Co prawda, gdy jestem ''na lekach'' czuję się trochę lepiej ale nie uważam tego za wyleczenie..co to za wyleczenie, kiedy muszę brać tabletki, na psychoterapię też chodzę latami i nie widzę efektów,trzy razy zmieniałam terapeutów, jakoś po 7 miesiącach, bo czułam że wyrzucam pieniądze na marne a to nic nie daje.
Według lekarza mam depresję reaktywną, więc to terapia powinna mi tym bardziej pomóc.
Co prawda, gdy jestem ''na lekach'' czuję się trochę lepiej
Po mojemu codzienne branie tych leków niewiele się różni od codziennego brania np. kokainy. Chyba jedynie tym, że na lekach od lekarza dłużej sobie pożyjesz.
nie uważam tego za wyleczenie..co to za wyleczenie, kiedy muszę brać tabletki
Po mojemu to jest absolutna racja. Wyglądasz na kogoś kto po prostu chce być niezależny i samodzielny.
czułam że wyrzucam pieniądze na marne a to nic nie daje.
Po mojemu to oznaka zdrowia i zdrowej oceny rzeczywistości.
Według lekarza mam depresję reaktywną
A po mojemu bredzi.
Zrozum, że cała ta psychologia/psychiatria to jest swego rodzaju światopogląd, psycholodzy wierzą w zbawienną moc relacji terapeutycznej, a psychiatrzy zmieniają za pomocą leków działanie mózgu. Takie jest moje zdanie, bo też chodziłem do tych ludzi i nic mi nie pomogli. A to co mi prawdziwie pomogło to takie jakby poznawanie na własną rękę świata dookoła i tego jak on działa.
Też tak uważam w głębi duszy... Iść do psychologa/terapeuty a do wróżki to na to samo wyjdzie.
Nawet książki filozoficzne takie jak przebudzenie A. de Mello dużo bardziej mi pomogły niż trwające w nieskończoność dyskusje ze specjalistami...mimo nadal nadal różnie ze mną bywa, nadal szukam jakiejś pomocy dla siebie;(
Oszaleliście oboje?
Książki filozoficzne mogą być przebudzeniem, ale nie zastąpią terapii, bo mają zupełnie inny cel.
Może Ty po prostu za wiele oczekujesz? Sama terapia bez Twojego wkładu nic nie da. Terapeuta może sobie mówić co mu pasuje, ale to Ty masz zmienić swoje życie i te złe mechanizmy.
Może powinnaś pomyśleć o terapii grupowej skoro indywidualna wg Ciebie nic nie daje?
Ile ja wydałam na terapię pieniędzy w walce ze swoim problemem to się nie mieści w głowie. Wreszcie spotkałam na swojej drodze osobę która mi otworzyła oczy i powiedziała "przestań zakładać sobie smycz, nie jesteś suka, rób to na co masz ochote" i zaczęłam. Pomoglo mi bardziej niż terapia. Teraz mój problem się przeobraził - nadal jest ale w moim życiu nastąpiły bardzo pozytywne zmiany odkąd się nie zadręczam tylko zaczęłam dręczyć mój problem ;-) to naprawdę odczuwam satysfakcję z życia. Do tego pierwszy raz od bardzo dawna wiele spraw mnie cieszy. To czego się bałam czyli utrata kontroli nad emocjami prawie mi już nie przeszkadza bo znalazłam ujście dla nich, mam gdzies że tak się nie postępuje i pilnuje tylko tego by się nie dać zbyt szybko złapać lub w ogóle. Pomysłów mam nieskończone ilości a miałam już taki okres że nie dawałam rady do pracy wychodzić. Wszystko się odmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znajduje sposób na wszystko i to bez niczyjej pomocy. Doprowadzam w 100 procentach wszystko do zamierzonego celu. Nie oceniam terapi jako złej ale bez wątpienia nie jest ona dla wszystkich.
Gdyby nie terapia to dziś bym nie żyła. Dzięki 2-letniej terapii jestem tym kim teraz jestem. Polecam ją każdemu kto ma problem psychiczny.
Jeśli terapia przez wiele lat nie pomaga tzn, ze nie psycholodzy są źli, a z Twoją postawą jest coś nie tak. Jeśli nie chcesz się wyleczyć, to nikt Cię nie zmusi i nie przekona. A odnoszę wrażenie, ze nie chcesz się zmienić. Wiele osób oczekuje, że terapeuta za pomocą czarodziejski różdżki dotknie i uleczy. Gdy się dowiadują, ze terapia to przede wszystkim ciężka praca nad sobą, spełnianie poleceń psychologa, rezygnacja z czegoś, zrobienie czegoś nowego... to już im się terapia nie podoba. Terapeuta to nie cudotwórca i czarodziej, on jedynie wskazuje drogę i podpowiada, sugeruje. Od chorego zależy, czy tą drogą pójdzie, czy skorzysta z propozycji. Jeśli wybierze inną bo nie zrozumiał lub nie chciał, to będzie błądził w nieskończoność.
Wstępnie mówiąc, nie zamierzam nikogo namawiać do rezygnacji z terapii. Rozumiem, co niektórym to pomaga. Ja tylko podzieliłem się swoim doświadczeniem, ponieważ widzę, że autorka tematu myśli podobnie o takich sprawach.
Ale chętnie podyskutuję.
Oszaleliście oboje?
Że co?
Może Ty po prostu za wiele oczekujesz?
A co, nie ma prawa? Za co ona niby płaci?
Sama terapia bez Twojego wkładu nic nie da. Terapeuta może sobie mówić co mu pasuje, ale to Ty masz zmienić swoje życie i te złe mechanizmy.
Dla mnie to jakieś kosmicznie nielogiczne. No bo skoro terapeuta może sobie mówić co mu pasuje, a klient ma zmienić swoje życie, to po jasną cholerę tu jakikolwiek terapeuta??
ale to Ty masz zmienić swoje życie i te złe mechanizmy.
Nie rozumiem, skąd Ty możesz wiedzieć o istnieniu w niej "złych mechanizmów", skoro nawet jej nie znasz?
Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
Następnym razem nie zapomnij.
Jeśli terapia przez wiele lat nie pomaga tzn, ze nie psycholodzy są źli, a z Twoją postawą jest coś nie tak.
Czyli Twoja racja jest taka, że psycholog to jakiś nieomylny i boski człowiek. Dla mnie to tylko człowiek jak każdy inny, co może być zły, nieudolny, mylić się.
A odnoszę wrażenie, ze nie chcesz się zmienić.
To jest właśnie to takie dziwne. Zmienić się? Stać się takim samym jak psycholog? Ja podziękuję.
Terapeuta to nie cudotwórca i czarodziej, on jedynie wskazuje drogę i podpowiada, sugeruje.
Taki kapłan XXI wieku za 100zł na tydzień.
Jeśli wybierze inną bo nie zrozumiał lub nie chciał, to będzie błądził w nieskończoność.
Ja po sobie widzę co innego.
Jeżeli myślisz, że terapeuta odwali za Ciebie całą czarną robotę to faktycznie nie idź na terapię, bo nic Ci ona nie da.
Po pierwsze, terapeuta pokazuje mechanizmy. Skoro dziewczyna ma ze sobą problemy, to jakieś mechanizmy są złe i trzeba je znaleźć i naprawić. Terapeuta znajduje, pacjent naprawia pod okiem terapeuty. To tak działa.
Dodatkowo są też różne szkoły psychologii i psychoterapii. Może być tak, że jedna szkoła po prostu nie pasuje. Warto poczytać i zapytać terapeuty, jakie ma podejście, jak się uczył.
A jak ktoś płaci za terapię i oczekuje, że magicznie wszystko się naprawi?
