Narzeczony nie pozwala mi się malować - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Narzeczony nie pozwala mi się malować

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

Temat: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Witam. Mam problem. Jestem strasznie zła na narzeczonego i nawet przez myśl przeszło mi rozstanie się z nim z tego powodu. Ale najpierw chciałabym zasięgnąć opinii osób trzecich. Mam 21 lat, mój narzeczony 23. Jesteśmy ze sobą od liceum, także dosyć długo. Zawsze byłam dziewczyną, która nie lubiła się zbytnio malować. Jedynie tusz do rzęs i ewentualnie błyszczyk, raz na jakiś czas. Ostatnio coś się zmieniło i zaczęłam bardziej interesować się moim ubiorem, makijażem. Postanowiłam sobie zrobić hybrydy, kupić mocno czerwoną szminkę. Pochwaliłam się narzeczonemu, że mam zamiar wprowadzić zmiany w swoim wyglądzie. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Wyśmiał mnie. Powiedział, że zachowuję się jak rozkapryszona 14-latka, która chce wyglądać doroślej. Mówił, że się na mnie zawiódł, bo nigdy wcześniej nie przykładałam wagi do takich pustych rzeczy i będę wyglądać jak plastik, i jestem dziecinna, bo zmieniam poglądy. Niby kłótnia o bzdurę, ale poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego. Wzięłam swoje rzeczy i wyprowadziłam się do mamy, on ciągle pisze. Mam już dosyć. Nie chcę rezygnować z moich zmian, bo czuję, że do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

Witam. Mam problem. Jestem strasznie zła na narzeczonego i nawet przez myśl przeszło mi rozstanie się z nim z tego powodu.

Nooo... bez przesady. Nie zawalczyłaś o siebie a chcesz uciekać sad.


Ale najpierw chciałabym zasięgnąć opinii osób trzecich.

To zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Stare przysłowie mówi, że zanim podejmiesz decyzję zapytaj dziesięciu mędrców. smile A desiderata mówi, aby słuchać nawet głupców i ignorantów. Zatem trzeba zapytać dziesięciu i będziesz miała jasność.


Mam 21 lat, mój narzeczony 23. Jesteśmy ze sobą od liceum, także dosyć długo. Zawsze byłam dziewczyną, która nie lubiła się zbytnio malować. Jedynie tusz do rzęs i ewentualnie błyszczyk, raz na jakiś czas. Ostatnio coś się zmieniło i zaczęłam bardziej interesować się moim ubiorem, makijażem.

No to wspaniale smile smile Jak tak chcesz to tak rób.


Postanowiłam sobie zrobić hybrydy, kupić mocno czerwoną szminkę. Pochwaliłam się narzeczonemu, że mam zamiar wprowadzić zmiany w swoim wyglądzie. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Wyśmiał mnie. Powiedział, że zachowuję się jak rozkapryszona 14-latka, która chce wyglądać doroślej.

Nieprawda. Właśnie uważam, że w końcu postanowiłaś robić to, co Ci w duszy gra, bez kontroli mamy i taty. To on właśnie się zachowuje dziecinnie -- albo zazdrosny, albo boi się, że jego mama uzna, że ma "nieporządną" dziewczynę.


Mówił, że się na mnie zawiódł, bo nigdy wcześniej nie przykładałam wagi do takich pustych rzeczy i będę wyglądać jak plastik, i jestem dziecinna, bo zmieniam poglądy.

To teraz mam dla Ciebie taką radę -- powiedz mu, że właśnie jesteś dorosła i będziesz robić to, co chcesz, a skoro nie krzywdzisz innych, to na pewno postępujesz w sposób właściwy i odpowiedzialny.



Niby kłótnia o bzdurę, ale poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego.

Brawo. Trzymaj sie tego i nigdy w życiu nie dopuszczaj myśli, że on może Tobą tak zarządzać.


swoje rzeczy i wyprowadziłam się do mamy,

Szczerze? Bez sensu ten ruch kompletnie. Tutaj minus dla Ciebie. Trzeba było powiedzieć "Słuchaj chłopcze! Nie wtrącaj się i nie pouczaj, to moja sprawa."  a następnie zostać z nim i czkeać na rozwój sytuacji a nie uciec.


on ciągle pisze. Mam już dosyć.

Zrobiłaś błąd uciekając. I teraz zamiast być zwycięzcą będziesz musiała podkulić ogon i wycofać sie ze swojej ucieczki od niego.


Nie chcę rezygnować z moich zmian, bo czuję, że do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Nie rezygnuj ze swoich zmian NIIIIGDY. Bądź twarda do samego końca. NIE ulegaj absolutnie nawet na milimetr.

Aby zachować twarz i wrócić do niego, to napisz mu tak:   "Wiesz... zrobiłam błąd wyprowadzając się, to oczywiste że do Ciebie wrócę, bo Cię kocham. Ale wiedz, że jestem dorosła, mam swoją wolę, chcę żyć jako szczęśliwa dorosła kobieta, więc nie bądź taki zaborczy bo to wyniszcza nasz związek. Wróce do Ciebie za kilka dni jak się uspokoisz i jak będę miała ochotę Cię zobaczyć, jak się stęsknię za Tobą."

3

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

On się zachowuje jak rozkapryszony małolat, do tego zaborczy.

Nie wiem, czy to dobry materiał na męża.

4

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Jak zwykle, bo stało się to już zwyczajem, obok zaproponowanego tematu. smile
Zwróciłam uwagę na te zdania:

natalka98 napisał/a:

(...) Postanowiłam sobie zrobić hybrydy, kupić mocno czerwoną szminkę. (...)
do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Makijaż jako lek na kiepskie poczucie własnej wartości nie jest dobrym pomysłem, bo on nie zmniejsza problemu lecz go maskuje.

5

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

@Wielokropek.... faktycznie... masz rację. Makijaż bo ktoś się sobie nie podoba, to zły pomysł. Myślałem, że makijaż jest jak fajne ubranie w którym ktoś po prostu dobrze się czuje. Ale jeśli bez makijażu czuje się źle to pewnie zły sygnał.

6 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-09-15 12:44:26)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

Powiedział, że zachowuję się jak rozkapryszona 14-latka, która chce wyglądać doroślej. Mówił, że się na mnie zawiódł, bo nigdy wcześniej nie przykładałam wagi do takich pustych rzeczy i będę wyglądać jak plastik, i jestem dziecinna, bo zmieniam poglądy. Niby kłótnia o bzdurę, ale poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego. Wzięłam swoje rzeczy i wyprowadziłam się do mamy, on ciągle pisze. Mam już dosyć. Nie chcę rezygnować z moich zmian, bo czuję, że do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Bardzo szybko reagujecie. Jak niedojrzałe osoby. Jesteście bardzo młodzi i po części rozumiem, ale po emocjach czas przemyśleć. Był zaskoczony, przyzwyczajony do pewnego obrazu Ciebie i nie wiadomo co sobie w głowie wymalował.  Jeden zaskakuje drugiego i niezgrabny komentarz, druga osoba wyprowadzka.
Teraz do Ciebie piszę. I co takiego piszę? Umówicie się na rozmowę jak dorośli ludzie. Porozmawiajcie. Zobaczysz co z tego wyjdzie. Macie wobec siebie oczekiwania. Dogadacie się lub nie. Jednak z każdej sytuacji można w różnych sposób wyjść, różnie ją zakończyć.

7

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Chłopak nie chciał mieć dziewczyny tipsiary i tapeciary, a tu niespodzianka! big_smile

Też bym się wkurzył. Podobnież jak i dowolna partnerka moja mogłaby być zawiedziona i zła (usprawiedliwienie) gdybym zaczął się nosić a'la późny Steven Seagal.

Autonomia autonomią ale druga połówka też na poczucie estetyki, które się szanuje albo nie

8 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-15 13:50:04)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Cokolwiek zmieniasz w wyglądzie, rób to w zgodzie z sobą.Pewnie gdybyś zrobila sobie dyskretne paznokcie czy rzęsy, nawet by nie zauwazył, co najwyzej że ładnie wyglądasz.
Nie wiem po co taka konsultacja?
W koncu to nie operacja plastyczna i jest odwracalna..czerwona szminka? Raz możesz uzyć jej dużo, a innym razem tak dyskretnie, ze prawie nie będzie widać ..

9

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Wielokropek napisał/a:

Jak zwykle, bo stało się to już zwyczajem, obok zaproponowanego tematu. smile
Zwróciłam uwagę na te zdania:

natalka98 napisał/a:

(...) Postanowiłam sobie zrobić hybrydy, kupić mocno czerwoną szminkę. (...)
do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Makijaż jako lek na kiepskie poczucie własnej wartości nie jest dobrym pomysłem, bo on nie zmniejsza problemu lecz go maskuje.

Bez przesady.
Ja też się czuję lępiej i bardziej atrakcyjna, gdy uczeszę włosy, a co pewien czas chodzę też do fryzjera, żeby czuć się lepiej sama z sobą.

10

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

11

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Wielokropek napisał/a:

Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

Wielokropku, niemal zawsze zgadzam się z Twoimi postami, jesteś jedną z najrozsądniejszych użytkowniczek tutaj, ale z powyższym sie nie zgodzę.

Nigdy nie zdarzyło Ci się iść do fryzjera by poczuć się ładniej i lepiej? Albo poczuć się tak po wyjściu od fryzjera? Nie czujesz się ładnie z fajnym makijażem i w ładnych ubraniach, taka odstawiona? Od czasu do czasu?

Ja też ostatnio zaczęłam używać ciemno-czerwonej szminki, jak autorka, bo czasem jest fajnie cos zmienić, cos poprawić, poeksperymentować z wyglądem. Wcale nie oznacza to kompleksów i niskiego poczucia własnej wartości. Dziewczyna ma 21 lat - szuka własnego stylu, w czym sie dobrze czuje i wygląda. Nie ma w tym nic złego.

I temat też nie o tym. Ona ma prawo używać szminki jakiej chce, a on nie ma prawa jej zabraniać.

@ Ferreus - sam fakt zrobienia sobie paznokci i używania szminki nie zmienia kobiety w "tipsiarę i tapeciarę".
@Gary - zgadzam się całkowicie.

Autorko, nie ustępuj mu. On nie ma prawa mówić Ci jak masz wygladać, jak się malować, w co ubierać.

