Hej,
Jakies 8 miesiecy temu przygarnelismy pod taką doraźną opiekę kota. Mieszkamy w domu i przeważnie raz dziennie dajemy mu coś do jedzenia. Często go glaskamy, przytulamy itd. Teraz jak jest zimno to wpuszczamy go na noc do garazu. Jednak problem jest w tym, że przeprowadzamy się z domu do mieszkania, ktore bedziemy wynajmowac na dużym osiedlu z bloków. Oczywiscie wlasciciele nie życza sobie zwierzat w mieszkaniu i my to jak najbardziej szanujemy. Też nie wpuszczamy teraz tego kota do domu, ale jakoś tak przyzwyczailiśmy sie do niego. Czy myślicie, że lepiej zostawić go tu, na terenie, ktore zna, w bezpiecznej wsi? Czy może zaryzykować wziaść go ze sobą. Może znalazłby jakąs kąt w tych blokowiskach i my dalej byśmy go dokarmiali? Pewnie to jest glupi pomyśl, ale chce miec 100% pewność, że lepiej go tu zostawic. Tu na pewno nie ma takiego ruchu samochodow co w miescie... No i kot zna te rejony. W miescie móglby sie zagubić... Ale jakoś tak ciężko mi go zostawić...
Chcesz wziąć kota na osiedle ale nie do domu? Kiepski pomysł.Zostawić go na wsi-także.
Daj na grupach do adopcji w fb info,że kota przygarnęlaś ale nie możesz się nim zajmować.Może ktoś chętny go weźmie do siebie.
3 2019-01-24 14:22:54 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-24 15:20:30)
Zostawcie go tam gdzie jest on sobie poradzi w miejscu ,które dobrze zna ,a w mieście będzie mu dużo dużo trudniej się przystosować.
Przyzwyczajony jest już do życia na wolności,potrzebuje dużo przestrzeni.
Miasto to dla niego może być szok i musiałby mieć swoje bezpieczne miejsce tylko gdzie ? U was nie bardzo.
Wiem człowiek się przywiązuje do takiego stworka.
Edit : Fakt - adopcja to najlepsze co zrobicie dla tego kocurka .Jakoś wyleciało mi z głowy to rozwiązanie
Postaraj się go do tego czasu wyadoptować.
Przecież pozostawiony sam sobie może umrzeć z głodu lub z zimna, lub doznać krzywdy z ręki ludzi, którzy kupili od Was dom, i nie będą życzyli sobie kociego towarzysza.
Na to samo narazicie go, jeśli zabierzecie go ze sobą do miasta i porzucicie gdzieś pod blokiem. W jaki sposób kot miałby sobie "znaleźć kąt w tych blokowiskach" ? Miałby sobie tam dom wybudować, czy w jaki konkretnie sposób zapewniłby sobie tam schronienie ?
Może uda sie z ta adopcja... próbuje. Sęk w tym, że się do niego przywiązałam ( a nigdy nie lubiłam kotów). A czy dobrym pomysłem byłoby zawiezienie go do schroniska i odwiedzanie go tam, czy lepiej go zostawic tu, gdzie jest?
6 2019-01-24 15:25:08 Ostatnio edytowany przez MrówkaBigbitówka (2019-01-24 15:34:13)
Poszukaj mu nowego domu, napisz ogłoszenie w lokalnych grupach. Takie od serca, bo jednak ten futrzak skradł Twoje serducho. Jak to nie pomoże, to oddaj go do schroniska (odwiedzanie nie ma sensu, to nie chory w szpitalu). A szczerze mówiąc, to wzięłabym go do nowego domu. Kwestia nauczania korzystania z kuwety to kilka dni. A właściciel to też człowiek i dałby się przekonać. Bo niby czego on ma się obawiać? Sikania na podłogę? Nie ma opcji, żaden kot tego nie zrobi, mając kuwetę ze żwirkiem.
