Zawsze pod nosem śmiałam się z dziewczyn, koleżanek, które miały parcie na oświadczyny, wyczekiwały ich i ciągle oglądały witryny u jubilera, a tymczasem stałam się jedną z nich… Ale od początku.
Z A. znamy się długie lata, jeszcze z czasów gimnazjum. Jesteśmy razem od października 2017, więc niewiele ponad rok. A. w tym roku skończy 24 lata, ja 22.
Jakoś w maju zeszłego roku, czyli po pół roku związku, pojawiły się pierwsze rozmowy na ten temat. Jednego wieczoru A. wyznał, że jestem tą jedyną, z którą KIEDYŚ będzie chciał założyć rodzinę, że nie wyobraża sobie innej kandydatki na żonę. Bardzo mnie to ucieszyło, ale wtedy potraktowałam to jako zwykłą rozmowę, taką bardziej szczerą, w której powiedział mi, w jaką stronę chce, by szedł nasz związek. Jednak niewiele później, bo jakieś 2-3 tygodnie zaczął dopytywać się mnie o rozmiar palca, sama wtedy nie wiedziałam jaki mam, ponieważ nie noszę biżuterii, ale po przymierzeniu pierścionków mojej mamy, razem ustaliliśmy mój rozmiar. Gdzieś tam z tyłu głowy zaczęłam się zastanawiać, czy on może nie myśli poważnie o tych oświadczynach. Zwłaszcza, że kilka dni później podczas jednej z rozmów wyznał, że jedyne, co by we mnie zmienił, to nazwisko – na jego oczywiście.
A później temat się urwał.
Przyszły wakacje, wyjechaliśmy razem na parę dni i nie ukrywam, że zastanawiałam się, czy on nie oświadczy mi się podczas tego wyjazdu. Punktem kulminacyjnym było to, gdy znaleźliśmy się w miejscu, dosyć dla nas wyjątkowym, przystanęliśmy, a on zaczął szukać czegoś w kieszeni. Byłam pewna, że to ten moment. Serce zaczęło mi szybciej bić i… w tym momencie on wyciągnął telefon, bo chciał coś sprawdzić… Poczułam się bardzo rozczarowana, ale równocześnie nie miałam do niego pretensji, bo przecież nic mi nie obiecywał. Było mi smutno, ale szybko mi przeszło.
Minęło kilka tygodni, kiedyś wieczorem jak byłam u niego powiedział mi ponownie, że jestem tą jedyną, ale na razie nie jest gotowy na nic więcej. Trochę zabolało, bo jeszcze kilka miesięcy temu sam zaczął temat pierścionka, ślubu. Dodał jeszcze, że na pewno nie zamierza czekać aż tak długo jak jego kumpel, który oświadczył się dopiero po prawie 10 latach związku.
Myślałam już, że może na razie nie czuje się gotowy finansowo, od kilku miesięcy szuka lepszej pracy, a wiem, że ostatnio miał kilka sporych wydatków – chociaż były też i przypływy niezłej gotówki, dwie większe premie, sprzedaż sprzętu za kilkaset złotych.
Ja w tym roku kończę studia, on za rok, nie ukrywam, że to byłby idealny czas na ślub. Teraz też jestem otaczana tym tematem z każdej strony, jedna z bliskich mi koleżanek zaręczyła się w wakacje, druga w grudniu, młodsza kuzynka też jakiś czas temu. Do tego dwóch kumpli A. w tym roku się żeni, co chwilę jesteśmy zapraszani na jakieś wesele. Ostatnio kolega się mnie pytał, ile jestem z A, bo to powoli czas na zaręczyny, moja siostra tak samo – pyta kiedy ślub.
Przez to wszystko czuję ogromne parcie, już nawet nie mówię o presji otoczenia, bo to najmniej nie obchodzi. Ale w tym wszystkim uświadomiłam sobie, że marzę o zaręczynach. By on mógł nazwać mnie swoją narzeczoną, byśmy przeszli na kolejny etap. Marzę, by on zadał mi to jedno pytanie.
Tylko to już stało się moją obsesją, potrafię przepłakać pół wieczoru, bo oglądam zdjęcia z wesel, na których byliśmy. Bo gdzieś wyświetli mi się reklama fotografa ślubnego.
Zastnawiałam się, czy poruszyć ten temat z A. Ale co miałabym mu powiedzieć? Nie chcę wywierać na nim presji, wolę poczekać, aż on będzie gotowy, żeby to był jego wybór. Tylko już nie mogę się doczekać tego momentu, nawet nie wiem, ile jeszcze mam czekać – pół roku, rok, dwa? Może gdybym wiedziała, to mój mózg by trochę odpuścił, bo te ciągłe myśli stają się męczące, ale nie potrafię się ich pozbyć.
Porozmawiać z nim? Czy dać mu spokój?
Jeśli porozmawiać to powiedzieć mu całą prawdę, tak jak tu napisałam, czy może tylko wybadać temat?
A może nie poruszać z nim tego tematu, by nie wywierać na nim presji?
I jak przestać myśleć o tych zaręczynach? (znalezienie sobie zajęcia nie pomaga, bo pomimo studiów, pracy i innych obowiązków i tak o tym myślę)