12

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

Wielokropku, niemal zawsze zgadzam się z Twoimi postami, jesteś jedną z najrozsądniejszych użytkowniczek tutaj, ale z powyższym sie nie zgodzę.

Nigdy nie zdarzyło Ci się iść do fryzjera by poczuć się ładniej i lepiej? Albo poczuć się tak po wyjściu od fryzjera? Nie czujesz się ładnie z fajnym makijażem i w ładnych ubraniach, taka odstawiona? Od czasu do czasu? (...)

Autorka napisała o zupełnie czymś innym, o "(...) zmianach, które poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę.(...)"

Za dobre słowo dziękuję. smile



(...) On nie ma prawa mówić Ci jak masz wygladać, jak się malować, w co ubierać.

Myślę tak samo.

13

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego.

Sama uwielbiam się malować ale to zdanie wyżej to tak nie do końca...
Gdzie jest ta granica?
Makijaż owszem, bo to tylko makijaż...
Ale gdyby mój mąż nagle chciał zapuścić sumiastego wąsa, bez brody - to wcale nie byłabym szczęśliwa. A co gdyby chciał wytatuować sobie szyję? Albo czoło?
Gdzieś ta granica lezy i trzeba liczyć się z osobą, z którą dzielimy życie.

Jesteś dziecinna bo zwiałaś z domu. big_smile
O ile zmiany nie są trwałe i nieodwracalne, mogłaś po prostu je wprowadzać i pytać czy mu się podobają.
Ja akurat jestem jak najbardziej za tym, by dbać o swoją atrakcyjność. Moim akurat zdaniem zadbana kobieta ładnie się ubiera i robi sobie makijaż. smile

14 Ostatnio edytowany przez natalka98 (2018-09-15 17:58:47)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
madoja napisał/a:
natalka98 napisał/a:

poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego.

Sama uwielbiam się malować ale to zdanie wyżej to tak nie do końca...
Gdzie jest ta granica?
Makijaż owszem, bo to tylko makijaż...
Ale gdyby mój mąż nagle chciał zapuścić sumiastego wąsa, bez brody - to wcale nie byłabym szczęśliwa. A co gdyby chciał wytatuować sobie szyję? Albo czoło?
Gdzieś ta granica lezy i trzeba liczyć się z osobą, z którą dzielimy życie.

Jesteś dziecinna bo zwiałaś z domu. big_smile
O ile zmiany nie są trwałe i nieodwracalne, mogłaś po prostu je wprowadzać i pytać czy mu się podobają.
Ja akurat jestem jak najbardziej za tym, by dbać o swoją atrakcyjność. Moim akurat zdaniem zadbana kobieta ładnie się ubiera i robi sobie makijaż. smile

"Zwiałam" z domu, bo poczułam się poniżona, jak jego własność.


WIELOKROPEK, tak makijaż i dobry ubiór poprawia kobiecie pewność siebie. Jakbym chodziła w starych szmatach i nie uczesana czułabym się gorsza od zadbanych dziewczyn.

15

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
madoja napisał/a:
natalka98 napisał/a:

poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego.

Sama uwielbiam się malować ale to zdanie wyżej to tak nie do końca...
Gdzie jest ta granica?
Makijaż owszem, bo to tylko makijaż...
Ale gdyby mój mąż nagle chciał zapuścić sumiastego wąsa, bez brody - to wcale nie byłabym szczęśliwa. A co gdyby chciał wytatuować sobie szyję? Albo czoło?
Gdzieś ta granica lezy i trzeba liczyć się z osobą, z którą dzielimy życie.

Jesteś dziecinna bo zwiałaś z domu. big_smile
O ile zmiany nie są trwałe i nieodwracalne, mogłaś po prostu je wprowadzać i pytać czy mu się podobają.
Ja akurat jestem jak najbardziej za tym, by dbać o swoją atrakcyjność. Moim akurat zdaniem zadbana kobieta ładnie się ubiera i robi sobie makijaż. smile

Jasne, ale akurat to, że on chce zapuścić brodę to jest widocznie jego interes. Może głupie porównanie, ale kwestia aborcji - do kobiety należy osateczny wybór. Dlatego sądzę, że to co kobieta ma na twarzy też jest jej wyborem.

16 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-09-15 18:09:48)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Tak sobie czytam i myślę, że faktycznie musisz popracować nad swoją pewnością siebie, skoro "spowiadasz się" narzeczonemu z zamiaru kupienia sobie szminki zamiast po prostu iść i zrobić to...
Wyprowadziłaś się - ok, to fakt, że to dziecinne, ale czy aby na pewno było to jedynie z powodu reakcji narzeczonego na Twój zamiar zrobienia sobie paznokci? Czy on aby nie ingeruje w więcej dziedzin Twojego życia? Lub w drugą stronę - czy Ty nie za bardzo uzależniłaś wcześniej swojego życia od jego opinii, skoro kwestia koloru szminki powoduje nagle takie zamieszanie, bo wreszcie zdecydowałaś się zrobić coś "po swojemu"?

17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-15 18:11:12)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

nt aborcji masz tak zdecydowane zdanie, a o zakup szminki musiałaś zapytać.. Dziwny jest ten świat..ale może to dobrze, ze coś mnie jeszcze zaskakuje..

18 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-09-15 18:13:06)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

(...) WIELOKROPEK, tak makijaż i dobry ubiór poprawia kobiecie pewność siebie. (...)

Hm... .

(...) Jakbym chodziła w starych szmatach i nie uczesana czułabym się gorsza od zadbanych dziewczyn.

Dotychczas nic nie napisałaś o tym, że chodzisz w starych szmatach i nieuczesana, napisałaś za to o zrobieniu "hybrydy", malowaniu ust czerwoną szminką, bo te zmiany (a więc coś trwałego) poprawią Twą samoocenę. Jeśli chcesz poprawić samoocenę, to znaczy, że jest ona kiepska.

Współczuję porównywania się do innych.




Skorzystasz z mych uwag? Dobrze.
Nie skorzystasz? Drugie dobrze.

Edycja:
"Zjadłam" część liter. smile

19

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.

@ Ferreus - sam fakt zrobienia sobie paznokci i używania szminki nie zmienia kobiety w "tipsiarę i tapeciarę".

Być może. Mam jednak swoje własne standardy w tym temacie: jeśli chodzi o wygląd obojga będąc w związku oczekuję niejakiego konsensusu. Jeśli pani ma na to wywalone, męzczyzna na jej preferencje estetyczne również może mieć wyjajane, a ona zachowując jak się zachowuje odbiera sobie prawo głosu w tym temacie.

20

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:
CatLady napisał/a:

@ Ferreus - sam fakt zrobienia sobie paznokci i używania szminki nie zmienia kobiety w "tipsiarę i tapeciarę".

Być może. Mam jednak swoje własne standardy w tym temacie: jeśli chodzi o wygląd obojga będąc w związku oczekuję niejakiego konsensusu. Jeśli pani ma na to wywalone, męzczyzna na jej preferencje estetyczne również może mieć wyjajane, a ona zachowując jak się zachowuje odbiera sobie prawo głosu w tym temacie.

Gdyby chodziło o trwałe zmiany, jak np tatuaż to rozumiem, albo nagłe obcięcie włosów z takich do pasa na chłopczycę - może to wywołać szok. Ale robić aferę o szminkę??? Którą można zmyć, jednego dnia używać innego nie. To nie wymaga zgody partnera.

Robiłbyś awanturę, że jednego dnia dziewczyna jest w spodniach i bez makijazu a innego dnia w kiecce, szpilkach i czerwonej szmince?

Tez mam taką szminkę, której mój facet nie lubi i wprost mi o tym powiedział. Używam jej jak np idę do pracy, albo gdzieś bez niego. Nic mu do tego.

21

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Faktem jest, że jeśli dziewczyna nie przepadała za malowaniem i otwarcie o tym głosiła, i to się w niej jej partnerowi spodobało, a nagle zaczęła się interesować tipsami i czymś w tym stylu, to mogło mu się przestać podobać, no, nie czarujmy się, jest pewna różnica w atrakcyjności między pięknem a pięknem plastikowym. Faktem jest również, że facet nie ma prawa ingerować w wygląd dziewczyny.
Ale ja nadal będę stała na stanowisku, że to nie o kosmetyki w tym całym zamieszaniu chodzi.

22

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Powiem tylko jedno. Pamiętajcie, że skoro przez X czasu zachowujecie się w sposób Y, a nagle ni stąd, ni zowąd zaczynacie zachowywać się w sposób Z, to będzie to zawsze budziło niepokój w drugiej osobie. Zazwyczaj jest coś co, wywołuje te zmiany, a druga osoba nie ma pojęcia co to jest (może chęć zmiany partnera?) i dlatego się boi.

23 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-15 20:34:22)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
CatLady napisał/a:

@ Ferreus - sam fakt zrobienia sobie paznokci i używania szminki nie zmienia kobiety w "tipsiarę i tapeciarę".

Być może. Mam jednak swoje własne standardy w tym temacie: jeśli chodzi o wygląd obojga będąc w związku oczekuję niejakiego konsensusu. Jeśli pani ma na to wywalone, męzczyzna na jej preferencje estetyczne również może mieć wyjajane, a ona zachowując jak się zachowuje odbiera sobie prawo głosu w tym temacie.

Gdyby chodziło o trwałe zmiany, jak np tatuaż to rozumiem, albo nagłe obcięcie włosów z takich do pasa na chłopczycę - może to wywołać szok. Ale robić aferę o szminkę??? Którą można zmyć, jednego dnia używać innego nie. To nie wymaga zgody partnera.

Robiłbyś awanturę, że jednego dnia dziewczyna jest w spodniach i bez makijazu a innego dnia w kiecce, szpilkach i czerwonej szmince?

Tez mam taką szminkę, której mój facet nie lubi i wprost mi o tym powiedział. Używam jej jak np idę do pracy, albo gdzieś bez niego. Nic mu do tego.