Chodzę od roku prywatnie do lekarza, powinnam oczekiwać, że magicznie moje wyniki badań się unormują same?
Jak idę prywatnie do dietetyka i trenera personalnego to mam prawo oczekiwać, że skoro płacę to nic nie muszę robić, samo się zrobi za mnie?
Jak idę prywatnie do dentysty to mam prawo oczekiwać, że zęby nie będą mi się już nigdy psuć?
Taka logika.
Chodziłam na terapię. Ale gdybym sama nie chciała iść z życiem do przodu to nic by mi ona nie dała. A ja chciałam się podnieść.
Jeżeli myślisz, że terapeuta odwali za Ciebie całą czarną robotę to faktycznie nie idź na terapię, bo nic Ci ona nie da.
To tak jakbyś w ogóle nigdy nie skminiła zasad rynku. Ja płacę w biurze podróży za zorganizowanie wycieczki – to oni odwalają czarną robotę, bo się na tym znają. Ja płacę firmie wykończeniowej – to oni odwalają czarną robotę, bo się na tym znają. Ja nie znam się na tynkowaniu ścian. Ja płacę psychologowi, bo mam z czymś problem, albo źle się czuję no i… Tu jest jakby takie miejsce, gdzie logika znika. Bo to może być tak, że autorka sama nie wie, co ją męczy. I taki psycholog też nie wie. I to jest właśnie takie coś, że jak taki psycholog brał pieniądze i nic nie pomógł, to czemu całą winę zwala się na autorkę tego tematu??? Przecież to psycholog wykazał się swoją nieudolnością.
Po pierwsze, terapeuta pokazuje mechanizmy. Skoro dziewczyna ma ze sobą problemy, to jakieś mechanizmy są złe i trzeba je znaleźć i naprawić. Terapeuta znajduje, pacjent naprawia pod okiem terapeuty. To tak działa.
Dziewczyna źle się czuje. To złe samopoczucie wcale nie musi wynikać ze złych mechanizmów. Dajmy na ten przykład jakichś ludzi, co są terroryzowani przez jakichś bandziorów. Czują się zagrożeni. Czują się źle. Jak byś takim ludziom pomogła? Pewnie powiedziała coś w stylu: „Idźcie na terapię, bo macie złe mechanizmy.”. Boże, widzisz i nie grzmisz.
Dodatkowo są też różne szkoły psychologii i psychoterapii. Może być tak, że jedna szkoła po prostu nie pasuje. Warto poczytać i zapytać terapeuty, jakie ma podejście, jak się uczył.
A jak ktoś płaci za terapię i oczekuje, że magicznie wszystko się naprawi?
Ale powiedz mi, czemu niby to ma być tak, że to klient ma się tym zajmować? Czemu on ma poświęcać swoją atencję i rozpoznawać co jest czym w tym zawodzie? Czemu to taki psycholog nie ruszy swojego leniwego d*pska, żeby coś dobrze wspomóc? Całe to środowisko to jakiś jeden wielki burdel.
Chodzę od roku prywatnie do lekarza, powinnam oczekiwać, że magicznie moje wyniki badań się unormują same?
Tak. Ale nie magicznie i nie samo, tylko za sprawą lekarza.
Jak idę prywatnie do dietetyka i trenera personalnego to mam prawo oczekiwać, że skoro płacę to nic nie muszę robić, samo się zrobi za mnie?
W tych zawodach jest jaśniejsze rozeznanie. Skuteczna wiedza w temacie. A psychoterapia? W tym czymś nic nie jest pewne.
Jak idę prywatnie do dentysty to mam prawo oczekiwać, że zęby nie będą mi się już nigdy psuć?
Jak ktoś chodzi do dentysty, to ma prawo oczekiwać naprawienia zębów.
Chodziłam na terapię. Ale gdybym sama nie chciała iść z życiem do przodu to nic by mi ona nie dała. A ja chciałam się podnieść.
I widzisz, ja należę do tego typu ludzi, co w ogóle nie potrzebują do tego drugiego człowieka. I jeszcze za to płacić. Jakby to był jakiś produkt na sprzedaż. A jak nie pomoże, jak autorce tematu, która chodziła latami, to co wtedy? Czy ona ma jakieś możliwości odzyskania tych niemoralnie zarobionych pieniędzy? Nie ma, bo Ci ludzie nie mają nad sobą żadnych mechanizmów kontrolnych. Co najwyżej wynająć prawnika i udać się z tym do sądu. Ale komu chciało by się w to bawić, mając złe samopoczucie na karku? Ci ludzie jakby byli ponad zasadami.
Boże widzisz i nie grzmisz.
Odniosę się tylko do jednej rzeczy, reszta to stek bzdur.
Jak ktoś czuje zagrożenie, bo jest terroryzowany przez bandziorów to się eliminuje realne zagrożenie, a nie chodzi na terapię.
Autorka nie powiedziała, czy w jej życiu są jakieś realne zagrożenia, które sprawiają, że gorzej się czuje. Gdyby były, to je pierwsze powinna eliminować. Ja zanim poszłam do terapeuty miałam zrobiony ogromny pakiet badań krwi, żeby sprawdzić czy moje depresja jest z ciała czy z umysłu.
Praca nad umysłem jest na tyle delikatną rzeczą, że jak pacjent nie zechce niczego zmienić to i lekarz nie pomoże. Terapia bez zmiany to tak jak leczenie się na jakąś fizyczną chorobę bez brania leków. Lekarz na siłę nie wyleczy, musi być chęć pacjenta. Jeżeli pacjent odbębnia godzinę w gabinecie, a potem wraca do domu i NIC się nie zmienia to tak jakby tych leków nie brał.
Trudnu dyskutować bo Autorka uciekła. Przez co nie wiemy tak naprawdę dlaczego terapie nie przynoszą skutku.
Mi pomogła pasja i każdemu to powtarzam, głowa do góry i bezsensowny cel pozwolą nam żyć. Do tego bliscy też mogą być wsparciem. Ale to raczej zazwyczaj ja jestem dla nich pomocą, a oni myślą, że jestem taka wspaniała. Nie znają rzeczywistości. A mi tak dobrze bo od jednego do drugiego punktu coraz łatwiej mi się przechodzi.
12 2018-05-17 12:25:46 Ostatnio edytowany przez mytewa (2018-05-17 12:36:31)
"głowa do góry i bezsensowny cel pozwolą nam żyć". Też tak zaczynałam na samym początku moich problemów kiedy zawaliło się moje pierwsze małżenstwo. Też nie wiedziałam wtedy co ze sobą zrobić i nasililam kontakt z rodziną i znajomymi. Pomagałam nawet wbrew sobie żeby tylko mieć zajęcie. Nie myślałam wtedy że zbuduje tyle relacji które dziś funkcjonują same w oparciu o to jaka jestem wspaniała. Później zrozumiałam że siła tego mechanizmu jest większa niż przypuszczałam a do tego niesie wymierne korzyści więc zaczęłam się tym posługiwać jako bezpiecznym i wygodnym sposobem na życie. Jeszcze się nie zawiodłam.Tamten okres wspominam fatalnie. Pierwszy raz aż tak mi się świat posypał. Pierwszy raz tyle ciosów otrzymałam od życia. Ale nie poddałam się. Postanowiłam że się podniosę jakimkolwiek kosztem. I wykorzystam wszelkie okazje by to zrobić. Ktoś na kogo bardzo wtedy liczyłam złamał mi serce i odwrócił się wtedy ode mnie choć wiedział że moje małżeństwo się rozpadło. Ale znalazl się ktoś inny kto mógł tamtą osobę czasowo zastąpić. Znalazłam sobie dzięki tej drugiej osobie zajęcie i mimo że nie czułam tego to wszystko sobie przeliczyłam i wzięłam co było dawane. Nauczyli nas wierzyć że książę zawsze odnajdzie kopciuszka. Wierutną bzdura. Książę nigdy nie spojrzy na kopciuszka. Więc by znaleźć księcia nie mogłam startować z pozycji kopciuszka. Od czegoś się zawsze trzeba odbić a że uważam że dobrym ludziom przytrafiają się dobre rzeczy to pojawiła się w moim życiu "trampolina" od której mogłam się odbić by znaleźć się w miejscu w którym teraz jestem. Oczywiście dużo mnie to kosztowało jak każde wybicie, pracowałam na efekt ponad siły. Taka jest rzeczywistość. Zawsze słabsze ogniwo służy silniejszemu za surowiec życiodajny. Trzeba się z tym pogodzic.
