Witam wszystkich.
W sumie sama nie wiem jak jakiego działu przyporządkowac moja historie, bo różnych problemów nałożyło się bardzo dużo.
Jesteśmy razem od 7 lat, 2 w małżeństwie ale już wcześniej zylismy jak małżeństwo. Pierwszy rok to był związek na odległość. Mój mąż pochodzi z innego kraju i po roku zabrał mnie i mojego syna do siebie i zaczęliśmy budować wspólne życie. Mój syn jest zupelnie inny z charakteru i jestem buntownikiem wiec przez dochodziło często do zgrzytow bo nie potrafiliśmy się porozumieć co do jego wychowania. Mój maz nie jest wylewna osoba, nawet jak jest źle to i tak powie że jest dobrze. A jak próbuję się coś dowiedzieć, pytam o coś, nawet o jego wyjście z kolegami, jak się udało, czy ktoś znajomy jeszcze był itp to odkąd pamiętam słyszałam że się wtracam i krytykuje. Od początku miał bzika na punkcie prywatności jeśli chodzi o telefon czy laptop. Zawsze odkladal/zamykał jak wchodzilam do pokoju czy podchodzilam do niego. Ja ogólnie to zlewalam bo tak było zawsze, ten typ tak ma. W 2014urodzilo nam się wspólne dziecko i mam wrażenie że od tego momentu zaczęli się wszystko chrzanic. Pierwsze dwa lata praktycznie nie spalismy. A trzeba było nie tylko domem się zająć ale iść do pracy również. Zaczęliśmy się kłócić nie tylko o wychowanie dzieci. Zaczął podupadac seks. Do dziś muszę się prosić o seks, inicjowac. Kiedyś to jeszcze po kilku piach chcial się kochać a dziś to jak nie za inicjuje to nici a i tak najczęściej mnie odtraca pod pretekstem zmęczenia, bólu głowy, dzieci itp. On nigdy specjalnie się nie starał, nie jest z natury milusim misiem czy romantykiem. Ale ogólnie wtedy mi to nie przeszkadzało.
Ale zaczęło mnie to wszystko męczyć, brak seksi, brak zainteresowania lub mniej zainteresowana i mniej bliskości. Raz potrafi mnie klepnac po tyłku za innym razem przechodzi obok mnie to aż się odchyli byle mnie nie dotknąć.
Więc ja się wkurzyłam i zaczęłam szukać o co chodzi. Co jest, że może on zdradza, że może mnie nie kocha już itp. Okazało się że miał jakiś romans internetowy z jakas lalunia z Ameryki Południowej. On nie wie że ja wiem i na razie się nie dowie. Ale moje zaufanie bardzo podupadlo. Tylko że niestety machina się dopiero nakręciła. Ja za zaczęłam się czepiac, że za mało seksu, a kto napisał do niego, a kto. Zadzwonił, przeszukiwalam telefon (znalazłam tylko mnóstwo porno stron), zaczęłam inicjowac rozmowy o zdradach bo akurat dwóch naszych znajomych zdradził swoje kobiety. On wypiera się tej zdrady internetowej, kłamał patrząc mi w oczy. Ja wciąż męczyłam że to musimy zmienić, że więcej rozmawiać, więcej razem byc. Dla niego to bylo ciągle czepianie się i szukanie na siłę kiedy wszystko jest okej, nic się nie dzieje. Ale nie dawałam za wygraną, w końcu że łzami w oczach, tydzień temu, zapytałam czy mnie zdradził z kimś w realu, że ja muszę wiedzieć. Prosto w oczy powiedzial nie i jako argumenty podał że czy ja myślę że on by dom że mną kupił gdyby mnie nie kochał i zdradzał, że by tak zły na tych dwóch znajomych był a sam by zdradzał itp. Przebylismy 4 rozmowy od tego czasu o tym że ja go oskarzylam o zdradę i on jest zraniony a nic nie zrobił (przyznaje że mnie nie przekonał bo kłamie o zdradzie internetowej, więc jak coś to innych też się wyprze). Ja na przemian płakałam i mówiłam że spokojem, że ja go nie oskarzam ale tak ważny dla mnie ze nie chce go stracić a w obliczu tych wszystkich info o bliskich znajomych spanikowalam. I tłumaczyła o tym co bym chciała poprawić czyli wiecej się kochać, bliżej być, razem spędzać czas, rozmawiac więcej. On nie za bardzo to skomentował bo wg niego jest okej wszystko. A ja się go czepiam i krytykuje że wszystko wg mnie on robi źle i ciągle mi mało. Ale stwierdził że "musimy być dla siebie bardziej mili /czuli). Od tego czasu. Czyli kilku dni w sumie czuje ze ma mnie na dystans. Czuję że jest źle. Niby mówi że kocha itp ale mam wrażenie że to nieszczere i wymuszone. Czuję że coś pękło. Mimo że to dobrej wierze chciałam rozmawiać to wyszlo jak zwykle. Nie chcę naciskać na kolejną rozmowę bo chyba on poprzednich jeszcze nie przetrawil a jak przetrawil to "mnie poinformuje o wnioskach". Powiedział równiez że nie ma nikogo to nie szuka ale nigdy nic nie wiadomo i jak pozna kogoś kto go bardziej uszczęśliwia to mi o tym powie. Więc kopara mi już w ogóle opadła.