Zdaje się inaczej rozumiemy zmianę. Dla mnie to stosunkowo trwała dyspozycja.
Żaden z podanych przez Ciebie przykładów mną jakoś nie wstrząsnął. Onegdaj jedna moja dziewczyna (ze wschodu) lubiła wymaziać się grubo szminką, to spokojnie jej mówiłem, że pocałunki w tym stanie nie wchodzą w grę, bo nie zamierzam wyglądać jak drag queen. Tudzież chciała zakładać do klubu mini tak kuse, że jej majtki było spod tego było widać - tedy słyszała, że albo ubierze coś dłuższego, albo nigdzie nie idziemy, bo ja z pijanymi Romeami mordy sobie obijać nawzajem nie zamierzam.
Jeśli by mi panna stwierdziła, ok dziś zostaję pankówą, i robię sobie irokeza, albo feministką i goli pół głowy na łyso, alternatywnie gotką i tapetuję się niczym japońskie porcelanowe maski pośmiertne - cóż, na to się nie pisałem.
Dodatkowo: tipsy też mnie jakoś brzydzą okrutnie. Kojarzą mi się z karynowatością jak tatuaż na rzycią.

Poza tym ja nie robię awantur. Mam wyćwiczone odpowiednie spojrzenia i lakoniczne, proste komunikaty. Nienawidze kłótni.

24

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Mam wyćwiczone odpowiednie spojrzenia i lakoniczne, proste komunikaty. Nienawidze kłótni.

Zabrzmiało lekko psychopatycznie. Ale co kto lubi.

25 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-15 20:50:28)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Mam wyćwiczone odpowiednie spojrzenia i lakoniczne, proste komunikaty. Nienawidze kłótni.

Zabrzmiało lekko psychopatycznie. Ale co kto lubi.

Dla mnie psychopatyczne są typowe wielu kobietom krzyki i oczekiwanie, że jak już emocjonalna gnojówka zostanie wylana na głowę partnerowi znowu będą kwiatki, ptaszki i dozgonna miłość. Ale co kto lubi.
Poza tym uważam, że poważne rozmowy uprawia się po satysfakcjonującym seksie będąc spoconymi, szczęśliwymi i objętymi, ale większość kobiet woli opcję opisaną wyżej. Czemu? Nie kumam.

BTW: Jeśli coś mi się nie podoba, to nie podoba nad czym tu się rozwodzić?

26

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Poza tym uważam, że poważne rozmowy uprawia się po satysfakcjonującym seksie będąc spoconymi, szczęśliwymi i objętymi, ale większość kobiet woli opcję opisaną wyżej. Czemu? Nie kumam.

Ja tam po satysfakcjonującym seksie wolę inne rzeczy niż odbywać poważne rozmowy. Ale co kto uważa za satysfakcjonujące...

27

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Poza tym uważam, że poważne rozmowy uprawia się po satysfakcjonującym seksie będąc spoconymi, szczęśliwymi i objętymi, ale większość kobiet woli opcję opisaną wyżej. Czemu? Nie kumam.

Ja tam po satysfakcjonującym seksie wolę inne rzeczy niż odbywać poważne rozmowy. Ale co kto uważa za satysfakcjonujące...

Dla Ciebie rozmowy na poważne tematy widać wiążą się ze spuszczaniem mlotka na czyjąś głowę czy innym PTSD. Rozumiem. I z takimi kobietami miałem do czynienia. Aż w końcu ktoś mi pokazał że można rozmawiać na poważne tematy bez agresji, spinania pośladów, na luzie, w stanie błogości i życzliwości dla drugiej osoby. I, wszak, nie zawsze trzeba po seksie mówić o tematach żywotnych. Fizyka kwantowa czy zwyczaje grzebalne Indian z ameryki środkowej wszak równiez są opcją. Ale co kto woli.

28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-09-15 21:14:20)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Poza tym uważam, że poważne rozmowy uprawia się po satysfakcjonującym seksie będąc spoconymi, szczęśliwymi i objętymi, ale większość kobiet woli opcję opisaną wyżej. Czemu? Nie kumam.

Ja tam po satysfakcjonującym seksie wolę inne rzeczy niż odbywać poważne rozmowy. Ale co kto uważa za satysfakcjonujące...

Dla Ciebie rozmowy na poważne tematy widać wiążą się ze spuszczaniem mlotka na czyjąś głowę czy innym PTSD. Rozumiem. I z takimi kobietami miałem do czynienia. Aż w końcu ktoś mi pokazał że można rozmawiać na poważne tematy bez agresji, spinania pośladów, na luzie, w stanie błogości i życzliwości dla drugiej osoby. I, wszak, nie zawsze trzeba po seksie mówić o tematach żywotnych. Fizyka kwantowa czy zwyczaje grzebalne Indian z ameryki środkowej wszak równiez są opcją. Ale co kto woli.

No, co kto woli. Facet, który po ponoć satysfakcjonującym seksie chce rozmawiać na poważne tematy zamiast spać, jest, niestety, podejrzany. Albo seks jednak nie był satysfakcjonujący, albo facet ma zachwiania.
I weź, nie zgrywaj się tu na ideała, który po seksie nie zasypia. Owszem, są tacy, ale też raczej o fizyce kwantowej wtedy nie rozmawiają.
A poza tym nie to jest tematem tego wątku.

29 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-15 21:38:41)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ja tam po satysfakcjonującym seksie wolę inne rzeczy niż odbywać poważne rozmowy. Ale co kto uważa za satysfakcjonujące...

Dla Ciebie rozmowy na poważne tematy widać wiążą się ze spuszczaniem mlotka na czyjąś głowę czy innym PTSD. Rozumiem. I z takimi kobietami miałem do czynienia. Aż w końcu ktoś mi pokazał że można rozmawiać na poważne tematy bez agresji, spinania pośladów, na luzie, w stanie błogości i życzliwości dla drugiej osoby. I, wszak, nie zawsze trzeba po seksie mówić o tematach żywotnych. Fizyka kwantowa czy zwyczaje grzebalne Indian z ameryki środkowej wszak równiez są opcją. Ale co kto woli.

No, co kto woli. Facet, który po ponoć satysfakcjonującym seksie chce rozmawiać na poważne tematy zamiast spać, jest, niestety, podejrzany. Albo seks jednak nie był satysfakcjonujący, albo facet ma zachwiania.
I weź, nie zgrywaj się tu na ideała, który po seksie nie zasypia. Owszem, są tacy, ale też raczej o fizyce kwantowej wtedy nie rozmawiają.
A poza tym nie to jest tematem tego wątku.

Moja Pani!
Piszesz jakbym się do Ciebie przystawiał:? Bynajmniej!
Bądź spokojna proszę. Dla mnie nastawione konfrontacyjnie kobiety są nader podejrzane. Szczególnie o zmianę płci gdzieś tam w trakcie swojego życiorysu.

Czyżbyś uważała, że uprawiam seks by prowadzić poważne rozmowy? To, że z nieznanego powodu mi generalizujesz - cóż, nie rozumiem. Chyba, że argumentum ad absurdum? Jednak w tak lichej wymianie zdań co do preferencji? Aż tak chcesz naruchać punkty w netowej dyskusji? FYI: ogólnie wolę wypełnienie któregoś z otworków, leniwe smyranie się etc
Jednak więź między mną a partnerką jest dla mnie kwestią żywotną, więc dbam by trwała (mężczyzna któremu zależy na jakości relacji?! NIESPODZIANKA!!!) . Nawet ponad przyrodzone płci przeciwnej wybuchy agresywnych/pasywnie agresywnych emocji.  Jakoś zauważyłem, że kobieta po orgazmie jakoś niezbyt skłonna do  wściekłych monologów - tedy (wybacz, winnym intencjonalnej manipulacji zwierzęcą naturą człowieczą za obopólną zgodą) tematy poważniejsze, jeśli się pojawią, wolę załatwiać w warunkach cieplarnianych.

Poza tym: spać? Bogowie! Czy seks uprawia się tylko wieczorem? A co za porankiem? I popołudniem dnia wolnego od pracy? Albo przymierzalnią w supermarkecie?
Choć, w tym ostatnim wypadku, zaśnięcie po z gaciami w dole faktycznie gwarantuje niezapomniane wrażenia przy przebudzeniu przez personel...

Dalej:  uwierz mi co dla bardziej potrzebujących konfrontacji kobiet i taką mogę dostarczyć - płuca mam pojemne, wściekły grymas twarzy nader nieprzyjemny, całkiem sporą parę w łapie...
Choć raczej przy takiej partnerce raczej nie chce mi się zbyt długo pozostawać. Szkoda nerwów.   

P.S. Sama zaczęłaś offtop odnosząc się do kwestii pobocznej w moim komentarzu, więc, proszę, wyjmij wpierw belkę ze swego oka.

30

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Dla Ciebie rozmowy na poważne tematy widać wiążą się ze spuszczaniem mlotka na czyjąś głowę czy innym PTSD. Rozumiem. I z takimi kobietami miałem do czynienia. Aż w końcu ktoś mi pokazał że można rozmawiać na poważne tematy bez agresji, spinania pośladów, na luzie, w stanie błogości i życzliwości dla drugiej osoby. I, wszak, nie zawsze trzeba po seksie mówić o tematach żywotnych. Fizyka kwantowa czy zwyczaje grzebalne Indian z ameryki środkowej wszak równiez są opcją. Ale co kto woli.

No, co kto woli. Facet, który po ponoć satysfakcjonującym seksie chce rozmawiać na poważne tematy zamiast spać, jest, niestety, podejrzany. Albo seks jednak nie był satysfakcjonujący, albo facet ma zachwiania.
I weź, nie zgrywaj się tu na ideała, który po seksie nie zasypia. Owszem, są tacy, ale też raczej o fizyce kwantowej wtedy nie rozmawiają.
A poza tym nie to jest tematem tego wątku.

Moja Pani!
Piszesz jakbym się do Ciebie przystawiał:? Bynajmniej!
Bądź spokojna proszę. Dla mnie nastawione konfrontacyjnie kobiety są nader podejrzane. Szczególnie o zmianę płci gdzieś tam w trakcie swojego życiorysu.

