Ostatnio byłam z facetem, z którym się spotykam, na spotkaniu z jego kolegami. Oprócz mnie była tylko jedna dziewczyna. Generalnie było bardzo miło, między nami był od początku dobry kontakt i chemia. Tym większe było moje zdziwienie, gdy po tym wyjściu z kolegami on zamilkł. W ogóle nie widziałam niczego strasznego w tamtym wieczorze. Aczkolwiek rozmawiałam dzisiaj z kolegą, który żalił się na swoją dziewczynę, ja zaczęłam mu się żalić na jego milczenie. No i kolega mnie natchnął. Powiedział, że ten facet mógł się wkurzyć na mnie o 3 sprawy. Sama na to nawet nie wpadłam, ale do rzeczy.
1) Podczas spotkania dużo rozmawiałam z jego kolegami, z jednym szczególnie. Sporo się z nim śmiałam i wygłupiałam, ale tak w granicach zdrowego rozsądku. Po prostu ja mam taką ekstrawertyczną osobowość, że bardzo lubię ludzi. A ci koledzy byli spoko. Mieli ciekawe pasje, prace i byli inteligentni. W związku z tym nie brakowało mi tematów do rozmów. W ogóle to mogło z boku głupio wyglądać. Ale ludzie, którzy mnie znają nieco lepiej, wiedzą, ze jestem otwarta. Jedną ze swoich przyjaciółek poznałam podczas koncertu Zakopower, mówiąc do dziewczyny stojącej obok, że Karpiel Bułecka ma niezłą klatę i tak zaczęłyśmy ze sobą żartować. No i samo wyszło. Przyjaźnię się z nią od 10 lat.
2) Po wspólnym wieczorze, zamiast pójść z nim, co wielokrotnie proponował, poszłam zobaczyć się z przyjaciółką, która akurat była w moim mieście.
3) Przy kolegach byłam raczej oschła w stosunku do niego, w sensie nie przytulałam go, nie trzymałam za rękę. Ale ja tak zawsze mam w towarzystwie, że nie chcę nikogo wyróżniać, izolować się od reszty itp. On natomiast starał się mnie przytulać.
Czy myślicie, że takie czynniki rzeczywiście mogły go nagle zniechęcić do mnie? Jeśli tak, to jak można to naprawić?