Witajcie. Wiem, że temat tendencyjny i żadna z Was nie zastąpi opinii ginekologa (już się umówiłam na przyszły tydzień), ale zaczynam świrować i wkręcać sobie dziwne rzeczy.
24-ego października odbyłam stosunek przerywany. Okres skończył mi się 15-ego października i był dość skąpy. Obecnie według mojego kalendarzyka, okres spóźnia mi się 10 dni. Zrobiłam 6 testów, wszystkie negatywne.
Jakoś dwa dni przed terminem spodziewanej miesiączki miałam drobne brązowe plamienie. Byłam trochę chora, a do tego w wymazie z pochwy wyszedł mi paciorkowiec, zaczęłam więc brać antybiotyk Duomox i biorę go jeszcze, bo to kuracja 21-dniowa. W międzyczasie niestety zmarła mi babcia i musiałam pojechać załatwiać wszystkie sprawy z tym związane.
Martwi mnie brak miesiączki. Czy według Was ciążę mogę odrzucić? Czuję się dobrze, może trochę częściej siusiam.
P.S. Średnia długość mojego cyklu to 28 dni.
P.S. Tak, wiem, że stosunek przerywany to żadna metoda antykoncepcji. Mam wykupione pigułki i czekam na okres...