Czyżbyś uważała, że uprawiam seks by prowadzić poważne rozmowy? To, że z nieznanego powodu mi generalizujesz - cóż, nie rozumiem. Chyba, że argumentum ad absurdum? Jednak w tak lichej wymianie zdań co do preferencji? Aż tak chcesz naruchać punkty w netowej dyskusji? FYI: ogólnie wolę wypełnienie któregoś z otworków, leniwe smyranie się etc
Jednak więź między mną a partnerką jest dla mnie kwestią żywotną, więc dbam by trwała (mężczyzna któremu zależy na jakości relacji?! NIESPODZIANKA!!!) . Nawet ponad przyrodzone płci przeciwnej wybuchy agresywnych/pasywnie agresywnych emocji.  Jakoś zauważyłem, że kobieta po orgazmie jakoś niezbyt skłonna do  wściekłych monologów - tedy (wybacz, winnym intencjonalnej manipulacji zwierzęcą naturą człowieczą za obopólną zgodą) tematy poważniejsze, jeśli się pojawią, wolę załatwiać w warunkach cieplarnianych.

Poza tym: spać? Bogowie! Czy seks uprawia się tylko wieczorem? A co za porankiem? I popołudniem dnia wolnego od pracy? Albo przymierzalnią w supermarkecie?
Choć, w tym ostatnim wypadku, zaśnięcie po z gaciami w dole faktycznie gwarantuje niezapomniane wrażenia przy przebudzeniu przez personel...

Dalej:  uwierz mi co dla bardziej potrzebujących konfrontacji kobiet i taką mogę dostarczyć - płuca mam pojemne, wściekły grymas twarzy nader nieprzyjemny, całkiem sporą parę w łapie...
Choć raczej przy takiej partnerce raczej nie chce mi się zbyt długo pozostawać. Szkoda nerwów.   

P.S. Sama zaczęłaś offtop odnosząc się do kwestii pobocznej w moim komentarzu, więc, proszę, wyjmij wpierw belkę ze swego oka.

Nadal tematem tego wątku nie są Twoje osiągnięcia seksualne i poboczne, wybacz smile

No i wolałabym, żebyś się jednak do mnie nie przystawiał big_smile big_smile big_smile

31

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

No, co kto woli. Facet, który po ponoć satysfakcjonującym seksie chce rozmawiać na poważne tematy zamiast spać, jest, niestety, podejrzany. Albo seks jednak nie był satysfakcjonujący, albo facet ma zachwiania.
I weź, nie zgrywaj się tu na ideała, który po seksie nie zasypia. Owszem, są tacy, ale też raczej o fizyce kwantowej wtedy nie rozmawiają.
A poza tym nie to jest tematem tego wątku.

Moja Pani!
Piszesz jakbym się do Ciebie przystawiał:? Bynajmniej!
Bądź spokojna proszę. Dla mnie nastawione konfrontacyjnie kobiety są nader podejrzane. Szczególnie o zmianę płci gdzieś tam w trakcie swojego życiorysu.

Czyżbyś uważała, że uprawiam seks by prowadzić poważne rozmowy? To, że z nieznanego powodu mi generalizujesz - cóż, nie rozumiem. Chyba, że argumentum ad absurdum? Jednak w tak lichej wymianie zdań co do preferencji? Aż tak chcesz naruchać punkty w netowej dyskusji? FYI: ogólnie wolę wypełnienie któregoś z otworków, leniwe smyranie się etc
Jednak więź między mną a partnerką jest dla mnie kwestią żywotną, więc dbam by trwała (mężczyzna któremu zależy na jakości relacji?! NIESPODZIANKA!!!) . Nawet ponad przyrodzone płci przeciwnej wybuchy agresywnych/pasywnie agresywnych emocji.  Jakoś zauważyłem, że kobieta po orgazmie jakoś niezbyt skłonna do  wściekłych monologów - tedy (wybacz, winnym intencjonalnej manipulacji zwierzęcą naturą człowieczą za obopólną zgodą) tematy poważniejsze, jeśli się pojawią, wolę załatwiać w warunkach cieplarnianych.

Poza tym: spać? Bogowie! Czy seks uprawia się tylko wieczorem? A co za porankiem? I popołudniem dnia wolnego od pracy? Albo przymierzalnią w supermarkecie?
Choć, w tym ostatnim wypadku, zaśnięcie po z gaciami w dole faktycznie gwarantuje niezapomniane wrażenia przy przebudzeniu przez personel...

Dalej:  uwierz mi co dla bardziej potrzebujących konfrontacji kobiet i taką mogę dostarczyć - płuca mam pojemne, wściekły grymas twarzy nader nieprzyjemny, całkiem sporą parę w łapie...
Choć raczej przy takiej partnerce raczej nie chce mi się zbyt długo pozostawać. Szkoda nerwów.   

P.S. Sama zaczęłaś offtop odnosząc się do kwestii pobocznej w moim komentarzu, więc, proszę, wyjmij wpierw belkę ze swego oka.

Nadal tematem tego wątku nie są Twoje osiągnięcia seksualne i poboczne, wybacz smile

No i wolałabym, żebyś się jednak do mnie nie przystawiał big_smile big_smile big_smile

Osiągniecia seksualne?  Czyżbym explicit verbis gdzieś stwierdził,  że mogę co najmniej trzy razy na dzień? Jakoś tego nie widzę przeglądając swoje wypowiedzi.
A może mogę tylko raz na dzień  południe, albo rankiem, albo wieczorem? Ba! Chociaż więcej niż raz na kwartał? I tego nie napisałem, choć moje twierdzenie jest nadal prawdziwe: rozmiesz, może to być raz na kwartał ranem, raz na kwartał, w południe etc... Nie widzę bym się przechwalał. Chyba za bardzo sądzisz mnie, pani, po sobie. 

Co zaś do sparowania przynejmniej w jednej kwestii jesteśmy zgodni w 100%. Lubię kobiety inteligentne i z poczuciem humoru. Imputowanie interlokutorowi z rzyci wyciągniętych kwestii i miałkie chwyty erystyczne tego symulowac nie mogą.

Over and out.

32

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Zdaje się inaczej rozumiemy zmianę. Dla mnie to stosunkowo trwała dyspozycja.

Rozumiemy więc zmianę dokładnie tak samo - jako coś długotrwałego/trwałego. Szminki aż takie trwałe nie są, podobnie sztuczne paznokcie. Nie wiem, jak to w ogóle może doprowadzić do kryzysu w związku.

Żaden z podanych przez Ciebie przykładów mną jakoś nie wstrząsnął. Onegdaj jedna moja dziewczyna (ze wschodu) lubiła wymaziać się grubo szminką, to spokojnie jej mówiłem, że pocałunki w tym stanie nie wchodzą w grę, bo nie zamierzam wyglądać jak drag queen. Tudzież chciała zakładać do klubu mini tak kuse, że jej majtki było spod tego było widać - tedy słyszała, że albo ubierze coś dłuższego, albo nigdzie nie idziemy, bo ja z pijanymi Romeami mordy sobie obijać nawzajem nie zamierzam.
Jeśli by mi panna stwierdziła, ok dziś zostaję pankówą, i robię sobie irokeza, albo feministką i goli pół głowy na łyso, alternatywnie gotką i tapetuję się niczym japońskie porcelanowe maski pośmiertne - cóż, na to się nie pisałem.
Dodatkowo: tipsy też mnie jakoś brzydzą okrutnie. Kojarzą mi się z karynowatością jak tatuaż na rzycią.

Poza tym ja nie robię awantur. Mam wyćwiczone odpowiednie spojrzenia i lakoniczne, proste komunikaty. Nienawidze kłótni.

Zaden z Twoich przykładów też nie jest szczególnie wstrząsający. Nie lubisz grubej warstwy szminki - ok. Ale to nie zmienia faktu, że dziewczyna ma prawo jej używać, choćby wtedy, gdy idzie gdzieś bez Ciebie. Nic Ci wtedy do tego i nie masz prawa jej zabraniać.

Jakby z dnia na dzień postanowiła się zaś przeobrazić ze słodkiej niewiasty w punkówę to ok, rozumiem szok, awantury i kryzys w związku, bo to jest poważna zmiana, całkowicie inny wizerunek, który się może nie podobać. Ale szminka i paznokcie to są drobiazgi. Raz jeden kolor raz drugi. To nie jest powód do awantur.

Koleś autorki ma raczej problem z nadmierną kontrolą, podejrzewam, że awantura o makijaż to nie jest odosobniony przypadek, że takich sytuacji jest więcej.

33

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Zdaje się inaczej rozumiemy zmianę. Dla mnie to stosunkowo trwała dyspozycja.

Rozumiemy więc zmianę dokładnie tak samo - jako coś długotrwałego/trwałego. Szminki aż takie trwałe nie są, podobnie sztuczne paznokcie. Nie wiem, jak to w ogóle może doprowadzić do kryzysu w związku.

Żaden z podanych przez Ciebie przykładów mną jakoś nie wstrząsnął. Onegdaj jedna moja dziewczyna (ze wschodu) lubiła wymaziać się grubo szminką, to spokojnie jej mówiłem, że pocałunki w tym stanie nie wchodzą w grę, bo nie zamierzam wyglądać jak drag queen. Tudzież chciała zakładać do klubu mini tak kuse, że jej majtki było spod tego było widać - tedy słyszała, że albo ubierze coś dłuższego, albo nigdzie nie idziemy, bo ja z pijanymi Romeami mordy sobie obijać nawzajem nie zamierzam.
Jeśli by mi panna stwierdziła, ok dziś zostaję pankówą, i robię sobie irokeza, albo feministką i goli pół głowy na łyso, alternatywnie gotką i tapetuję się niczym japońskie porcelanowe maski pośmiertne - cóż, na to się nie pisałem.
Dodatkowo: tipsy też mnie jakoś brzydzą okrutnie. Kojarzą mi się z karynowatością jak tatuaż na rzycią.

Poza tym ja nie robię awantur. Mam wyćwiczone odpowiednie spojrzenia i lakoniczne, proste komunikaty. Nienawidze kłótni.

Zaden z Twoich przykładów też nie jest szczególnie wstrząsający. Nie lubisz grubej warstwy szminki - ok. Ale to nie zmienia faktu, że dziewczyna ma prawo jej używać, choćby wtedy, gdy idzie gdzieś bez Ciebie. Nic Ci wtedy do tego i nie masz prawa jej zabraniać.

Jakby z dnia na dzień postanowiła się zaś przeobrazić ze słodkiej niewiasty w punkówę to ok, rozumiem szok, awantury i kryzys w związku, bo to jest poważna zmiana, całkowicie inny wizerunek, który się może nie podobać. Ale szminka i paznokcie to są drobiazgi. Raz jeden kolor raz drugi. To nie jest powód do awantur.

