jak zapomnieć,no jak ? przeczytaj, przemyśl, poradź - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » jak zapomnieć,no jak ? przeczytaj, przemyśl, poradź

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

Temat: jak zapomnieć,no jak ? przeczytaj, przemyśl, poradź

Witam


Na wstępie bardzo proszę o przeczytanie i wyrozumiałość, a także krytykę i poradę jeśli taka pojawi się w Waszych głowach

Ciężko jest zacząć, bo temat jest bałaganem jak tym,w moim głowie i sercu. Ale od czegoś należy zacząć.


Mianowicie, 2 lata wstecz zapoznałam się z pewnym mężczyzną o 4 lata starszym. Zaczęliśmy się spotykać, było bardzo dobrze. Spotkania były systematyczne,co 2-4 dni się widywaliśmy. Najczęściej odbywały się one w charakterze romantycznych zimowych spacerów w plenerze (parki) i innych, podobnych malowniczych krajobrazów, a od czasu do czasu poszliśmy na przysłowiową "kawę".  Pan ten przyszedł na moje urodziny, które mam w trakcie wakacji, z bukietem róż i winem carlo rossi. Przesiedział cały dzień ze mną przy stole i moimi rodzicami. Bardzo się cieszyłam, że tyle czasu u mnie spędził bo nie bardzo był chętny na odwiedzanie mnie w domu. Nie wiem do dziś, co tak na prawdę tego było przyczyną, czy dlatego,że mieszkam z rodzicami, czy oni sami mu nie odpowiadali? Ciężko stwierdzić. Fakt ten przybiera innego charakteru, gdy mowa o mojej dalszej rodzinie. Kiedyś zabrałam go za miasto do cioci i wujka, którzy mają dość ładnie i świeżo urządzony  domek, altanę, miejsce do grilla itd. Kiedy tam przebywałam, okazał chęć by się ze mną zobaczyć bez żadnego sprzeciwu,a tym bardziej jak byłam w nim na kilka dni można powiedzieć sama.

Jeśli chodzi o wakacje, nie potrafiłam się z nim dogadać by wspólnie wyskoczyć na kilka dni gdzieś poza dom. W dużej mierze przeszkadzała mu praca, w której więcej przebywał niż w domu. Co tu dużo mówić, umowa zlecenie, stawka godzinowa, a urlopy niewypłacalne. Na naszym pierwszym spotkaniu już o tym była mowa, jak mu ciężko. Powiedziałam mu,że w moim mieście troszkę lat żyję, bo to od urodzenia, to co nie co wiem jak wygląda rynek pracy i jest on lepszy niż jego i niech spróbuje w kilku instytucjach, które wiedziałam,że dobrze prosperują i mu je poleciłam. I tak z pracownika fizycznego udało mu się wspiąć się na stanowisko w pewnej kwestii kierownicze. Fajnie, cieszyłam się, ale, że miał przez nią dla mnie jeszcze miej czasu, to już nieco mniej było we mnie euforii.
Były też dni, że umówieni byliśmy na spotkanie... na które w końcu nie przyjechał. To było pamiętam na początku "związku". Mówił,że wpierw była mała sprzeczka między rodzicami,a potem się jemu udzieliło i że " jeśli zaczął to on musi to skończyć", nie zrozumiałam tego. Dla mnie normalnym zachowaniem w takim momencie jest chęć ucieczki od niepotrzebnych sporów i z wielką chęcią iść tam,gdzie mi jest lepiej.

Nastała zima, pierwsza jak i druga, nie było spędzenia razem czasu podczas świąt, wspólnego sylwestra..drugiego sylwestra przepracowałam, bo po pierwszym spędzono osobno stwierdziłam,że i ten drugi będzie wyglądać podobnie. Jak się spytałam o jego zabawę i o to jak było usłyszałam opinię w dwóch zdaniach "wyjechałem 30 grudnia,bo byłem chory,jak wiedziałaś,a ja sam byłem już w stanie niewiedzy czy z niej wyjde, dałem tylko zadatek na domek wynajęty w białce tatrzańskiej i w końcu tam nie dojechałem bo za duże korki, zatem wróciłem i samotnie spędziłem tę noc na równicy"... tak wiem, bez komentarza, nie dość że się nie wyjeżdża dzień przed po południu, to jeszcze takie rzeczy mówić dziewczynie...

Tak też spędziłam wymarzone walentynki,dzień kobiet, jego urodziny na których mnie nie było, bo jak to rzekł ? "lubię spędzić ten dzień jak każdy inny"...to do cholery, po co mu jestem, jak mu dobrze samemu pomyślałam,ale no nic, próbujemy dalej. Żadnych kwiatów, prezentów, dwa razy sushi przywiózł i dzięki niemu się nauczyłam je jeść, ale uważam, że to nie jest jakis mega wysiłek, aczkolwiek bardzo się ucieszyłam. Przed dwa lata, prosiłam się by poznać jego znajomych czy rodziców, a jak nie to choć brata.. dziś znam tylko brata, ktory mnie zablokował abym nie miała kontaktu i nie wiedziała co u mojego, a spotkałam się z bratem po rozstaniu z moim bo był zza granicą z pracy. Napisałam do niego na facebooku i prosiłam o spotkanie, chciałam dowiedzieć się czegolowiek. Mojego faceta była to też pierwsza delegacja. Wciągnęłam w to moją koleżankę by pomogła mi go odzyskać,a on w odwecie wysłał jej zdjęcie w garniturze a za nim alpy. Było po nim widać,że był bardzo podniecony, wysłał jej też filmy nakręcone z lotu i hotelu, tak jakby było to coś niezwykłym w dzisiejszych czasach.

