Witam!
Piszę ponieważ nie wiem jak mam pomóc mojemu mężowi w relacji z jego bratem. Może któraś z Was ma/miała podobną sytuację w swoim życiu. Zacznę od początku...
Szwagier jest starszy od męża o 9 lat. Parę lat temu, kiedy ich mama zmarła kontakty znacznie się ograniczyły. Mój mąż został sam, bez żadnego z rodziców, bez wsparcia (jeszcze wtedy się nie znaliśmy). Miał tylko tego starszego brata a ich mama na łożu śmierci powiedziała, że ma się go słuchać. Mój mąż bardzo wziął sobie to do serca i mimo, że brat go olewał ( i nadal olewa) mówiąc, że nie ma czasu bo praca, bo dzieci (najpierw jedno, za parę lat kolejne) mąż wciąż dzwonił, starał się o kontakt.
Efekt jest taki, że mimo, że mieszkają w jednym mieście mogą się nie widzieć przez 3 lub 4 miesiące. Jedyne spotkania odbywają się przy okazji wydarzeń jak np. urodziny chrześniaka męża, odwiedziny przed Bożym Narodzeniem tak, że dzieciaki dostają prezenty. Nawet jak mój mąż wchodzi do ich mieszkania to dzieci od razu krzyczą "prezenty przyszły". Jest to okropnie smutne, bo szwagier nie stwarza żadnych innych warunków aby mąż mógł się spotkać ze swoim chrześniakiem. Mąż proponował, że może młodego wziąć do zoo, zająć się nim. Były uśmiechy ale nic z tego nie wyszło. Kiedyś szwagier poczęstował go tekstem, że "jak dzieciaki kiedyś dorosną to będziemy się częściej widywać". Mąż się zirytował i powiedział, że jutro to może go auto na pasach zabić a on tu mówi, że za kilka lat...
Boli mnie to bardzo bo nie zależy mi na szwagrze, w sumie go nie znam, nie miałam okazji z nim porozmawiać jakoś więcej bo nie dopuszcza nas do swojego świata,wszystko jest oficjalne, niby młody człowiek a traktuje nas jak dzieciaki, bo jesteśmy od niego młodsi ( mamy z mężem 30 lat).
Wiele razy bywały sytuacje, że szwagier mówił, że nie ma czasu się spotkać, bo praca (i zawsze ta sama gadka) a wieczorem widzieliśmy go na piwie z jego znajomymi.
Nawet na naszym ślubie zachował się niefajnie - nie mieliśmy wesela tylko po Kościele, obiad dla najbliższej rodziny do godz, 18;00 a w planie mieliśmy przebrać się i iść do jakiegoś klubu potańczyć z moją siostrą i jej mężem i moimi rodzicami - taka nieoficjalna część imprezy. Oczywiście Szwagier także został zaproszony, ucieszył się, że będzie okazja się bliżej poznać z moją rodziną itp. Ostatecznie czekaliśmy na niego w tym klubie i napisał sms, że nie przyjedzie, bo musi dziecko uśpić a poza tym jest zmęczony...Mojemu mężowi zrobiło się tak smutno, bo jedyny taki dzień w życiu a z jego części rodziny nikt nie przyszedł. Za tydzień było inne wesele w rodzinie, w innym mieście, kogoś powiedziemy "nie tak bliskiego" i szwagier tam wywijał na parkiecie do 6;00 rano.
Drogie Kobiety...Nie wiem co mam poradzić mojemu mężowi. Jego to wszystko boli, zdaje sobie sprawę, że brat go na maksa olewa ale to jest jedna osoba, która mu została bliska. Mimo, że nie przepadam za szwagrem naprawdę chciałabym aby mieli dobre kontakty a jednocześnie jestem wkurzona, że nie traktuje mojego męża poważnie a raczej jak generatora prezentów dla swoich dzieci (doszło do tego, że mąż nie może kupić tego czego chce dla dzieci, tylko szwagier kupuje i mówi mu ile ma wpłacić na konto).
Dzieci w tej sytuacji nie są niczemu winne i mąż nie chce odwalać jakiś dziwnych akcji, że przestanie przychodzić na urodziny chrześniaka czy nie będzie odbierał telefonów od brata, który dzwoni do niego tylko i wyłącznie kiedy czegoś chce. Nigdy nie zapyta się co u nas słychać, zupełnie nie udaje, że go to obchodzi, bo albo gada o swoich dzieciach albo o sprawie, którą chce z mężem załatwić.
Co radzicie? Pozdrawiam