Koleś autorki ma raczej problem z nadmierną kontrolą, podejrzewam, że awantura o makijaż to nie jest odosobniony przypadek, że takich sytuacji jest więcej.

Ależ droga Kociaro, już dawno niewolnictwo się skończyło i ani kobieta ani mężczyzna nic nie musi. W praktyce sprowadza się to do głosowania nogami. Ja niczego nikomu nie zabraniam, ani nie nakazuję. Wychodzę z założenia, że albo pasujemy do siebie albo nie. To samo działa w drugą stronę.

Jeśli chodzi o „drobiazgi” typu szminka przekaz jest jasny: „chcesz czułości, zmyj to z twarzy”, „chcesz żebym się przyznawał do ciebie w towarzystwie – odklej to z paznokci”.

Jeszcze raz zdziwię się, że po raz kolejny używasz słowa „awantura”. Ja się  nie awanturuję = ja podążam za alternatywami.  Może awanturowanie się to Twoja metoda, ale nie moja. Ja… po prostu nie muszę czegoś robić. Nie muszę całować uszminkowanych ponad rozsądek ust, ocierać się o otapetowaną twarz, czy całować muszelkę, jeśli kobieta znienacka skłoni się ku naturyzmowi.

Jeśli kobieta uwielbia niszczyć sobie cerę tapetą, czy włosy farbami wcale nie muszę uważać jej za target długofalowy. Ani ona nie musi tolerować tego że zaplotę warkoczyk na brodzie, czy na włosach na juwenaliach. Albo, że przefarbuję włosy na wściekle pomarańczowy (zakladamy, że je mam tongue), zrobię sobie węzełek a’la millenialne jełopy i wcisnę się w rurki. Tudzież będę chodził w  karawaszach do łóżka.

Jak to naprawdę wygląda z  perspektywy mężczyzny autorki – bogowie raczą wiedzieć. Ona się skarży na niego, on raczej się nie wybroni. Mógłbym powiedzieć, że wyprowadzka do mamusi świadczy o neurozach i niestabilności emocjonalnej, ale co ja tam wiem. W końcu mężczyzna jest zawsze winnym, nieprawdaż?

34 Ostatnio edytowany przez Realista (2018-09-16 04:33:05)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

To teraz mam dla Ciebie taką radę -- powiedz mu, że właśnie jesteś dorosła i będziesz robić to, co chcesz, a skoro nie krzywdzisz innych, to na pewno postępujesz w sposób właściwy i odpowiedzialny.

Gary, rozumiem, że jak prostytutka nie krzywdzi innych, a wręcz odwrotnie to na pewno postępuje w sposób właściwy i odpowiedzialny?


Autorko zamiast uciekać od niego to powinnaś z nim porozmawiać, tak się zachowuje człowiek dorosły i dojrzały. Dowiedz się od niego co naprawdę spowodowało u niego taką reakcję? Może po prostu podobają mu się dziewczyny, które się delikatnie malują i Ty byłaś taka zawsze. Różne mogą być powody, może się czegoś boi albo obawia się dlaczego tak nagle zaczęłaś się malować?


Zamiast reagować impulsywnie można załagodzić sytuacje i porozmawiać z drugą osobą naprawdę da się tylko trzeba chcieć.

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Ja tego nie nie rozumiem........mocno czerwona szminka nie wygląda ładnie.......budzi pewne skojarzenia.
Ale co tam, zawsze można zmyć.

Gorzej jak niektóre panie robią sobie usta na "glonojada" smile
Jak pewna pani redaktor z TV (były polityk), śliczna dziewczyna. Wygląda teraz fatalnie .....patrzeć nie mogę.

P.S. Posłuchaj chłopaka, dobrze radzi....

36

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Zwyczajny gosć -abstrahując od tego co się komu podoba czy nie, Ty mozesz przełączyć kanał tv i oglądać inną panią czy pana.
Jej podobały się takie usta to wydala kasę i ma..
Realista- to Pan zareagował pierwszy emocjonalnie, nie Pani.:)
A sfera wyglądu - jesli jest potrzebą wewnętrzną i uświadomioną wg mnie nie podlega negocjacjom partnerskim.
Jezeli mój mężczyzna zapuściłby sumiaste wąsy bo tak by mu w duszy grało to pewnie nie ucieszyłabym się, ale byloby niepokojące gdybym z tego powodu odrzucila go w jakikolwiek sposób.
Tak samo z makijazem czy ubiorem.
Dla mnie to sfera wolności - nawet wolnością wyboru sztucznego czy prawdziwego futra.. Byle to był wlasny i świadomy wybór..dla mnie papierkiem lakmusowym jest to, czy akceptujesz siebie w makijazu i bez, jeśli tak, to tylko ekspresja, wizerunek..:))
Tak samo jak pytanie czy Pan akxeptuje siebie bez gadżetów, czy może wsiąść w tramwaj zamiast do limuzyny, czy moze się obejść bez żelu do włosów, nawet jak z nim ma super fryzurę. Ludzie się zmieniają i ich preferencje.
Tak że stwierdzenie nie na to się pisałem nie przekonuje mnie.

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ela210 napisał/a:

Zwyczajny gosć -abstrahując od tego co się komu podoba czy nie, Ty mozesz przełączyć kanał tv i oglądać inną panią czy pana.
Jej podobały się takie usta to wydala kasę i ma...

O to to.....chłopak autorki też może zrobić pstryk.... przełączyć na inny model......
.......i oglądać inną panią smile
Proste ?

38

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
zwyczajny gość napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Zwyczajny gosć -abstrahując od tego co się komu podoba czy nie, Ty mozesz przełączyć kanał tv i oglądać inną panią czy pana.
Jej podobały się takie usta to wydala kasę i ma...

O to to.....chłopak autorki też może zrobić pstryk.... przełączyć na inny model......
.......i oglądać inną panią smile
Proste ?

Jest to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż zmuszanie drugiej osoby do tego, żeby wyglądała tak, jak Ty sobie życzysz.

39

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Nikt mu prawa do pstryk nie odbiera. Moze i to przykre, ale lepsze..

40

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Ależ droga Kociaro, już dawno niewolnictwo się skończyło i ani kobieta ani mężczyzna nic nie musi. W praktyce sprowadza się to do głosowania nogami. Ja niczego nikomu nie zabraniam, ani nie nakazuję. Wychodzę z założenia, że albo pasujemy do siebie albo nie. To samo działa w drugą stronę.

Jeśli chodzi o „drobiazgi” typu szminka przekaz jest jasny: „chcesz czułości, zmyj to z twarzy”, „chcesz żebym się przyznawał do ciebie w towarzystwie – odklej to z paznokci”.

Jeszcze raz zdziwię się, że po raz kolejny używasz słowa „awantura”.

Używam slowa awantura w skrócie, tak jak afera - bo to wg mnie jest afera o pierdołę - o to, że dziewczyna postanowiła kupić sobie szminkę i pomalować nią usta i facet jej zabrania. Ultimatum, które Ty stawiasz też jest dla mnie aferą, bo jest to robienie problemu ta, gdzie go nie ma.

Rozumiem niecałowanie uszminkowanych ust - sama jak mam szminkę, to nie chcę być całowana, bo się rozmażę, więc dobrze, gdyby i facet nie chciał mnie wtedy całować. Ale prawo mam i autorka też do tego by szminki używać - w końcu wychodzi w różne miejsca bez chłopaka - pisałam o tym chyba ze 3 razy.

Z tego, jak Ty opisujesz sytuację można by pomyśleć, że ona zmieniła się w plastikową tipsiarę i tandeciarę - a wcale tak nie musi być. Można mieć czerwoną szminkę i wyglądać ładnie. To jest klasyk w makijażu. Można mieć paznokcie, ale subtelne i eleganckie - autorka nigdzie nie napisała, że zrobiła sobie szpony na 3 cm z brylancikami.

Z Twojego sposobu rozumowania wynika, że mogę rzucić partnera, bo zmienił fryzurę, albo on może mnie rzucić, bo mu się moja szminka nie podoba. JAkbym miała być z kimś o takich  poglądach, to sama zagłosowałabym nogami i to samo radzę autorce. Teraz szminka się nie podoba, potem sukienka, potem koleżanki, potem...

41 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-09-16 21:48:13)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Jeśli chodzi o „drobiazgi” typu szminka przekaz jest jasny: „chcesz czułości, zmyj to z twarzy”, „chcesz żebym się przyznawał do ciebie w towarzystwie – odklej to z paznokci”.

Żyjesz sam czy w związku? I jak twoja kobieta na to reaguje?


Realista napisał/a:
Gary napisał/a:

To teraz mam dla Ciebie taką radę -- powiedz mu, że właśnie jesteś dorosła i będziesz robić to, co chcesz, a skoro nie krzywdzisz innych, to na pewno postępujesz w sposób właściwy i odpowiedzialny.

Gary, rozumiem, że jak prostytutka nie krzywdzi innych, a wręcz odwrotnie to na pewno postępuje w sposób właściwy i odpowiedzialny?

Tak.


zwyczajny gość napisał/a:

Ja tego nie nie rozumiem........mocno czerwona szminka nie wygląda ładnie.......budzi pewne skojarzenia.

Mam prośbę -- czy mógłbyś wytłumaczyć DLACZEGO nie wygląda ładnie? Skojarzenia z prostytutką, czy z robieniem loda, a może malinką na szyi, czy z niemożnością jedzenia żeberek, a może odciskiem na kieliszku? O ile jestem w stanie zrozumieć, że TY -- tak TY -- nie lubisz czerwonej szminki, to chciałbym zrozumieć dlaczego obiektywnie nie wygląda ładnie.

42 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-09-16 22:13:04)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

Może głupie porównanie, ale kwestia aborcji - do kobiety należy osateczny wybór. Dlatego sądzę, że to co kobieta ma na twarzy też jest jej wyborem.

Ale poczekaj... Żyjesz z facetem, zachodzisz w ciążę i sobie po prostu usuwasz dziecko?
Ja jestem absolutnie za prawem kobiety do aborcji, ale widzę w Tobie zupełnie inny problem.

