Cześć wszystkim.
Jestem tutaj nowa, to mój pierwszy wpis. Potrzebuję waszej pomocy, jestem w kropce i nie wiem jak sobie z tym poradzić.
Zacznę od początku. Jestem z moim M prawie 3 lata. Układało nam się super. Świata poza sobą nie widzieliśmy. Bywało różnie, czasami się kłóciliśmy ale wszystko w granicach normy. Ostatnie 2 lata spędziliśmy za granicą. Zebraliśmy trochę pieniędzy i postanowiliśmy wrócić do Polski. Od początku tego roku wynajmujemy mieszkanie. Znaleźliśmy pracę, zareczylismy się i wszystko było ok. Jednak w marcu byłam zmuszona zmienić pracę.
Zaczęłam pracować na siłowni. Uwielbiam swoją pracę, szefostwo, współpracownicy i klienci są bardzo sympatyczni i jestem doceniana. Ale odkąd tam się zatrudnilam mój M się zmienił. W pewnym momencie wydawało mi się że w ogóle go nie znam. Zaczął być marudny, ciągle grał na PlayStation, miał do mnie jakieś pretensje. Że nie posprzatane, jak posprzątalam to że coś innego nie zrobione. I tak w kółko. A robię wiele rzeczy których on nie docenia i nie zauważa. Sprzątam gotuję itd. To wszystko doprowadziło do tego że zaczęłam żyć w dużym stresie (codziennie wielką niewiadomą był jego nastrój po powrocie z pracy), mega schudłam (rozmiar XS jest luźny), włosy mi wypadają i zaczęłam dużo palić. Pewnego dnia wróciłam z pracy a M od samego wejścia wyskoczył na mnie z krzykiem i pretensjami że on ma mnie dosyć i całego tego życia, że jak skończy się umowa na wynajem to koniec ze wszystkim, że mam spier****ć do swojego domu rodzinnego, że gdyby nie on to nic bym nie miała i byłabym w d***ie. Wtedy stwierdziłam że nie dam się tak traktować więc spakowalam się i pojechałam do siostry na kilka dni. Byłam wściekła, moja miłość wtedy się ulotniła. W międzyczasie odezwał się do mnie jeden z klientów z mojej pracy któremu się podobam. Stwierdziłam że skoro z M już koniec to się z nim spotkam. Oczywiście nie myślałam o tym w kategorii randka. Po prostu chciałam w końcu wyjść z domu i z kimś pogadać. Doszło do spotkania, świetnie nam się rozmawiało, pierwszy raz od dawna szczerze się śmiałam i nie byłam zestresowana. Na koniec spotkania mnie pocałował co mnie trochę zaskoczyło.
Ale trzeba było wrócić do domu. Kiedy wróciłam M nie było w domu. Posprzątalam dokładnie całe mieszkanie. Gdy wrócił oddałam mu pierścionek zaręczynowy. Następnego dnia byłam w szoku. Zrobił śniadanie, był czuły i miły. Powiedział że za bardzo mnie kocha zeby dać mi odejść że on się zmieni bo mnie kocha. Że wszystko będzie jak dawniej czyli wspaniale. Szczerze mówiąc nie wiem czy go jeszcze kocham czy to już przyzwyczajenie...
Teraz nie wiem co mam robić, dać kolejna szansę M i odpuścić nowa znajomość? Czy zostawić M i dać szansę nowej znajomości? Co radzicie? M się zmieni czy taki typ już się nie zmieni i szkoda moich nerwów?
2 2018-06-24 16:16:25 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2018-06-24 16:17:08)
Najpierw musiałabyś odszyfrować, co lub kto było (lub nadal jest) prawdziwą przyczyną jego zachowania, którego kulminacyjnym momentem było "wyrzucenie" Cię ze współnie wynajmowanego mieszkania. Jakoś nie wydaje mi się żeby to miało związek z Twoją nową pracą.
Ja obstawiam niestety jako przyczynę focha zazdrość do ktorej sie nie przyznaje.. I szczerze to dalabym szansę nowej znajomości.
myslę jak Ela210. A takie zrywania o byle pierdolę to b.żle wrózą. Zrobisz niezbyt smaczny obiad i znowu będzie cię wyrzucał z waszego mieszkania? to był tylko pretekst, jakie byly powody jego zachowania, musisz odkryć sama. ''że gdyby nie on to nic bym nie miała i byłabym w d***ie' '- facet ewidentnie testuje, na co sobie może pozwolic, a poza tym co, on cie utrzymywał za granica? nie zebrałas też swoich pieniędzy?
a że ty sie nie dałaś ( brawo) to podkulił uszy i wielce przeprasza. Manipulacją mi tu jedzie. Pan chyba chcę byś grala , jak on zagra, już testuje na Tobie swoje humorki. Jak dla mnie po takim numerze do odstrzału. Albo jesteśmy doroslymi ludżmi, albo gówniarzami. Spierdalaj to niech sobie pan mówi do swojego psa , ale nie do partnerki, z ktorą ponoć chce spędzic resztę zycia...