Czasem mam wrażenie że by nas dawno Zostawił ale głupio bo zabrał mnie tu z Polski, dom kupiliśmy, mamy wspólne dziecko, które by stracił na codzień. Mam wrażenie że on mojego syna nie kocha już a przez to mnie, ponieważ przejawia niefajne zachowanie wobec mnie i jego. Widzę nawet różnice w pielęgnacji dzieci jak są chore na przykład. Z naszym dzieckiem obchodzi się z jajkiem, z moim synem kiedy był w wieku obecnego dużo mniej.
Czasami myślę że to moja wina bo szukałam na siłę i coś w tym jest ale z drugiej przykro mi jak ja się tyle staram (chociaż mam trudny charakter, i wiele razy powiedziałam za dużo) i określam że mimo wszystko go kocham i jest ważny. Z jego strony odczuwam ogromu dystans teraz.
Nie wiem co z tym wszystkim począć...
Mój maz nie jest wylewna osoba,
Od początku miał bzika na punkcie prywatności jeśli chodzi o telefon czy laptop. Zawsze odkladal/zamykał jak wchodzilam do pokoju czy podchodzilam do niego.
Do dziś muszę się prosić o seks, inicjowac. Kiedyś to jeszcze po kilku piach chcial się kochać a dziś to jak nie za inicjuje to nici a i tak najczęściej mnie odtraca pod pretekstem zmęczenia, bólu głowy, dzieci itp.
Ale zaczęło mnie to wszystko męczyć, brak seksi, brak zainteresowania lub mniej zainteresowana i mniej bliskości.
kłamał patrząc mi w oczy.
I tłumaczyła o tym co bym chciała poprawić czyli wiecej się kochać, bliżej być, razem spędzać czas, rozmawiac więcej. On nie za bardzo to skomentował bo wg niego jest okej wszystko.
Czuję że jest źle. Niby mówi że kocha itp ale mam wrażenie że to nieszczere i wymuszone.
Powiedział równiez że nie ma nikogo to nie szuka ale nigdy nic nie wiadomo i jak pozna kogoś kto go bardziej uszczęśliwia to mi o tym powie.
Czasem mam wrażenie że by nas dawno Zostawił ale głupio bo zabrał mnie tu z Polski, dom kupiliśmy, mamy wspólne dziecko, które by stracił na codzień.
Nie wiem co z tym wszystkim począć...
Nic nic dziwnego ze nie wiesz co z tym poczac, poniewaz malzonek daje ci sprzeczne sygnaly. To znaczy, co innego robi, co innego mowi, a pewnie
i jeszcze co innego mysli.
Z taka sprytna taktyka,jest mu najwidoczniej wygodnie , pozatym on nie widzi problemu, jemu jest ok ,dlatego nie bedzie sie staral, raczej
bedzie cie przekonywal, ze jestes przewrazliwiona itd.
