Ciekawi mnie, jak no wygląda sprawa z osobami, które mają syndrom DDD. Jak osoby z rodzin dysfunkcyjnych zachowują się w dorosłym okresie życia? Czy czymś się cechują (np. zachowaniem)?
DDA i DDD nie jest rozpoznaniem klinicznym. Nie ma go w spisie ICD-10 czyli nie ma go w kwalifikacji psychologicznej.
Mały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny, przestraszony jakimkolwiek objawem ciepła, brak pewności siebie, obawa przed normalną relacją, lojalny wobec osób, które na to nie zasługują, odtrąca bezinteresowną pomoc, nie potrafi mówić o uczuciach, ucieka przed konfrontacją, źle się czuje, kiedy jest dobrze, boi się, że nie spełni oczekiwań partnerki dlatego woli sam to schrzanić.
Nie przyklejaj sobie tej etykietki tylko pracuj nad konkretnymi problemami co zauważasz u siebie lub ze specjalistą.
DDD to wyrastanie w dzieciństwie bez milosci, najczęściej przemoc psychiczna od ktoregos z rodzicow. Nieprzepracowane DDD rzutuje na dorosle zycie i to, kim się jest jako rodzic lub partner, przekłada się tez na inne interakcje miedzy ludzmi.
@Realista - ciekawe twierdzenie, ale nigdzie sobie takiej etykietki nie przykleiłem.
Po prostu ciekawi mnie kontakt i doświadczenia użytkowniczek i użytkowników forum z takimi osobami.
@Realista - ciekawe twierdzenie, ale nigdzie sobie takiej etykietki nie przykleiłem.
Po prostu ciekawi mnie kontakt i doświadczenia użytkowniczek i użytkowników forum z takimi osobami.
Jak chcesz takiego prawdziwego kontaktu to możesz się wybrać na otwarty mityng DDA/DDD czasem przychodzą osoby zainteresowane tym tematem ,studenci ,dziennikarze ,na otwarty mityng może przyjść każdy znajdziesz adresy w sieci
8 2019-01-14 14:39:41 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-01-14 14:45:50)
Po prostu ciekawi mnie kontakt i doświadczenia użytkowniczek i użytkowników forum z takimi osobami.
z jakimi ?
gdyby tymi kryteriami popatrzeć to większość osób się wpisuje w DDD
kwestia natężenia "objawów/kryteriów" świadomości ich uciążliwości, poziomu "krzywd" doznanych w okresie dorastania, tudzież zatrzymania się poziomu rozwoju emocjonalnego na poziomie interpretacji "rodziców", poziomu odporności psychicznej itd itp
na upartego każdy jest "dysfunkcjonalny" w jakimś stopniu, w jakiegoś "systemu wartości" odniesieniu
Zdaję sobie z tego sprawę. Nie bez powodu mówi się, że "nie ma osób zdrowych, są tylko niezdiagnozowani".
Jednak kto pyta, nie błądzi, więc czasami można i na taki temat zadać pytanie
DDD to nie jest rozpoznanie kiliniczne, a tylko taki parasol pod który można włożyć osoby wychowujące się w dysfunkcyjnych rodzinach. Ich problemy są różnorodne, bo różnorodne są rodzaje dysfunkcji: inaczej będzie się zachowywać ktoś z rodziny z przemocą fizyczną, a inaczej ktoś kogo rodzice zagłaskiwali na śmierć, a jeszcze inaczej ktoś ze środowiska w którym trenowano go na wzorowego, doskonałego ucznia, nie tolerując żadnych wpadek.
11 2019-01-14 20:33:48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-14 20:39:33)
Do tego wszystkiego o czym napisała Beyondblackie dochodzi dziedziczność (ta genetyczna) predyspozycji ,uzależnień ,zaburzeń i chorób psychicznych przynajmniej niektórych.
Do tego wszystkiego o czym napisała Beyondblackie dochodzi dziedziczność (ta genetyczna) predyspozycji ,uzależnień ,zaburzeń i chorób psychicznych przynajmniej niektórych.
