Dlugo zastanawialam sie czy dodac tu temat, ale chyba wole najpierw poradzic sie osob ktore mnie nie znaja...
Niecale dwa tygodnie temu urodzila nam sie sliczna coreczka. Bardzo ja kocham i opiekuje sie nia najlepiej jak potrafie, ale naprawde zaczynam miec coraz mniej sil na to wszystko, nie tylko z powodu niewyspania... Na poczatku naszego zwiazku bylismy niemal nierozlaczni - obojgu nam to pasowalo, uwielbialismy spedzac ze soba czas. Oczywiscie kiedy mielismy ochote szlismy sie spotkac ze znajomymi, ogolnie nasz zwiazek nalezal do udanych. Pare miesiecy pozniej zaszlam w ciaze - nieplanowana. Nie bylam na macierzynstwo ani troche gotowa, no ale coz, za takie bledy jak seks bez zabezpieczenia sie placi. Ale wtedy wizja macierzynstwa nie byla dla mnie taka straszna - mam przeciez chlopaka ktory tak mnie kocha - co moze pojsc nie tak? No i powoli sie zaczelo, jego wypady ze znajomymi, tyle ze juz beze mnie. Juz wtedy denerwowalam sie za to na niego, ale tolerowalam to, bo w sumie tez sie moglam umowic i np gdzies wyjsc z kolezankami. Ale pozniej bylo coraz gorzej, w zaawansowanej ciazy zle sie czulam, siedzialam w domu bo mialam czeste skurcze, a jego wychodzenie wieczorami czy nawet nocami sie nie skonczylo. Moze tylko lekko ograniczylo. Ale zawsze zapewnial mnie ze jak juz bedzie dziecko to te wypady sie skoncza. No wlasnie... Dziecko jest malenkie, ja do pomocy mialam kogos tylko w pierwszym tygodniu, obecnie musze radzic sobie zupelnie sama, znajomi daleko, rodzina daleko... Czesto nie mam nawet chwili zeby cos zjesc bo mala ciagle glodna i trzeba ja nakarmic. Na poczatku rzeczywiscie byl w domu, jako tako pomagal, nie znikal. Ostatnio sie poklocilismy, a jego wieczorne znikanie wrocilo. Nie dosc ze pol dnia jest w pracy, to po pracy chwile posiedzi w domu i wyrusza sobie na miasto. To juz trzeci dzien pod rzad jak sobie wychodzi. I nawet myslalam sobie moze to ja przesadzam? Moze on tez ma prawo raz na jakis czas wyjsc sobie ze znajomymi? Ale zaraz pomyslalam sobie ze ja nie mam nawet takiej mozliwosci by sobie gdzies pojsc. Nie moge jechac sobie na zakupy czy isc na domowke do znajomych. A przeciez oboje jestesmy rodzicami, dlaczego tylko ja mam rezygnowac z przyjemnosci? Wczoraj to juz puscily mi nerwy. Zadzwonilam do niego o 23 bo mala strasznie plakala. Kiedy juz przyjechal udalo mi sie uspokoic mala, a on do mnie z pretensjami jak moglam do niego zadzwonic, przeciez wiedzialam ze on sobie ten wieczor zaplanowal spedzic z kolega (jak sie dzisiaj okazalo pojechali sie bawic nad morzem i wrocili nad ranem). A przeciez zadzwonilam bo jego wlasne dziecko plakalo! Teraz tez kiedy to pisze jestem sama bo on pojechal sobie do jakiejs knajpy... naprawde juz nie wiem czy przesadzam, on mi wmawia ze mam depresje bo ciagle mam focha, ale on nie rozumie ze juz nie daje rady, nie dosc ze zajmowac sie sama tak malym dzieckiem, to jeszcze wysprzatac dom bo jak nie to pretensje dlaczego syf... naprawde mam dosc, dla dziecka zrezygnowalam praktycznie ze wszystkiego, a on nie potrafi zrezygnowac z niczego... wczoraj powiedzialam mu ze chce sie rozstac i wyprowadzic, on powiedzial ze nie da mi odejsc z dzieckiem, a dobrze wie ze bez niej sie nie wyprowadze... Mysle tez ze bedzie probowal do mnie wrocic, a ja juz nie wiem co robic, nie czuje sie szczesliwa, czuje jakby mial mnie gdzies...