Ps. A poza tym "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś" Sorry
Wlasciciel nie chce sie zgodzic na zadne zwierze! Po drugie ten kot przybłąkał sie do nas w kwietniu, byl strasznie chudy, miał pol zmiażdzonego ogona, ktory mu odlecial. Ja nigdy nie lubilam kotow i nie chcialam ich miec a tego po prostu zrobilo mi sie zal. Dlatego jak cos mialam, jakas kielbaske czy cos to mu dalam... Czy, że daje mu cos do jedzenia, to znaczy ze go oswoilam i jestem jego wlascicielem? Ok jesli tak, to nigdy juz nie pomoge potrzebujacemu zwierzeciu, bo moge miec problem z iloscią oswojonych zwierzat... Dalam mu tylko jesc i teraz przy -10 wpuscilam go na noc do garazu... Wedlug Ciebie dorażna pomoc = sie z oswojeniem? Czyli miałam go zostawic na pastwe losu, bo w sumie to nia mialam planow oswajac kota...
Może uda sie z ta adopcja... próbuje. Sęk w tym, że się do niego przywiązałam ( a nigdy nie lubiłam kotów). A czy dobrym pomysłem byłoby zawiezienie go do schroniska i odwiedzanie go tam, czy lepiej go zostawic tu, gdzie jest?
NIGDY W ŻYCIU. Schronisko, to taka wylęgarnia chorób, że kot długo tam nie pożyje.
Zmiana warunków życia z takich jakie ma obecnie, na schronisko - może być tak drastyczna, że kot może nawet umrzeć ze stresu.
Jeśli się do niego przywiązałaś, to trzeba go wyleczyć, wykastrować i udomowić. I szukać mieszkania w którym będziecie mogli zamieszkać razem z kotem.
Jeżeli to nie wchodzi w grę, to proszę odezwij się do mnie na priv.
Przyślij zdjęcia kotka i napisz gdzie się znajduje. Pomogę Ci w znalezieniu dla niego domu stałego.
Głaskałaś go. Oswoiłaś głaskaniem, nie dawaniem jedzenia. To, że nie lubisz kotów, to żaden argument. Mój mąż też nie lubi, a jak mu się takie kocie nieszczęście, jak Twoje przybłąkało do pracy rok temu zimę, to przyniósł po paru dniach do domu. I wiesz co? To była najlepsza opcja dla nas i czteroletniej córki. Taka zapchlona, zarobaczona kupa nieszczęścia. A mąż polubił go tak samo jak my. Nie wyobrażamy sobie już naszego życia bez tej kupy mruczącego futra. Użyj swojego kobiecego uroku i postaraj się przekonać właściciela. Jak nie chcesz, to oddaj kota do schroniska, bo on już sobie raczej nie poradzi, w sytuacji gdy przez 8 miesięcy go dokarmiałaś.
To, że Wam sie tak udalo i Twoj maz sie tak przekonal do zwierzecia nie oznacza, że moja rodzina jest za tym zeby kot z nami zamieszkal w mieszkaniu. Nie mam takiego uroku na wlasciciela. W mieszkaniu sa nowe meble i on sie boi ze kot je zniszczy... a to chyba jest prawdopodobne. Możesz miec racje z tym, ze to ze kot dostawl od nas jedzenie, to moze miec problem zeby sobie poradzic... tez to podejrzewam. Obecnie maz probuje namowic kolege, ktory ma dwa koty w domu...
MamaMajki - rozumiem, że nie możecie kotka w obecnej sytuacji zatrzymać, ale porzucenie go na pastwę losu w obecnym miejscu, czy w mieście z blokowisku, byłoby straszne i prawdopodobnie kosztowałoby tego zwierzaka życie.
Warto zatroszczyć się z wyprzedzeniem o to, żeby znaleźć mu normalny dom.
Moja propozycja pomocy pozostaje otwarta
Fakt, meble może zniszczyć, głównie kanapę, żeby ostrzyć pazury. Nie wiedziałam, że będziecie wynajmowali umeblowane mieszkanie.
Ja od początku podejrzewałam, ze to nie jest dobry pomysl, zeby wziasc go do blokowiska. Tylko chcialam sie upewnic. Jutro dam Wam znac, bo dzisiaj maz pogada z kolega w pracy... Oni lubia kotki i ostatnio jednego stracili. Moze akurat sie uda! Nie zostawie tego kota na pastwe losu! Uratowałam go i zapewnie mu opiekę, bo serce by mi pekło jakby z mojej winy by nie przeżył...
