Hej, Śledzę forum od jakiegoś czasu, ale nigdy nic nie pisałam. Jednak utknęłam w sytuacji, która totalnie mnie rozbiła i nie wiem co robić. Widziałam, że jest tu duzo mądrych Kobiet, więc zdecydowałam się poprosić o radę.
Historia pewnie jakich milion. Mam 31 lat. Trenuję hobbystycznie w klubie sportowym. Część treningów mamy z Chłopakami. Rok temu do klubu dołączył pewien Gosc, na początku zupełnie nie zwracałam na niego uwagi ale spotkaliśmy się przypadkowo na innych zajęciach sportowych i zaczęliśmy rozmiawiać. Chłopak wybitnie skromny i bardzo zamknięty w sobie, ale im więcej z nim rozmiawiałam tym bardziej miałam na to ochote. Już na początku znajomości powiedział mi, ze ma ciężki charakter, ale uznałam to za dowcip. W końcu taki spokojny, miły, przesympatyczny. Bardzo bardzo ciężko było do niego dotrzeć. W zasadzie przez długi czas ( kilka miesięcy ) nie rozmawiał ze mną o niczym innym niż sport. Na pytania o życie osobiste po prostu nie odpowiadał. Ale po kilku miesiącach, z czasem zaczelismy wiecej rozmawiać. W zasadzie po każdym treningu podwoził mnie do autobusu, kilka razy zaoferował odwiezienie pod sam dom. Ale nadal ciężko było do niego dotrzeć. Na smsy bardzo rzadko odpowiadał, ale jak się spotkaliśmy to był miły. W któryms momencie miałam wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie. Kilka razy mnie przytulił, kilka razy szliśmy trzymając się za ręce - wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale pewnego dnia zwyczajnie przestał się odzywać. Zarówno do mnie jak i do wszystkich wspólnych znajomych. Ostatecznie po kilku moich zamartwiających smsach odpisal, ze wszystko u niego ok, zebym sie nie martwiła. Jak przyszedł na trening to w ogóle nie był rozmowny - przeciwnie, kilka razy usłyszałam coś bardzo niesympatycznego. Mimo wszystko próbowałam z nim gadać, ale jak w ogóle innny człowiek. Po jakimś czasie i kilku nieprzyjemnych tekstach wobec mnie dalam sobie spokój. 3-4 miesiące nie mieliśmy zupełnie kontaktu aż w końcu odezwał się jak gdyby nigdy nic. Na początku twardo odpisywałam dosyć oschle, ale potem zmiękłam i zaczeliśmy czasami pisać. W końcu spotkaliśmy się raz, drugi , trzeci - było fantastycznie. Żadne spektakularne wypady. Ot, spacer po parku, leżenie na łące, wspólny trening. Mnóstwo śmiechu i dużo rozmów - widzę, że się otwiera. Ja przy nim czuję się po prostu na swoim miejscu. Wszystko jest piękniejsze. Jednak widzę, że z jego strony jest duży dystans. Kilka razy leżeliśmy przytuleni do siebie, czy szliśmy za rękę, ale wynikało to raczej z mojej inicjatywy. Mam wrażenie, że mu na mnie po prostu zwyczajnie nie zależy. W zasadzie spotkania, mimo, że często były przesympatyczne, to równiez wynikały z mojej inicjatywy. Chociaż prawda jest taka, że on twierdzi, że nie potrzebuje ludzi, i w zasadzie z tego co opowiada nie ma wielu znajomych. Raczej typ zamkniętetgo w sobie samotnika. Poza mną w klubie ludzie niewiele o nim wiedzą. Uśmiechnie się, jak ktoś zapyta to odpowie, czasem zażartuje ale faktycznie raczej nie zabiega o relacje. Ze mną ma zdecydowanie najbliższe relacje, ale mam wrażenie, ze traktuje mnie tylko jak koleżankę. A ja niestestety oszalałam i nie bardzo umiem sobie z tym porazić Przez całe zycie nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak z tego wybrnąć. Wiem, że każda sytuacja jest inna ale może byłyscie w podobnej sytuacji i umiecie coś poradzić?
Czy powiedzieć/napisać mu co czuje ? Czy jeżeli wiem, że traktuje mnie jak koleżanke to tylko popsuje nasze relacje i sprawi, ze nie bedzie chciał ze mną gadać.
Czy da się widując kogoś regularnie odkochać się i zacząć go traktować jak kolege?
Czy najlepsze co mogę zrobić to zmienić klub i zerwać z nim całkowicie kontakt, żeby zapomnieć?
Jakieś inne propozycje, pomysły? Od kilku dni płacze z niemocy i z miłości i szukam jak najlepszego rozwiazania. Wściekła jestem na siebie, że nie umiem sobie z tym poradzić i że spierdziele taką ladną relację, bo się głupio zakochałam Będę bardzo wdzięczna za wskazówki.