13 2018-05-17 13:48:45 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2018-05-17 14:13:41)
tajemnicza75 napisał/a:Jeśli terapia przez wiele lat nie pomaga tzn, ze nie psycholodzy są źli, a z Twoją postawą jest coś nie tak.
Czyli Twoja racja jest taka, że psycholog to jakiś nieomylny i boski człowiek. Dla mnie to tylko człowiek jak każdy inny, co może być zły, nieudolny, mylić się.
tajemnicza75 napisał/a:A odnoszę wrażenie, ze nie chcesz się zmienić.
To jest właśnie to takie dziwne. Zmienić się? Stać się takim samym jak psycholog? Ja podziękuję.
tajemnicza75 napisał/a:Terapeuta to nie cudotwórca i czarodziej, on jedynie wskazuje drogę i podpowiada, sugeruje.
Taki kapłan XXI wieku za 100zł na tydzień.
tajemnicza75 napisał/a:Jeśli wybierze inną bo nie zrozumiał lub nie chciał, to będzie błądził w nieskończoność.
Ja po sobie widzę co innego.
1. Mozna zmienić raz, bo faktycznie trudno czasem trafić za pierwszym razem, ale gdy czytam, ze ktoś zmieniał już kilka razy... to jest ewidentnie coś nie tak. Niby wszyscy psycholodzy są do kitu? Przypadek(?) nie sądzę .
2. To po co chodzić do psychologa skoro nie zamierzamy nic zmienić w swoim zachowaniu? Czego w takim razie oczekujemy od psychologa? Bądźmy dalej nieszczęśliwi i chorzy. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Nikt tez nie napisał żeby być takim jak psycholog. On nie zmienia na swój obraz i podobieństwo . Moze jedynie wyrazić własne zdanie i zasugerować inne rozwiązanie.
3. Ten kapłan przyjmuje tez na nfz . Zależy jaką kto obierze drogę. Ja leczyłam się z darmo i wyleczyłam
.
4. Kazdy jest inny, każdy ma prawo być szczęśliwy na swój sposób. Mnie jednak zastanawia jedna rzecz. Skoro jednak ktoś ląduje w gabinecie psychologa tzn, że nie jest szczęśliwy (tak ogólnie mówiąc). Potem się okazuje, że psycholog podpowiada jak można zacząć żyć szczęśliwie, co się choremu nie podoba. Następnie rezygnuje z wizyt i co(?) już jest szczęśliwy czy woli jednak zostać nieszczęśliwym ? Hmmm za bardzo nie rozumiem o co w tym postępowaniu chodzi . Jaki jest sens?
Ale powiedz mi, czemu niby to ma być tak, że to klient ma się tym zajmować? Czemu on ma poświęcać swoją atencję i rozpoznawać co jest czym w tym zawodzie?
Tak. Ale nie magicznie i nie samo, tylko za sprawą lekarza.
A psychoterapia? W tym czymś nic nie jest pewne.
Jak ktoś chodzi do dentysty, to ma prawo oczekiwać naprawienia zębów.
Pacjent ma prawo zapytać jaką metodą jest leczony i poprosić o inną. Podobnie jak u rodzinnego lekarza, ma prawo poprosić o inne leki, inne skierowanie oraz zapytać o sprawy dot; swojego leczenia. Jeśli pacjent nie korzysta ze swoich praw, nie może mieć do lekarza pretensji.
Lekarz sprawia, ale pacjent nie słucha, nie przestrzega zaleceń bo mu się nie podobają i do kogo wtedy kierować pretensje?
Nigdzie nie jest nic pewnego. Psychoterapia to skomplikowana rzecz, bo wymaga by pacjent ruszył głową, a on często właśnie dlatego wpadł w problemy psychiczne, bo tą głową nie ruszał jak należy (często, nie zawsze-podkreślam). Ja się zawiodłam na wielu specjalistach i gdyby nie moje dopytywanie, moja ingerencja w metody leczenia, moje zaangażowanie to nie wyleczyłabym sie. Samo siedzenie na tyłku i oczekiwanie, ze lekarz za mnie odwali całą robotę (jakiekolwiek lekarz) jest chore i wymaga leczenia .
Pacjent oczekuje naprawienia zębów, ale jeśli nie pozwoliłby się dotknąć, to w jaki sposób dentysta miałby wyleczyć ząb? W psychologii dotykanie to słowa, sugestie, polecenia zmiany... a pacjent nie pozwala na to, czyli nie pozwala na naprawienie zęba, a jedynie oczekuje, że bezdotykowo nastąpi uzdrowienie.
Odniosę się tylko do jednej rzeczy, reszta to stek bzdur.
Po prostu reszty nie rozumiesz i nie potrafisz zaprzeczyć XD.
Jak ktoś czuje zagrożenie, bo jest terroryzowany przez bandziorów to się eliminuje realne zagrożenie, a nie chodzi na terapię.
Chociaż tu się zgadzamy.
Autorka nie powiedziała, czy w jej życiu są jakieś realne zagrożenia, które sprawiają, że gorzej się czuje. Gdyby były, to je pierwsze powinna eliminować.
Ja z doświadczenia wiem, że to złe samopoczucie może jeszcze wynikać z samotności i braku zrozumienia ze strony innych ludzi, albo braku zajęć i wizji na samego siebie.
Praca nad umysłem jest na tyle delikatną rzeczą, że jak pacjent nie zechce niczego zmienić to i lekarz nie pomoże.
No po prostu nie chce tego zmienić tak jak kapłan sobie tego życzy. Ja bym autorce sugerował iść własną drogą. Odkąd ja tak zdecydowałem, czuję się jakby nie do zdestabilizowania.
Lekarz na siłę nie wyleczy, musi być chęć pacjenta.
Chęć pacjenta + dobry kapłan. Dopiero wtedy może zaistnieje wyleczenie.
Jeżeli pacjent odbębnia godzinę w gabinecie, a potem wraca do domu i NIC się nie zmienia to tak jakby tych leków nie brał.
Albo kapłan okazał się być nieudolnym.
Trudno dyskutować bo Autorka uciekła. Przez co nie wiemy tak naprawdę dlaczego terapie nie przynoszą skutku.
Co to takiego jest, że taką uwagę poświęca się „Terapii”. A co z Autorką? Ona w ogóle się nie liczy?
Mozna zmienić raz, bo faktycznie trudno czasem trafić za pierwszym razem, ale gdy czytam, ze ktoś zmieniał już kilka razy... to jest ewidentnie coś nie tak. Niby wszyscy psycholodzy są do kitu? Przypadek(?) nie sądzę .
A ja sądzę, iż Autorka ma w sobie coś głębokiego, czego psychologowie nie potrafili w ogóle skminić i z pewnością nigdy jej nie pomogą.
To po co chodzić do psychologa skoro nie zamierzamy nic zmienić w swoim zachowaniu? Czego w takim razie oczekujemy od psychologa?