Cześć wszystkim.
Jestem tutaj nowa, to mój pierwszy wpis. Potrzebuję waszej pomocy, jestem w kropce i nie wiem jak sobie z tym poradzić.
Zacznę od początku. Jestem z moim M prawie 3 lata. Układało nam się super. Świata poza sobą nie widzieliśmy. Bywało różnie, czasami się kłóciliśmy ale wszystko w granicach normy. Ostatnie 2 lata spędziliśmy za granicą. Zebraliśmy trochę pieniędzy i postanowiliśmy wrócić do Polski. Od początku tego roku wynajmujemy mieszkanie. Znaleźliśmy pracę, zareczylismy się i wszystko było ok. Jednak w marcu byłam zmuszona zmienić pracę.
Zaczęłam pracować na siłowni. Uwielbiam swoją pracę, szefostwo, współpracownicy i klienci są bardzo sympatyczni i jestem doceniana. Ale odkąd tam się zatrudnilam mój M się zmienił. W pewnym momencie wydawało mi się że w ogóle go nie znam. Zaczął być marudny, ciągle grał na PlayStation, miał do mnie jakieś pretensje. Że nie posprzatane, jak posprzątalam to że coś innego nie zrobione. I tak w kółko. A robię wiele rzeczy których on nie docenia i nie zauważa. Sprzątam gotuję itd. To wszystko doprowadziło do tego że zaczęłam żyć w dużym stresie (codziennie wielką niewiadomą był jego nastrój po powrocie z pracy), mega schudłam (rozmiar XS jest luźny), włosy mi wypadają i zaczęłam dużo palić. Pewnego dnia wróciłam z pracy a M od samego wejścia wyskoczył na mnie z krzykiem i pretensjami że on ma mnie dosyć i całego tego życia, że jak skończy się umowa na wynajem to koniec ze wszystkim, że mam spier****ć do swojego domu rodzinnego, że gdyby nie on to nic bym nie miała i byłabym w d***ie. Wtedy stwierdziłam że nie dam się tak traktować więc spakowalam się i pojechałam do siostry na kilka dni. Byłam wściekła, moja miłość wtedy się ulotniła. W międzyczasie odezwał się do mnie jeden z klientów z mojej pracy któremu się podobam. Stwierdziłam że skoro z M już koniec to się z nim spotkam. Oczywiście nie myślałam o tym w kategorii randka. Po prostu chciałam w końcu wyjść z domu i z kimś pogadać. Doszło do spotkania, świetnie nam się rozmawiało, pierwszy raz od dawna szczerze się śmiałam i nie byłam zestresowana. Na koniec spotkania mnie pocałował co mnie trochę zaskoczyło.
Ale trzeba było wrócić do domu. Kiedy wróciłam M nie było w domu. Posprzątalam dokładnie całe mieszkanie. Gdy wrócił oddałam mu pierścionek zaręczynowy. Następnego dnia byłam w szoku. Zrobił śniadanie, był czuły i miły. Powiedział że za bardzo mnie kocha zeby dać mi odejść że on się zmieni bo mnie kocha. Że wszystko będzie jak dawniej czyli wspaniale. Szczerze mówiąc nie wiem czy go jeszcze kocham czy to już przyzwyczajenie...
Teraz nie wiem co mam robić, dać kolejna szansę M i odpuścić nowa znajomość? Czy zostawić M i dać szansę nowej znajomości? Co radzicie? M się zmieni czy taki typ już się nie zmieni i szkoda moich nerwów?
Popieram przedmówczynie oraz dodam, że jeżeli uda mu się Ciebie ugłaskać i M poczuje się pewniej na swoim miejscu, to jego chamskie zachowanie powtórzy się, kwestia czasu. M zmieni się na chwilę.
Dałabym szanse nowej znajomości.
Jeżeli na takim etapie związku twój chłopak tak cię traktuje i nie docenia to po ślubie wcale nie będzie lepiej, a nawet gorzej. Pewnie cie przepraszał, bo z tobą było mu wygodnie. Daj sobie szanse na nowe znajomości i wtedy zobaczysz różnicę, jak związek powinien wyglądać.
Już wiesz jaki jest. Jak teraz mu dasz szansę to za jakiś czas będziesz miała powtórkę ale wtedy możecie już mieć np dziecko i będzie Ci się trudniej zdecydować na zostawienie misiaczka. Jak dla mnie gość po "wyrzuceniu" Cię z domu jest do odstrzału.