Stara a głupia ja.
2 2018-06-16 22:35:19 Ostatnio edytowany przez Margolinka (2018-06-16 22:37:26)
Witaj, Bachata...
Niby historia jakich wiele a jednak każda jest inna. Każdy z nas jest inny dlatego trudno mówić o "sposobie na coś".
Sama piszesz o nim "samotnik", "niepotrzebujący ludzi"...
Może taki właśnie jest a może to taka "tarcza obronna". Pisałaś, że jest nieśmiały i niechętnie nawiązuje bliższe relacje. Może boi się, że jak dopuści kogoś za blisko, to po raz kolejny (być może po raz kolejny) ktoś go zrani. Może ma za sobą nieudane związki, gdy to on "oszalał" i nie wiedział co robić. Wiesz...jest dużo opcji. Najprostszym sposobem, była by rozmowa z nim. Tylko jak sama się już domyślasz, mogło by to spowodować jeszcze większe jego wycofanie się. Jest ryzyko...ale i szansa, że to by z czasem pomogło.
Z drugiej strony, pytasz czy można się odkochać, wciąż mając z kimś kontakt... Można, zawsze można ale jest to bardzo trudne i bolesne. I trwa o wiele dłużej, niż wtedy gdy nie widuje się tej osoby. Jednak znów trzeba pamiętać, że każdy z nas musi znaleźć swój odpowiedni sposób na odkochanie się.
Zastanów się co dla Ciebie będzie lepsze? Czy wolisz zaryzykować i powiedzieć mu, że nie jest Ci obojętny? Czy wolisz jednak nie ryzykować i postarać się zapomnieć?
Bachata, dla mnie z twojego opisu kolegi wyłania się typowy introwertyk z bogatym życiem wewnętrznym, który nie potrzebuje stymujacji z zewnątrz, dlatego stroni od ludzi. Może jest mało towarzyski, ale za to jego nieliczne relacje są głębokie zamiast powierzchowności, która częściej ma miejsce w przypadku ekstrawertyków. On taki po prostu jest. Ale to chyba nie problem.
Problemem dla ciebie jest to, że się zadlużyłaś i chciałabyś, aby twój afekt został odwzajemniony. Chyba bym na twoim miejscu zaryzykowała i się odsłoniła ze swoimi odczuciami. Znajomość, w której ty będziesz potajemnie wzdychać w dłuższej perspektywie jest emocjonalnie wykańczająca, a po co się męczyć
Trochę twoja sytuacja przypomina dylemat więźnia, znasz? Jeśli nie to obejrzyj filmik. Uzależniasz swoją decyzję od tego, jak potencjalnie może zachować się kolega, ale prawda jest taka, że zyskujesz zawsze, gdy się odsłonisz, bez względu na to jak on postąpi.
Dziewczyny, piękne dzięki za odpowiedzi!
Może taki właśnie jest a może to taka "tarcza obronna". Pisałaś, że jest nieśmiały i niechętnie nawiązuje bliższe relacje. Może boi się, że jak dopuści kogoś za blisko, to po raz kolejny (być może po raz kolejny) ktoś go zrani. Może ma za sobą nieudane związki, gdy to on "oszalał" i nie wiedział co robić. Wiesz...jest dużo opcji. Najprostszym sposobem, była by rozmowa z nim. Tylko jak sama się już domyślasz, mogło by to spowodować jeszcze większe jego wycofanie się. Jest ryzyko...ale i szansa, że to by z czasem pomogło.
Wiem, nawet kilka razy próbowałam z nim o tym gadać. Ale szczerze mowiąc był taki tajemniczy, że niewiele się dowiedziałam. Wydaje mi się, że ktoś go kiedyś zranił, ale nie mam pojęcia ani kto ani w jaki sposób.
Z drugiej strony, pytasz czy można się odkochać, wciąż mając z kimś kontakt... Można, zawsze można ale jest to bardzo trudne i bolesne. I trwa o wiele dłużej, niż wtedy gdy nie widuje się tej osoby. Jednak znów trzeba pamiętać, że każdy z nas musi znaleźć swój odpowiedni sposób na odkochanie się.
Zastanów się co dla Ciebie będzie lepsze? Czy wolisz zaryzykować i powiedzieć mu, że nie jest Ci obojętny? Czy wolisz jednak nie ryzykować i postarać się zapomnieć?
No właśnie sama nie wiem. To jest mój największy problem, że się motam między rozwiązaniami zamiast wybrać już jedną drogę i być konsekwentna. Ale dam sobie jeszcze kilka dni ( jeden trening) i zobaczę. Nie ma chyba sensu, żebym cały tydzień zapominała o nim a jak już jest ciut lepiej, szła na trening i zaczynała potem wszystko od nowa...