Ty jesteś taką małą mega buntowniczką smile  Samo to że uciekłaś z domu z powodu tej szminki o tym świadczy.
Ja akurat potraktowałabym to śmiechem i przekomarzeniem się. Jeszcze  w miarę bym rozumiała pokłócić się o szminkę (choć to trochę dziwne). Ale k***, wyprowadzać się?
Na serio... rodzi się taka nazi-feministka.
Przecież naprawdę można wprowadzać swoje zdanie bez takich cyrków. Ty to traktujesz jako zamach na swoje człowieczeństwo.

I w sumie co jest takiego straszliwie dziwnego w tym że facet czasami powie (a powie jeszcze dziesiątki razy, oj powie!) że w czymś mu się nie podobasz? To nie znaczy że musisz od niego odchodzić, rozwodzić się i zabierać dzieci, bo to znaczy że Ci rozkazuje. Nie. Czasami nawet, o zgrozo! doradzi dobrze.
(choć, jak pisałam, akurat moje zdanie jest takie że zadbana kobieta ładnie sie ubiera i robi sobie makijaż smile - może on sobie wyobraził że umalujesz sobie ostro te usta aż pod nos?)

43

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Wydaje mi się dosyć oczywiste, że w związku chcemy się sobie wzajemnie podobać, ale nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś miał narzucać co mogę na siebie zakładać, a czego nie, w jaki sposób mam się malować czy jaką nosić fryzurę. Owszem, wszystko jak najbardziej można, i warto, wziąć pod uwagę, ale nic wbrew sobie. Ja na przykład o ile nosiłam sukienki, nawet bardzo kobiece, o tyle bardzo długo nie miałam w szafie spódnicy o kroju tzw. ołówkowym, a nie miałam, bo się w takim modelu nie czuję dobrze, dlatego choć wiedziałam, że ówczesnemu chłopakowi, a obecnemu mężowi, takie spódnice bardzo się podobają, to po prostu ten fakt, że 'nie będę się przebierać' zaakceptował. Nigdy też szczytem jego marzeń nie były moje krótkie włosy, ale że lubię eksperymentować, to ze dwa razy zdarzyło mi się wrócić od fryzjera z krótką czupryną i także wtedy nie usłyszałam nawet cienia krytyki. Kiedy zdecydowałam się na bardzo osobisty tatuaż (niewielki, widoczny tylko w stroju kąpielowym), to po prostu o tym poinformowałam. Jesteśmy ponad 22 lata po ślubie i nigdy nie odczułam, że z moim wyglądem coś jest nie tak, pomimo że mam za sobą bardzo różne etapy.
W drugą stronę działa to zresztą dokładnie tak samo.

Dążę do tego, że diametralną różnicę stanowi podejście na zasadzie "wolałbym/walałabym inaczej, ale akceptuję, bo szanuję ciebie, a tym samym również twoje wybory" a próbami wpływania na kogoś poprzez narzucanie mu swojej woli. To już jest zaborczość, na którą nie wolno nam się godzić.

madoja napisał/a:

Przecież naprawdę można wprowadzać swoje zdanie bez takich cyrków. Ty to traktujesz jako zamach na swoje człowieczeństwo.

Faktem jest, że reakcja była niewspółmierna do bodźca, ale sądzę, że dużą rolę odegrał tu sposób w jaki chłopak zareagował. On też mógł swoją sugestię przekazać jakoś dojrzalej, a jednak wybrał metodę, którą w pewien sposób Autorkę upokorzył.

44 Ostatnio edytowany przez maryska23 (2018-09-16 22:45:16)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
madoja napisał/a:
natalka98 napisał/a:

Może głupie porównanie, ale kwestia aborcji - do kobiety należy osateczny wybór. Dlatego sądzę, że to co kobieta ma na twarzy też jest jej wyborem.

Ale poczekaj... Żyjesz z facetem, zachodzisz w ciążę i sobie po prostu usuwasz dziecko?
Ja jestem absolutnie za prawem kobiety do aborcji, ale widzę w Tobie zupełnie inny problem.

Ty jesteś taką małą mega buntowniczką smile  Samo to że uciekłaś z domu z powodu tej szminki o tym świadczy.
Ja akurat potraktowałabym to śmiechem i przekomarzeniem się. Jeszcze  w miarę bym rozumiała pokłócić się o szminkę (choć to trochę dziwne). Ale k***, wyprowadzać się?
Na serio... rodzi się taka nazi-feministka.
Przecież naprawdę można wprowadzać swoje zdanie bez takich cyrków. Ty to traktujesz jako zamach na swoje człowieczeństwo.

I w sumie co jest takiego straszliwie dziwnego w tym że facet czasami powie (a powie jeszcze dziesiątki razy, oj powie!) że w czymś mu się nie podobasz? To nie znaczy że musisz od niego odchodzić, rozwodzić się i zabierać dzieci, bo to znaczy że Ci rozkazuje. Nie. Czasami nawet, o zgrozo! doradzi dobrze.
(choć, jak pisałam, akurat moje zdanie jest takie że zadbana kobieta ładnie sie ubiera i robi sobie makijaż smile - może on sobie wyobraził że umalujesz sobie ostro te usta aż pod nos?)

Dokładnie. Facetowi nie musi się podobać wiele rzeczy odnośnie wyglądu, bo po prostu może mieć swój własny gust. No chyba, że woli być niewolnikiem i czuć sie jak więzień w takim związku.

45 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-09-16 22:51:56)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
maryska23 napisał/a:

Dokładnie. Facetowi nie musi się podobać wiele rzeczy odnośnie wyglądu, bo po prostu może mieć swój własny gust. No chyba, że woli być niewolnikiem i czuć sie jak więzień w takim związku.

No, oczywiście. Kobieta ma się czuć niewolnicą i nie mieć swojego zdania big_smile A już, nie-daj-borze, kupi sobie czerwoną szminkę, co to za wymysły w ogóle big_smile

Nie podoba się facetowi - niech zmieni kobietę na taką, która mu pasuje, a nie usiłuje zmieniać obecną według swojego gustu...

46

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
natalka98 napisał/a:

Witam. Mam problem. Jestem strasznie zła na narzeczonego i nawet przez myśl przeszło mi rozstanie się z nim z tego powodu. Ale najpierw chciałabym zasięgnąć opinii osób trzecich. Mam 21 lat, mój narzeczony 23. Jesteśmy ze sobą od liceum, także dosyć długo. Zawsze byłam dziewczyną, która nie lubiła się zbytnio malować. Jedynie tusz do rzęs i ewentualnie błyszczyk, raz na jakiś czas. Ostatnio coś się zmieniło i zaczęłam bardziej interesować się moim ubiorem, makijażem. Postanowiłam sobie zrobić hybrydy, kupić mocno czerwoną szminkę. Pochwaliłam się narzeczonemu, że mam zamiar wprowadzić zmiany w swoim wyglądzie. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Wyśmiał mnie. Powiedział, że zachowuję się jak rozkapryszona 14-latka, która chce wyglądać doroślej. Mówił, że się na mnie zawiódł, bo nigdy wcześniej nie przykładałam wagi do takich pustych rzeczy i będę wyglądać jak plastik, i jestem dziecinna, bo zmieniam poglądy. Niby kłótnia o bzdurę, ale poczułam się jakby to on władał moim ciałem, a przecież mój wygląd to moja sprawa i nikomu nic do tego. Wzięłam swoje rzeczy i wyprowadziłam się do mamy, on ciągle pisze. Mam już dosyć. Nie chcę rezygnować z moich zmian, bo czuję, że do końca się sobie nie podobam, a te zmiany poprawiłyby mi pewność siebie i samoocenę. Jak widzicie tą sytuację?

Pytanie takie, czy to była kłótnia, czy zwykłe stwierdzenie faktu, czy było to powiedziane w żartobliwym tonie?

Bo z jednej strony można odnieść wrażenie, ze twój luby jest bardzo władczy. - To byłoby niedobrze i wówczas ty lepiej przemyśl, czy warto wiązac się z kimś, kto cię szponami będzie chciał zagarnąć na wyłączność.

Ale z drugiej strony, w moim odczuciu, może to wyglądać na zupełnie normalną rozmowę.
No i wg mnie miał chłop rację. - O ile czerwona szminka może czasem wyglądać dobrze, o tyle sztuczne paznokcie - te wszystkie hybrydy, tipsy, zele, czy co tam jeszcze jest - wyglądają remizowo. I z palusia robi się szponuś. Więc  jeśli chcesz sobie krzywdę zrobić, to rób, ale wiesz... W sumie podobnie ze szminką - chcesz mieć efekt, to jej kolor powinnaś dopasować do ciebie, do twojej własnej karnacji/tonacji (są tam jakieś takie podziały na typy urody).

47

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Może chłopak przestraszyl się, ze zmiana będzie jakas szokujaca, skoro tak mocno zapowiadana. Ja bym nie robila problemu, rob makijaż taki, w jakim dobrze się czujesz. Ale - na marginesie, - czasem warto posluchac, jak widzi nas druga osoba, zwlaszcza jak tą osobą jest partner, - któremu przecież chcemy się podobać.

48

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Droga autorko....
Twój narzeczony to idiota...
Tyle w temacie

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Moim zdaniem reakcja ze strony chłopaka nie była przemyślana, mam wrażenie że nie zastanowił się z czego wynika Twój pomysł. Nie uważam też zmiany poglądów za dziecinną, to dobrze jeśli chcesz sprawdzić czy w mocniejszym makijażu będziesz się lepiej czuć. Osobiście lubię brak makijażu, ale wymaganie od drugiej osoby dostosowania się do swoich upodobań nawet kosztem jej samopoczucia nie jest wg. mnie dobrym postępowaniem. Jeśli nie miałabyś nic przeciwko, można by umówić się że raz na jakiś czas jesteś w 100% taka jak partner lubi (też w granicach rozsądku), ale przez większość czasu - zwłaszcza gdy wychodzisz w miejsca publiczne sama - decydujesz sama o sobie.

50

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Ależ droga Kociaro, już dawno niewolnictwo się skończyło i ani kobieta ani mężczyzna nic nie musi. W praktyce sprowadza się to do głosowania nogami. Ja niczego nikomu nie zabraniam, ani nie nakazuję. Wychodzę z założenia, że albo pasujemy do siebie albo nie. To samo działa w drugą stronę.

Jeśli chodzi o „drobiazgi” typu szminka przekaz jest jasny: „chcesz czułości, zmyj to z twarzy”, „chcesz żebym się przyznawał do ciebie w towarzystwie – odklej to z paznokci”.