Wybaczcie ze sie tak rozpisalam, ale musialam to z siebie wyrzucic
Dlugo zastanawialam sie czy dodac tu temat, ale chyba wole najpierw poradzic sie osob ktore mnie nie znaja...
Niecale dwa tygodnie temu urodzila nam sie sliczna coreczka. Bardzo ja kocham i opiekuje sie nia najlepiej jak potrafie, ale naprawde zaczynam miec coraz mniej sil na to wszystko, nie tylko z powodu niewyspania... Na poczatku naszego zwiazku bylismy niemal nierozlaczni - obojgu nam to pasowalo, uwielbialismy spedzac ze soba czas. Oczywiscie kiedy mielismy ochote szlismy sie spotkac ze znajomymi, ogolnie nasz zwiazek nalezal do udanych. Pare miesiecy pozniej zaszlam w ciaze - nieplanowana. Nie bylam na macierzynstwo ani troche gotowa, no ale coz, za takie bledy jak seks bez zabezpieczenia sie placi. Ale wtedy wizja macierzynstwa nie byla dla mnie taka straszna - mam przeciez chlopaka ktory tak mnie kocha - co moze pojsc nie tak? No i powoli sie zaczelo, jego wypady ze znajomymi, tyle ze juz beze mnie. Juz wtedy denerwowalam sie za to na niego, ale tolerowalam to, bo w sumie tez sie moglam umowic i np gdzies wyjsc z kolezankami. Ale pozniej bylo coraz gorzej, w zaawansowanej ciazy zle sie czulam, siedzialam w domu bo mialam czeste skurcze, a jego wychodzenie wieczorami czy nawet nocami sie nie skonczylo. Moze tylko lekko ograniczylo. Ale zawsze zapewnial mnie ze jak juz bedzie dziecko to te wypady sie skoncza. No wlasnie... Dziecko jest malenkie, ja do pomocy mialam kogos tylko w pierwszym tygodniu, obecnie musze radzic sobie zupelnie sama, znajomi daleko, rodzina daleko... Czesto nie mam nawet chwili zeby cos zjesc bo mala ciagle glodna i trzeba ja nakarmic. Na poczatku rzeczywiscie byl w domu, jako tako pomagal, nie znikal. Ostatnio sie poklocilismy, a jego wieczorne znikanie wrocilo. Nie dosc ze pol dnia jest w pracy, to po pracy chwile posiedzi w domu i wyrusza sobie na miasto. To juz trzeci dzien pod rzad jak sobie wychodzi. I nawet myslalam sobie moze to ja przesadzam? Moze on tez ma prawo raz na jakis czas wyjsc sobie ze znajomymi? Ale zaraz pomyslalam sobie ze ja nie mam nawet takiej mozliwosci by sobie gdzies pojsc. Nie moge jechac sobie na zakupy czy isc na domowke do znajomych. A przeciez oboje jestesmy rodzicami, dlaczego tylko ja mam rezygnowac z przyjemnosci? Wczoraj to juz puscily mi nerwy. Zadzwonilam do niego o 23 bo mala strasznie plakala. Kiedy juz przyjechal udalo mi sie uspokoic mala, a on do mnie z pretensjami jak moglam do niego zadzwonic, przeciez wiedzialam ze on sobie ten wieczor zaplanowal spedzic z kolega (jak sie dzisiaj okazalo pojechali sie bawic nad morzem i wrocili nad ranem). A przeciez zadzwonilam bo jego wlasne dziecko plakalo! Teraz tez kiedy to pisze jestem sama bo on pojechal sobie do jakiejs knajpy... naprawde juz nie wiem czy przesadzam, on mi wmawia ze mam depresje bo ciagle mam focha, ale on nie rozumie ze juz nie daje rady, nie dosc ze zajmowac sie sama tak malym dzieckiem, to jeszcze wysprzatac dom bo jak nie to pretensje dlaczego syf... naprawde mam dosc, dla dziecka zrezygnowalam praktycznie ze wszystkiego, a on nie potrafi zrezygnowac z niczego... wczoraj powiedzialam mu ze chce sie rozstac i wyprowadzic, on powiedzial ze nie da mi odejsc z dzieckiem, a dobrze wie ze bez niej sie nie wyprowadze... Mysle tez ze bedzie probowal do mnie wrocic, a ja juz nie wiem co robic, nie czuje sie szczesliwa, czuje jakby mial mnie gdzies...