Boje się też, że nigdy już o nim nie zapomnę i że każdego faceta będę z nim porównywać
Bachata, dla mnie z twojego opisu kolegi wyłania się typowy introwertyk z bogatym życiem wewnętrznym, który nie potrzebuje stymujacji z zewnątrz, dlatego stroni od ludzi. Może jest mało towarzyski, ale za to jego nieliczne relacje są głębokie zamiast powierzchowności, która częściej ma miejsce w przypadku ekstrawertyków. On taki po prostu jest. Ale to chyba nie problem.
Problemem dla ciebie jest to, że się zadlużyłaś i chciałabyś, aby twój afekt został odwzajemniony. Chyba bym na twoim miejscu zaryzykowała i się odsłoniła ze swoimi odczuciami. Znajomość, w której ty będziesz potajemnie wzdychać w dłuższej perspektywie jest emocjonalnie wykańczająca, a po co się męczyć![]()
Trochę twoja sytuacja przypomina dylemat więźnia, znasz? Jeśli nie to obejrzyj filmik. Uzależniasz swoją decyzję od tego, jak potencjalnie może zachować się kolega, ale prawda jest taka, że zyskujesz zawsze, gdy się odsłonisz, bez względu na to jak on postąpi.
Ale dziękuję Ci za ten post! Znam trochę teorie gier, ale z przyjemnością wysłuchałam tego filmiku - zwłaszcza w kontekscie wyznawania uczuć. Już CIę lubię !
Co prawda myślę, że On na moje osłonięcie się nie zrobi nic, może poza wycofaniem się, ale chyba potrzebuję jakiegoś 'punktu odcięcie'. Momentu w którym powiem sobie 'dość' i pójdę w swoją wlasną stronę, odcinając się od Niego. Z mega żalem, ale chyba w dłuższej perspektywie to jest bardziej opłacalne,bo inaczej się zamęczę Czasami jest bosko, mam wrażenie, że jestem mu bliska, że o mnie dba i mu na mnie zależy a następnego dnia obojętność i oschłość... długo nie pociągnę na takiej emocjonalnej huśtawce. A prawda jest taka, że nie mam pewności czy jeżeli bede Go widywać to mi przejdzie to zauroczenie...
6 2018-06-17 12:21:08 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-17 12:25:12)
Ale jesteś pewna że Twoje uczucia mają sens?
Jako ciekawostkę dodam, że nasz umysł lepiej reaguje na wycofanych bad-boi(metoda push and pull; raz ciepło, raz zimno; utrzymywanie w stanie niepewności; konieczność ciągłego zgadywania co będzie dalej i co druga osoba czuje, jest dla mózgu fizycznie uzależniająca, dlatego czujemy się w towarzystwie kogoś takiego fenomenalnie. Trochę jakbyś wcinała super tłustego pączka z lukrem po całym dniu postu: czysta satysfakcja). To co opisujesz, to książkowy przykład takiego uzależnienia: nic oprócz Twojego parcia was nie łączy, a projektujesz na niego nie wiadomo co; do tego masz na jego punkcie niezdrową obsesję.
To nie jest szczere uczucie(wynikające z tego że to rzeczywiście wartościowy partner), a taka dysfunkcja mózgu. Coś jak u alkoholika: on nie lubi alkoholu, on go fizycznie MUSI mieć.(Nie chcę cię urazić, ani ujmować szczerości Twoich intencji, wyrażam jedynie swoje zdanie, wybacz jeśli metafora cie uraziła. to nie jest moją intencją).
Uważam że taka fascynacja jest niezdrowa i nie pakowałabym się w to. Ale to moja opinia, w oparciu o moją wiedze i doświadczenia, oczywiście możesz ja zignorować.
Ale jesteś pewna że Twoje uczucia mają sens?
Jako ciekawostkę dodam, że nasz umysł lepiej reaguje na wycofanych bad-boi(metoda push and pull; raz ciepło, raz zimno; utrzymywanie w stanie niepewności; konieczność ciągłego zgadywania co będzie dalej i co druga osoba czuje, jest dla mózgu fizycznie uzależniająca, dlatego czujemy się w towarzystwie kogoś takiego fenomenalnie. Trochę jakbyś wcinała super tłustego pączka z lukrem po całym dniu postu: czysta satysfakcja). To co opisujesz, to książkowy przykład takiego uzależnienia: nic oprócz Twojego parcia was nie łączy, a projektujesz na niego nie wiadomo co; do tego masz na jego punkcie niezdrową obsesję.