Oba pomysły są równie głupie. Przepraszam. Ale naprawdę wzięłabyś kota do miasta i zostawiła przed blokiem samego sobie po to, żeby raz dziennie wynosić mu jedzenie?
To jest całkowity brak myślenia.
Takim samym brakiem myślenia niestety jest to, co robiłaś do tej pory, czyli dokarmianie i oswajanie ze sobą obcego kota. Prawda jest taka, że żeby być fair powinnaś szukać mu rodziny/domu już w kwietniu jak do Was przyszedł zamiast dokarmiać i przyzwyczajać do siebie. Kot pójdzie tam, gdzie go dokarmiają, więc to też nie jest tak, że nie jesteś za niego odpowiedzialna. Jesteś. I zrobiłaś mu niestety dużą krzywdę. To tak jakby Tobie ktoś przez pół roku robił nadzieję na lepsze życie, a w efekcie zostawił w jeszcze gorszej sytuacji.
Takie koty się bierze i od razu szuka im domu.
Oba pomysły są równie głupie. Przepraszam. Ale naprawdę wzięłabyś kota do miasta i zostawiła przed blokiem samego sobie po to, żeby raz dziennie wynosić mu jedzenie?
To jest całkowity brak myślenia.Takim samym brakiem myślenia niestety jest to, co robiłaś do tej pory, czyli dokarmianie i oswajanie ze sobą obcego kota. Prawda jest taka, że żeby być fair powinnaś szukać mu rodziny/domu już w kwietniu jak do Was przyszedł zamiast dokarmiać i przyzwyczajać do siebie. Kot pójdzie tam, gdzie go dokarmiają, więc to też nie jest tak, że nie jesteś za niego odpowiedzialna. Jesteś. I zrobiłaś mu niestety dużą krzywdę. To tak jakby Tobie ktoś przez pół roku robił nadzieję na lepsze życie, a w efekcie zostawił w jeszcze gorszej sytuacji.
Takie koty się bierze i od razu szuka im domu.
Bez przesady,kot miał zmiażdżony ogon,wymagał pomocy weterynaryjnej wiec zakładam,ze autorka mu ją zapewniła.
Zatem uratowała jego zdrowie.To tzw kot wolnożyjący więc on zdecydowanie nadziei sobie na mieszkanie w domu nie robił.Taki kot nie czuje się dobrze w domu. Pożywi się z psich misek na podwórku u kogoś,zje jakieś wyrzucone resztki,upoluje jakiegoś zwierzaka.Nie jestem za tym oczywiście by kot chodził bez opieki i nie miał domu bo taki wiejski kot wychodzący żyje dwa,trzy lata.
1. Absolutnie nie oddawaj do schroniska. Są epidemie parwowirozy i koty padają jeden po drugim.
2. Poradzi sobie w dziczy - gorzej by było w drugą stronę, a raz dzikie koty nie zapominają instynktu łowieckiego (nie bez powodu mówimy na to "instynkt")
3. Jak dasz radę - wyadoptuj
Mam dobrą wiadomość. Kotek ma już właścicieli. Zajmie się nim młode małżeństwo, które kupiło od nas dom. Będą go dokarmiać. Także uspokoiłam się. Chociaż powiem Wam, że będę za nim tęśkniła. Nigdy nie lubiłam zbytnio kotów. Miałam tą niechcęć wpojoną przez rodziców, bo bardzo nie lubili kotów. Jednak jak zobaczyłam tego biednego, skrzywdzonego kota, to po prostu żal mi się go zrobiło i mu pomogłam i pomagałam do teraz. To było nieplanowane i chyba ten kot ujął mnie tym w jakim był stanie i go w jakimś stopniu polubiłam. Tak, macie rację powinnam wcześniej myśleć o jego przyszłości. Jednak może to przesuwałam na ostatnią minutę, bo ciężko mi się z nim rozstać. Jednak NAPRAWDĘ nie mam wyjścia. Cieszę się, że nie będzie zmieniał okolicy. Zna wszystkie kąty. Wie gdzie się schować i myślę, że będzie miał zapewnioną pomoc o przyszłych właścicieli. Jakoś się to wszystko ułożyło szybciej i łatwiej niż myslałam. Tylko to rozstanie będzie bardzo ciężkie...