Okej, Ty sobie poszłaś do psychologa, żeby zmienił Twoje zachowanie, ale np. ja tam poszedłem z problemami egzystencjalnymi. I co? I jedno wielkie g*wno w zamian otrzymałem. A takie gruszki na wierzbie mi obiecano...
Bądźmy dalej nieszczęśliwi i chorzy.
Co to ma oznaczać XD, jakby chodzenie do psychologa było niezbędne i konieczne. Wybacz, ale ja widzę inne możliwości.
On nie zmienia na swój obraz i podobieństwo
Owszem, poniekąd zmienia. Co mają oznaczać te zdania „Trzeba najpierw chcieć, żeby pomógł”. Czyli chcą najpierw zmienić w człowieku chcenie. Po moim trupie, żebym na takie coś pozwolił.
Ten kapłan przyjmuje tez na nfz
To nie zmienia faktu, że nie bierze pieniędzy za swoją pracę. Z naszych podatków.
Kazdy jest inny, każdy ma prawo być szczęśliwy na swój sposób. Mnie jednak zastanawia jedna rzecz. Skoro jednak ktoś ląduje w gabinecie psychologa tzn, że nie jest szczęśliwy (tak ogólnie mówiąc). Potem się okazuje, że psycholog podpowiada jak można zacząć żyć szczęśliwie, co się choremu nie podoba. Następnie rezygnuje z wizyt i co(?) już jest szczęśliwy czy woli jednak zostać nieszczęśliwym ? Hmmm za bardzo nie rozumiem o co w tym postępowaniu chodzi . Jaki jest sens?
To ciekawe, bo ja nie przypominam sobie abym dostał chociaż jedną skuteczną radę na szczęście. Nie sądzisz, że to szczęście może działać u ludzi różnie? Że nie jest tak samo u każdego??
Jeśli pacjent nie korzysta ze swoich praw, nie może mieć do lekarza pretensji.
No ale w przypadku psychologa, jeżeli klient tego nie wiedział i nikt mu nie powiedział, to co on, z d*py sobie miał tę wiedzę wyciągnąć?
ze lekarz za mnie odwali całą robotę (jakiekolwiek lekarz) jest chore i wymaga leczenia
Czyli co? Na stole chirurgicznym będziesz pomagać lekarzowi zrobić operację na sobie? xd
Lekarz dysponuje specjalistyczną wiedzą. Taki psycholog niby też. Jeżeli ja idę do takiego psychologa i nic w zamian nie otrzymuję, to ja podziękuję za tę niby specjalność i pójdę sobie szukać szczęścia gdzie indziej. Tam nie ma niczego dobrego ani ciekawego dla kogoś takiego jak ja.
Pacjent oczekuje naprawienia zębów, ale jeśli nie pozwoliłby się dotknąć, to w jaki sposób dentysta miałby wyleczyć ząb? W psychologii dotykanie to słowa, sugestie, polecenia zmiany... a pacjent nie pozwala na to, czyli nie pozwala na naprawienie zęba, a jedynie oczekuje, że bezdotykowo nastąpi uzdrowienie.
No ale ja na to pozwalałem i nie zauważyłem u siebie żadnej poprawy. Jak to inaczej nie wyjaśnić jak nieudolnością psychologa?
Zasadnicze pytanie:
po co idziesz do psychologa, skoro NIE CHCESZ nic zmieniać.
W jaki sposób psycholog miałby zmienić Twoje problemy egzystencjalne sam, bez Twojego udziału?
Jaka jest wg Ciebie w takim razie wizja pracy psychologa. Co powinien robić, żebyś czuł, że coś faktycznie robi?
Wielu ludzi uważa, że jak pójdą do terapeuty to nagle wszystko się zmieni. To tak nie działa. Terapeuta ma Ci dać pewne wskazówki, rady. Terapia to przede wszystkim samodzielna praca nad sobą, sumienne stosowanie się do poleceń terapeuty, analizowanie tego, o czym ten terapeuta mówi. Taka terapia to też nie jest prosta droga, niekiedy musi ona trwać kilka lat. Nie zniechęcaj się, tylko spróbuj na to spojrzeć inaczej. Postarać się zmienić, współpracuj z terapeutą. Skoro te spotkania wyglądają, że terapeuta prowadzi swój monolog (tak podejrzewam), a ty nie stosujesz się do niczego, co Ci mówi to faktycznie, terapia dla Ciebie nie ma najmniejszego sensu. Musisz przede wszystkim zmienić swoje nastawienie do terapii.
A ja sądzę, iż Autorka ma w sobie coś głębokiego, czego psychologowie nie potrafili w ogóle skminić i z pewnością nigdy jej nie pomogą.
Z pewnością ma w sobie coś wielkiego, jak każdy. Moze wystarczy się bardziej otworzyć i pozwolić pogrzebać w psychice . Nie każdy na to pozwala, więc skarb nie zostanie odkryty.
Okej, Ty sobie poszłaś do psychologa, żeby zmienił Twoje zachowanie, ale np. ja tam poszedłem z problemami egzystencjalnymi.
A skąd wiesz z czym jak przyszłam? Napisałam gdzieś? Przyszłam z depresją.
Co to ma oznaczać XD, jakby chodzenie do psychologa było niezbędne i konieczne. Wybacz, ale ja widzę inne możliwości.
Nie jest niezbędne, ale przydatne. Inne możliwości są, a jakże. Tylko po co chodzić do psychologa skoro są inne możliwości? Trzeba się jedynie wziąć z siebie, zamiast zrzędzić, ze psycholodzy do d**y. Proste .
Owszem, poniekąd zmienia. Co mają oznaczać te zdania „Trzeba najpierw chcieć, żeby pomógł”. Czyli chcą najpierw zmienić w człowieku chcenie. Po moim trupie, żebym na takie coś pozwolił.
To nie pierdziel głupot, tylko sobie żyj po swojemu, a nie zniechęcaj innych chorych do psychologów. Jeden pozwoli, by mu psycholog pomógł, inny nie. Niech każdy ma wybór.
To ciekawe, bo ja nie przypominam sobie abym dostał chociaż jedną skuteczną radę na szczęście. Nie sądzisz, że to szczęście może działać u ludzi różnie? Że nie jest tak samo u każdego??
Moze nie słuchałeś, nie chciałeś usłyszeć, nie podobała Ci sie wskazówka... nie wiem. Nie ma takiej opcji aby psycholog nic nie mówił przez całą sesję. Naprowadzał na pewno. Śmiem podejrzewać, widząc Twoje tutaj zachowanie, że mówił niewygodne rzeczy więc jego słowa olewałeś.
No ale w przypadku psychologa, jeżeli klient tego nie wiedział i nikt mu nie powiedział, to co on, z d*py sobie miał tę wiedzę wyciągnąć?
Pacjent ma swoje prawa, nie jest niewolnikiem, każdy to wie . W każdej przychodni wiszą prawa pacjenta, są dostępne w internecie, można o nie zapytać. Tutaj już sie czepiasz na siłę.
Czyli co? Na stole chirurgicznym będziesz pomagać lekarzowi zrobić operację na sobie? xd
Weź sie już nie kompromituj, albo udajesz, ze nie wiesz o co chodzi, albo taki zablokowany jesteś. Tu nie chodzi o operacje, ale o dopuszczenie do tej operacji. Gdyby pacjent nie pozwolił na nią, gdyby nie dopytywał, nie ingerował (ma do tego pełne prawo), to nikt by palcem nie kiwnął w sprawie operacji. Podobnie z terapią, ale nie zamierzam Cie przekonywać, bo chorobliwego sceptyka niczym się nie przekona.
Tam nie ma niczego dobrego ani ciekawego dla kogoś takiego jak ja.
Właśnie widzę.
