Hej, mój chłopak zerwał ze mną niedawno, bo stwierdził, że nie pasujemy do siebie, mamy mocne charaktery, różnimy się hierarchią wartości, a taki związek na dłuższą metę oznacza zbędne nerwy, więc lepiej to wcześniej zakończyć. Byliśmy ze sobą 3 miesiące, naprawdę się w nim zakochałam. Powiedział, że chce utrzymać ze mną stosunki przyjacielskie, a przyszłość pokaże, czy znowu będziemy razem. Póki co, nie odzywamy się do siebie, jedynie ja na początku zadzwoniłam do niego, bo nie wytrzymałam z tęsknoty za nim. Podczas tej krótkiej rozmowy zdenerwował się na mnie, że ucięłam jakiś temat-wolałam to zrobić, bo chciałam wcześniej powiedzieć coś głupiego, co by go na pewno bardziej poirytowało. Problem pomiędzy nami wiązał się tym, że to co było dla niego ważne, nie grało dla mnie istotnej roli. Na przykład kiedyś powiedziałam, że od jutra zaczynam ćwiczyć, ale wiadomo, jak to wyszło, przesunęłam więc ten zamiar na później. Nie podobało mu się, że robię coś innego niż mówię. Według niego największy kłopot był z tym, jak ważna jest druga osoba dla nas. Dla mnie on nie był na pierwszym miejscu, bo liczyła się dla mnie nauka, dostanie się na wymarzone studia, wspierał mnie w tym wszystkim, ale zostawił mnie przed ważnym dla mnie egzaminem. On zawsze mówił, że zrobiłby dla mnie wszystko i że dla niego jestem ważniejsza niż nawet jego rodzina. Ja z kolei bardziej liczyłam się ze zdaniem mojej rodziny niż jego. Ale teraz przejrzałam na oczy, że byłam dla niego okropną egoistką i jest już za późno. Zadzwoniłam, jak wcześniej wspomniałam, zapytałam się, czy będziemy razem, on mi tylko powiedział, abym się wzięła w garść i ogarnęła. Już jest okey, nie płaczę, ale wciąż mi czasem robi się nagle smutno i tęsknię, ale czy mam dawać sobie nadzieję, że będziemy razem, że spróbujemy wszystko z nową kartą, bez patrzenia w przeszłość? Bo z tej ostatniej rozmowy zrozumiałam,że nie ma już nas, nie ma, co rozpamiętywać, więc jedynie możemy poznać siebie na nowo, ale czy to jest możliwe? Jestem w stanie dla niego się trochę zmienić, wydaje mi się, że już nawet to się stało. Mądry Polak po szkodzie, bo teraz, gdy mi go zabrakło, zrozumiałam, jak bardzo go kocham. Co zrobić? Żyję dalej, ale czy mieć w głowie nadal marzenie bycia razem?
Pogódź się z rozstaniem nic nie możesz zrobić skoro powiedział że nie pasujecie do siebie . Na twoim miejscu cieszyła bym się że to trwało tylko 3 miesiące a nie np 3 lata
Dodam jeszcze, że co gorsze, równy tydzień przed zerwaniem, zapewniał mnie, że mnie kocha i że będziemy się starać być razem mimo sprzeczności. On jest ode mnie bardziej dojrzały, bo 5 lat starszy, dlatego być może tak różnimy się spojrzeniem na świat. Ale dlaczego do ostatniej chwili mnie zapewniał, że coś nadal czuje? Niech wytłumaczy mi to ktoś
Mi mój narzeczony miesiąc przed rozstaniem namawiał żebyśmy starali się o dziecko żebyśmy slub wzięli w tym roku. Widzisz tak naprawdę niema znaczenia co oni mówią przed rozstaniem bo widocznie to są słowa fałszywe . 5 lat to nie jest duża różnica no chyba że masz np 15 a on 20. Ale jeśli jesteś 20 plus to już wiek niema takiego znaczenia, tak naprawdę możesz mieć 20i być bardziej dojrzała niż niejeden czterdziestolatek . Poprostu widocznie nie pasujecie do siebie . Jesteś jeszcze młoda ułożysz sobie życie a z doświadczenia ci mogę powiedzieć że jak się z kimś rozstaje to już lepiej nie wracać do tej osoby bo nic dobrego z tego nie będzie .