To nie jest szczere uczucie(wynikające z tego że to rzeczywiście wartościowy partner), a taka dysfunkcja mózgu. Coś jak u alkoholika: on nie lubi alkoholu, on go fizycznie MUSI mieć.(Nie chcę cię urazić, ani ujmować szczerości Twoich intencji, wyrażam jedynie swoje zdanie, wybacz jeśli metafora cie uraziła. to nie jest moją intencją).Uważam że taka fascynacja jest niezdrowa i nie pakowałabym się w to. Ale to moja opinia, w oparciu o moją wiedze i doświadczenia, oczywiście możesz ja zignorować.
Sama się nad tym zastanawiam. WYDAJE mi się, że to jest po prostu mężczyzna z którym chciałabym spędzić resztę życia ( oczywiście wiem, ze nic na siłę, mówię po prostu o swoich odczuciach). Znaczna większość jego cech ( zwłaszcza te najważniejsze ) zgadzają się z tym co ceniei co uważam za ważne u innych. Czuję się przy nim swobodnie, dobrze, szczęśliwie. Ma też trochę wad, które widzę, ale wydaje mi się, że mogłabym się z nimi pogodzić. (To oczywiście w przypadku gdyby On też tego chciał ).
Ale prawda jest taka, że ciężko mi samej mieć pewność, czy to faktycznie facet z którym mogłabym spędzić resztę życia, czy też mózg przesyła mi takie informacje a prawda jest taka, że to tylko uzależnienie. Tylko jak się tego dowiedzieć ? Myślisz, że warto przeczytać jakieś książki na ten temat ? Samo zastanawianie chyba nic mi nie da...
8 2018-06-17 12:49:15 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-17 13:00:06)
Jeśli jesteś inteligentną, zadbaną, ogarniętą, kulturalną dziewczyną to mogłabyś stworzyć bardzo udany związek z większością inteligentnych, zadbanych, ogarniętych, kulturalnych mężczyzn. Uważam, że to projekcja(tylko on taki wspaniały, mimo że nie ma kompatybilności: oprócz twojego parcia na niego, on nic nie inicjuje). Ale mogę się mylić, wnioskuje jedynie z Twojego posta.
Aha i nie znasz jego cech. Nie wiesz jakim on jest chłopakiem. To że zachowuje się publicznie w klubie tak, nie znaczy, że za zamkniętymi drzwiami nie może być zupełnie inny(częsty wątek na forum: pomaga innym, ma czas dla przyjaciół, a mi skąpi, odmawia )
9 2018-06-17 13:39:37 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-17 13:41:01)
Bachata, trochę nawiązując do tego, co napisała MuseHudson, dobrze zastanowić się, co cię pociąga w koledze (nie mówiłabym tu na razie o jakimś głębokim uczuciu, ale wyraźnie cię do niego ciągnie). Piszesz, że czujesz się przy nim na właściwym miejscu, ale z jakiego powodu tak się dzieje?
Tak na szybko mam kilka podpowiedzi.
- może czujesz się wybrana, wyjątkowa, dopuszczona do jego intymnego świata i chociaż nie za dużo JESZCZE o nim wiesz, to poczucie wyjątkowości ciebie kręci,
- może pociąga cię jego nieprzewidywalność, niedostępność, niepewność jego reakcji,
- jeszcze może wydaje ci się, że on zagubiony i samotny a ty chcesz go uratować, być jego wsparciem i opoką.
Trochę inaczej do odpowiedzi na pytanie dlaczego on, można podejść, przyglądając się swoim lękom, które pojawiają się na myśl o jego NEGATYWNEJ reakcji na twoje wyznanie, więc zastanów się, co ciebie najbardziej powstrzymuje:
- lęk przed bólem odrzucenia
- obawa o utratę jego szacunku wobec ciebie
- myślisz o wstydzie, który mogłabyś poczuć, gdyby twoje odsłonięcie się okazało się kompromitacją z powodu jego wyśmiania twoich wyznań,
- a może lękasz się, że okażesz się dla niego niewystarczająco dobra w sensie wyjątkowa
- czy obawiasz się zlekceważenia twoich uczuć i wysiłku oraz emocji które zainwestowałabyś do tego, żeby się odsłonić, co przecież wymaga odwagi, zaufania,
- jeszcze zostaje obawa przed wykorzystaniem, bo ktoś z twojej słabości zrobi swoją siłę w stosunku do ciebie.
Jeśli jesteś inteligentną, zadbaną, ogarniętą, kulturalną dziewczyną to mogłabyś stworzyć bardzo udany związek z większością inteligentnych, zadbanych, ogarniętych, kulturalnych mężczyzn. Uważam, że to projekcja(tylko on taki wspaniały, mimo że nie ma kompatybilności: oprócz twojego parcia na niego, on nic nie inicjuje). Ale mogę się mylić, wnioskuje jedynie z Twojego posta.