Wybaczcie ze sie tak rozpisalam, ale musialam to z siebie wyrzucic
Masz dokąd pójść z dzieckiem? Np. do rodziców, którzy by Cię trochę odciążyli? A może chociaż możesz poprosić o pomoc w ciągu dnia?
Przyjdzie Ci się z wieloma rzeczami zmagać, przemyśl na spokojnie co możesz zmienić, proś o pomoc gdy potrzebujesz. Z chłopakiem rozmawiaj, spokojnie w miarę możliwości - ale sama ustal plan jak codzienność poukładać i wciągaj go zaczynając od tego co dla niego najłatwiejsze do zaakceptowania.
No wlasnie planowalam wyprowadzic sie do rodzicow, ale to nie jest takie proste, oni maja bardzo male mieszkanie jeszcze mieszkaja z nimi moj brat i siostra... Moja mama pewnie chetnie by wpadala ale nie ma kiedy i jak, mieszkaja daleko ode mnie... takze nieciekawa sytuacja
Przyjdzie Ci się z wieloma rzeczami zmagać, przemyśl na spokojnie co możesz zmienić, proś o pomoc gdy potrzebujesz. Z chłopakiem rozmawiaj, spokojnie w miarę możliwości - ale sama ustal plan jak codzienność poukładać i wciągaj go zaczynając od tego co dla niego najłatwiejsze do zaakceptowania.
Tyle ze on mi nie chce pomagac. Uwaza ze dziecko i dom to moje obowiazki, bo on chodzi do pracy. Jedyne co zrobi to od czasu do czasu przewinie mala i ja wykapie. Dzisiaj mial z nia isc na spacer ale wolal jechac do knajpy. Jakakolwiek dyskusja na ten temat konczy sie klotnia albo fochami...
Tyle ze on mi nie chce pomagac. Uwaza ze dziecko i dom to moje obowiazki, bo on chodzi do pracy. Jedyne co zrobi to od czasu do czasu przewinie mala i ja wykapie. Dzisiaj mial z nia isc na spacer ale wolal jechac do knajpy. Jakakolwiek dyskusja na ten temat konczy sie klotnia albo fochami...
Dla Was OBOJGA to duża zmiana, dla Niego - też. Spróbuj Go naprowadzać na właściwy kierunek On sam na to nie wpadnie szybko
Przyjdzie Ci się z wieloma rzeczami zmagać, przemyśl na spokojnie co możesz zmienić, proś o pomoc gdy potrzebujesz. Z chłopakiem rozmawiaj, spokojnie w miarę możliwości - ale sama ustal plan jak codzienność poukładać i wciągaj go zaczynając od tego co dla niego najłatwiejsze do zaakceptowania.
no bo to biedny misio,co sobie nie poradzi i trzeba go powoli wprowadzac, bo inaczej jeszcze sie zrazi,biedaczyna i bedzie mial uraz do opiekowania sie wlasnym dzieckiem
dzizas
no bo to biedny misio,co sobie nie poradzi i trzeba go powoli wprowadzac, bo inaczej jeszcze sie zrazi,biedaczyna i bedzie mial uraz do opiekowania sie wlasnym dzieckiem
dzizas
Nie, nie biedny misio.
Ale misio nie wdrożony.
Po najmniejszej linii oporu - najłatwiej tyle, że nie : przyszłościowo.
Znaczy : do roboty i do gadania między sobą, chyba, że tej rodziny ma nie być a Ona ma siedzieć u mamusi (biedna) a on sam (biedny nie-misio z odzysku).
Ale chyba nie o to Jej chodzi, no chyba, że o to .
_v_ napisał/a:no bo to biedny misio,co sobie nie poradzi i trzeba go powoli wprowadzac, bo inaczej jeszcze sie zrazi,biedaczyna i bedzie mial uraz do opiekowania sie wlasnym dzieckiem
dzizas
![]()
![]()
Nie, nie biedny misio.
