Ponad 3 lata temu poznałam M. Poznaliśmy się przez moją znajomą. Umówiłam się z nią do kina, ale się okazało, że jej kolega (M.) też chciał iść na ten film i się do nas dołączył. Potem byliśmy w trójkę na spacerze. Wyszło tak, że ja z M. wracaliśmy tą samą drogą, a koleżanka inną. Rozmawialiśmy ze sobą dużo i M. następnego dnia zaprosił mnie na spotkanie, ale już bez koleżanki. Przyniósł kwiaty, doszło do pocałunku. Miesiąc później zostaliśmy parą.
Moi rodzice z początku byli przeciwni temu związkowi, bo M. był 10 lat starszy. Jednak kiedy go poznali zmienili całkowicie zdanie o nim. Moja mama do dzisiaj mówi, że to był jej jak dotąd najlepszy kandydat na zięcia Świetnie się ze sobą komunikowaliśmy. Byliśmy zgraną parą. On mnie ubóstwiał. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Powody rozstania były dwa. M. jest wierzącym katolikiem. Miał zamiar czekać z seksem do ślubu. Miał swoje powody do tego. Ja raczej tego nie podzielałam i nie rozumiałam jego postawy. Brakowało mi seksu. Tym bardziej, że parę razy doszło do zbliżenia i wiedziałam już, że jesteśmy pod tym względem zgrani. Były rozmowy, dużo rozmów. Jednak żadne z nas nie chciało ustąpić. On cały czas był przekonany słuszności swoich poglądów, ja byłam przekonana o tym, że seks jest dla mnie czymś ważnym w związku i nie chciałam czekać na niego do ślubu. Drugim powodem naszego rozstania było to, że po kilku miesiącach związku powróciła mi depresja. Nie chciałam wychodzić z domu, miałam myśli samobójcze, nic mnie nie obchodziło (w tym mój związek). Przez co zaczęliśmy się dużo kłócić. W emocjach zerwałam tą relację.
Po dwóch miesiącach zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Postanowiliśmy być na stopie przyjacielskiej. No i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi do dzisiaj. Wiele razem przeszliśmy. Zawsze mogłam na niego liczyć, tak samo jak on na mnie. W międzyczasie byłam w kilku związkach, ale każdy był niewypałem. To nie było to. W ciągu tych lat mam wrażenie, że kocham swojego byłego i to nie jest żadne zauroczenie, ale taka już dojrzalsza miłość. Mimo tego, że nie byliśmy razem przez wiele lat, a ja miałam innych partnerów.
Zastanawiam się nad powrotem. Mam wrażenie, że on też byłby skłonny do mnie wrócić. Tylko no właśnie.. co z tym seksem? Czy warto wracać? Tylko na polu czekania z tym się nie zgadzamy..