Mam nadzieję, że jestem :-) To 'parcie' brzmi koszmarnie, ale obawiam się, że możesz mieć rację...
Aha i nie znasz jego cech. Nie wiesz jakim on jest chłopakiem. To że zachowuje się publicznie w klubie tak, nie znaczy, że za zamkniętymi drzwiami nie może być zupełnie inny(częsty wątek na forum: pomaga innym, ma czas dla przyjaciół, a mi skąpi, odmawia
)
Trochę znam. Tzn nie wiem jakim byłby partnerem, bo tego nie doświadczyłam. Ale spędziliśmy we dwoje całkiem sporo czasu, więc poza tym, że wiem jak zachowuje się przy ludziach to wiem też jak zachowuje się gdy jesteśmy tylko we dwoje. Chociaż to oczywiście i tak niewiele żeby wiedzieć jakim jest Człowiekiem.
Dzięki za odpowiedzi. Wszystko do przemyślenia.
Bachata, trochę nawiązując do tego, co napisała MuseHudson, dobrze zastanowić się, co cię pociąga w koledze (nie mówiłabym tu na razie o jakimś głębokim uczuciu, ale wyraźnie cię do niego ciągnie). Piszesz, że czujesz się przy nim na właściwym miejscu, ale z jakiego powodu tak się dzieje?
Gdybym to ja wiedziała... Szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu mi się coś takiego przytrafiło. Po prostu przy nim wszystko mi się wydaje lepsze. Więcej mogę, więcej mi się chce, od razu mam dobry nastrój. ( Nie, zebym wcześniej była dziewczyną zyjącą w letargu i popłakującą codziennie do poduszki Jestem raczej żywa i radosna, po prostu przy nim wszystko wydaje się być lepsze, bardziej intensywne...itd)
Tak na szybko mam kilka podpowiedzi.
- może czujesz się wybrana, wyjątkowa, dopuszczona do jego intymnego świata i chociaż nie za dużo JESZCZE o nim wiesz, to poczucie wyjątkowości ciebie kręci,
Wiem, że to pytania, na które powinnam odpowiedzieć sobie sama. Ale może jak napiszę i będzie na piśmie to łatwiej będzie mi zanalizować....
To na pewno mi się podoba. W sensie ze faktycznie czuję się wyjątkowa i wybrana, że to ze mną chce rozmiawiać, że to mi mówi o rzeczach o których nie mówi nikomu innemu , że udało mi się, pomimo początkowych trudności i muru stawianego przez niego, jakoś do niego dotrzeć..
Może to jakieś podświadome lechtanie ego....:|
- może pociąga cię jego nieprzewidywalność, niedostępność, niepewność jego reakcji,
Reakcji to akurat wolalabym być pewna. I wolałabym żeby był dostępny i przewidywalny ( zwłaszcza w stosunku do mnie ).
- jeszcze może wydaje ci się, że on zagubiony i samotny a ty chcesz go uratować, być jego wsparciem i opoką.
To na pewno. Tzn On miewa fantastyczne dni. Wtedy jest do rany przyłóż, chce razem spędzać czas, proponuje spotkania, planuje coś tam wspólnego w przyszłości, dużo się śmieje, jest czuły. Albo jak jestesmy wsród znajomych to też dużo żartuje, jest miły uśmiechnięty, ma dobry kontakt z innymi. I wtedy myślę, że to normalny, szczęśliwy Gość, że po prostu traktuje mnie jako dobrą koleżanke.
Ale ma dni ( myśle ze tak 50:50) kiedy jest cichy, odpryskliwy, odpowiada półsłówkami ( nie tylko mnie ) i wtedy właśnie zamiast go olać bo mnie źle traktuje to mi się włącza myślenie, że jest zagubiony i że potrzebuje wiedzieć, że ktoś go akceptuje i wspiera nawet wtedy...
Trochę inaczej do odpowiedzi na pytanie dlaczego on, można podejść, przyglądając się swoim lękom, które pojawiają się na myśl o jego NEGATYWNEJ reakcji na twoje wyznanie, więc zastanów się, co ciebie najbardziej powstrzymuje:
- lęk przed bólem odrzucenia
- obawa o utratę jego szacunku wobec ciebie
- myślisz o wstydzie, który mogłabyś poczuć, gdyby twoje odsłonięcie się okazało się kompromitacją z powodu jego wyśmiania twoich wyznań,
- a może lękasz się, że okażesz się dla niego niewystarczająco dobra w sensie wyjątkowa
- czy obawiasz się zlekceważenia twoich uczuć i wysiłku oraz emocji które zainwestowałabyś do tego, żeby się odsłonić, co przecież wymaga odwagi, zaufania,
- jeszcze zostaje obawa przed wykorzystaniem, bo ktoś z twojej słabości zrobi swoją siłę w stosunku do ciebie.