No ale ja na to pozwalałem i nie zauważyłem u siebie żadnej poprawy. Jak to inaczej nie wyjaśnić jak nieudolnością psychologa?
Masz taką postawę zawsze, czy tylko do tego tematu? Bo moze cierpisz na zespół buntowniczy. Luźne spostrzeżenie... bez przytyków. Tak mi się skojarzyło i tyle.
Psycholog czy terapeuta to nie czarodziej. Komuś się tu widocznie mylą pojęcia.
20 2018-05-18 00:26:25 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-18 02:41:44)
Z pewnością ma w sobie coś wielkiego, jak każdy. Moze wystarczy się bardziej otworzyć i pozwolić pogrzebać w psychice wink . Nie każdy na to pozwala, więc skarb nie zostanie odkryty.
Ona ma prawo sama decydować o tym, komu to da a komu nie. Chciałabyś jej tę wolność odebrać?
A skąd wiesz z czym jak przyszłam? Napisałam gdzieś? Przyszłam z depresją.
No fakt, mój błąd.
Tylko po co chodzić do psychologa skoro są inne możliwości? Trzeba się jedynie wziąć z siebie, zamiast zrzędzić, ze psycholodzy do d**y. Proste smile .
No. Cieszę się, że w końcu to skminiłaś.
To nie pierdziel głupot, tylko sobie żyj po swojemu, a nie zniechęcaj innych chorych do psychologów. Jeden pozwoli, by mu psycholog pomógł, inny nie. Niech każdy ma wybór.
Nie imputuj mi czegoś takiego, bo przecież chyba jasno wyraziłem to w drugim poście, że rozumiem, że to komuś może pomagać. Ja tylko wyrażam własne zdanie w temacie i tyle.
Pacjent ma swoje prawa, nie jest niewolnikiem, każdy to wie wink . W każdej przychodni wiszą prawa pacjenta, są dostępne w internecie, można o nie zapytać. Tutaj już sie czepiasz na siłę.
Jakby zrobić taką statystykę, ilu klientów psychologów zna swoje prawa, ciekaw jestem, jakie byłyby wyniki. Swego czasu, mając tam bodajże 19 lat, nawet nie pomyślałem, że psycholog może być nieudolny. Nikt mi tego nie powiedział. A w internecie jest zalew informacji typu „Psychoterapia jak najbardziej pomaga”, „Psychoterapia to zbawienie”, „Psychoterapia jest zajebista”. Normalnie nie ma ani jednego złego słowa. To ciekawe.
Weź sie już nie kompromituj, albo udajesz, ze nie wiesz o co chodzi, albo taki zablokowany jesteś. Tu nie chodzi o operacje, ale o dopuszczenie do tej operacji. Gdyby pacjent nie pozwolił na nią, gdyby nie dopytywał, nie ingerował (ma do tego pełne prawo), to nikt by palcem nie kiwnął w sprawie operacji. Podobnie z terapią, ale nie zamierzam Cie przekonywać, bo chorobliwego sceptyka niczym się nie przekona.
No właśnie nie wiem o co chodzi xd. Mam wrażenie, że my pochodzimy z jakiejś innej bajki. „chorobliwy sceptyczek” xd. Po prostu głośno mówię co mi się nie podoba i tyle. W czymś się mylę? Udowodnij mi to. Tak to działa.
Masz taką postawę zawsze, czy tylko do tego tematu?
Nie no, na co dzień jestem bardzo miłym i kulturalnym człowiekiem, lubiącym wielkie wyzwania. Mnie tylko strasznie irytują ludzie, co jakby wiedzieli ode mnie lepiej, co ja mam robić i co jest dla mnie dobre a co złe. A nawet nie mają nic ciekawego do zaprezentowania sobą.
Psycholog czy terapeuta to nie czarodziej. Komuś się tu widocznie mylą pojęcia.
Hmmmmm… o kim mowa? Kto tutaj w dyskusji użył określenia „czarodziej”? Bo na pewno nie ja.
Zasadnicze pytanie:
po co idziesz do psychologa, skoro NIE CHCESZ nic zmieniać.
W jaki sposób psycholog miałby zmienić Twoje problemy egzystencjalne sam, bez Twojego udziału?
To nie działa tak, że ja nie chcę nic zmienić, tylko ja nie chcę SIĘ, SIEBIE zmienić. Będę sobą i nie ma takiej siły na tej planecie, co byłaby mnie w stanie dostosować. Wolałbym zdechnąć.
Jaka jest wg Ciebie w takim razie wizja pracy psychologa. Co powinien robić, żebyś czuł, że coś faktycznie robi?
Niech mi zatańczy czaczę XD.
Nie ma takiej opcji aby psycholog nic nie mówił przez całą sesję.
No i tu Cię zaskoczę i to grubo. Do pierwszej Pani psycholog przychodziłem i po pierwszej wstępnej wizycie tak właśnie było. Przez jakieś 8 sesji. Ja tam przychodziłem, milczałem. Czekałem nie wiadomo na co. Na jej ruch. Dopiero od niedawna widzę to jak na dłoni, jaki ja byłem wtedy naiwny. A ona nieudolna.
tajemnicza75 napisał/a:Nie ma takiej opcji aby psycholog nic nie mówił przez całą sesję.
No i tu Cię zaskoczę i to grubo. Do pierwszej Pani psycholog przychodziłem i po pierwszej wstępnej wizycie tak właśnie było. Przez jakieś 8 sesji. Ja tam przychodziłem, milczałem. Czekałem nie wiadomo na co. Na jej ruch. Dopiero od niedawna widzę to jak na dłoni, jaki ja byłem wtedy naiwny. A ona nieudolna.
Zanim zaczniesz terapię dowiadujesz się w jakim nurcie dana terapeutka pracuje. Właśnie po to, by uniknąć takich sytuacji.
Do Autorki postu- z tego co piszesz nie zakończyłaś żadnej z tych terapii na które chodziłaś. To jakim sposobem miały Ci pomóc ??
Spoko.
Ja zadaję normalne pytanie, a Ty śmieszkujesz. To śmieszkuj dalej. Dobrego dnia.
24 2018-05-18 11:12:12 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-18 11:23:32)
Spoko.
Ja zadaję normalne pytanie, a Ty śmieszkujesz. To śmieszkuj dalej. Dobrego dnia.
Chociaż jestem szczery. A jak taki psycholog chce się dowiedzieć czegoś ciekawego ode mnie, a ja mam się coś wysilać, poświęcać czas i atencję, tłumaczyć, to niech mi za to zapłaci. Tak to zawsze na tej planecie działało, działa i będzie działać na wieki wieków Amen. A tak poza tym to ja mam ciekawsze zajęcia.
Do Autorki postu- z tego co piszesz nie zakończyłaś żadnej z tych terapii na które chodziłaś. To jakim sposobem miały Ci pomóc ??
I to też takie dziwne jest. Psycholog decyduje o zakończeniu terapii. A co, jak jest nieudolny i nie potrafi wyleczyć? Co ona, ma tam wiecznie chodzić? xd
Też tak uważam w głębi duszy... Iść do psychologa/terapeuty a do wróżki to na to samo wyjdzie.
Nawet książki filozoficzne takie jak przebudzenie A. de Mello dużo bardziej mi pomogły niż trwające w nieskończoność dyskusje ze specjalistami...mimo nadal nadal różnie ze mną bywa, nadal szukam jakiejś pomocy dla siebie;(
Nie wiem, czy tu jeszcze będziesz, ale:
- może potrzebujesz jeszcze czasu
- a moze w Twoim życiu dzieje się jeszcze coś, co "nie pozwala" Ci wyzdrowieć, mało o sobie napisałaś
- czy wróżka pomoże,? Nie wiem, niektórym pomaga samo wygadanie się, nie ważne czy to do wróżki czy do sąsiadki czy kolkeżanki, nie wiem, jak Ty masz
- leki pomagają, ale pewnie po ich odstawieniu wszystko wraca - znaczy masz jakieś błędne mechganizmy, coś Cię jeszcze blokuje, nie wiem, nie jestem psychologiem, ewidentnie coś jest jeszcze nie tak
Mało informacji podałaś, aby stwierdzić, co jest nie tak.