Obserwuj go, wycofaj sie, nie pros o bliskosc, znajdz sobie cos w co bedziesz wkladac energie, z pozytkiem dla siebie.
Nie prowadz z mezem zadnych glebokich rozmow przez najblizszy czas, wstrzymaj sie, on zreszta i tak powie ze "nie wie o co chodzi"....
Mysle, ze macie z mezem odmienne oczekiwania jesli chodzi o zwiazek.
Nikhol, czy ty masz przy sobie bliska rodzine ?
Dziękuję za odp.
W sumie nigdy nie patrzyłam na nasz związek w takich kategoriach, czyli że mamy inne oczekiwania. W końcu przeżyliśmy razem 7 lat...
Dwa dni temu (tydzień po rozmowach) mąż zaproponował wspólna kąpiel, podczas której powiedział mi że z początku był zły po tych rozmowach, ale teraz rozumie, że lepiej ze to wszystko zostało teraz powiedziane niż kiedy się między nami zupełnie zepsulo i nie da się nic zrobić. I rozumie teraz co miałam na myśli, potrzeba bliskości, zainteresowania itp. Zobaczymy jak to dalej będzie.
Co do rodziny to nie mam tu nikogo. Mam fajnych teściów i szwagierke ale to nie moja siostra i nie moi rodzice. Oni wraz z moją ukochaną babcia mieszkaja w PL i widze ich raz na rok. Nie da się czesciej. Mam tu jedna koleżankę Polke. I znam jeszcze kilka dziewczyn ale one raczej nie są zainteresowane znajomościa że mną tak żeby razem gdzieś wyjść. Zapraszalam ale usłyszałam że dadza znać...
Ja tu nie mam zycia. Stałam się nieinteresujaca sfrustrowana baba bez własnego życia. Nie wiem jak mnie mąż widzi bo on nie powie mi takich rzeczy dosadnie. Ale zapisałam się na siłownie i z koleżanką staramy się częściej wychodzić.
Przyjechałam tu pełna nadziei, pozytywnie nastawiona i szczęśliwa i naprawdę nie spodziewałam się że po tylu latach będę w takim punkcie.
Na moje problemy w związku składa się nie tylko podejście mojego męża ale również brak własnego zycia... Przez co nie wydaje się interesująca i pociągające dla męża, wg mnie.
Witam wszystkich.
W sumie sama nie wiem jak jakiego działu przyporządkowac moja historie, bo różnych problemów nałożyło się bardzo dużo.
Jesteśmy razem od 7 lat, 2 w małżeństwie ale już wcześniej zylismy jak małżeństwo. Pierwszy rok to był związek na odległość. Mój mąż pochodzi z innego kraju i po roku zabrał mnie i mojego syna do siebie i zaczęliśmy budować wspólne życie. Mój syn jest zupelnie inny z charakteru i jestem buntownikiem wiec przez dochodziło często do zgrzytow bo nie potrafiliśmy się porozumieć co do jego wychowania. Mój maz nie jest wylewna osoba, nawet jak jest źle to i tak powie że jest dobrze. A jak próbuję się coś dowiedzieć, pytam o coś, nawet o jego wyjście z kolegami, jak się udało, czy ktoś znajomy jeszcze był itp to odkąd pamiętam słyszałam że się wtracam i krytykuje. Od początku miał bzika na punkcie prywatności jeśli chodzi o telefon czy laptop. Zawsze odkladal/zamykał jak wchodzilam do pokoju czy podchodzilam do niego. Ja ogólnie to zlewalam bo tak było zawsze, ten typ tak ma. W 2014urodzilo nam się wspólne dziecko i mam wrażenie że od tego momentu zaczęli się wszystko chrzanic. Pierwsze dwa lata praktycznie nie spalismy. A trzeba było nie tylko domem się zająć ale iść do pracy również. Zaczęliśmy się kłócić nie tylko o wychowanie dzieci. Zaczął podupadac seks. Do dziś muszę się prosić o seks, inicjowac. Kiedyś to jeszcze po kilku piach chcial się kochać a dziś to jak nie za inicjuje to nici a i tak najczęściej mnie odtraca pod pretekstem zmęczenia, bólu głowy, dzieci itp. On nigdy specjalnie się nie starał, nie jest z natury milusim misiem czy romantykiem. Ale ogólnie wtedy mi to nie przeszkadzało.