Nie boje się chyba ze mnie odrzuci, bo nie czuję, żeby teraz było inaczej Myślę, że aż taki bezuczuciowy nie jest żeby mnie wyśmiać.
W zasadzie jedyne czego się boje to to, ze On się przestraszy, albo na tyle zniechęci, że po prostu nie będzie chciał ze mną utrzymywać nawet koleżeńskich reklacji. Albo że mi będzie tak niezręcznie, że też nie będę chciała i nie będę mogła sobie tego wybaczyć.
Aż mi wstyd, że to tak analizuje ! a w dodatku nic z tego nie wynika...
Ale postaram się raz a dobrze nad tym zastanowić i podjąć w końcu jakąś 'męską' decyzję. Trzymajcie proszę kciuki
12 2018-06-17 15:54:07 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-17 15:56:43)
To na pewno mi się podoba. W sensie ze faktycznie czuję się wyjątkowa i wybrana, że to ze mną chce rozmiawiać, że to mi mówi o rzeczach o których nie mówi nikomu innemu , że udało mi się, pomimo początkowych trudności i muru stawianego przez niego, jakoś do niego dotrzeć..
Może to jakieś podświadome lechtanie ego....:|Ale ma dni ( myśle ze tak 50:50) kiedy jest cichy, odpryskliwy, odpowiada półsłówkami ( nie tylko mnie ) i wtedy właśnie zamiast go olać bo mnie źle traktuje to mi się włącza myślenie, że jest zagubiony i że potrzebuje wiedzieć, że ktoś go akceptuje i wspiera nawet wtedy...
Łał to są takie mocne projekcje, że szok.
Rozmawia z tobą, bo na niego przesz.(To ty go wybrałaś i ciśniesz nie on ciebie )
Dorosły facet nie potrzebuje takich rzeczy. On nie jest dzieckiem!(a ty jego mamą....). W pracy jak ma oddać projekt i zbliża się deadline, też szuka wsparcia i ciepłego słowa u szefa, żeby się nie czuł zagubiony?
Łał to są takie mocne projekcje, że szok.
Rozmawia z tobą, bo na niego przesz.(To ty go wybrałaś i ciśniesz nie on ciebie
)
To akurat chyba nie do końca. To, że w głowie mam taki burdel i myślę o nim tak a nie inaczej na szczęscie nie przekłada się na moje zachowanie- nie biegam za nim, rzadko podchodzę pierwsza, nie cisnę ani nie pre, choć rozumiem, że po tym co napisałam można odnieść takie wrażenie. Ale faktycznie, ponieważ nie ma wielu bliskich ludzi to moze zagadywać akurat do mnie tylko dlatego, ze wie, ze jestem do niego dobrze nastawiona.
Dorosły facet nie potrzebuje takich rzeczy. On nie jest dzieckiem!(a ty jego mamą....). W pracy jak ma oddać projekt i zbliża się deadline, też szuka wsparcia i ciepłego słowa u szefa, żeby się nie czuł zagubiony?
No tu nie mogę się nie zgodzić.
Koszmarnie się to czyta, ale chyba takiej prawdy potrzebuje. Dzieki.
Sam nie wie czego chce?
Ma żonę?
Ma fatalną samoocenę?
Realizuje jakiś program PUA?
Bo jakoś mi się to wszystko nie klei.
Sam nie wie czego chce?
Ma żonę?
Ma fatalną samoocenę?
Realizuje jakiś program PUA?Bo jakoś mi się to wszystko nie klei.
Żony nie ma - tego jestem pewna Tego PUA raczej też, chociaż przyznaję - ciekawa koncepcja ;-)
Co do reszty - nie mam pojęcia. Ma dwa oblicza, więc coś co za jednym razem wydaje mi się prawdą o nim, innym razem wydaje się być zupełnie niepasujące.
No nic, po przeczytaniu wszystkiego to tu napisaliście wyjście mam chyba tylko jedno -dać Jemu (i sobie ) święty spokój. Chyba nawet nie ma sensu mu mówić,co do niego czuję.
Muszę tylko posszukać nowego klubu...
Jeszcze raz dzięki za otwarcie oczu. Trzymajcie kciuki, żeby udało się, bez jakichś wewnętrznych rozpaczy.
Hej, Śledzę forum od jakiegoś czasu, ale nigdy nic nie pisałam. Jednak utknęłam w sytuacji, która totalnie mnie rozbiła i nie wiem co robić. Widziałam, że jest tu duzo mądrych Kobiet, więc zdecydowałam się poprosić o radę.