Jeszcze raz zdziwię się, że po raz kolejny używasz słowa „awantura”.

Używam slowa awantura w skrócie, tak jak afera - bo to wg mnie jest afera o pierdołę - o to, że dziewczyna postanowiła kupić sobie szminkę i pomalować nią usta i facet jej zabrania. Ultimatum, które Ty stawiasz też jest dla mnie aferą, bo jest to robienie problemu ta, gdzie go nie ma.

Rozumiem niecałowanie uszminkowanych ust - sama jak mam szminkę, to nie chcę być całowana, bo się rozmażę, więc dobrze, gdyby i facet nie chciał mnie wtedy całować. Ale prawo mam i autorka też do tego by szminki używać - w końcu wychodzi w różne miejsca bez chłopaka - pisałam o tym chyba ze 3 razy.

Z tego, jak Ty opisujesz sytuację można by pomyśleć, że ona zmieniła się w plastikową tipsiarę i tandeciarę - a wcale tak nie musi być. Można mieć czerwoną szminkę i wyglądać ładnie. To jest klasyk w makijażu. Można mieć paznokcie, ale subtelne i eleganckie - autorka nigdzie nie napisała, że zrobiła sobie szpony na 3 cm z brylancikami.

Z Twojego sposobu rozumowania wynika, że mogę rzucić partnera, bo zmienił fryzurę, albo on może mnie rzucić, bo mu się moja szminka nie podoba. JAkbym miała być z kimś o takich  poglądach, to sama zagłosowałabym nogami i to samo radzę autorce. Teraz szminka się nie podoba, potem sukienka, potem koleżanki, potem...

Coż, jeśli się komuś zmiana w wyglądzie partnera nie podoba faktycznie zawsze można odejście.

Takie "chcę zmiany w swoim wyglądzie i gunwo mnie obchodzi co i tym myślisz" jest strasznie miałkie.
Co na z tym zrobić druga strona? Odpowiedzieć symetrycznie i też w jakiejś sferze robić swoje mając wyjajane na zdanie drugiej połówki?
Wziąć na klatę, że ileś czasu na dobę partner wygląda nieatrakcyjnie?

Tego typu podejście to i tak początek końca.

Poza tym tipsy, hybrydy plus niestabilność emocjonalną to faktycznie karynizm zaawansowany. Widocznie chłopak się na tipsiarę nie pisał.

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Yyy, odpowiedzi niektórych osób są także w,jakby autorka oznajmiła,że teraz będzie tylko w lateksie chodzić. Szminek można mieć 20, każda w innym kolorze i nosić do różnych strojów. A co do hybryd... Wy wiecie, że to może być po prostu trwalszy lakier nałożony na naturalną płytkę? I może wyglądać po prostu jak umalowane paznokcie? To nie jest koniecznie naklejony tips lub przedłużony paznokieć. Tyle w kwestii tłumaczenia. Afera o nic. Myślę, że chłopak boi się tego,że dziewczyna będzie bardziej seksowna i konkurencja wzrośnie.

52

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
statystyczna_polka napisał/a:

Myślę, że chłopak boi się tego,że dziewczyna będzie bardziej seksowna i konkurencja wzrośnie.

Nie sądzę. Pomijając osiedlowe Sebixy na tipsiary mało kto leci. Z tego co zauważyłem to raczej dziewczyny nienachalnie eleganckie mają więcej sklepu w siebie wpatrzonych.

53

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:
statystyczna_polka napisał/a:

Myślę, że chłopak boi się tego,że dziewczyna będzie bardziej seksowna i konkurencja wzrośnie.

Nie sądzę. Pomijając osiedlowe Sebixy na tipsiary mało kto leci. Z tego co zauważyłem to raczej dziewczyny nienachalnie eleganckie mają więcej sklepu w siebie wpatrzonych.

Hybrydy nie są tipsami:)
Hybryda to najczęściej normalnie pomalowane paznokcie, tylko trwalszym lakierem. No chyba, że każdy pomalowany laznokieć to dla Ciebie tips, ale wtedy to Ty masz problem.

54

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Lady Loka napisał/a:

Hybrydy nie są tipsami:)
Hybryda to najczęściej normalnie pomalowane paznokcie, tylko trwalszym lakierem. No chyba, że każdy pomalowany laznokieć to dla Ciebie tips, ale wtedy to Ty masz problem.

Od razu przypomina mi się wątek, w którym mowa była o makijażu - kto za, kto przeciw i jaki jest do tego tematu stosunek naszych Panów. Oczywiście zaczęły pojawiać się głosy, że kobieta powinna być naturalna i jako poglądowe wrzucano zdjęcia, a na nich, a jakże, twarze z makijażem, ale na tyle starannie i umiejętnie wykonanym, że głównie podkreślał urodę. Jednym słowem na wybranym zdjęciu Panowie widzieli atrakcyjną kobietę, ale makijażu już nie. I tak jak makijaż makijażowi nierówny, tak samo jest z kolorowymi paznokciami, których właścicielki laicy wrzucają do jednego worka z wymowną nazwą "tipsiary" wink.

55 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-21 19:23:33)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Olinka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Hybrydy nie są tipsami:)
Hybryda to najczęściej normalnie pomalowane paznokcie, tylko trwalszym lakierem. No chyba, że każdy pomalowany laznokieć to dla Ciebie tips, ale wtedy to Ty masz problem.

Od razu przypomina mi się wątek, w którym mowa była o makijażu - kto za, kto przeciw i jaki jest do tego tematu stosunek naszych Panów. Oczywiście zaczęły pojawiać się głosy, że kobieta powinna być naturalna i jako poglądowe wrzucano zdjęcia, a na nich, a jakże, twarze z makijażem, ale na tyle starannie i umiejętnie wykonanym, że głównie podkreślał urodę. Jednym słowem na wybranym zdjęciu Panowie widzieli atrakcyjną kobietę, ale makijażu już nie. I tak jak makijaż makijażowi nierówny, tak samo jest z kolorowymi paznokciami, których właścicielki laicy wrzucają do jednego worka z wymowną nazwą "tipsiary" wink.

Ależ drogie Panie. Ja z niczym nie mam problemu. Czy tipsy czy hybrydy dla mnie jeden schwanz. Ktoś może mi mówić że to dowód wielkiego intelektu i artystycznej duszy, ja jednak sobie pozwalam takie uważać za próżne i nie mające lepszych zainteresowań. Po prostu się z takimi nie zadaję wink

56 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-09-21 19:28:02)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:
Olinka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Hybrydy nie są tipsami:)
Hybryda to najczęściej normalnie pomalowane paznokcie, tylko trwalszym lakierem. No chyba, że każdy pomalowany laznokieć to dla Ciebie tips, ale wtedy to Ty masz problem.

Od razu przypomina mi się wątek, w którym mowa była o makijażu - kto za, kto przeciw i jaki jest do tego tematu stosunek naszych Panów. Oczywiście zaczęły pojawiać się głosy, że kobieta powinna być naturalna i jako poglądowe wrzucano zdjęcia, a na nich, a jakże, twarze z makijażem, ale na tyle starannie i umiejętnie wykonanym, że głównie podkreślał urodę. Jednym słowem na wybranym zdjęciu Panowie widzieli atrakcyjną kobietę, ale makijażu już nie. I tak jak makijaż makijażowi nierówny, tak samo jest z kolorowymi paznokciami, których właścicielki laicy wrzucają do jednego worka z wymowną nazwą "tipsiary" wink.

Ależ drogie Panie. Ja z niczym nie mam problemu. Czy tipsy czy hybrydy dla mnie jeden schwanz. Ktoś może mi mówić że to dowód wielkiego intelektu i artystycznej duszy, ja jednak sobie pozwalam takie uważać za próżne i nie mające lepszych zainteresowań. Po prostu się z takimi nie zadaję wink

A w ogóle odróżniasz zwykłe pomalowane paznokcie od hybryd czy po prostu nie zadajesz się z pannami z pomalowanymi paznokciami?

57

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

Robi się ciekawie wink. Dotąd spotykałam się głównie ze stwierdzeniem, że kobieta elegancka, z klasą, ma zadbane dłonie, pomalowane paznokcie i subtelny, podkreślający urodę makijaż. Mężczyźni zwykli też twierdzić, że najbardziej pociągające są właśnie kobiety z klasą.
Od razu profilaktycznie wyjaśniam, że pojęcie "kobieta z klasą" ma się nijak do stereotypowej "tipsiary" i "karyny", pomimo że tak jedna, jak i druga, z zasady mają makijaż i pomalowane paznokcie.

58 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-21 21:24:10)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Olinka napisał/a:

Od razu przypomina mi się wątek, w którym mowa była o makijażu - kto za, kto przeciw i jaki jest do tego tematu stosunek naszych Panów. Oczywiście zaczęły pojawiać się głosy, że kobieta powinna być naturalna i jako poglądowe wrzucano zdjęcia, a na nich, a jakże, twarze z makijażem, ale na tyle starannie i umiejętnie wykonanym, że głównie podkreślał urodę. Jednym słowem na wybranym zdjęciu Panowie widzieli atrakcyjną kobietę, ale makijażu już nie. I tak jak makijaż makijażowi nierówny, tak samo jest z kolorowymi paznokciami, których właścicielki laicy wrzucają do jednego worka z wymowną nazwą "tipsiary" wink.

Ależ drogie Panie. Ja z niczym nie mam problemu. Czy tipsy czy hybrydy dla mnie jeden schwanz. Ktoś może mi mówić że to dowód wielkiego intelektu i artystycznej duszy, ja jednak sobie pozwalam takie uważać za próżne i nie mające lepszych zainteresowań. Po prostu się z takimi nie zadaję wink

A w ogóle odróżniasz zwykłe pomalowane paznokcie od hybryd czy po prostu nie zadajesz się z pannami z pomalowanymi paznokciami?

Odróżniam. Widzę co kobieta jest w stanie zrobić sama a do czego potrzebuje sabatu czarownic (zlot psiapsiółek z naczelną tipsiarą odpowiedzialną za inicjacje do grona) czy specjalnego warsztatu. Głownie grubość i faktura myślę. Dpość długo pracowałem przy farbach lakierach i innych wykończeniach by mieć do tego oko.