Jak pomagają Ci specyficzne książki - to czytaj je dalej, Ty czujesz, co Ci pomaga a co nie. A masz jakiś bliskich, koleżanki, rodzinę, wspiera Cię ktoś?
Kaja74 napisał/a:Do Autorki postu- z tego co piszesz nie zakończyłaś żadnej z tych terapii na które chodziłaś. To jakim sposobem miały Ci pomóc ??
I to też takie dziwne jest. Psycholog decyduje o zakończeniu terapii. A co, jak jest nieudolny i nie potrafi wyleczyć? Co ona, ma tam wiecznie chodzić? xd
O zakończeniu terapii decyduje pacjent z terapeutą, ale ostatnie zdanie zawsze należy do pacjenta. Trudno orzekać nie będąc terapeutą ile czasu pacjentka potrzebuje, by wyjść na prostą i zakończyć terapię.
Interfire, jakby terapia polegała na pomachaniu czarodziejską różdżką i wszystko jest cacy, to zwykle nie trwałaby miesiące, albo nawet lata. Terapeuta nie jest jednak Davidem Copperfieldem. To od pacjenta zależy, czy chce coś ze sobą zrobić, terapeuta jest wyłącznie od pokazywania drogi. Nawet najlepszy GPS czy mapa nie odwali za Ciebie przejścia szlaku w górach- to musisz zrobić sam. Nawet najlepszy trener personalny nie zrobi za Ciebie treningu- Ty się musisz zmobilizować. Nawet super nauczyciel fortepianu nie zdziała nic, jak nie chcesz sam ćwiczyć. Kapujesz?
Istnieje jednak rodzaj pacjenta- użalacza, który wyłącznie chodzi na terapię by się wygadać. Nie stosuje zaleceń, ignoruje rady i ćwiczenia, a potem się dziwi, że po pół roku brak efektów i hop siup stwierdza, że terapeuta był do dupy i szuka nowego.
Kam_ila29 napisał/a:Według lekarza mam depresję reaktywną
A po mojemu bredzi.
A jesteś po medycynie?
30 2018-05-21 15:38:33 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-21 15:43:21)
Kapujesz?
Kapuję. Bardzo nam do siebie daleko.
To od pacjenta zależy, czy chce coś ze sobą zrobić
Czyli terapeuta niepotrzebny. Przynajmniej komuś takiemu jak ja.
Istnieje jednak rodzaj pacjenta- użalacza, który wyłącznie chodzi na terapię by się wygadać.
Nie wiem o kim mowa, ale na pewno nie o mnie. Wiesz, swego czasu moje problemy chyba raczej troszkę BARDZO poważne były.
A jesteś po medycynie?
Nie
Teraz już chyba rozumiem o co tu chodzi. Każdy ma swój gust. Ja tam wolę prawdziwą rzeczywistość poza Matrixem. Ciekawie dyskutowało się z agentami systemu XDXDXD.
A propo. Czemu tak często używacie tego słowa „Czarodziej”. To jest jakieś takie typowe kobiece myślenie? Może to jakaś ukryta fantazja ? XD
Rising_Sun napisał/a:A jesteś po medycynie?
Nie
To raczej Twoje zdanie w tej kwestii nie ma znaczenia. To lekarz jest uprawniony do diagnozowania depresji.
To raczej Twoje zdanie w tej kwestii nie ma znaczenia. To lekarz jest uprawniony do diagnozowania depresji.
No ale ja tu nie diagnozuję nikomu depresji xd.
33 2018-05-21 18:36:39 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-05-21 18:58:05)
Beyondblackie napisał/a:Kapujesz?
Kapuję. Bardzo nam do siebie daleko.
Beyondblackie napisał/a:To od pacjenta zależy, czy chce coś ze sobą zrobić
Czyli terapeuta niepotrzebny. Przynajmniej komuś takiemu jak ja.
No chyba nie kapujesz, bo rzucasz jakimi bzdurnymi sloganami.
Jak Ci się wydaje więc, że terapeuta ma działać na pacjenta? Ma jakoś bez woli i udziału klienta pogrzebać mu w mózgu? Zahipnotyzować go? Magicznie odmienić mu sytuację życiową? (bo do tego sprowadza się Twoje gadanie- do "magicznego myślenia" życzeniowego).
Przepraszam jak idziesz do lekarza, to czego oczekujesz? No chyba diagnozy i recepty, nie? Tylko, że jak leków nie wykupisz, albo brać nie będziesz, to po co Ci ta wizyta? Twój stan się nie zmieni, albo wręcz pogorszy. I co, też lekarza będziesz o to winił?
Powtarzam, tak samo jest na terapii: terapeuta pokazuje Ci co jest nie halo z Tobą (często dopiero taka doświadczona osoba z boku jest w stanie zauważyć, to czego kompletnie nie widzisz) i daje Ci rady, do wprowadzenia w życie, jak to zmienić. Ale to już jest TYLKO w Twojej kwestii. Tak jak lekarz nie będzie za Tobą latał byś brał tabletki, tak terapeuta nie jest od tego by Cię szpiegować i sprawdzać czy się stosujesz do zaleconych rad.
Mam wrażenie, z tego co czytam, że dowiedziałeś się dokładnie co nie halo i jak zacząć działać by coś z tym zrobić, ale to odrzuciłeś hurtem, bo nie wpasowywało się w Twoje schematy myślenia. Jest to taki rodzaj klienta pt."ja wiem lepiej". No, faktycznie, jak wiesz lepiej, to po co marnujesz czas terapeuty?
34 2018-05-21 20:12:47 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-21 20:14:17)
bo rzucasz jakimi bzdurnymi sloganami.
Nie da się dyskutować z kimś, kto nie chce się przyznać, że czegoś nie rozumie.
Jak Ci się wydaje więc, że terapeuta ma działać na pacjenta? Ma jakoś bez woli i udziału klienta pogrzebać mu w mózgu? Zahipnotyzować go? Magicznie odmienić mu sytuację życiową? (bo do tego sprowadza się Twoje gadanie- do "magicznego myślenia" życzeniowego).
Można tak odmienić. Wystarczy że np. ktoś mnie „Zainspiruje”. Albo przeczytam coś inspirującego. A nie jakieś grzebanie w umyśle.
Przepraszam jak idziesz do lekarza, to czego oczekujesz? No chyba diagnozy i recepty, nie?
No ale przede wszystkim dobrego wyleczenia chyba nie? Przecież lekarz też może się mylić chyba no nie???? Jak jest kiepski i słabo mnie leczy to ja sobie pójdę do innego. Prosta logika.
Mam wrażenie, z tego co czytam, że dowiedziałeś się dokładnie co nie halo
Dowiedziałem się. Że to środowisko głupoty jest nie dla mnie.
Jest to taki rodzaj klienta pt."ja wiem lepiej". No, faktycznie, jak wiesz lepiej, to po co marnujesz czas terapeuty?
Bujda. Ja jak przychodziłem, to nic nie wiedziałem. Raczej było jakby coś we mnie bardzo głębokie uczucie, którego w ogóle nic nie rozumiałem. I też od jednej Pani psycholog usłyszałem, że płacę za jej czas. Tak jakbym to ja był tam dla niej, a nie odwrotnie. To jakieś popierdolone. Przecież ja jej płaciłem za leczenie i rozwiązania problemów, czego nigdy nie otrzymałem. To tak właśnie jest, w tych miejscach logika całkowicie znika. Nie chcę mieć już nigdy nic z tym wspólnego.