Historia pewnie jakich milion. Mam 31 lat. Trenuję hobbystycznie w klubie sportowym. Część treningów mamy z Chłopakami. Rok temu do klubu dołączył pewien Gosc, na początku zupełnie nie zwracałam na niego uwagi ale spotkaliśmy się przypadkowo na innych zajęciach sportowych i zaczęliśmy rozmiawiać. Chłopak wybitnie skromny i bardzo zamknięty w sobie, ale im więcej z nim rozmiawiałam tym bardziej miałam na to ochote. Już na początku znajomości powiedział mi, ze ma ciężki charakter, ale uznałam to za dowcip. W końcu taki spokojny, miły, przesympatyczny. Bardzo bardzo ciężko było do niego dotrzeć. W zasadzie przez długi czas ( kilka miesięcy ) nie rozmawiał ze mną o niczym innym niż sport. Na pytania o życie osobiste po prostu nie odpowiadał. Ale po kilku miesiącach, z czasem zaczelismy wiecej rozmawiać. W zasadzie po każdym treningu podwoził mnie do autobusu, kilka razy zaoferował odwiezienie pod sam dom. Ale nadal ciężko było do niego dotrzeć. Na smsy bardzo rzadko odpowiadał, ale jak się spotkaliśmy to był miły. W któryms momencie miałam wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie. Kilka razy mnie przytulił, kilka razy szliśmy trzymając się za ręce - wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale pewnego dnia zwyczajnie przestał się odzywać. Zarówno do mnie jak i do wszystkich wspólnych znajomych. Ostatecznie po kilku moich zamartwiających smsach odpisal, ze wszystko u niego ok, zebym sie nie martwiła. Jak przyszedł na trening to w ogóle nie był rozmowny - przeciwnie, kilka razy usłyszałam coś bardzo niesympatycznego. Mimo wszystko próbowałam z nim gadać, ale jak w ogóle innny człowiek. Po jakimś czasie i kilku nieprzyjemnych tekstach wobec mnie dalam sobie spokój. 3-4 miesiące nie mieliśmy zupełnie kontaktu aż w końcu odezwał się jak gdyby nigdy nic. Na początku twardo odpisywałam dosyć oschle, ale potem zmiękłam i zaczeliśmy czasami pisać. W końcu spotkaliśmy się raz, drugi , trzeci - było fantastycznie. Żadne spektakularne wypady. Ot, spacer po parku, leżenie na łące, wspólny trening. Mnóstwo śmiechu i dużo rozmów - widzę, że się otwiera. Ja przy nim czuję się po prostu na swoim miejscu. Wszystko jest piękniejsze. Jednak widzę, że z jego strony jest duży dystans. Kilka razy leżeliśmy przytuleni do siebie, czy szliśmy za rękę, ale wynikało to raczej z mojej inicjatywy. Mam wrażenie, że mu na mnie po prostu zwyczajnie nie zależy. W zasadzie spotkania, mimo, że często były przesympatyczne, to równiez wynikały z mojej inicjatywy. Chociaż prawda jest taka, że on twierdzi, że nie potrzebuje ludzi, i w zasadzie z tego co opowiada nie ma wielu znajomych. Raczej typ zamkniętetgo w sobie samotnika. Poza mną w klubie ludzie niewiele o nim wiedzą. Uśmiechnie się, jak ktoś zapyta to odpowie, czasem zażartuje ale faktycznie raczej nie zabiega o relacje. Ze mną ma zdecydowanie najbliższe relacje, ale mam wrażenie, ze traktuje mnie tylko jak koleżankę. A ja niestestety oszalałam i nie bardzo umiem sobie z tym porazićPrzez całe zycie nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak z tego wybrnąć. Wiem, że każda sytuacja jest inna ale może byłyscie w podobnej sytuacji i umiecie coś poradzić?
Czy powiedzieć/napisać mu co czuje ? Czy jeżeli wiem, że traktuje mnie jak koleżanke to tylko popsuje nasze relacje i sprawi, ze nie bedzie chciał ze mną gadać.
Czy da się widując kogoś regularnie odkochać się i zacząć go traktować jak kolege?
Czy najlepsze co mogę zrobić to zmienić klub i zerwać z nim całkowicie kontakt, żeby zapomnieć?
Jakieś inne propozycje, pomysły? Od kilku dni płacze z niemocy i z miłości i szukam jak najlepszego rozwiazania. Wściekła jestem na siebie, że nie umiem sobie z tym poradzić i że spierdziele taką ladną relację, bo się głupio zakochałamBędę bardzo wdzięczna za wskazówki.
Stara a głupia ja.
