczy.
Jest moim pierwszym chłopakiem z którym jestem w dłuższym i poważnym związku. Poprzedni chłopacy zbyt szybko chcieli seksu dlatego tak do obecnego jestem przywiązana bo był inny na początku.
Doskonale znał moje zdanie w tych tematach i mnie nie poszanował. Jest to nie wybaczalne ale nie potrafię podjąć jednoznacznej decyzji . Wyprowadziłam się 60km i tutaj wynajmujemy mieszkanie. Mogłabym wrócić do domu rodzinnego ale jest kwestia pracy która mi odpowiada i mnie tu trzyma. Co byście zrobiły na moim miejscu? Jak mam to zapomnieć?
Napisałam tu bo porozmawiać z kimś ze znajomych sie wstydzę. I nie wiem czy wybrałam dobrą kategorię, poprawcie mnie jak coś.