Masz jeszcze jakiś rodzaj klienta, którym mnie nazwiesz? xd.
Nie, terapeuta nie jest od "inspiracji". To nie książka Coelho. Terapeuta jest od stwierdzenia, co tam u Ciebie na łączach nie styka i starania Ci się pomóc jak to naprawić. Tylko, że to jest praktycznie awykonalne jeżeli Ty sam odrzucasz diagnozę (bo wiesz lepiej) i nie chcesz podążać za radami. Przecież kobita/ facet terapeuta nie może Cię zmusić do tego.
To tak jakbyś szedł do lekarza, z własną diagnozą, i potem kompletnie odrzucał zdanie specjalisty. Bez sensu, nie? Specjalista mówi jak jest, a nie co Ty chcesz usłyszeć. Możesz mieć drugą opinię, ale jak i ona mówi to samo, to warto się zastanowić nad samym sobą i dlaczego tak kurczowo chcesz się trzymać swojego, jedynie słusznego zdania.
Terapia głównie składa się z nieprzyjemnych, bolesnych prawd o nas samych i ich przepracowywania.
Specjalista mówi jak jest, a nie co Ty chcesz usłyszeć.
Ale żaden z tych specjalistów nie potrafił tak powiedzieć. Nie potrafił mnie skminić. To musiałem sam poznać na własną rękę.
to warto się zastanowić nad samym sobą i dlaczego tak kurczowo chcesz się trzymać swojego, jedynie słusznego zdania.
Bo nikt mi nie potrafi udowodnić, że się mylę. Z tego to się bierze. Przecież ja też mogę się mylić. Co za różnica?
Interfire, a nie przyszło Ci do głowy, że być może nic Ci nie dolega i nie potrzebujesz terapii? Taka luźna sugestia.
38 2018-05-21 22:01:16 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-21 22:01:57)
Interfire, a nie przyszło Ci do głowy, że być może nic Ci nie dolega i nie potrzebujesz terapii? Taka luźna sugestia.
W samo sedno. Wiedziałem to od początku tej ciekawej dyskusji xd.
A tak z ciekawości, co Ci terapeuta powiedział?
Cyngli napisał/a:Interfire, a nie przyszło Ci do głowy, że być może nic Ci nie dolega i nie potrzebujesz terapii? Taka luźna sugestia.
W samo sedno. Wiedziałem to od początku tej ciekawej dyskusji xd.
To skąd pretensje, że Ci terapia nie pomogła, skoro w ogóle jej nie potrzebowałeś?
To skąd pretensje, że Ci terapia nie pomogła, skoro w ogóle jej nie potrzebowałeś?
Jak poszedłem na terapię, to czułem się źle i w ogóle nie znałem samego siebie. To chyba coś podobne do tego, co zapomniana Autorka tematu opisuje. A pretensje są z tego, że ktoś brał pieniądze, a nie dał w zamian nic sensownego.
A tak z ciekawości, co Ci terapeuta powiedział?
Coś podobnego jak w tej dyskusji. Jakby z góry brano mnie za kogoś, kim nie jestem.
42 2018-05-21 22:55:06 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-05-21 23:10:24)
To skąd pretensje, że Ci terapia nie pomogła, skoro w ogóle jej nie potrzebowałeś?
Stąd, że problem jest i terapia jest potrzebna, ale on ręcami i nogami broni się przed zmianami. Dlatego uważa, że każdy terapeuta jest do dupy.
Zastanawia mnie co mu właściwie dolega w życiu, poza kompletną głuchotą na opinie specjalistów. Stawiam na problemy w kontaktach z ludźmi, kompleksy, paranoję wynikającą z dwóch poprzednich i nieumiejętność wejścia w związki.
Co prawda, gdy jestem ''na lekach'' czuję się trochę lepiej ale nie uważam tego za wyleczenie..co to za wyleczenie, kiedy muszę brać tabletki, na psychoterapię też chodzę latami i nie widzę efektów,trzy razy zmieniałam terapeutów, jakoś po 7 miesiącach, bo czułam że wyrzucam pieniądze na marne a to nic nie daje.
Według lekarza mam depresję reaktywną, więc to terapia powinna mi tym bardziej pomóc.
Terapia nie jest magicznym lekiem na całe zło. Jest jeszcze mnóstwo wątków pobocznych, które trzeba posprzątać, żeby poczuć się dobrze. Wiesz, jakie one są? W sensie, co warto zrobić w swoim życiu, żeby sobie pomóc w depresji? Bo jest chyba z 15 rzeczy, które mi przychodzą do głowy i może być tak, wcale mnie to nie dziwi, że zmiany w dwóch z nich (tabletki - czyli regulowanie pracy neuroprzekaźników) oraz terapia (czyli poznawanie siebie) to nie jest wszystko.
Zresztą, może być też tak, ze leki nie są dobrze dobrane - może trzeba zmienić, może trzeba znaleźć lepsze. A może jest tak, że dla Ciebie jedynym wyjściem jest branie leków całe życie, bo dzięki nim jesteś na znośnym poziomie, a bez nich byłoby nie do zniesienia. Coś na zasadzie nieuleczalnej choroby, gdzie łagodzi się tylko objawy, a nie zmienia się przyczyny?
A może być też tak, że nie wierzysz w terapię - co się zdarza. Wtedy chodzenie do terapeuty to rzeczywiście strata czasu, jak to interfire pisze. No bo jak nie wierzysz, że jesteś sobie w stanie pomóc w sposób, jaki proponuje terapeuta albo w ogóle uznaje się terapeutów za szarlatanów czy szamanów... no to naprawdę lepiej sobie dać spokój.
Odnosząc się do wątku interfire, to sobie pomyślałam, że od razu przyszedłeś na terapię z nastawieniem "nic mi to nie da, to głupota". Założenie, że klient przychodzi do terapeuty i uznaje go za osobę, której można zaufać, jest PODSTAWOWYM fundamentem całej terapii. Bez tego ani rusz. Terapeuta mógłby na głowie stanąć, ale bez twojego przyzwolenia i przekonania, że chcesz tu być i chcesz to robić i uznajesz terapeutę jako za osobę ZDOLNĄ do pomocy, to NIC nie ruszy. Absolutnie nic, zero, null. To ty rozdajesz karty w całej terapii i to ty nią kierujesz. Oczywiście, w rękach kiepskiego terapeuty to i nawet twoja zgoda niewiele da - tacy się zdarzają. Ale są świetni specjaliści, którzy mogli podjąć się próby pomocy, i kto wie, może byście gdzieś dotarli, gdybyś na to pozwolił. Terapeuta nie jest magikiem, nie czyta w myślach. Jeśli mówi się mu "tak, zróbmy to, sprawdźmy" a w głowie "borze co za bzdury" to nie ma żadnych szans.
A i są takie zaburzenia, gdzie terapia niewiele da - bo po prostu nie ma zdolności nawiązania relacji. Nie wyobrażam sobie terapii w nurcie egzystencjalnym z głębokim autyzmem. To taki ekstremalny przykład, ale może to działać na mniejszą skalę - jeśli nie dopuszcza się do siebie ludzi, nie tworzy relacji, to terapia też nie pójdzie.
44 2018-05-21 23:54:40 Ostatnio edytowany przez interfire (2018-05-21 23:56:20)
To tak jakbym gadał z kobietami, co w ogóle nie ogarniają, czym jest takie coś jak dowód, prawda, konkurencja.
Stawiam na problemy w kontaktach z ludźmi, kompleksy, paranoję wynikającą z dwóch poprzednich i nieumiejętność wejścia w związki.