Ale zaczęło mnie to wszystko męczyć, brak seksi, brak zainteresowania lub mniej zainteresowana i mniej bliskości. Raz potrafi mnie klepnac po tyłku za innym razem przechodzi obok mnie to aż się odchyli byle mnie nie dotknąć.
Więc ja się wkurzyłam i zaczęłam szukać o co chodzi. Co jest, że może on zdradza, że może mnie nie kocha już itp. Okazało się że miał jakiś romans internetowy z jakas lalunia z Ameryki Południowej. On nie wie że ja wiem i na razie się nie dowie. Ale moje zaufanie bardzo podupadlo. Tylko że niestety machina się dopiero nakręciła. Ja za zaczęłam się czepiac, że za mało seksu, a kto napisał do niego, a kto. Zadzwonił, przeszukiwalam telefon (znalazłam tylko mnóstwo porno stron), zaczęłam inicjowac rozmowy o zdradach bo akurat dwóch naszych znajomych zdradził swoje kobiety. On wypiera się tej zdrady internetowej, kłamał patrząc mi w oczy. Ja wciąż męczyłam że to musimy zmienić, że więcej rozmawiać, więcej razem byc. Dla niego to bylo ciągle czepianie się i szukanie na siłę kiedy wszystko jest okej, nic się nie dzieje. Ale nie dawałam za wygraną, w końcu że łzami w oczach, tydzień temu, zapytałam czy mnie zdradził z kimś w realu, że ja muszę wiedzieć. Prosto w oczy powiedzial nie i jako argumenty podał że czy ja myślę że on by dom że mną kupił gdyby mnie nie kochał i zdradzał, że by tak zły na tych dwóch znajomych był a sam by zdradzał itp. Przebylismy 4 rozmowy od tego czasu o tym że ja go oskarzylam o zdradę i on jest zraniony a nic nie zrobił (przyznaje że mnie nie przekonał bo kłamie o zdradzie internetowej, więc jak coś to innych też się wyprze). Ja na przemian płakałam i mówiłam że spokojem, że ja go nie oskarzam ale tak ważny dla mnie ze nie chce go stracić a w obliczu tych wszystkich info o bliskich znajomych spanikowalam. I tłumaczyła o tym co bym chciała poprawić czyli wiecej się kochać, bliżej być, razem spędzać czas, rozmawiac więcej. On nie za bardzo to skomentował bo wg niego jest okej wszystko. A ja się go czepiam i krytykuje że wszystko wg mnie on robi źle i ciągle mi mało. Ale stwierdził że "musimy być dla siebie bardziej mili /czuli). Od tego czasu. Czyli kilku dni w sumie czuje ze ma mnie na dystans. Czuję że jest źle. Niby mówi że kocha itp ale mam wrażenie że to nieszczere i wymuszone. Czuję że coś pękło. Mimo że to dobrej wierze chciałam rozmawiać to wyszlo jak zwykle. Nie chcę naciskać na kolejną rozmowę bo chyba on poprzednich jeszcze nie przetrawil a jak przetrawil to "mnie poinformuje o wnioskach". Powiedział równiez że nie ma nikogo to nie szuka ale nigdy nic nie wiadomo i jak pozna kogoś kto go bardziej uszczęśliwia to mi o tym powie. Więc kopara mi już w ogóle opadła.
Czasem mam wrażenie że by nas dawno Zostawił ale głupio bo zabrał mnie tu z Polski, dom kupiliśmy, mamy wspólne dziecko, które by stracił na codzień. Mam wrażenie że on mojego syna nie kocha już a przez to mnie, ponieważ przejawia niefajne zachowanie wobec mnie i jego. Widzę nawet różnice w pielęgnacji dzieci jak są chore na przykład. Z naszym dzieckiem obchodzi się z jajkiem, z moim synem kiedy był w wieku obecnego dużo mniej.