Brzmi, jakbyś poznała mojego byłego
Taka zabawa w kotka i myszkę - trochę dać, trochę zabrać. Nie mowie, ze on robi to specjalnie, ot taki typ. Później będzie jeszcze gorzej, teraz to masz tylko przedsmak. Co kto woli. Jak brakuje Ci wrażeń, polecam karuzele albo wyjście w wysokie Tatry. Tego Pana sobie odpusc, zwłaszcza, że już na samym początku określił jaki jest - wejście na własne ryzyko.
Brzmi, jakbyś poznała mojego byłego
![]()
Taka zabawa w kotka i myszkę - trochę dać, trochę zabrać. Nie mowie, ze on robi to specjalnie, ot taki typ. Później będzie jeszcze gorzej, teraz to masz tylko przedsmak. Co kto woli. Jak brakuje Ci wrażeń, polecam karuzele albo wyjście w wysokie Tatry. Tego Pana sobie odpusc, zwłaszcza, że już na samym początku określił jaki jest - wejście na własne ryzyko.
haha, uwielbiam Góry, więc chyba jednak wybiorę się w Tatry zamiast brnąć w tę historię. Dzięki :-) Dobrze, że jesteście!
18 2018-06-18 08:43:21 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-18 08:55:14)
Bachata napisał/a:To na pewno mi się podoba. W sensie ze faktycznie czuję się wyjątkowa i wybrana, że to ze mną chce rozmiawiać, że to mi mówi o rzeczach o których nie mówi nikomu innemu , że udało mi się, pomimo początkowych trudności i muru stawianego przez niego, jakoś do niego dotrzeć..
Może to jakieś podświadome lechtanie ego....:|Ale ma dni ( myśle ze tak 50:50) kiedy jest cichy, odpryskliwy, odpowiada półsłówkami ( nie tylko mnie ) i wtedy właśnie zamiast go olać bo mnie źle traktuje to mi się włącza myślenie, że jest zagubiony i że potrzebuje wiedzieć, że ktoś go akceptuje i wspiera nawet wtedy...
Łał to są takie mocne projekcje, że szok.
Dziwi mnie twoje zszokowanie.
Przecież projekcje i idealizacje to naturalna rzecz w okresie zauroczenia/zakochania, bo tę drugą osobę tak naprawdę dopiero się poznaje. W ogóle, zakochanie to stan nastawiony na branie, więc teoretycznie najłatwiej wówczas zrozumieć na czym nam zależy, co jest dla nas cenne, tudzież czego nam w życiu brakowało i brakuje. Tylko pewnym utrudnieniem jest to, że człowiek ma trudności z racjonalnym myśleniem, bo „poszło mu czoło”
Bachata, JEŚLI z zakochania wyeliminujemy „motylki”, to okazuje się, że jest ono pobudzeniem i jego interpretacją. Ciebie coś pobudza, stąd były moje podpowiedzi, cóż to może być i nie oczekuję na nie tutaj odpowiedzi a bardziej zależałoby mi na tym, żebyś sama sobie odpowiedziała, co jest dla ciebie (najbardziej?) pociągające. To ty także sobie interpretujesz stan własnego pobudzenia jako zakochanie i nadajesz temu znaczenie, stąd różne projekcje i idealizacje.
19 2018-06-18 08:49:26 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-18 09:00:06)
No nic, po przeczytaniu wszystkiego to tu napisaliście wyjście mam chyba tylko jedno -dać Jemu (i sobie ) święty spokój. Chyba nawet nie ma sensu mu mówić,co do niego czuję.
Muszę tylko posszukać nowego klubu...
Nie musisz popadać ze skrajności w skrajność i przed nim uciekać do innego klubu. Po prostu przestań o nim fantazjować i się na niego tak nie fokusuj. Sobie poczytaj ten wątek przed każdym treningiem i spotkaniem z nim i po miesiącu będzie ok.
summerka88 Tak zakochanie to też m.in projekcje(chyba że się zakochujemy w wieloletnim przyjacielu którego znamy na wylot ).
Chodziło mi raczej o to że:
Nie musisz popadać ze skrajności w skrajność i przed nim uciekać do innego klubu. Po prostu przestań o nim fantazjować i się na niego tak nie fokusuj. Sobie poczytaj ten wątek przed każdym treningiem i spotkaniem z nim i po miesiącu będzie ok.
Uwierz mi, nie zakładałabym wątku na forum z prośbą o pomoc, gdybym wcześniej sama nie próbowała się z tym uporać. Tłumaczyłam sobie i nawet dobrze mi szło traktowanie go jako kumpla, ale to co przeżywam w środku to jakiś dramat. Wy uświadomiłyście mi, że jakieś moje wyobrażenia, że On jest nieszczęśliwy i ja powinnam mu pomóc to farsa. Jedyne wyjście jakie widzę to mój dystans do całej sytuacji a to chyba osiągnę jak zupełnie się odetne.
Jeszcze raz dzięki za kometentarze.
Pozdrawiam!