Być świadkiem zdrady - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Być świadkiem zdrady

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 36 ]

1 Ostatnio edytowany przez Let_it_go (2018-05-13 12:22:36)

Temat: Być świadkiem zdrady

Z góry dziękuję wszystkim, którzy przeczytają moje refleksje. Muszę się nimi podzielić, bo narastają we mnie jak wielka góra, której nie umiem obejść ani przeskoczyć. Podejrzewam, że niewiele osób zrozumie mój stan, ale jakoś dziwnie czuję, że zdrada to coś, z czym muszę się oswoić.

Byłam świadkiem wielu nielojalnych zachowań wśród nowo poznanych ludzi, starych znajomych i obcych, których życie na chwilę zbiegło się z moim. W młodości byłam również, a raczej miałam być kobietą z którą zdrada miała mieć miejsce. Uciekłam, gdy poznałam prawdę o facecie, który do mnie startował - i o jego ciężarnej żonie. Wszystko to mną bardzo wstrząsnęło.
Lata temu, byłam również przez długi czas świadkiem romansu mojej koleżanki z żonatym mężczyzną i pamiętam wiele szczegółów, które obserwowałam z boku, o których słuchałam w zwierzeniach koleżanki. Niby zdrada się wydała, niby zerwali kontakt, ale nie do końca i to jakoś mnie dotyka, mimo, że to w ogóle nie moja sprawa...

A dotyka mnie, bo mój mąż wchodzi w wiek w którym był ów żonaty mężczyzna. Dwa lata temu trafiłam na jego korespondencję z młodszą koleżanką. Niby nic, niby flirt, ale karmił ją tymi samymi słowami, co mnie gdy jeszcze zależało mu, żeby mnie uwieść. Nie chcę nawet w to wnikać, bo właśnie... bo zdrada mnie przeraża. Przeraża mnie to, że tuż po jej wykryciu życie pęka jak szkło. Rozpętała się wtedy awantura. Mąż zerwał kontakt. Niby jest ok, a ja jakoś nie mogę przestać myśleć o romansie koleżanki sprzed lat.

Historia, której byłam anonimowym świadkiem jest banalna, jakich chyba wiele. Koleżanka od romansu skończyła się spotykać z kochankiem kilka lat temu. Wtedy była wolna, bez zobowiązań, nie miała dzieci. Nie wiem dokładnie ile to trwało, ale z pewnością ponad rok.  Była młodsza od jego żony około 10 lat i według wyznań zdradzającego męża była "ideałem kobiety". Zapewne chodziło mu głównie o wygląd i charakter, bo nie znali się z życia codziennego. Spotykali się najczęściej w pracy i po, a zmianami tak żonglowali by być zawsze ze sobą. Zresztą wszystko ułatwiały częste, prawie całonocne "wieczorki integracyjne" po których zawsze mogli spędzić upojnych kilka godzin w aucie na tylnym siedzeniu.. Między spotkaniami koleżanka była "chora" - dosłownie i w przenośni. Dni wolne od pracy leżała cały dzień w łóżku rozmyślając o nim lub dbając o swoją urodę by na dzień następny go na nowo olśnić. Oczywiście w tym czasie były jego i jej wyznania w smsach, telefony i godzinne rozmowy o tym jak z żoną nie jest już mu fajnie, a może nigdy nie było, że nie mają takich głębokich rozmów. Typowo.
Zaczęli aranżować spotkania również w jego mieszkaniu. Spotykali się gdy żona była w pracy, a dzieci w szkole. Czas wypełniał im głównie szalony seks i jego tęskne wyznania o tym jak chciałby się budzić codziennie obok niej. Po kilku miesiącach koleżanka właściwie utonęła w romansie. Mówiła tylko o tym i zadurzała się coraz bardziej. Było ewidentne, że powoli zaczyna marzyć o wspólnym życiu.

