Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » EMIGRACJA I ŻYCIE ZA GRANICĄ » Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

1 Ostatnio edytowany przez Wafelek (2018-05-14 14:08:38)

Temat: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Witam,

zacznę od tego, że mieszkam za granicą prawie 2 lata, wyjechałam z chłopakiem i w nadzieji dorobienia się czegoś; w tym roku wiele się wydarzyło, chyba za wiele i mam wrażenie, że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to nie dla mnie...
W tym roku tyle się wydarzyło - okradziono mnie, musiałam latać do PL dwa razy - wyrabiać i odbierać dokumenty, kupa stresu i dodatkowych pieniędzy sad
Od stycznia aż do marca było mało pracy musiałam wejść na debet i rodzina pomogła mi trochę wygrzebać się, w międzyczasie rozstałam się z chłopakiem - coraz więcej różnic i sytuacji, w których byłam sama, na dodatek pisał z kimś i ma nową partnerkę obecnie... po raz nty przeprowadzałam się - obecnie mieszkam u znajomego koleżanki, wynajmuję pokój; od dłuższego czasu leczę się na depresję i nerwicę teraz jest już lepiej bo mam terapię i leki; Na dodatek obecna praca jest ciężka skręciłam staw skokowy i jestem na zwolnieniu a wiadomo, że mniej płacą a czeka mnie jeszcze wizyta u fizjoterapeuty i do tego płatna bo to nie jest z ubezpieczenia sad
Cały czas od roku szukam lepszej, ambitniejszej pracy - doświadczenie mam, prawko, auto, język ang perfekt w mowie i piśmie ale nie mam znajomości, a nawet jak coś jest z polecenia to nikt się nie odzywa.
Rodzina cały czas przekonuje mnie aby wracać a ja mimo rozstania z chłopakiem, tylu problemów, również finansowych i ze zdrowiem nadal chcę walczyć - liczę, że coś się zmieni ale tracę nadzieję... nie chcę się przyznać, że nie tego oczekiwałam, że mi nie wychodzi, że znajomi w parach mają cele i plany - kupują mieszkania tutaj lub w PL, wspierają się a ja czuję, że choćbym nie wiem jak się starała głową muru nie przebije - nie dorobię się niczego, jest mi ciężej bo jestem sama; nawet głupia pomoc przy aucie czy przeprowadzka - zawsze był chłopak a teraz za wszystko muszę płacić, na znajomych tutaj nie mam co liczyć bo każdy ma swoje życie...
Jestem zła na siebie i myślę co ja robię źle, że tak to się układa wszystko niefortunnie i zaczynam myśleć o powrocie - jestem zmęczona tą ciągłą walką, przecież żeby być w miarę niezależną trzeba mieć pieniądze... boję się powrotu do PL bo uznaję to za swojego rodzaju porażkę...

Co myślicie o moich przemyśleniach, może ktoś wesprze, zrozumie, doradzi? sad

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Ja jestem pół roku w DE i już wiem że to nie dla mnie .Mam dzieci też chcą wracać. Pieniędzy wcale wiecej nie mam .Ż praca też ciężko . W Pl jestem u siebie po co na siłę coś sobie udowadniać?

3

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Emigracja nie jest dla każdego. To nie prawda, że wyjeżdżasz na zachód, a tu głupie szkopy czy angole stoją z workami pieniędzy i czekają żeby nam je dać.
Jadąc w ciemno praktycznie człowiek skazuje się na porażkę. W każdej sytuacji w życiu trzeba mieć dobry plan. Niezbędny jest też plan B na wypadek gdyby plan A nie wypalił. Przezorni mają jeszcze plany C i D.
Życie za granicą jest trudne. Ludzie mają inną mentalność. Myślą inaczej, żyją inaczej, inaczej się zachowują. To trzeba zaakceptować, a to wcale nie jest łatwe. Często świadomość, że pomiędzy Bugiem i Odrą została nasza dusza jest tak bolesna że trzeba wrócić. A że wstyd? A jaki to wstyd wycofać się ze złej decyzji? Tylko krowa nie zmienia zdania.