A propo garnituru...na początku związku dostałam zaproszenie na ślub o którym wiedział 3 miesiące przed nim. Równy miesiąc przed nim spytałąm się czy pójdzie, bo nic do niego nie nawiązywał. Odmówił mi pójścia ze mną, przez wymówkę,że nie ma garnituru i go nie kupi,nawet rzekomo marynarki nie miał, powiedziałam mu,że będzie 30 stopni i starczą zwykłe spodnie i biała koszula,ale powiedział,żebym szła sama. I tak byłam na kolejnych 3 weselach sama.

Takich akcji było więcej, Dziś wiem,że byłam przez ten okres sama ze sobą. Chciał chyba naiwną dziewczynę wykorzystać, bo kiedy pałka mu się dźwigła potrafił mnie zaprosić do siebie. U niego też byłam z 3,4 razy.  Mimo wszystko był stateczny, elokwentny, po studiach, dążący do czegoś, zapewnienia sobie bytu i kiedyś też rodzinie. Od razu to w nim widziałam.
Jednak było tego za dużo, zdecydowanie za dużo. Spotkania jakiekolwiek zamieniły się w wożenie autem i spędzanie w nim czasu, tam z nim rozmawiałam o naszym życiu...ta to przykre. I w aucie mi powiedział że to koniec. Ja już miałam dość, kiedy powiedziałam mu oficjalnie,że chcę z tym skończyć, nagle ściągnął maskę i było mu przykro, jednak tak bardzo prosił o szansę, że mu dałam.. tylko nie na długo, bo 8 marca w dzień kobiet to mnie on zostawił.. i chyba zostawił na zawsze,bo minęło już 7 miesięcy i nie chce wrócić, jeszcze po rozstaniu nieraz próbowałam,ale on tylko potrafił mówić jak mu jest super i wysyłać zdjęcia kolejnych wyremontowanych pomieszczeń w mieszkaniu.

Jego powodem zerwania były moje zmienne humory, moje głupie hasła,że" rzucenie pod pociąg lepsze niż przeżyć sesję".. ale to był tekst po prostu słabości , w przenośni, nie myślałam  o samobójstwie, za bardzo kocham życie... a kiedy był ten problem też ze mną pisał,a nie rozmawiał przez telefon "bo jak pisze to się nie denerwuje i ma wiecej czasu  na przemyślenia"... nie dość że spotykałam się z nim kiedy mu pasowało to jeszcze to... w kłótni po rozstaniu powiedział mi,że mam iść do lekarza bo coś ze mną nie tak.. powiedziałam mu,że nie jest lekarzem od stawiania diagnoz, i spytałam, jeśli się kocha osobę,to dlaczego tak nagle źle mówi o mnie kilka dni po zerwaniu, tak nie da się mówić osobie, którą się rzekomo jeszcze do nie dawna kochało?

pytam się, jak miałam być szczęśliwa, kiedy ciągle się martwiłam, że nie mogę być w związku szczęśliwa jak inne kolezanki, które chodzą z partnerem na wesela, tańczą, dostają kwiaty, idą do teatru,kina na kręgle ze wspólnymi znajomymi.

podsumowując, mam problem o nim zapomnieć, żyję z kims innym , mozna powiedziec ze trafiłam z przypadku, pluje sobie w brode bo dzis widze,ze obecny facet nei ma tego, co mnie tak pociągało w tamtym, ale mimo tego zależy mu,daje kwiaty, mówi że mnie kocha, że chce dobrze i bardzo dużo mi rzeczy daje, stawia,zabiera mnie. nie ma takiego statusu jak tamten,ale to nie wszystko ja wiem, sama nie mam nic żyjąc na garnuszku rodziców i studiując dwa kierunki... ale mimo wszystko....liczę ,że odpisze tamten, mimo świadomości, że ten człowiek mnie skrzywdził w ciemno bym pozwoliła sobie na założenie pierścionka przez niego... dlaczego ja tak mysle, dlaczego nie potrafie się całkowicie odciąć,  mówiłam tyle razy rodzinie ,że jego nie ma w moim życiu...ale on tak na prawdę cały czas żyje, tak najchętniej to bym sie z nim spotkała i dała w twarz za te pisanie do mnie, jak mu dobrze i uwaga co najlepsze... po 5 miesiącach mi pisze,że się oświadczył.. po prostu jak dzieciak.. jeśli to prawda,to tylko znaczy,że mnie zdradzał, a wcześniej mówił wiele razy,że nikogo nie miał. proszę o jakieś porady, bo sama się już pogubiłam. każda dobra porada jest na wagę złota. buziaki i ściskam mocno.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: jak zapomnieć,no jak ? przeczytaj, przemyśl, poradź

Zamknij w końcu ten rozdział i doceniaj to co masz, zamiast idealizować stare niepowodzenia

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » jak zapomnieć,no jak ? przeczytaj, przemyśl, poradź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024