Hej, po 4 latach studiów wzięłam ślub i przeprowadziłam się z Warszawy do niewielkiej miejscowości pod Lublinem. Już naszą pierwszą rocznicę ślubu świętowaliśmy z dwumiesięczną córeczką.
Jako, że zamieszkaliśmy w miejscowości rodzinnej męża, ja nie mam tutaj nikogo bliskiego, wszystkiekoleżanki z miasta z którego pochodzę zostały w Warszawie, od której dzieli nas teraz 2 h drogi. No i nastąpiło to czego prędzej czy później się spodziewałam, kontakty z koleżankami stały się sporadyczne a odległość niestety temu sprzyja. Wiecie jak to jest, duże miasto, dużo oferuje, ludzie mają mało czasu i relacje są jakie są. Oczywiście coraz ktoś nas odwiedza, ale brakuje mi tak po prostu z kimś porozmawiać czy nawet popisać po prostu o pierdołach, o tym kto kogo zdradził w M jak miłość, jaki odkryłam serial na Netflixie albo jaką książkę poleciła mi pani w bibliotece.
Pomimo, że mamy bardzo dobre relacje z rodziną to nie chcę się tylko do niej ograniczać.
Nie jestem jakąś przebojową osobą, cenię sobie spokojne życie, lubię książki, oglądam seriale, lubię spacery z dzieckiem i moim yorkiem, jak mi się udaje to uciekam pojeździć rowerem. Jestem pedagogiem. Szukałam jakiś zajęć, żeby się zapisać ale na taką małą miejscowość niestety nie ma nic ciekawego, jedynie kilka miejscowości dalej znalazłam wodny areobik. Chyba jednak na tyle moja introwertyczna część we mnie dominuje że nie umiem tak po prostu szybko nawiązać z kimś kontaktu z reszta średnia wieku na zajęciach nie sprzyja
Może któraś z Was też jest w takiej sytuacji i kogoś szuka?