Nie daj się zwieść iluzji, czym innym jest genetyka i jej wpływ, czym innym dziedziczenie poprzez wychowanie/przebywanie w systemie mentalnym i oddziaływania wynikajace z zależności panujących w nim
13 2019-01-15 01:27:43 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-15 01:31:03)
Tylko te dwie sprawy często gęsto spotykają się ze sobą w jednym a to już nie iluzja niestety.
Nie widzę między nami sporu tak naprawdę .
Tylko te dwie sprawy często gęsto spotykają się ze sobą w jednym a to już nie iluzja niestety.
Nie widzę między nami sporu tak naprawdę .
Dla mnie to czysta wymiana, nie poruszam się po płaszczyźnie sporu
Z ciekawości, te dwie sprawy spotykają się w czym "jednym" ?
paslawek napisał/a:Tylko te dwie sprawy często gęsto spotykają się ze sobą w jednym a to już nie iluzja niestety.
Nie widzę między nami sporu tak naprawdę .
Dla mnie to czysta wymiana, nie poruszam się po płaszczyźnie sporu
Z ciekawości, te dwie sprawy spotykają się w czym "jednym" ?
W jednej rodzinie ,osobie np u mnie .
16 2019-01-15 11:42:22 Ostatnio edytowany przez Nenenke (2019-01-15 11:42:28)
DDD to bardziej twór pozwalajacy na przyklejenie danej osobie jakiejś łatki (która nie musi byc zla i np. ulatwic zrozumienie siebie) niz zbior jakis jasno okreslonych cech osoby.
Mowi się o polskim społeczeństwie DDD/DDA, i moim zdaniem cos w tym jest.
I nie o to chodzi, by przypinać sobie czy innym ludziom jakies łatki, czy by szufladkować, jedynie ma to sluzyc poznawaniu (siebie i innych).
Amethis napisał/a:paslawek napisał/a:Tylko te dwie sprawy często gęsto spotykają się ze sobą w jednym a to już nie iluzja niestety.
Nie widzę między nami sporu tak naprawdę .
Dla mnie to czysta wymiana, nie poruszam się po płaszczyźnie sporu
Z ciekawości, te dwie sprawy spotykają się w czym "jednym" ?
W jednej rodzinie ,osobie np u mnie .
Zgadzam się.
To jak dana osoba na dysfunkcję reaguje, zależy od temperamentu, a ten jest wrodzony (plus oczywiście genetyczne skłonności do uzależnień czy też chorób psychicznych).
Ja się wychowałam w domu niesamowicie psychologicznie przemocowym, z wyśrubowanymi oczekiwaniami przy jednoczesnym kompletnym emocjonalnym zaniedbaniu i ponieważ z temperamentu jestem harda i krewka, to do dziś, nawet po terapii, reaguję w dorosłym życiu bardzo agresywnie na wszelkie przejawy braku szacunku (czy też postrzegane prze ze mnie przejawy braku szacunku). Osoba bardziej pasywna i uległa za to, po dokładnie takim samym spapranym dzieciństwie, może wyrosnąć na kogoś nieasertywnego, zahukanego i nadmiernie zależnego od opinii innych. Ja się zbuntowałam i uciekłam jak najdalej, ktoś inny mógłby nigdy nie przeciąć pępowiny.
paslawek napisał/a:Amethis napisał/a:Dla mnie to czysta wymiana, nie poruszam się po płaszczyźnie sporu
Z ciekawości, te dwie sprawy spotykają się w czym "jednym" ?
W jednej rodzinie ,osobie np u mnie .
Zgadzam się.
To jak dana osoba na dysfunkcję reaguje, zależy od temperamentu, a ten jest wrodzony (plus oczywiście genetyczne skłonności do uzależnień czy też chorób psychicznych).
