Witam. Mam 21 lat, studiuje i mieszkam z rodzicami.
Od zawsze matka mnie wyzywala jak coś źle zrobiłam czy czegoś ni zrobiłam (glownie chodzi o co tygodniowe sprzątanie) awantury się ciągną do dzisiaj. Jestem osobą z niską samoocena, mam chłopaka ale nie potrafię zaufać innym tzn. Mam znajomych ale staram się nie wchodzić z nimi w większe relacje.
Matka wyzywala mnie od dziecka, potrafiła uderzyć w głowę, pupę jak się jej nasunela ręką. Jako dziecko dostawałam kary bo źle się uczylam bo nie umylam podłogi itd. Rok temu jeszcze zbila mi wyświetlacz od telefonu bo tak zaczęła uderzać nim bo nie sprzatnelam domu.
Co do wyzwisk to od lat slysze "wypierdalaj, krowa, debilka, idiotka" i inne rzeczy które wie ze mnie to zaboli bo np. Parę dni temu jak było dobrze to jej się zwierzalam z tego..
Powiedziałam jej to ostanio w prost ze wyzywaniem mnie i tatę (zdarza się) nic nie zyska a tylko pogorszy sprawę to powiedziała "no i co teraz mi będziesz wjeżdżać na psychikę, mój tata tez tak robił i co" wtedy ja na to ze ja nigdy swoich dzieci nie wyzwe mimo że ty mnie wyzywasz.. "wtedy to ja jestem tą najgorsza ohh jaka zła, wszystko masz i jeszcze marudzidzisz ja tak dobrze nie miałam"
Często tak jest ze mam sesje i nie mam nieraz czasu na sprzątanie czy koszenie trawy to zawsze jest to samo "tylko idziesz na egzamin i wielce zmęczona" matka nic nie rozumie przeciez stresuje się strasznie i taki egzamin to spore obciążenie dla mnie.
Nieraz myślę że w życiu nie zaznałam takiej miłości i wysłuchania jak inni mają od swoich rodzicow.. nawet jak ktoś mnie teraz przytula to mnie to odrzuca nie potrafię się tulic a o każdym myślę że ma jakas zła intencje do mnie..
Oczywiście złość mam ogromną w sobie, jako dziecko się cielam (3 rany mam) oczywiście rodzice nic na to, mam nerwobole, chodziłam do psychologa, przechodziłam depresję i chce normalnie żyć a nadal nie mogę- do tego mam chyba nerwice caly czas się kołysze..
Od lat borykam się otyłością, teraz z nadwagą mam kompulsy .. mama nigdy nie pokazała mi jak jeść zdrowo zawsze są słodycze w domu.. co mnie zachęca do sięgania.. zawsze mówiła " sama jesz i ze mi tego nie wciska.. " a ja bardzo chciałam się nauczyć jesc zdrowo, dziś mi coraz bardziej to wychodzi gdyż czytałam książki o takiej tematyce.
Co powiem to tata wiecznie się ze mną kłóci a jak chce pogadać to całe życie jest zajęty- praca to rozumiem ale jak coś mowie i tata patrzy w laptopa i się nie odzywa to mi trochę przykro.. poruszałam ten temat już ale bez skutku..
Co mam zrobić w takiej sytuacji?
Chciałabym isc do pracy ale nie uda mi się raczej na codzień bo studiuje dziennie a zaoczne studia kosztują.. plus koszt mieszkania.. nie stac mnie na to
Jakąś porada? Ktoś ma podobną sytuację?
Moje życie to chyba jakiś żart.. chciałabym w koncu normalnie żyć..