Ale misio nie wdrożony.
Po najmniejszej linii oporu - najłatwiejtyle, że nie : przyszłościowo.
Znaczy : do roboty i do gadania między sobą, chyba, że tej rodziny ma nie być a Ona ma siedzieć u mamusi (biedna) a on sam (biedny nie-misio z odzysku).
Ale chyba nie o to Jej chodzi, no chyba, że o to.
a matke ktos wdrazal? znaczy autorkę?
bo z tego co widzę to sie musiala wdrozyc sama i to bez taryfy ulgowej
wiec zamiast wdrażać misia powoli nalezy go wziac za fraki i porządnie potrzasnac
a matke ktos wdrazal? znaczy autorkę?
bo z tego co widzę to sie musiala wdrozyc sama i to bez taryfy ulgowej
wiec zamiast wdrażać misia powoli nalezy go wziac za fraki i porządnie potrzasnac
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać .
_v_ napisał/a:a matke ktos wdrazal? znaczy autorkę?
bo z tego co widzę to sie musiala wdrozyc sama i to bez taryfy ulgowej
wiec zamiast wdrażać misia powoli nalezy go wziac za fraki i porządnie potrzasnac
![]()
![]()
![]()
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać.
ja ogólnie jestem na takim etapie zycia, ze mam malo tolerancji dla takich typkow
dałabym porzadny wycisk, a jakby sie nie naumial to kopa w dupe i alimenty przez najblizsze 26 lat
_v_ napisał/a:a matke ktos wdrazal? znaczy autorkę?
bo z tego co widzę to sie musiala wdrozyc sama i to bez taryfy ulgowej
wiec zamiast wdrażać misia powoli nalezy go wziac za fraki i porządnie potrzasnac
![]()
![]()
![]()
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać.
Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
Ups, to Jego trzecie dziecko ?
Jeśli przy dwóch pierwszych nie załapał czym jest rodzicielstwo i teraz zwiewa - przechlapane masz, On będzie powtarzał wygodny dla Niego schemat.
Szukaj pomocy na teraz poza Nim żebyś po prostu znalazła siły na ułożenie codzienności i trochę się zdystansowała od ciągłego zajmowania się dzieckiem.
Hm..., jest jakaś trzecia osoba, z którą oboje rozmawiacie i która stanęłaby 'po Twojej stronie' ?
Myślałaś o pracy w przyszłości ? Myślałaś o opiekunce na godziny ?
Organizuj SWOJĄ codzienność w miarę niezależnie od Niego - i tak jesteś na to skazana w tej chwili, prawdopodobnie jeśli przede wszystkim Ty sama sobie nie pomożesz - pomocy możesz nigdy od Niego nie otrzymać.
random.further napisał/a:_v_ napisał/a:a matke ktos wdrazal? znaczy autorkę?
bo z tego co widzę to sie musiala wdrozyc sama i to bez taryfy ulgowej
wiec zamiast wdrażać misia powoli nalezy go wziac za fraki i porządnie potrzasnac
![]()
![]()
![]()
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać.
Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
po takich tekstach mam 99% pewnosci ze to troll
teraz beda dorzucane coraz to nowsze infornacje, zeby jeszcze bardziej nas nakręcić
weronika.wera1 napisał/a:random.further napisał/a:
![]()
![]()
![]()
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać.
Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
po takich tekstach mam 99% pewnosci ze to troll
teraz beda dorzucane coraz to nowsze infornacje, zeby jeszcze bardziej nas nakręcić
Jaki troll? Naprawde ma dwojke dzieci z poprzedniego zwiazku, z tego co wiem nimi tez sie nie za bardzo zajmowal, ale tamta miala przynajmniej rodzine do pomocy. Moja historia naprawde wydaje sie tak nieprawdopodobna? Chcialam tylko prosic o rady, zostac czy lepiej zaczac zycie na nowo...
weronika.wera1 napisał/a:random.further napisał/a:
![]()
![]()
![]()
Z mojego doświadczenia wynika wynika, że ten sposób wdrażania efektu nie da ale : jeśli Autorka uzna, że ten egzemplarz (zna Go zakładam lepiej niż ja chociaż ostatnie wydarzenia raczej dają oznaki, że dopiero Go Autorka poznaje) właśnie takim sposobem powinien zostać potraktowany dla osiągnięcia celu (znaczy zajęcia się dzieckiem i odciążenia Autorki) - niech Go bierze i trzęsie.
