On jest młody, niewiele starszy ode mnie bo jest w trakcie pisania doktoratu, dostał dwie grupy na których prowadzi ćwiczenia z przedmiotu którego nie bardzo rozumiem. Ale to nie o to chodzi, wszystko zaliczam w terminie. Spodobał mi się, ma ładne oczy a przede wszystkim dobre serce. Jak już wcześniej pisałam, nie za bardzo rozumiem niektóre tematy dlatego nie zgłaszam się jakoś bardzo gdy nie trzeba. Pewnego dnia kazał mi i dziewczynie obok zostać po zajęciach. Zwrócił uwagę właśnie na to, że nie jesteśmy aktywne, z czego to wynika, obczajał mnie z góry na dół. Na następnych zajęciach, kiedy było kolokwium podszedł do mnie od razu kiedy weszłam do sali i powiedział, że wyjątkowo dziś mam usiąść w pierwszej ławce. Nie wiem dlaczego, czy żebym nie zgapiała, czy żebym była bardziej aktywna. Każdą nieobecność trzeba nadrobić na konsultacjach, więc przyszłam dzisiaj ale niestety była inna osoba i razem robiliśmy ćwiczenia. Na początku nie wiedziałam, czy mogę się dosiąść bo nie wiedziałam jaki temat odrabia tamta osoba. Wtedy on wstał, wziął krzesło które stało za mną i ustawił je do tego stolika gdzie siedzieli. Ogólnie bez żadnych rewelacji, na dodatek nie umiałam zrobić czegoś, nie siedziałam tak długo bo ktoś przyszedł z inną sprawą. Nie mogę przestać o nim myśleć. Chciałam po najbliższych zajęciach podejść i powiedzieć, że nie rozumiem jakiegoś tam zadania i czy wytłumaczyłby mi na konsultacjach, ale nie wiem czy nie wyjdę wtedy na dziwną. Bo ja nie chcę być nachalna. Chcę tylko żeby zmienił sposób patrzenia na mnie
Jak dla mnie facet zachowuje się jak normalny nauczyciel akademicki. Po prostu widzi, że siedzisz cicho i nie za bardzo kumasz, to stara Ci się pomóc, tak samo jak każdemu innemu w grupie. Jest normalnie uczynny, a nie jakoś szczególnie wyróżniający Cię na tle reszty studentów. To po pierwsze.
Po drugie, Ty go wcale nie znasz. Po czym niby widać, że ktoś "ma dobre serce" jak jedyny czas jaki z nim spędzasz, to jego praca? Nie gadasz z nim prywatnie, nie wiesz jakie ma życie, czym się interesuje, jak się zachowuje poza uczelnią. Może jest fajnym człowiekiem, a może tylko daje pozory kogoś miłego podczas zajęć, a jest ostatnią gnidą.
Poza tym, nawet zakładając, że to porządny facet, to może mieć dziewczynę czy też być żonaty.
Przestań fantazjować.
Też wydaje mi się że sporo tu fantazji. On po prostu dobrze podchodzi do swoich obowiązków dydaktycznych i chwała mu za to
"Chcę tylko żeby zmienił sposób patrzenia na mnie"- NIE. To jest niestosowne i może go postawić w dwuznacznej sytuacji z punktu widzenia zawodowego, jako pracownika uczelni. Może cie i obczajał, ale większość facetów obczaja ładne dziewczyny(nie dlatego że chcą stworzyć z nimi związek, ani dlatego że akurat są wolni, tak robią i już), i to ABSOLUTNIE O NICZYM NIE ŚWIADCZY.
Odpuść sobie, ucz się, jeśli czegoś nie umiesz idź na konsultacje, ale tylko i wyłącznie w celach edukacyjnych
A no i nie zapomnij mu wystawić najwyższej noty z ankiety ewaluacyjnej na koniec semestru
4 2018-05-29 13:05:12 Ostatnio edytowany przez hehheh (2018-05-29 13:08:22)
Przestań fantazjować.
Hm przecież nie napisała, że jest wolny. Może jest wolny. Może zajęty.
Oczywiście jednak to racja, żeby nie przesadzać z nadziejami. Wiadomo.
Skoro nie możesz przestać o nim myśleć, to weź pogadaj z nim.