Nieprawda. Mam znajomych, przyjaciół. Lubię gadać i poznawać ludzi. Nie mam problemów z kontaktem z dziewczynami.
Odnosząc się do wątku interfire, to sobie pomyślałam, że od razu przyszedłeś na terapię z nastawieniem "nic mi to nie da, to głupota"
Nieprawda. Przyszedłem tam ze szczerą chęcią otrzymania pomocy. Której oczywiście już nie potrzebuję.
Nie zamierzam dalej ciągnąć temat. Dla mnie to bez sensu. Wy wiecie swoje, a ja swoje.
Nie zamierzam dalej ciągnąć temat. Dla mnie to bez sensu. Wy wiecie swoje, a ja swoje.
Jak i specjaliści i obcy ludzie z internetów mówią Ci to samo, to coś jest na rzeczy.
Co prawda, gdy jestem ''na lekach'' czuję się trochę lepiej ale nie uważam tego za wyleczenie..co to za wyleczenie, kiedy muszę brać tabletki, na psychoterapię też chodzę latami i nie widzę efektów,trzy razy zmieniałam terapeutów, jakoś po 7 miesiącach, bo czułam że wyrzucam pieniądze na marne a to nic nie daje.
Według lekarza mam depresję reaktywną, więc to terapia powinna mi tym bardziej pomóc.
Najpierw musisz sama chcieć sobie pomóc,bo to że chodzisz do Psychoterapeuty nie oznacza, że stanie się cud i wszystko wróci do normy,Ty musisz ze specjalistą współpracować i uważam,że powinnaś odstawić te leki na jakiś czas,znaleźć sobie konkretne zajęcie, przyjaciela,przyjaciół, aby mieć zajęte myśli,a będzie z całą pewnością lepiej,czego Ci oczywiście życzę z całego serca.
(...) uważam,że powinnaś odstawić te leki na jakiś czas (...)
Jesteś lekarzem? [Pytanie retoryczne.]
a może ten człowiek by Ci pomógł, zerknęłam na film i nawet nie do końca wiem co mówił ale jest tak wyluzowany, że chyba wie co zrobić ze streswm...psłuchaj tego głosu, sam timbre mówi, że on wie co robi
na you tube wbij" metoda gajalama"
Istnieje w terapii pojęcie "gotowości do zmiany", jeśli ktoś tej gotowości w sobie nie ma, to żadna siła go nie zmieni..Jedno to mówić- jestem otwarty, szczery, chcę się zmienić, a drugie mieć w sobie potężne blokady, które z całych sił tę zmianę hamują.
a drugie mieć w sobie potężne blokady, które z całych sił tę zmianę hamują.
Bogu dziękować, że takie coś mam. Dzięki temu absolutnie nikt nie jest w stanie mną kontrolować od tak.
Istnieje w terapii pojęcie "gotowości do zmiany", jeśli ktoś tej gotowości w sobie nie ma, to żadna siła go nie zmieni.
Czyli całe te zmienianie terapeutyczne polega tak naprawdę na przejściu metamorfozy w człowieka siedzącego naprzeciwko. Dla mnie to jakieś chore, bo jak sobie przypominam siebie i swoje problemy jak poszedłem do psychologa, to jedyne co mi przeszkadzało, to takie coś jakbym nie wiedział co mam ze sobą w życiu zrobić. No i niby w czym mogłaby mi pomóc zmiana?? Mi była potrzebna WIEDZA. Wiedza odnośnie tego, jak działa rynek, prawo, państwo, trochę filozoficznych treści aby lepiej zrozumieć jak działa człowiek, jakie mam dobre strony, albo jak np. dobrze prowadzić dyskusję (Cyceron). Nasz debilny system edukacyjny w ogóle mi czegoś takiego nie dał.
Interfire, ale Ty nie rozumiesz, że NIKT nie będzie w stanie powiedzieć Ci, co masz w swoim życiu robić? Można zrobić testy na predyspozycje zawodowe, można porozmawiać o czymś związanym z zainteresowaniami, ale NIKT nie da Ci gotowej recepty na to, co masz ze sobą zrobić.
Bo co ma Ci powiedzieć? Idź do pracy? Zmień pracę? Doszkol się? Zmień srodowisko? Wyjedź gdzieś?
Interfire, ale Ty nie rozumiesz, że NIKT nie będzie w stanie powiedzieć Ci, co masz w swoim życiu robić? Można zrobić testy na predyspozycje zawodowe, można porozmawiać o czymś związanym z zainteresowaniami, ale NIKT nie da Ci gotowej recepty na to, co masz ze sobą zrobić.
Bo co ma Ci powiedzieć? Idź do pracy? Zmień pracę? Doszkol się? Zmień srodowisko? Wyjedź gdzieś?
Wiedziałaś o istnieniu czegoś takiego jak „Doradzanie”? To nie polega na dawaniu rozkazów czy „gotowej recepty”.
Lady Loka napisał/a:Interfire, ale Ty nie rozumiesz, że NIKT nie będzie w stanie powiedzieć Ci, co masz w swoim życiu robić? Można zrobić testy na predyspozycje zawodowe, można porozmawiać o czymś związanym z zainteresowaniami, ale NIKT nie da Ci gotowej recepty na to, co masz ze sobą zrobić.
Bo co ma Ci powiedzieć? Idź do pracy? Zmień pracę? Doszkol się? Zmień srodowisko? Wyjedź gdzieś?
Wiedziałaś o istnieniu czegoś takiego jak „Doradzanie”? To nie polega na dawaniu rozkazów czy „gotowej recepty”.
Taa ale w tym temacie narzekasz, że nie dostaleś gotowej recepty.
interfire napisał/a:Lady Loka napisał/a:Interfire, ale Ty nie rozumiesz, że NIKT nie będzie w stanie powiedzieć Ci, co masz w swoim życiu robić? Można zrobić testy na predyspozycje zawodowe, można porozmawiać o czymś związanym z zainteresowaniami, ale NIKT nie da Ci gotowej recepty na to, co masz ze sobą zrobić.
Bo co ma Ci powiedzieć? Idź do pracy? Zmień pracę? Doszkol się? Zmień srodowisko? Wyjedź gdzieś?
Wiedziałaś o istnieniu czegoś takiego jak „Doradzanie”? To nie polega na dawaniu rozkazów czy „gotowej recepty”.
Taa ale w tym temacie narzekasz, że nie dostaleś gotowej recepty.
Jak już, to w tym temacie narzekam, że od wszystkich z tej branży psycho nie otrzymałem niczego sensownego, co by mi pomogło w życiu codziennym. Dlatego czuję się wydymany na pieniądze.
Na pewno coś ci jest i na coś jesteś chora ale może być tak jak w moim przypadku. Przez kilka lat próbowali mnie leczyć na coś na co nie jestem chory i dlatego leki nie pomagały. Dopiero trafiłem do innego lekarza i nie powiedziałem mu Jaka jest diagnoza i ten stwierdził u mnie po prostu nerwicę. Od tego czasu zacząłem w szybkim tempie zdrowieć. Zatem uważam że źle cię zdiagnozowali i tym samym źle Dobrali tobie leki.
56 2018-06-21 14:29:55 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-06-21 14:31:48)
Zdaje się, że lekkie zaburzenia psychiczne, których jesteśmy świadomi najlepiej leczyć inaczej niż chemią (tj. środkami farmakologicznymi). Polecam psychoterapię. Sam fakt pogodzenia się z tym, że człowiek może mieć problemy, może być na początku trudny, ale warto. Ja polecam ośrodek SPAM. Można zacząć od lekkiej formy, ja zaczynałam od medytacji
Kamila29 jak masz ochotę pogadać to daj znać, zgadamy się jakoś na priv