Czasami myślę że to moja wina bo szukałam na siłę i coś w tym jest ale z drugiej przykro mi jak ja się tyle staram (chociaż mam trudny charakter, i wiele razy powiedziałam za dużo) i określam że mimo wszystko go kocham i jest ważny. Z jego strony odczuwam ogromu dystans teraz.
Nie wiem co z tym wszystkim począć...
A co masz począć? dużo i często rozmawiać, mówić co Ci leży na sercu, a nie tłumić tego w sobie. Piszesz, że nie zajmuje się Twoim synem tak jak Waszym wspólnym, widocznie Twój syn dał mu na tyle w kość, że nic do niego nie czuje, powinnaś wiedzieć jakie są relacje Twojego syna z Twoim mężem i co jest powodem, że nie za bardzo go toleruje. Porozmawiaj na ten temat i ze swoim synem i z mężem. Konflikt jest wyrażny pomiędzy nimi i to musisz wybadać dlaczego i jaki. A te niby zdrady internetowe o które go podejrzewasz może nie mają racji bytu i to go tym denerwujesz, a może Ty sama musisz się zmienić, może w Tobie tkwi jakiś problem, że aż odchyla się kiedy przechodzi obok Ciebie. Piszesz też, że przeprowadziłaś z nim kilka rozmów, może żle je zaczęłaś, nie od tej strony co powinnaś? bo jeśli każdą rozmowę zaczynasz o jego rzekomych zdradach, to jak on ma się zachowywać? tracisz wtedy w jego oczach.
Właśnie też się nad tym zastanawialam i nawet mu to powiedzialam, że skoro on moje słowa odbiera na opak, może to właśnie ja przeprowadzam te rozmowę w nieodpowiedni sposób, może używam nie właściwych zwrotow i tonacji. A co na to mąż? Nie wiem, może... To jest jego odpowiedź. Ogólnie on nic nie wie jak go pytam albo mówi że jest okej.
Też pomyślałam, że może to również we mnie częściowo leży wina. Pisałam w poprzednim poscie, że staram się go zainteresować na nowo i pytałam również, czego do szczęścia potrzebuje, czy chciałby coś zmienić, może coś nowego w łóżku wypróbować. Więc odp w zależności od pytania to wszystko jest okej/ powinniśmy by dla siebie bardziej czuli/ znowu narzekasz/chce żebyś mnie nie oskarzala o rzeczy które się nie wydarzyły/nie wiem...
Właśnie też się nad tym zastanawialam i nawet mu to powiedzialam, że skoro on moje słowa odbiera na opak, może to właśnie ja przeprowadzam te rozmowę w nieodpowiedni sposób, może używam nie właściwych zwrotow i tonacji. A co na to mąż? Nie wiem, może... To jest jego odpowiedź. Ogólnie on nic nie wie jak go pytam albo mówi że jest okej.
Też pomyślałam, że może to również we mnie częściowo leży wina. Pisałam w poprzednim poscie, że staram się go zainteresować na nowo i pytałam również, czego do szczęścia potrzebuje, czy chciałby coś zmienić, może coś nowego w łóżku wypróbować. Więc odp w zależności od pytania to wszystko jest okej/ powinniśmy by dla siebie bardziej czuli/ znowu narzekasz/chce żebyś mnie nie oskarzala o rzeczy które się nie wydarzyły/nie wiem...
No widzisz i tutaj tkwi problem z nieodpowiednim podejściem do sprawy. Musisz któregoś dnia na spokojnie usiąść z mężem i przy kawie, a może i lampce wina porozmawiać szczerze, otwarcie ,poproś go aby najpierw on sam się wypowiedział , co go boli, co chciałby ewentualnie zmienić w Waszym związku , potem Ty powiedz o swoich wymaganiach, ale wyłącznie na spokojnie i opanowanym tonem, nie w nerwach, bo to niczego ani dobrego, ani mądrego nie doprowadzi. Przecież kiedyś musicie dojść do jakiegoś porozumienia. I przestań go oskarżać jeśli nie masz twardych dowodów.
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Dojrzewam do decyzji o rozstaniu ale nie jestem tego pewna jeszcze
Pisalam już co nieco o mojej sytuacji w innym wątku i w innym kontekście.