Teraz dziewczyny jak im się mężczyzna podoba to podrywają nawet nachalnie. Szczególnie po alkoholu a i bez.
Znaczy ok, uczelnia to nie chcesz nachalnie. Ale rozmowa o uczuciach czy i seksualnym pociąganiu to nie jest coś nachalnego.
Chociaż widzę, że tutaj na tym forum zdecydowanie każą nie wychodzić przed szereg i nie mieć inicjatywy dziewczynie. Cóż, taki świat, że nadal tradycje silne są.
Odpuść sobie, ucz się, jeśli czegoś nie umiesz idź na konsultacje, ale tylko i wyłącznie w celach edukacyjnych
Heh, to powoduje że widzę ile odwagi miały dziewczyny, które mnie podrywały. Powód do dumy i uznania ich.
Beyondblackie napisał/a:Przestań fantazjować.
Hm przecież nie napisała, że jest wolny. Może jest wolny. Może zajęty.
Oczywiście jednak to racja, żeby nie przesadzać z nadziejami. Wiadomo.
Skoro nie możesz przestać o nim myśleć, to weź pogadaj z nim.
Teraz dziewczyny jak im się mężczyzna podoba to podrywają nawet nachalnie. Szczególnie po alkoholu a i bez.
Znaczy ok, uczelnia to nie chcesz nachalnie. Ale rozmowa o uczuciach czy i seksualnym pociąganiu to nie jest coś nachalnego.Chociaż widzę, że tutaj na tym forum zdecydowanie każą nie wychodzić przed szereg i nie mieć inicjatywy dziewczynie. Cóż, taki świat, że nadal tradycje silne są.
MuseHudson napisał/a:Odpuść sobie, ucz się, jeśli czegoś nie umiesz idź na konsultacje, ale tylko i wyłącznie w celach edukacyjnych
Heh, to powoduje że widzę ile odwagi miały dziewczyny, które mnie podrywały.
Powód do dumy i uznania ich.
Dziewczyny mają może i odrobinę odwagi, ale to wykładowca ryzykuje dużo więcej. W każdej takiej sytuacji dziewczyna może faceta oskarżyć że wykorzystał ewidentna zależność formalną do molestowania kobiety (a w domyśle kobiet).
Efekt będzie taki, że nawet jeśli seks był za obopólną zgodą, to jego praca doktorska pozostanie w sferze marzeń, a i wolność stanie pod znakiem zapytania.
6 2018-05-29 13:30:46 Ostatnio edytowany przez hehheh (2018-05-29 13:31:25)
Kto mówi o seksie zaraz? Mogą ze sobą się spotykać zwyczajnie przecież. Semestr się za niecały miesiąc skończy, to już i tak będzie szybko jak na pójście do łóżka. A przecież wówczas już żadnego oskarżenia nie będzie mogło być.
7 2018-05-29 15:32:13 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-05-29 17:02:15)
Nie chodzi o odwagę tylko o realizm, przecież ona jeszcze na tej uczelni posiedzi jakiś czas.
I co jak będzie szła ze znajomymi z uczelni na piwo to go ze sobą zabierze?
Będzie z nią spędzał czas na okienkach?
Nikt z co-studentów nie będzie się bulwersował, że skoro miała np. dobrą ocenę z przedmiotu, a teraz są razem to ta ocena jest podejrzana?
Za miesiąc sesja, skup się na egzaminach a nie bujaniu w obłokach!
U mnie na uczelni są pracownicy(nie dużo, ale 2) których żony są ich byłymi studentkami, mam znajomą która romansowała ze swoim prowadzącym, więc jak się uprą to jasne czemu nie.Chodzi jednak o to że to niekoniecznie musi się okazać komfortową sytuacją w przyszłości dla niej. Jeśli on już kończy doktorat i nie wiąże swojej przyszłości z uczelnią, to pewnie ujdzie, ale jeśli przez najbliższe kilka lat oboje planują spędzić czas na tej uczelni to chyba nie jest to najlepszy pomysł.