Ja jestem za granicą i wiem że nie wrócę. Życie w Polsce za bardzo mi dopieklo, a w moim zawodzie w Niemczech, gdzie jestem, jestem ceniony, szanowany i czuję się potrzebny. W Polsce byłem traktowany jak szmaciarz. Jednakże będąc tu, rozumiem ludzi którzy mówią "to nie dla mnie", czy "nigdy więcej". Gdybym miał wegetować na jakichś zleceniach, czy pracować na ograniczonym czasowo kontrakcie, to chyba bym przemyślał zmianę kraju, może znów na Polskę, może na UK, czy Skandynawię.

4

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Trudno jest mi ocenić Twoją sytuację, bo też każda taka historia emigracyjna jest jedyna w swoim rodzaju. Ale pomyślałam sobie, że być może Twoje zniechęcenie wynika bardziej po prostu z depresji i samotności, niż z samej niechęci do kraju, w którym aktualnie jesteś, czy tęsknoty za Polską. Rozstałaś się z chłopakiem niedawno, inne sprawy też nie bardzo się układają i masz prawo się czuć chwilowo zdołowana, i zniechęcona. Mimo wszystko, ja na Twoim miejscu jeszcze bym się zastanowiła. Włożyłaś chyba sporo wysiłku w ten wyjazd. Może warto jeszcze popróbować? Może są jakieś inne, nowe miejsca, gdzie mogłabyś poszukać pracy? Lub/i może złożyć CV ponownie w miejscach, gdzie już byłaś (mnie samej się tak zdarzyło, kiedy szukałam pracy za granicą, że złożyłam CV raz i nikt sie nie odezwał, a potem poszłam znów w to samo miejsce i akurat był tam szef, który stwierdził, że właśnie szukają kogoś - no i dostałam z miejsca posadę smile Więc czasem warto próbować nawet kilka razy w jedno miejsce.) Może też mogłabyś spróbować z kimś się zaprzyjaźnić? Skoro nie masz problemów z językiem, to możesz poznawać ludzi. Nie warto się zbytnio zamykać w samotności ze swoimi problemami.

5

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Dzięki za odpowiedzi.

Być może Koczku masz rację, że za dużo spraw naraz się złożyło, myślę, że nie mogę się poddawać i przeczekać ten gorszy czas i nie robić pochopnych ruchów.

Będę nadal próbować, być może będę szukać też w międzyczasie pracy w PL, zobaczymy co los da big_smile

Przyznam też, że brakuje mi bliskiej osoby - partnera, na którego mogłabym liczyć w cięższych chwilach. Coraz bardziej to odczuwam, a właściwie najbardziej w takich podbramkowych sytuacjach. Radzić sobie radzę i to bardzo dobrze tak uważam, ale brakuje mi wsparcia.

6

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Update:

Życie podjęło decyzję za mnie,, tak to odczuwam...
Okazało się, że mam poważną zakrzepicę żył głębokich - trafiłam do szpitala, teraz wracam do PL - za dużo tych przeciwności a najgorsze jest to, że w tym bólu jestem sama i nawet nikt nie pomoże...

7

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...
Wafelek napisał/a:

Update:

Życie podjęło decyzję za mnie,, tak to odczuwam...
Okazało się, że mam poważną zakrzepicę żył głębokich - trafiłam do szpitala, teraz wracam do PL - za dużo tych przeciwności a najgorsze jest to, że w tym bólu jestem sama i nawet nikt nie pomoże...

Mam wrażenie, że traktujesz powrót do Polski, jak ratunek, ukojenie twojego bólu po rozstatniu i powrót do czegoś, co ma ci zrekompensować choć w części porażkę na gruncie spraw osobistych. Podjęłaś już decyzję o powrocie i pewnie wszystko teraz to musztarda po obiedzie, ale nie miej nadziei, że w Polsce jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki  zniknie osamotnienie, a choroby przestaną ci doskwierać. Co jak co, ale w Polsce na pewno nie ma takiej opieki medycznej jak w Anglii czy Niemczech. Wiem, bo sprawdziłam to na sobie.

