Witam. Jestem na forum nowa. Mam 27 lat. Moim problemem, i zmora jest prawo jazdy. Przed 7 laty próbowałam zdać, ale skończyło się na 9 niezdanych egzaminach. 2 razy wyjechałam z placu. Raz byłam bardzo blisko by zdac, ale w drodze do ośrodka podczas cofania po zaparkowaniu pojechałam pod prąd. Wyjechałam na lewy pas, zamiast na prawy. Jeśli chodzi o plac to 3 razy nie zmieściłam się do koperty, auto wystawało minimalnie. Są ludzie, którzy mogą mieć prawko, ale nie muszą, ja muszę. Mieszkam w wiosce do której autobusy przestają przyjeżdżać w zastraszającym tempie. Moim problemem było to, że nie wierzyłam w siebie. Podchodziłam zbyt nerwowo. Jeżdzić potrafiłam.. Mma marną orientację w ternie. Jeszcze kilka lat temu było kilka , ale to droga boczna, nie główna. Mogę jedynie dojeżdzac rowerem 3 km do miasteczka gdzie są autobusy średnio co godzinę. Teraz siedzę z dzieckiem w domu, mąż ma pracę , gdzie jest w domu 0 14 stej. Bardzo to wygodnie, ale marze o tym by poczuć się wolna. Nie chcę ciągle siedzieć w domu.
Lubię jeździć rowrem, ale tu do miasta jest 15 km. Niestety to sporo. jest ktoś kto również nie mogl zdac prawka? JAK zyjecie ? Czy może próbować jeszcze raz rozpocząć kurs ? Trochę dojrzałam przez te 7 lat...
Niektórzy nie są stworzeni do prowadzenia samochodu i należy to zaakceptować. Czasami lepiej nie mieć prawa jazdy, niż mieć, bo potem może dojść do jakiejś niebezpiecznej sytuacji na drodze, jeśli ktoś nie czuje się dobrze za kierownicą. Sama musisz to stwierdzić, czy jesteś do tego stworzona, a po prostu mocno się denerwujesz na egzaminach i dlatego oblewasz, czy jednak masz z tym problemy.