Zwróćcie też uwagę na jakość tej wypowiedzi i ile w tej historii to rzeczywiste oznaki zainteresowania z jego strony, a ile to jej fantazje. No bo on tak: raz zapytał jej czemu sobie nie radzi z przedmiotem, a drugi raz przesunął krzesło z kąta w kąt u siebie w gabinecie. Tak, myślę że najwyższa pora przedstawić go rodzicom....
A z ciekawości, troll, jak te odważne i podrywające skończyły?
edit: ups, chodziło mi o hehehe, a nie o trolla, pomyliłam nicki
Tu nie chodzi o odwagę ale o realizm.
Po tym opisie nie widzę żadnego dowodu jakiegoś szczególnego zainteresowania, a tylko życzeniowe fantazje Autorki. Poza tym, nawet jakby coś było na rzeczy, to wchodzenie w taki związek gdy się pod kimś pracuje jest z wielu przyczyn niebezpieczny i niekomfortowy: tak jak pisała MuseHudson, jak dostaniesz dobrą ocenę na koniec, to wszyscy będą myśleć, że nie za wyniki a za dawanie przysłowiowej doopy; jak związek się rozpierniczy przed egzaminem, to (zakładając, że facet jest złośliwy) może cię oblać; jak ktoś na katedrze się dowie, to może się to skończyć nawet wywaleniem go z pracy. Naprawdę głupie zauroczenie jest warte takich konsekwencji?
A jak Autorce nie przejdzie fascynacja, to niech go podrywa już po egzaminie i po skończeniu danego przedmiotu.
U mnie na uczelni są pracownicy(nie dużo, ale 2) których żony są ich byłymi studentkami, mam znajomą która romansowała ze swoim prowadzącym, więc jak się uprą to jasne czemu nie.
Haha, no właśnie.
Chodzi jednak o to że to niekoniecznie musi się okazać komfortową sytuacją w przyszłości dla niej.
No tak, jeśli dla kogoś ryzyko utracenia komfortu jest niedopuszczalne to naturalnie.
A jak skończyły? Jestem porządnym mężczyzną. Sam nie piję alkoholu. Te, które podrywały pod wpływem ignorowałem. Nawet tak skończyła ładna sąsiadka w akademiku, która weszła do mojego jednoosobowego pokoju kompletnie pijana, rozkładając się na łóżku. Inne prawie zawsze też ignorowałem. Generalnie to dawniej mnie nie podrywały. Teraz mimo, że mam 27 lat to jakoś ostatnio młode chyba ze szkół średnich czy może nawet i gimnazjum to zaczęły. Może będąc nastolatką podrywać 27latka łątwiej niż rówieśnika. Znaczy dla takiej, która w ogóle przejmuje w podrywaniu inicjatywę. Ewentualnie zmieniły się może czasy i nastolatki. Może też jestem jakoś bardziej atrakcyjny, chociaż nadal dość szczupły.
Generalnie ciężko nie zignorować jak mijam grupkę nastolatek koło cmentarza i jedna wykrzykuje "Tego chcę! Chcę z nim chodzić!" (i jeszcze podbiega za mną kawałek chyba). Mógłbym to obrócić w żart, ale wychowawczo ignorancja zdaje się lepsza.
Nie to, żeby nie pasowały mi związki z taką różnicą wieku. Po prostu inaczej do tego podchodzę. Sam bym tak nie podrywał. Ja właściwie nigdy nie podrywałem. Poznaję kobiety tylko na czacie i Omegle.
Tu nie chodzi o odwagę ale o realizm.
Realizm jest ważny. Hm, no tak gdyby jednak odrzuciła go, to słabo by rzutowało na ocenę.
Chociaż ja tam np. zawsze mało się przejmowałem ocenami.
A jak Autorce nie przejdzie fascynacja, to niech go podrywa już po egzaminie i po skończeniu danego przedmiotu.
No tak. Tylko że wtedy trudniej. Staram się zrozumieć to, ze jest nieśmiała.
Chociaż ja tam np. zawsze mało się przejmowałem ocenami.
Beyondblackie napisał/a:A jak Autorce nie przejdzie fascynacja, to niech go podrywa już po egzaminie i po skończeniu danego przedmiotu.
No tak. Tylko że wtedy trudniej. Staram się zrozumieć to, ze jest nieśmiała.