Ja nie wyobrażam sobie powrotu do kraju, choć początki też nie były łatwe, bo jak ktoś napisał wcześniej , przyjechałam do obcego kraju "w ciemno", nie mam tu rodziny, nie miałam znajomych. Zacisnęłam zęby i wytrzymałam, teraz tylko odcinam kupony.

Też mialam problem z samochodem, do czasu aż znalazłam malutki warsztacik kilka kilometrow od domu, a w nim miłego pana mechanika i jego żonę, którzy dzis już traktują mnie jak dobrą znajomą i nie zdzierają skóry za naprawy, jak w innych duzych warsztatach, gdzie płaci sie już za sam wjazd na kanał.  Znalazłam znajomych wsród autochtonów, nie szukalam na siłę kontaktu z Polakami, choc miło gdy czasami mam z kim po polsku porozmawiac smile

Jednak to przyszlo z czasem, dobrze funkcjonowac zaczęłam gdzieś po trzech latach...
Nic nie przychodzi łatwo za granicą, trzeba mieć dużo siły i samozaparcia żeby przetrwać. Jeśli czujesz, że nie dasz rady, to chyba lepiej rzeczywiście wrócić i mieć choć wsparcie rodziny, jesli samotność tak cię męczy.

Powodzenia.

8 Ostatnio edytowany przez Wafelek (2018-07-01 22:46:17)

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Nic nie przychodzi łatwo za granicą, trzeba mieć dużo siły i samozaparcia żeby przetrwać. Jeśli czujesz, że nie dasz rady, to chyba lepiej rzeczywiście wrócić i mieć choć wsparcie rodziny, jesli samotność tak cię męczy.

Powodzenia.


Nie do konca sie zgodze z tym co piszesz.
Jestem za granica ponad 2 lata i odkad tu jestem tak naprawde nic sie nie zmienilo. Owszem zarobki sa lepsze to na pewno, pomoc panstwa wieksza, ale coraz bardziej odczuwam, ze nie posuwam sie do przodu a moje kompetenche nie ewoluuja...
Pracuje (wlasciwie pracowalam) na magazynie i te wszystkie prace fizyczne to nie dla mnie.
Szukam caly czas pracy na wyzszym poziomie (mam doswiadczenie w koordynowaniu projektem) ale pech chce, ze wiecznie jeszcze za malo znam jezyk...
Poza tym - jak sie sypie zdrowie a za tym inne rzeczy to trudno mowic o jakiejs perspektywie bo siedziec tutaj samej w szpitalu nie nalezy do najprzyjemniejszych. W takim bolu musisz polegac na obcych ludziach i ich lasce i w takim aspekcie mowie o samotnosci... w PL mam przyjaciol i rodzine - dopiero choroba uswiadomila mi range tych wszystkich wartosci.

9

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Powiem krótko matki ,które mają dzieci,nigdy a to nigdy nie powinny wyjeżdzać do pracy za granicą ,chyba że z nimi,zawsze to zostawi ślad,i to bardzo mocno odbije się na psychice wcześniej ,czy póżniej , póżniej jest tylko gorzej,za pieniądze tego nie odkupi,na koniec powiemy po co to wszystko było,ci co podjęli decyzję że ważniejsza jest rodzina ,może mniej pieniędzy ,ale szczęśliwi ,z rodziną, nie wiem co bym dała żeby cofnąć czas,wiedziałabym że ,za granica jednak szczęścia nie daje.

10

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

To może zabrzmieć głupio, ale w UK mają kulturę takiego bycia uśmiechniętym, nie tylko w sensie uśmiechu. Bardziej takiego ogólnego podejścia do ludzi, może to mogłoby pomóc?

11

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

W takim razie wróć do Polski. Z Twojego postu wyczułam, że jest Ci po prostu źle w miejscu, w którym jesteś. Wróć do Polski, odchoruj, a potem będziesz myślała, co dalej.