Na rodzinnych wakacjach kochanek spędzał z rodziną całe dnie i w coraz trudniej było wymykać się na rozmowy z kochanką. Ta była zła, rozgoryczona i stęskniona. By ratować sytuację wysyłał z ukrycia smsy. Mnóstwo sms..o tym jak wcale nie chce tam być z żoną, jak wolałby być nią.. Po powrocie przyszedł biling, a w nim mnóstwo wiadomości do tego samego numeru. Żona zaczęła coś podejrzewać, przyparła męża do muru, a ten się wreszcie przyznał.

Koleżanka dostała telefon. Zapłakany informował, że muszą przystopować, bo żona się dowiedziała. Że on musi naprawić małżeństwo. Pamiętam jak siedząc w kuchni koleżanka płakała i histeryzowała. W pierwszym momencie myślałam, że płacze z powodu wyrzutów sumienia, może ze strachu na myśl o konsekwencjach, a ona płakała, bo nie chciała końca romansu. Tego dnia mieli definitywnie zerwać kontakt. I oczywiście mimo, że takie deklaracje przy żonie padły, kontakt utrzymywali nadal i to w ukryciu. Doszła jeszcze ukryta skrzynka mailowa. Mąż nie miał zamiaru opuszczać żony, jeśli ta tylko mu wybaczy. Sprawę z kochanką chciał zamrozić na czas nieokreślony. Chciał wszystko uspokoić, poczekać, aż opadnie kurz. Chcąc spełnić życzenie żony, którym była rozmowa z kochanką, namówił ją na to.

Spotkały się we dwie. Żona zadawała oczywiście mnóstwo pytań, ale też opowiadała o tym, jak nigdy by się tego nie spodziewała... Że wszyscy, łącznie z nią uważali jej męża za ideał: wspólne wakacje, wspólne spacery, niedzielne lody i gra w piłkę z dziećmi, uczynny, zaradny, troskliwy, chwalony w pracy i rzetelny, kochający mąż i ojciec, w łóżku ideał. Po spotkaniach z kochanką, po powrotach z pracy, wracał do domu brał prysznic i namiętnie kochał się z żoną. Na wspólnych wakacjach, z których kochance wysyłał smutne smsy, żonie wmawiał, że jest z nią dopiero teraz szczęśliwy, że czuje, że budują wspaniały związek, że zakochuje się w niej na nowo. Gdy sprawa się wydała rozbeczał się jak dziecko, rzucił na kolana i wyznawał, że z kochanką chodziło tylko o seks, że nic nie znaczyła. Wiadomo.. Zaraz po tym zadzwonił do kochanki by przy żonie zakończyć sprawę. W ukryciu próbowali ustalić wspólną wersję, chciał również by kochanka wiedziała, że grał przed żoną. Skasowali wiadomości, zatarli wszystkie możliwe znaki. Nie chciał stracić rodziny. Kochanka zrozumiała, bo przecież od roku była powiernicą jego tajemnic. Nie powiedziała żonie w ilu miejscach w jej własnym mieszkaniu "to" robili. Że kąpała się w jej wannie, że leżała w jej pościeli. Żona wiedziała tylko o tylnym siedzeniu auta. Opowiedziała kochance o wstydzie i upokorzeniu, że ma wrażenie, że wszyscy, którzy mijają ją na ulicy widzą jej upokorzenie. Właściwie to rozmowa przebiegła bardzo spokojnie. Kochanka nawet współczuła żonie, bo wiedziała, że kochanek, gdyby mógł, wybrałby ją. Pamiętała wszystkie godzinne rozmowy, wszystkie zwierzenia i tajemnice.

Po zakończeniu romansu kontakt wcale się nie urwał, mimo, że żona postawiła taki warunek. Romans trwał tylko w stanie zamrożenia. Kochanek się wystraszył, ale wiedział, jak wszystko ukryć by ratować z rodziny to, co się da. Sprawa powoli ucichła. Ucichła na tyle, że pojawiły się okazje do kolejnych spotkań, ale jakoś nie wyszło, to już nie było chyba to. Na życzenie żony kochanek musiał zmienić pracę, zmienić auto. Spełnił i inne warunki. Małżeństwo przetrwało.