No jestem równa 20stka. Pewnie masz rację, tylko potrzebuję trochę dużo czasu, by tak całkowicie zapomnieć, ile w Twoim przypadku to zajęło?
Byliśmy razem 10lat . Teraz mija czwarty miesiąc jak jestem WOLNA . No ale nie będę ukrywać że przez pierwsze dwa miesiące bardzo źle było zemną niewiele z tego czasu pamiętam szkoda gadać byłam głupia..... Trzeci miesiąc trafiłam tu na forum które mi bardzo pomogło. Na tym forum są osoby które już przeszly takie rostania i naprawdę warto posłuchać rad jakie dają . Teraz zaczoł się czwarty miesiąc i powiedzmy zaczynam sobie dawać radę pogodziłam się z tym co się stało .i zaczynam życie od nowa już bez niego .
Rozumiem, to mój związek w porównaniu do Twojego jest prawie niczym. Ale przynajmniej wiem, że po tak długotrwałym da się pozbierać, to ja też jakoś dam radę, dziękuję za odpowiedzi
Rozumiem, to mój związek w porównaniu do Twojego jest prawie niczym. Ale przynajmniej wiem, że po tak długotrwałym da się pozbierać, to ja też jakoś dam radę, dziękuję za odpowiedzi
Po każdym rostaniu da radę się pozbierać jedni potrzebują wiecej czasu inni mniej tylko trzeba tego chcieć i nauczyć się żyć na nowo . To był mój jedyny związek jak dotej pory ale myślę że niezależnie ile ten związek trwał to każde rostanie boli jeśli ktoś się zaangażował . Jesteś jeszcze młodziutka całe życie przed tobą głowa do góry będzie dobrze
Dziękuję za słowa otuchy :*
Dziękuję za słowa otuchy :*
Nie ma za co jak będzie ci źle pisz tu zawsze ktoś coś doradzi i samemu też lepiej się wyżalić obcej osobie niż bliskim ;-)
Kataria, masz 20 lat i o to chwila w której życie dalej ci lekcję pt. "everybody lies"
odrób tę lekcję, wyciągnij wnioski, popłacz sobie, a później wstań i idz dalej.
niewykluczone, że jeszcze niejeden złamie ci serce.
Kataria, masz 20 lat i o to chwila w której życie dalej ci lekcję pt. "everybody lies"
odrób tę lekcję, wyciągnij wnioski, popłacz sobie, a później wstań i idz dalej.
niewykluczone, że jeszcze niejeden złamie ci serce.
W sumie dobrze podsumowałas . Teraz to nie masz pojęcia co druga połówka ma w głowie . Jaki ma plan wobec nas .
Autorko uszka do góry i chwilkę się pomeczysz ale z czasem będzie już lepiej . Poczytaj jakaś książkę albo poucz się do egzaminów i zapełnij tym sobie czas.
Tak jak wyżej zostało napisane , ze niewykluczone ze nie jeden złamie Ci serce ale życzę Ci ich jak najmniej . Uszka do góry
Oki, dzięki za wszystkie posty, w sumie to najlepiej być jednak samemu, mniej tego typu rozczarowań, można korzystać z życia i spotykać się ze znajomymi bez ograniczeń. Na razie póki co, na pewno się przed nikim nie otworzę w najbliższym czasie, by potem znowu nie żałować
14 2018-05-21 22:29:31 Ostatnio edytowany przez uleshe (2018-05-21 22:29:50)
Po rozstaniu nie warto mieć nadziei bo ta nadzieja po prostu boli i przeszkadza w ruszaniu do przodu. Nie ma co popadać w myśli typu że związki są złe . Ale dobrze jest po rozstaniu pobyć jakiś czas samemu. Na chłodno przetrawić co nam się udało a czego żałujemy. Pomyśleć czego byśmy oczekiwali od następnego partnera. Warto docenić że mimo że się nie udało to jednak czegoś to nas nauczyło czegoś doświadczyłaś a to samo w sobie ma wartość.