Tylko : kiedy Ona się wyśpi i zbierze siły ? Bo nie wdrożony misio znika a Ona dodatkowo jak się misio pojawi to jeszcze trząść Nim musi.
Jakby na spokojnie to może tyle wysiłku nie trzeba by wkładać.
Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
po takich tekstach mam 99% pewnosci ze to troll
teraz beda dorzucane coraz to nowsze infornacje, zeby jeszcze bardziej nas nakręcić
Też uważam, że to troll.
Czasami te trollowe wątki są bardziej wyrafinowane i widać, że bazują na życiowych sytuacjach a autor zadał sobie trud, żeby jakoś tę sytuację przedstawić w kontekście. Wtedy właściwie przerysowanie i nieścisłości (które w tym króciutkim wątku też się już zdążyły znaleźć) odkrywają prawdę. Ale jak mamy prostego trolla bez fantazji i „talentu pisarskiego”, to wychodzą strasznie naciągane prowokacyjne gnioty.
_v_ napisał/a:weronika.wera1 napisał/a:Tyle ze on juz ma dwojke dzieci i raczej wie na czym powinno polegac rodzicielstwo. To ja mialam trudniej bo wczesniej zerowe doswiadczenie z dziecmi, a mimo to daje sobie rade, a racze musze dac sobie rade...
po takich tekstach mam 99% pewnosci ze to troll
teraz beda dorzucane coraz to nowsze infornacje, zeby jeszcze bardziej nas nakręcićTeż uważam, że to troll.
Czasami te trollowe wątki są bardziej wyrafinowane i widać, że bazują na życiowych sytuacjach a autor zadał sobie trud, żeby jakoś tę sytuację przedstawić w kontekście. Wtedy właściwie przerysowanie i nieścisłości (które w tym króciutkim wątku też się już zdążyły znaleźć) odkrywają prawdę. Ale jak mamy prostego trolla bez fantazji i „talentu pisarskiego”, to wychodzą strasznie naciągane prowokacyjne gnioty.
Podaj mi chodz jeden powod dla ktorego uwazasz mnie za trolla. Wszystko co tu napisalam jest prawda, nie chce wam sie wierzyc ze ktos naprawde moze taki byc? Mam wam tu wstawic jego zdjecia z dziecmi czy jak? Naprawde dzieki za pomoc...
trolle niestety nie sa zbyt kreatywne i tutaj akurat czerpia juz z watkow ktore istnieja. dlatego niektore watki sa tak do siebie podobne.
no i te nicki
ciekawi mnie czy mamy tu jednego trolla czy kilku, ale nawet przy tworzeniu nickow sa przewidywalni
z tego tez powodu ograniczam sie watkow gdzie sa stali uzytkownicy bo na inne szkoda mi czasu. zreszta i tak mam go malo, zwykle wystarcza na krotka wypowiedz
z tego tez powodu
Związałaś się z facetem, który ma dwójkę dzieci i się nimi nie interesuje. Dlaczego zatem myślisz, że przy Waszym dziecku będzie pomagać?
trolle niestety nie sa zbyt kreatywne i tutaj akurat czerpia juz z watkow ktore istnieja. dlatego niektore watki sa tak do siebie podobne.
no i te nicki
ciekawi mnie czy mamy tu jednego trolla czy kilku, ale nawet przy tworzeniu nickow sa przewidywalniz tego tez powodu ograniczam sie watkow gdzie sa stali uzytkownicy bo na inne szkoda mi czasu. zreszta i tak mam go malo, zwykle wystarcza na krotka wypowiedz
z tego tez powodu
Oo prosze widze ze znalazla sie ekspertka od trolli
Naprawde uwazasz ze moja historia jest az tak nieprawdopodobna, ze na pewno musze byc trollem? Myslisz ze mam czas na trollowanie przy malym dziekcu? Ok juz nie bede udzielac sie na tym forum skoro kazdego nowego uzytkownika uwaza sie tu za klamce, pozdrawiam i zegnam