12

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Ja mieszkam w Niemczech 3 lata,bo mąż sobie tak wymyślił jak poszłam na urlop macierzyński. Był warunek, że razem i bez żadnego ale. Więc siedziałam w domu z dzieckiem... W końcu czas do pracy. W Polsce pracowałam jako pielęgniarka, miałam swoją dyżurkę, full obowiązków, zgrany personel, sama ustalałam grafiki, praca ciężka,ale warunki jak marzenie. A tutaj dostałam zatrudnienie jako salowa. Bo nie mam jeszcze uznanego dyplomu i pewnie potrwa to jeszcze lata. Bo bez języka jesteś nikim. Więc tak pracuję traktowana jak śmieć, nie rozumiejąc wszystkiego, taka degradacja stanowiska i powrót do pracy po długiej przerwie spowodował, że jestem wręcz zdruzgotana. Ludzie są tak nieprzyjaźni, że chce się rzygać. Poza tym od momentu zamieszkania doświadczamy złośliwości sąsiadów albo ich dzieci... Prawie żaden nie odpowiada 'hallo', milion razy mieliśmy oplute lub obrzucone jedzeniem okna. Żałuję tej przeprowadzki jak niczego innego w życiu. Żadne pieniądze,nic nie jest warte tego traktowania, takiego wyobcowania, braku rodziny i rozwoju.

13

Odp: Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...
Joannapom napisał/a:

Ja mieszkam w Niemczech 3 lata,bo mąż sobie tak wymyślił jak poszłam na urlop macierzyński. Był warunek, że razem i bez żadnego ale. Więc siedziałam w domu z dzieckiem... W końcu czas do pracy. W Polsce pracowałam jako pielęgniarka, miałam swoją dyżurkę, full obowiązków, zgrany personel, sama ustalałam grafiki, praca ciężka,ale warunki jak marzenie. A tutaj dostałam zatrudnienie jako salowa. Bo nie mam jeszcze uznanego dyplomu i pewnie potrwa to jeszcze lata. Bo bez języka jesteś nikim. Więc tak pracuję traktowana jak śmieć, nie rozumiejąc wszystkiego, taka degradacja stanowiska i powrót do pracy po długiej przerwie spowodował, że jestem wręcz zdruzgotana. Ludzie są tak nieprzyjaźni, że chce się rzygać. Poza tym od momentu zamieszkania doświadczamy złośliwości sąsiadów albo ich dzieci... Prawie żaden nie odpowiada 'hallo', milion razy mieliśmy oplute lub obrzucone jedzeniem okna. Żałuję tej przeprowadzki jak niczego innego w życiu. Żadne pieniądze,nic nie jest warte tego traktowania, takiego wyobcowania, braku rodziny i rozwoju.

Niemcy a Niemcy to jest różnica. Ja pracuję w Dolnej Saksonii i ludzie są mili i przyjaźni. Mam jednego klienta z którym wynikło kilka nieprzyjemnych sytuacji i szef działu handlowego firmy stwierdził że albo cholerny faszystą się uspokoi albo wypowiemy umowę mówiąc szefowi firmy z jakiego powodu to robimy. To moja czwarta firma w Niemczech i w każdej byłem traktowany jak równy innym. Ale głośna tu była sytuacja jak w Dreźnie radny spalił Polakowi samochód.
Ty masz piękne wspomnienia z Polski. Ja pamiętam jak prostak po zawodówce który zrobił karierę na dupie żony wyżywał się na wszystkich którzy mieli wyższe wykształcenie.
Wszędzie trafisz na ludzi i bydlęta w ludzkiej skórze. Przykro że tak źle trafiliście. Myślę że zmieniając miejsce zamieszkania moglibyście odżyć. Trzebaby tylko znaleźć miejsce gdzie jest większa tolerancja.

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » EMIGRACJA I ŻYCIE ZA GRANICĄ » Życie na obczyźnie a brak sensu egzystencji...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024