Co sądzicie o tej sytuacji - poznałam 2 miesiące temu fajnego młodego chłopaka - świetnie wygląda i dobrze zarabia, ale nie ma znajomych - jest informatykiem i dużo pracuje, a po pracy dalej się rozwija, aby więcej zarabiać i w przyszłości awansować. Niestety - w związku z tym, że przesiaduje sporo czasu przed komputerem nie ma praktycznie żadnych znajomych nie licząc internetowych znajomości.
Jest nam razem dobrze, przy moich poprzednich beznadziejnych partnerach przy nim w końcu czuję się bezpiecznie, jest odpowiedzialny, miły i bardzo zaradny jak na swój wiek, większość rówieśników w jego wieku dopiero zaczyna karierę, a on już sporo osiągnął i to w dodatku samemu bo nie ma bogatych rodziców. No ale problemem jest ten jego brak jakichkolwiek znajomych, przez co czuje się przytłoczona. Praktycznie chce spędzać ze mną każdą wolną chwilę, a ja czuje, że się dusze przy nim. Czasami chodzi ze mną na imprezy do moich znajomych, ale po prostu chciałabym, aby też miał swoje grono znajomych, jakichś kumpli bo wiecie. Czasami idę na babski wieczór z moimi przyjaciółkami na miasto, a on chciałby iść ze mną.
On jest lekko zamknięty w sobie, ale ma naprawdę sporą wiedzę życiową i można z nim porozmawiać na wiele tematów. Z tego co się od niego dowiedziałam w pracy niezbyt go lubią, bo pracuje w korporacji i jak na swój młody wiek wygryza nawet starszych ludzi z doświadczeniem.
Chciałabym mu jakoś pomóc, ale totalnie nie wiem jak. Mi to nie przeszkadza, że on nie ma znajomych, ale ja nie potrafię tego zrozumieć, bo sama mam masę znajomych. Po prostu lepiej bym się czuła, gdyby on też kogoś miał i wychodził z domu. No ale przecież nie mogę mu tez tego powiedzieć wprost ehh. Ciężka sytuacja.