Oki, dzięki za wszystkie posty, w sumie to najlepiej być jednak samemu, mniej tego typu rozczarowań, można korzystać z życia i spotykać się ze znajomymi bez ograniczeń. Na razie póki co, na pewno się przed nikim nie otworzę w najbliższym czasie, by potem znowu nie żałować
Wyolbrzymiasz. Z takim podejściem to na pewno nikogo nie będzie, bo nikomu nie będzie się chciało przebijać przez Twoją niechęć.
Związki mają to do siebie, że niektóre się kończą.
hej, mi się wydaje, że warto przeszłość zostawić za sobą jednak... Owszem, czasem przychodzi to naprawdę trudno, ale... zdrowiej dla samej siebie i dla swojej psychiki
Nie ma co mówić, że na razie nie będziesz szukać miłości i tak dalej - bo tego się nie szuka, ona sama przychodzi i nie ma co się oszukiwać. Z Twojego opisu wynika, że nie pasowaliście do siebie, mieliście inne priorytety, więc po co ciągnąc tego typu związek? Teraz zrozumiałaś, ze bylas egoistką - a moze wlasnie nie bylas, tylko nie udawałaś i nie chciałaś się do niego na siłę dopasować?
18 2018-05-23 15:46:41 Ostatnio edytowany przez kamcia5556 (2018-05-23 15:47:25)
Ja bym nie powiedziała,że Autorka tego wątku wyolbrzymia. Zakochała się,związek się rozpadł i teraz cierpi. Takie myśli,że lepiej być samej, są na tym etapie normalne. Sama długo takie miałam.
Katarina,współczuję. Nie porównuj swojego związku do innych,tzn to,że byłaś z byłym te trzy miesiące nie oznacza, że teraz mniej cierpisz. Ja z moim byłam ok 7 miesięcy i rozstanie cały czas kosztuje mnie wiele nerwów. Ale można się z tego wszystkiego podnieść,tylko trzeba powoli iść przed siebie. Takie myśli,że może jeszcze uda się to wszystko poskładać,zatrzymują Cię w miejscu,a najlepiej tą bolesną przeszłość zostawiać za sobą.
Kamcia, Ty chyba mnie najlepiej zrozumiałaś, dziękuję
Zorzumiałam Cię doskonale,bo sama jeszcze wciąż pamiętam,przez co ja przechodziłam i w sumie nadal przechodzę. Najgorzej było słuchać właśnie tego,że przesadzam,bo związek nie trwał długo. A co się wówczas czuje,to my wiemy same najlepiej. Gdy się kogoś kocha,to rozstanie zawsze boli. Lekko Ci teraz nie będzie,bo to jest ciężka przeprawa. Ale idzie się z tego podnieść,naprawdę. A ile czasu to zajmie,to już sprawa indywidualna. Ja jestem po rozstaniu prawie 10 miesięcy,a jeszcze do końca się nie poskładałam. Ale oczywiście jest już lepiej,niż było,bo po samym rozstaniu leżałam krzyżem. Ty również sobie z tym poradzisz,ale żeby to zrobić,musisz porzucić myśli o tym,że się możecie pogodzić. Jeśli będziesz o tym rozmyślać,to nie uda Ci się ruszyć do przodu. Wiem,co mówię.
Kamcia, znasz moje podejście do ludzi
mi nie chodzi o to, że Autorka teraz wyolbrzymia swoje cierpienie. Ono jest i musi minąć.
Ale zakładanie po 3 miesiącach związku, że do końca życia będzie się samym?