Paznokcie kobiet to jeden z głównych dyskryminatorów: pokazują czy pani lubi tracić czas i pieniądze na głupoty i czy używa rąk do pracy innej niż stukanie na klawiaturze.


Olinka napisał/a:

Robi się ciekawie wink. Dotąd spotykałam się głównie ze stwierdzeniem, że kobieta elegancka, z klasą, ma zadbane dłonie, pomalowane paznokcie i subtelny, podkreślający urodę makijaż. Mężczyźni zwykli też twierdzić, że najbardziej pociągające są właśnie kobiety z klasą.
Od razu profilaktycznie wyjaśniam, że pojęcie "kobieta z klasą" ma się nijak do stereotypowej "tipsiary" i "karyny", pomimo że tak jedna, jak i druga, z zasady mają makijaż i pomalowane paznokcie.

Znakomita moja koleżanka powiedziała mi że lakieruje paznokcie bo to dobrze kryje brud za paznokciami… Od tej pory świat nie jest już taki sam. Cóż, jaśnie pani interlokutor radzi sobie z tym przy pomocy noża. I nic sobie nalepiać na paznokcie w celu maskowania nie musi.

Paradoksalnie wolę u kobiety paznokcie krótkie, lub może raczej  niedługie, lakierowane niekoniecznie, choć jeśli jest to dobrze dobrane. czasem może to i dobrze wygląda przy wyjściowym stroju. Makijaż żaden lub minimalny. Piękna kobieta malować się nie musi.
Te, które musza ładnymi raczej nie są.

Zresztą zmarszczek mimicznych powodowanych uśmiechem maskować nie należy bo dodają uroku a lwiej bruzdy od gniewu czy worów pod oczyma od przepicia i niewyspania nic nie zamaskuje.

A długie paznokcie przeszkadzają zajmować się pracami domowymi. Kobieta która pieści sobie szpony nawet w kuchni nie stała. Umiejętność gotowania u partnerki na stałe to jednak sine qua non.

Ogólnie jeśli widzę wymalowaną lalę z podkładem etc, to na pierwszą randkę zaoraszam na basen tongue.
Jeśli już. :?

Oczywiście to li tylko moja preferencja.

59 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-09-21 21:10:53)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Ferreus somnus napisał/a:

Paznokcie kobiet to jeden z głównych dyskryminatorów: pokazują czy pani lubi tracić czas i pieniądze na głupoty i czy używa rąk do pracy innej niż stukanie na klawiaturze.

To ja Cię chciałam poinformować, że istnieją kobiety, które zawodowo stukają na klawiaturze i mają pomalowane paznokcie big_smile

Jako jedna z nich to nawet podpowiem, tipsy do tego lepsze, bo twardsze, ale lepiej, żeby nie były za długie big_smile I żeby nie było, nie, nie stukam zawodowo na forum, zupełnie inny rodzaj pracy mam na myśli big_smile

60

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
CatLady napisał/a:

Z tego, jak Ty opisujesz sytuację można by pomyśleć, że ona zmieniła się w plastikową tipsiarę i tandeciarę - a wcale tak nie musi być. Można mieć czerwoną szminkę i wyglądać ładnie. To jest klasyk w makijażu. Można mieć paznokcie, ale subtelne i eleganckie - autorka nigdzie nie napisała, że zrobiła sobie szpony na 3 cm z brylancikami.

Teraz przeczytałam to powyższe. Z czerwoną szminką - ok. Choć i tak powinna dobrać odcień do swojej cery, a nie uwalić na siebie byle co kojarzące się szeroko pojętą z seksownością i kobiecością. (No i pamiętać, droga autorko, o tym, by starać się nie zestawiać mocniejszej szminki z mocnym makijażem oka.)

Natomiast co do paznokci, to sorry. Ale autorka pisała o hybrydach. A żadna hybryda nie jest ani subtelna, ani elegancka - bez względu na długość paznokcia. Tam kładzie się bodaj trzy warstwy lakierów, więc nie dość, że paznokieć robi się kilka razy grubszy, to jeszcze jest nienaturalnie gładki i błyszczący. Bije w oczy ta sztuczność na niemałą odległość. Jak wyżej pisałam - taki tam szponuś. Zresztą, można wpisać w google i zobaczyć po zdjęciach (na niektórych nawet bywają pokazane te warstwy lakierów na paznokciu  - o jakich grubościach mowa).

61 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-21 21:26:45)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
santapietruszka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Paznokcie kobiet to jeden z głównych dyskryminatorów: pokazują czy pani lubi tracić czas i pieniądze na głupoty i czy używa rąk do pracy innej niż stukanie na klawiaturze.

To ja Cię chciałam poinformować, że istnieją kobiety, które zawodowo stukają na klawiaturze i mają pomalowane paznokcie big_smile

Jako jedna z nich to nawet podpowiem, tipsy do tego lepsze, bo twardsze, ale lepiej, żeby nie były za długie big_smile I żeby nie było, nie, nie stukam zawodowo na forum, zupełnie inny rodzaj pracy mam na myśli big_smile

Wiem o czym mówisz, ale miałem na myśli to, że cenię jeśli kobieta potrafi i robi coś poza stukaniem w biurze po klawiszach. Kobiety, które coś potrafią poza  tym rzadko się tipsują czy hodują szpony bo to po prostu przeszkadza w wielu manualnych czynnościach.

62 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-09-21 21:29:41)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

A to ciekawe, bo hybrydy bez problemu można sobie zrobić samemu smile
i zdecydowanie lepiej gra się na gitarze w hybrydach niż w normalnym lakierze big_smile

Ferreus, teraz to nawet nie uprzedzenia z Ciebie wychodzą tylko zwykłe buractwo. Strasznie przedmiotowo traktujesz kobiety.

edit.
dobra hybryda nie odróżnia się od dobrze zrobionego normalnego lakieru.
Ba, są normalne lakiery, które wyglądają tak gładko jak hybryda.
Poprawnie położona hybryda wcale nie jest taka gruba. Może mylisz z żelami?

Ja wszystko potrafię zrobić w hybrydach. Obiad ugotować też. Ciasto upiec, zmywać, sprzątać.
Nie generalizujmy.

edit2.

No sorry, nikt chyba nie powie, że to są szpony.

http://static.wizaz.pl/resize/var/ezdemo_site/storage/images/media/images/istock-6187541422/6900121-1-pol-PL/iStock-618754142.jpg?width=780&height=8000&type=thumbnailNotBigger

63 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-09-21 21:40:35)

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
Lady Loka napisał/a:

A to ciekawe, bo hybrydy bez problemu można sobie zrobić samemu smile
i zdecydowanie lepiej gra się na gitarze w hybrydach niż w normalnym lakierze big_smile

Ferreus, teraz to nawet nie uprzedzenia z Ciebie wychodzą tylko zwykłe buractwo. Strasznie przedmiotowo traktujesz kobiety.

Mam swoje oczekiwani i tyle. Podobnie jak kobieta ma swoje oczekiwania względem męzczyzny. Założę się że żadanej kobie która mówiła, że męzczyzna musi mieć silne dłonie, wysportowaną sylwetkę, 180+, jakieś tam umaszczenie włosów i oczu oraz adekwatne do pewnego poziomu życia zarobki, buractwa nie wygarnialaś. Mimo, że jest to ten sam "przedmiotowy" rodzaj podejścia. Jakkolwiek byłoby to niewiele - straciłaś w moich oczach.

ad Edit.

Przerost formy nad treścią. Ktoś ma za dużo czasu i za malo subtelniejszych zainteresowań.

64

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować
marakujka napisał/a:

Natomiast co do paznokci, to sorry. Ale autorka pisała o hybrydach. A żadna hybryda nie jest ani subtelna, ani elegancka - bez względu na długość paznokcia. Tam kładzie się bodaj trzy warstwy lakierów, więc nie dość, że paznokieć robi się kilka razy grubszy, to jeszcze jest nienaturalnie gładki i błyszczący. Bije w oczy ta sztuczność na niemałą odległość. Jak wyżej pisałam - taki tam szponuś. Zresztą, można wpisać w google i zobaczyć po zdjęciach (na niektórych nawet bywają pokazane te warstwy lakierów na paznokciu  - o jakich grubościach mowa).

Ależ skąd. Dobrze zrobiona hybryda niczym nie różni się od naturalnej, pomalowanej lakierem płytki. Przecież pod zwykły lakier też daje się podkład, choćby po to, aby nie zabarwić paznokcia, a na wierzch top, którego zadaniem jest utrwalić całość i albo nadać połysk, albo dla odmiany zmatowić ostateczny efekt. Owszem, jeśli ktoś napaćka tych żeli bez umiaru, bo na przykład nie ma wprawy, to uzyska się efekt grubego, topornego paznokcia, ale równie dobrze można zrobić to tak, że nie rozróżnisz.

Ferreus somnus napisał/a:

Znakomita moja koleżanka powiedziała mi że lakieruje paznokcie bo to dobrze kryje brud za paznokciami… Od tej pory świat nie jest już taki sam.

Nie przeczę, można mieć i takie motywy smile.

Lady Loka napisał/a:

Ja wszystko potrafię zrobić w hybrydach. Obiad ugotować też. Ciasto upiec, zmywać, sprzątać.
Nie generalizujmy.

Mało tego, wiele rzeczy trudniej jest zrobić bez hybryd niż z nimi, bo sztywniejsze, przy czym niekoniecznie bardzo długie paznokcie są przecież o wiele praktyczniejsze.

65

Odp: Narzeczony nie pozwala mi się malować

No jasne, że przeciętna kobieta nie siedzi i nie dłubie sobie wzorków. Chodziło mi o długość, ale jak widać zawsze musisz się do czegoś przyczepić, żeby wyszło na Twoje smile

przeciętna kobieta, która robi hybrydy spędza na ich robieniu 1-1.5h na 3-4 tygodnie.
Faktycznie jest to zajmowanie się bzdurami i pokazuje to, że laska nie ma żadnych zainteresowań.
Rozumiem, że jak facet ciupie w strzelanki 2h dziennie to już ma zainteresowania i trzeba u to umożliwić? Albo jak codziennie siedzi przed TV? Albo na forum? Ferreus, nie masz zainteresowań, jesteś pusty i zajmujesz się bzdurami.

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Narzeczony nie pozwala mi się malować

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024