Od jakiegoś krótkiego czasu uświadamiam sobie, że te wszystkie sygnały, które do mnie dochodziły odczytywalam na opak.
Kiedyś myślam, że to ja czegoś nie robię lub robię źle i dlatego mój mąż przejawia takie a nie inne zachowania wobec mnie i dzieci. Ale z biegiem czasu zaczęłam rozumieć, że to ja się zmieniłam, że to ja potrzebuje związku partnerskiego, rozmowy, otwartej i szczerej. Potrzebuję żeby związek ewoluował, rozwijał się. A zrozumiałam, że to mój mąż stoi w miejscu. On nie ma i nie miał nigdy (dopiero to zobaczyłam) takich potrzeb jak ja dotyczących bycia razem.
Albo w ogóle albo minimalnie :
*nie potrzebuje ze mną rozmawiać.
*wykazuje minimalne zainteresowanie typu jak bylo na siłowni? Odpowiem: dobrze. A on: to fajnie. Koniec. A ja bym chciała rozwiniecia typu jakie ćwiczenia robiłaś, jakie ci się podobały itp.
*nie pyta czy mi się w ogóle z nim podoba jeszcze
*nie pyta jak się czuje, czy coś mnie zasmucilo, dlaczego jestem zła albo "raz na ruski rok"
*traktuje mnie jak dziecko? Np nie mogę zamówić czegoś w restauracji bo on uważa że to za drogie. Ostatnio zupy nie mogłam za 5zl zamówić i drugiego dania. Moglam albo to albo to bo za drogo. Nie mogę się ubierać jak chce itp.
*po 7 latach nie widze żadnych postępow w naszym związku, nie czuję się jak żona tylko jak jego dziewczyna (i to też nie zawsze) po 1,5 roku bycia razem
*jest bardzo surowy dla dzieci, nie bije, nie wyzywa ale jest przy tym bardzo autorytarny
*jest materialista. Nie obchodziło go ze szafa by mnie zabiła tylko że szafa by się popsuła gdyby się przewrocila i o to był wsilciekly, że ja sama przesunelam. A tyle kosztowała...
*klamie prosto w oczy kiedy mam dowody na zdradę internetowa, czarno na białym. On nie wie że ja wiem. Ale jak pytam czy to zrobił to wypiera się w żywe oczy.
*jak ja chce się kochać to odmawia często np jak próbuję go dotykać to bierze moja rękę i odkłada na bok mówiac przy tym surowo "nie rób". Oczywiście ja odmówić nie mogę.
*przychodzi do mnie i jest miły jak czegoś chce.
*wg niego on może powiedzieć mi przykre słowa np w kłótni powiedziałam że jak nie przestanie to przestanę się odzywać do niego albo nie zapytałem go już o zdanie a on odpowiada "i bardzo dobrze" po czym jest zły jeśli ja rzeczywiście się do niego nie odzywam
*ja muszę wyglądać jak milion dolarów, nosić kolczyki, pomalowane paznokcie, odchudzic się (ma rację, około 10kg, dlatego chodzę na siłkę) a sam wygląda jak nie powiem co. Jemu by się ze 20kg przydało schudnąć.
*jak mówi jakie kobiety mu się podobają to wyszukuje mi w necie zdjęcia kobiet i pokazuje a ja bym chciała usłyszeć że to ja mu się podobam i jestem w jego typie
*uważam że czesto niesprawiedliwe traktuje moje syna.
To chyba najważniejsze punkty.
Rozmawiałam z nim wiele razy, mówiłam czego oczekuje, podkreślałam jego pozytywne strony i to co mi się podoba w nim i w naszym związku. On odpowiedział że dobrze ze mu to powiedziałam, zanim się zepsuło tak ze nie da się nic zrobić już. Myslalam ze sie coś ruszy ale nie. On nic nie robi. A ja nie mam już siły.
Nie wiem co ja mam robić póki nie podejmę jakiejś decyzji. Nie jestem jeszcze pewna rozstania.
Czuje się bezsilna. Chce dojrzałego związku i dorosłego mężczyzny a czuje ze mam chłopca któremu trzeba tłumaczyc na czym polega związek dorosłych ludzi....