Dziewczyny, mam taki problem - 3 lata temu wzięłam ślub z moim mężem, jestesmy swoimi drugimi ślubnymi.
I jak w temacie - mój mąż jest ekstremalnie leniwy. Tzn nie jest, jeśli chodzi o prace w domu czy opiekę nad dzieckiem, tu jest ok, choć mogłoby być lepiej bo mój mąż ma dwie lewe ręce i praktycznie niczego nie umie zrobić sam.
Zanim wzięliśmy ślub wyglądało to ok, tzn każde z nas pracowało (zlecenia), nie wtrącaliśmy się sobie w kasę itp, ale po ślubie założylilśmy wspólne konto. Mąż pracował tak samo dużo jak ja i zrabiał porównywalnie. Gdy zaszłąm w ciążę i założyliśmy to wspólne konto nagle odechciało mu się pracować - niby ciągle coś tam robi, ale nie bierze pożadnych zleceń tylko drobnicę, zarabia ok połowy tego co wcześniej. Zaczęło się łatanie dziur pożyczkami, pożyczanie od rodziny, ja nie mogłam pracować w zaawansowanej ciązy (praca fizyczna), więc tragedia finansowa.
I tak jest do teraz - dokładnie 2 lata. Ze względu na dziecko mogę pracować w ograniczonym czasie (choć to się zmieni na pół roku bo małym zajmie sie babcia), boję się, że on sobie znalazł sponsorkę na życie.
Wciąz o tym rozmawiamy i wciąz słyszę tę samą spiewkę - że od poniedziałku on się już weżmie do pracy... narawdę co tydzień od 1,5 roku.
Ma wielkie plany czego to on nie kupi i gdzie nie pojedziemy tylko pracowac nie ma komu.
Dodam że ja sobie radziłam przed tym małżeństwem finansowo dobrze, starczało mi na normalne zycie, teraz jest tragedia. Jestem pracowita ale boję się, że ja wrócę do pełnowymiarowej pracy a on dalej lipa... Już dał ciała bo ciążę i maciezyński nie starczało nam na życie, wiecznie się tylko zażekał że teraz to już zacznie zarabiać... całe ostatnie 1,5 roku to był jeden wielki mój stres - skąd weżmiemy na kredyty, jedzienie, mebeleki dla małego.... Na wszystko pożyczaliśmy.
Nie ma żadnego powodu dla którego on nie może pracować - tzn jest zdrowy (zrobił wszystkie badania!), ma warunki, ja dbam o dom, on nie musi palcem kiwnąć (to był błąd bo teraz okazuje się że on nie umie nawet prania wstawić), w domu jest czyściutko, czas ma... tylko chęci brak.
Naprawdę coraz częsciej myślę o rozwodzie, bo nie dośc że w domu robię wszystko, to zaraz będę utrzymywać siebie, syna i dorosłego 40 letniego lenia...
pomóżcie............