Lady Loka,dla mnie takie myśli,że lepiej być samej,są po prostu przejściowe. Pamiętam,że też czasem się budziłam rano i tak sobie myślałam. Takie myśli Katarinie po prostu miną. Na chwilę obecną jest w dołku, więc i miewa myśli,że lepiej już nie mieć nikogo Ja bym jeszcze nie nazywała tego wyolbrzymianiem, po prostu jest to skutek jej obecnego stanu czy też etapu po rozstaniu.
23 2018-05-28 00:01:02 Ostatnio edytowany przez justine222 (2018-05-28 00:06:04)
Ten miesiac czy 2 po rozstaniu lepiej spedzic samotnie, zeby wszystko przebolec i zaczac trzezwo myslec. Jesli mimo to bedziesz chciala sie odezwac do bylego - zrob to.
Wiekszosc osob pytanych o czy warto wracac mowi, ze nie. Ale przeciez sa setki roznych sytuacji. Ja sie odezwalam do eks, mimo ze balam sie najgorszego, a na razie jest ok,bo rozmawiamy.
Czy cokolwiek wiecej mogloby z tego wyjsc - na razie nie wiem i tez biore pod uwage, ze moze nie. Nie czuje sie zdesperowana.
Moim zdaniem warto sie odezwac jesli sie tego chce. Nikomu korona z glowy nie spadnie, a i potem niczego sie nie zaluje i nie dreczy mysla "co by bylo gdyby..." . Najwyzej nic z tego nie bedzie. Chociaz znam takich, ktorym wyszlo.
Ten miesiac czy 2 po rozstaniu lepiej spedzic samotnie, zeby wszystko przebolec i zaczac trzezwo myslec. Jesli mimo to bedziesz chciala sie odezwac do bylego - zrob to.
Wiekszosc osob pytanych o czy warto wracac do bylego mowi, ze nie. Ja sie odezwalam do eks, mimo ze balam sie najgorszego i na razie jest ok,bo rozmawiamy. Ale czy cokolwiek wiecej mogloby z tego wyjsc - na razie nie wiem i tez biore pod uwage, ze moze nie. Nie czuje sie zdesperowana.
Moim zdaniem warto sie odezwac jesli sie tego chce. Nikomu korona z glowy nie spadnie, a i potem niczego sie nie zaluje i nie dreczy mysla "co by bylo gdyby..."
.
U mnie niestety po takim odezwaniu się nie wyszło nic.. kolejny zawód tylko.
U mnie niestety po takim odezwaniu się nie wyszło nic.. kolejny zawód tylko.
Dlatego napisalam, ze to zalezy od sytuacji. U mnie na razie tez nic, chociaz on jest tak mily, ze jestem w szoku.
Znam pary, ktore po zerwaniu do siebie wrocily i sa dalej razem. Ale znam i taka, gdzie facet jest chamski dla swojej bylej i ewidentnie nie chce nawet z nia rozmawiac.
Tak może byc rowniez tak ze pare dni porobi ci pranie mozgu po opowiada cckliwe historie och jak ja kocham co ja straciłem, a potem bedzie chamski i oleje cie totalnie
Welcome to my Life;)
Masz rację relację sa rozne jedni sie schodza drudzy sie rozchodzą tez slyszlam i takie nie zawsze trzeba sie unosic honorem.
Tak może byc rowniez tak ze pare dni porobi ci pranie mozgu po opowiada cckliwe historie och jak ja kocham co ja straciłem, a potem bedzie chamski i oleje cie totalnie
Welcome to my Life;)Masz rację relację sa rozne jedni sie schodza drudzy sie rozchodzą tez slyszlam i takie nie zawsze trzeba sie unosic honorem.
To ja z nim zerwalam,wiec nie wiem czy by mi tak mowil. Nawet jesli, to trudno. Nie bede chociaz zalowac, ze zrobilam to, co chcialam- czyli odezwalam sie. Licze sie z tym,ze to,co dalsze to takie 50%/50%.
Nie, Justine, nie warto.
Rozstajesz się z jakiegoś powodu. Wracasz bo tęsknisz, ale ten powód nie znika.
Trzeba było nie rzucać.