Jestem ze swoją dziewczyną trochę więcej jak pół roku. Dla mnie jest wspaniała kobietą. Jest to dziewczyna, która szczerze dba o mnie i szczerze mnie kocha, bo widzę to na każdym kroku i już wiele razy udowodniła, że potrafi mi pomóc w trudnych sytuacjach. Mamy podobne zainteresowania, podobny pogląd na świat, podobne rodziny - są też drobne różnice żeby nie było. Zawsze mam o czym z nią porozmawiać i nigdy się przy sobie nie nudzimy. Naprawdę szczerze ją kocham i nie wyobrażam sobie jej zostawić lub inaczej skrzywdzić. Chyba byłbym w stanie zrobić dla niej wszystko... mogłoby się więc wydawać, że wszystko jest w porządku, ale tak nie jest i to siedzi w mojej głowie.
Po prostu jakoś po tym czasie przestała mi się podobać tak jak na początku. Jest ładną dziewczyną, nie bardzo ładną, ale też nie brzydką. Ma swoje wady i zalety - jak prawie każda. Jednak właśnie na te wady zacząłem za dużo zwracać uwagę. Niestety ale zawsze obracałem się w towarzystwie znajomych, którzy mieli bardzo wysokie wymagania i zawsze mieli bardzo ładne dziewczyny. I chyba ta choroba częściowo przeszła i na mnie. Doszło do tego, że jak gdzieś jesteśmy to zamiast cieszyć się z tego, że razem przebywamy, to porównuje ją w głowie do innych dziewczyn: "ta ładniejsza", "tamta brzydsza" itd.
Nie jesteśmy ze sobą bardzo długo, ale jestem absolutnie pewny, że to ta jedyna i nie chciałbym jej stracić przez taką głupotę... czemu mi tak wszystko przeszkadza? Chciałbym się pozbyć tego na zawsze ze swojej głowy i w pełni cieszyć się tym związkiem. Czy ktoś z Was miał podobny problem? Czy komuś udało się z nim uporać albo czy po czasie to przechodzi?
A jak ktoś napisze, że to nie ma sensu... dla mnie taka odpowiedź nie istnieje. Chce po prostu pozbyć się w końcu tych myśli z głowy.