Ja się wychowałam w domu niesamowicie psychologicznie przemocowym, z wyśrubowanymi oczekiwaniami przy jednoczesnym kompletnym emocjonalnym zaniedbaniu i ponieważ z temperamentu jestem harda i krewka, to do dziś, nawet po terapii, reaguję w dorosłym życiu bardzo agresywnie na wszelkie przejawy braku szacunku (czy też postrzegane prze ze mnie przejawy braku szacunku). Osoba bardziej pasywna i uległa za to, po dokładnie takim samym spapranym dzieciństwie, może wyrosnąć na kogoś nieasertywnego, zahukanego i nadmiernie zależnego od opinii innych. Ja się zbuntowałam i uciekłam jak najdalej, ktoś inny mógłby nigdy nie przeciąć pępowiny.
potrzeba świadomości siebie, odkrycia i poznania swojego "cienia" warto by była w równowadze z koncentracją na swoich dobrych stronach, spokojnie można żyć i być funkcjonalnym społecznie i emocjonalnie
jest bardzo trafne powiedzenia "gdzie byś nie wyjechał, tam już czeka na Ciebie twoja choroba"
sprawa oczywiście indywidualna, życie jednak pokazuje że całe życie uciekać przed sobą się nie da, nawet gdyby to miałby być ogromny sukces na innych polach, zawsze jakieś odczucie braku idzie w człowieku za człowiekiem, zagłuszyć tego nie sposób niczym
w zasadzie każda rodzina jest jakąś formą dysfunkcji, tak naprawdę nic szczególnego, jak i koncentrowanie się na tym, do konstruktywnych działań nie należy, chodź ten etap poznania też po coś jest
na szczęście są narzędzia, które skutecznie pozwalają przedefiniować wartości, przekonania na nich oparte, jak i emocjonalność, samo odcięcie pępowiny to połowa sukcesu, później przychodzi odpowiedzialność tudzież dla nie których miłość do siebie, mówię oczywiście o tej zdrowej
wtedy już nic nie jest tym czym wydawało się wcześniej być, nawet stosunek własny do siły wyobrażeń zwłaszcza tych nie dotkniętych
Widzę, że temat ciekawie się rozkręcił i mimo wszystko mimo, że nie ma naukowej definicji tego, to każdy ma pewną swoją wizję tego dosyć powszechnego zjawiska.
Widzę, że temat ciekawie się rozkręcił i mimo wszystko mimo, że nie ma naukowej definicji tego, to każdy ma pewną swoją wizję tego dosyć powszechnego zjawiska.
to dość powszechne zjawisko w tym kraju, żyć czymś czego naukowo nie udowodniono, tudzież nie opisano, jednak chyba dość różne od typowych zabobonów, które też w tematykę tą właśnie można by wpisać/wciągnąć
co prawda życie pokazuje, że aktualny poziom naukowej wiedzy, jest dość daleko jeszcze w tyle, z uwagi chociażby na ciągle nowe odkrycia więc może rozmawiamy o czymś nie odkrytym "naukowo"
Lucyfer666 napisał/a:Widzę, że temat ciekawie się rozkręcił i mimo wszystko mimo, że nie ma naukowej definicji tego, to każdy ma pewną swoją wizję tego dosyć powszechnego zjawiska.
to dość powszechne zjawisko w tym kraju, żyć czymś czego naukowo nie udowodniono, tudzież nie opisano, jednak chyba dość różne od typowych zabobonów, które też w tematykę tą właśnie można by wpisać/wciągnąć
co prawda życie pokazuje, że aktualny poziom naukowej wiedzy, jest dość daleko jeszcze w tyle, z uwagi chociażby na ciągle nowe odkrycia
więc może rozmawiamy o czymś nie odkrytym "naukowo"
Zaraz, zaraz, bo moim zdaniem trochę mieszacie Moim zdaniem, to, ze DDD nie jest rozpoznaniem klinicznym i nie figuruje w ICD-10 znaczy tylko tyle, ze DDD nie jest chorobą, ani zaburzeniem, a nie, ze nie istnieje, czy ze nie odkryto; jest tylko zespolem cech, charakterystycznych dla jakiejś grupy osob, z takim, a nie innym doświadczeniem z dziecinstwa. Ktos się może w tym odnajdywać lub nie. I, przed wszystkim, to jest opis, a nie jakiś wyrok czy cus