Właśnie tak jest o wiele łatwiej niż jakoś sie gimnastykować przed całą grupą. Można podejść normalnie na korytarzu i powiedzieć coś w stylu: "Dzień dobry, byłam u pana na zajęciach i strasznie mi pomogły w zdaniu egzaminu. Chciałabym podziękować zapraszając pana na kawę. Julka jestem" i podać łapę. Są dwa wyjścia: albo jest zajęty/ niezainteresowany i się wymiga brakiem czasu, albo połknie haczyk. Przynajmniej widzami tego nie będzie 20 znanych osób z grupy.
Hm, no generalnie fajnie, że pocieszasz autorkę wątku, że poza zajęciami po ich końcu byłoby łatwo.
Mi w ogóle chodzi to, żeby nie przesadzać z negatywnym nastawieniem po prostu.
Autorka nazwała w samym tytule wątku, że się w nim zakochała. Głupio łamać serce studentce. Może jestem zbyt empatyczny.
A tam zakochała. Nie można zakochać się w kimś kogo się nie zna. Równie dobrze mogłaby napisać, że "zakochała się" w kasjerze z Biedronki. To jest normalne zauroczenie, karmione fantazjami na temat jego charakteru i tego co mogłoby być.
13 2018-05-29 18:02:12 Ostatnio edytowany przez hehheh (2018-05-29 18:03:03)
Eh wyznałem jednej dziewczynie miłość kiedyś. Oczywiście też stwierdziła, że "a tam zakochanie", że za szybko. W moim przypadku to zadziałało odwrotnie, bo próbowałem udowodnić jej, że się myli. Oczywiście nieskutecznie i drogo mnie to kosztowało.
14 2018-05-29 20:32:40 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-05-29 21:04:29)
Eh wyznałem jednej dziewczynie miłość kiedyś. Oczywiście też stwierdziła, że "a tam zakochanie", że za szybko. W moim przypadku to zadziałało odwrotnie, bo próbowałem udowodnić jej, że się myli. Oczywiście nieskutecznie i drogo mnie to kosztowało.
To Ci powinno dać do zrozumienia, że wyznawanie miłości komuś kogo ledwie znasz, wygląda nie za dobrze. Jak mnie by ktoś z takimi wyznaniami leciał gdybym ledwie poszła z nim na kilka randek/ jedną randkę/ znałabym faceta tylko z widzenia, to pomyślałabym, że ma nierówno pod sufitem i jest potencjalnym stalkerem.
Do stwierdzenia miłości, jakiś deklaracji potrzebne jest te kilka miesięcy poznawania danej osoby, bo dopiero wtedy wiesz z kim masz, tak przynajmniej podstawowo, do czynienia. No, a po paru randkach to wiesz tylko tyle, że jest chemia i dziewczyna Ci się podoba- dobre na niezobowiązujący romans, ale daleko do miłości.
Nic nie robić. Tylko bardziej przykładać się do nauki. Oczywiście nie zdobędziesz tym jego serca, ale może zapamięta cię jako tą pilną, której zależało.
16 2018-05-30 21:35:08 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-30 21:36:13)
A tam zakochała. Nie można zakochać się w kimś kogo się nie zna. Równie dobrze mogłaby napisać, że "zakochała się" w kasjerze z Biedronki. To jest normalne zauroczenie, karmione fantazjami na temat jego charakteru i tego co mogłoby być.
Chyba bardzo powaznie traktujesz slowo zakochanie, a tak nazywa sie zazwyczaj ten stan zachwytu polaczonego z pragnieniem obcowania z dana osoba ktory pojawia sie u wielu ludzi juz podczas kilku pierwszych spotkan.
Beyondblackie napisał/a:A tam zakochała. Nie można zakochać się w kimś kogo się nie zna. Równie dobrze mogłaby napisać, że "zakochała się" w kasjerze z Biedronki. To jest normalne zauroczenie, karmione fantazjami na temat jego charakteru i tego co mogłoby być.
Chyba bardzo powaznie traktujesz slowo zakochanie, a tak nazywa sie zazwyczaj ten stan zachwytu polaczonego z pragnieniem obcowania z dana osoba ktory pojawia sie u wielu ludzi juz podczas kilku pierwszych spotkan.
To jest zauroczenie.