Dzisiaj, po latach widuję żonę kochanka na ulicy, na fitnessie, widzę ją w sklepie i zastanawiam się co myśli. Udałam się kiedyś do urzędu, załatwić jedną sprawę, a za biurkiem siedziała żona. Siedziała taka spokojna i wypełniała papiery. Czy ona wie, że po tylu latach kontakt koleżanki z kochankiem nie urwał się? Czy przejmowałaby się, że dzwonią do siebie, odbywają godzinne rozmowy? Co by zrobiła gdyby wiedziała, że dochodzi również do spotkań, flirtów?  Zmieniło się tyko to, że nie ma seksu, ale kochanek wciąż mentalnie jest przy kochance. Są zwierzenia, żarty z podtekstem. Gdyby nie to, że koleżanka założyła rodzinę, nie wiem jak by było. I tak to się ciągnie. I zastanawiam się czy żona kochanka po prostu nauczyła się z tym wszystkim żyć, czy się oderwała i stąd w niej ten spokój..

Dlatego czytam to forum, bo bardzo współczułam wtedy tej kobiecie i do dziś nie mogę się pogodzić z zachowaniem koleżanki. Koleżanka o tym wie, o tym co myślę. Zresztą domyśliła się w trakcie romansu, gdy jej wysłuchiwałam. Na końcu, gdy sprawa się wydała, poczułam ulgę. Siedziałam obok gdy łkała i jako jedyna z grona jej znajomych powiedziałam otwarcie, że w głębi serca ona sama wie, że źle postąpiła. Koniec był do przewidzenia. Dlatego cieszę się, że nastąpił wtedy, a nie za kolejne lata.
Nie do końca rozumiem dlaczego tak to mną wstrząsa. Może dlatego, że widzę, że zdrada to coś co nie umiera w nikim nigdy. Pragnę jakoś uwierzyć, że po zdradzie można żyć. A może czuję gdzieś pod skórą, że to wszystko przede mną..

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Być świadkiem zdrady
Let_it_go napisał/a:

Kochanka nawet współczuła żonie, bo wiedziała, że kochanek, gdyby mógł, wybrałby ją.

On mógł wybrać ją, ale nie chciał. Chciał mieć milą rodzinkę i dupkę na boku. Gdyby kochał kochankę to by sie rozstał z żoną. A tak na serio nie kocha/ ł ani jednej ani drugiej. Ludzie, którzy ciągną latami dwa związki na raz kochają tylko siebie.

Co do Twoich obaw. Zawsze jest ryzyko zdrady, bo ludzie są nieprzewidywalni, potrafią świetnie udawać i robić wszystko byleby tylko im było wygodnie i dobrze. Takie życie. Sama ze sobą ustal zasady, że jak zdradzi to zrobisz to i to, sama decyduj o swoim życiu.

3

Odp: Być świadkiem zdrady

A ja nie rozumiem, czemu się tak interesujesz zyciem innych..Ich sprawy i decyzje..

4

Odp: Być świadkiem zdrady

Nie nazwałabym tego "interesowaniem życiem innych" tak, jakbym chciała tylko o tym plotkować. Widzę, słyszę, co się dzieje, nie będę udawała, że nie widzę romansów.
Nie potrafię pogodzić się z tymi zdradami na około. Małżeństwa znajomych się sypią i co jakiś czas nowe dramaty. Wstrząsa to mną po prostu.

5 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-13 18:37:55)

Odp: Być świadkiem zdrady
Let_it_go napisał/a:

Nie nazwałabym tego "interesowaniem życiem innych" tak, jakbym chciała tylko o tym plotkować. Widzę, słyszę, co się dzieje, nie będę udawała, że nie widzę romansów.
Nie potrafię pogodzić się z tymi zdradami na około. Małżeństwa znajomych się sypią i co jakiś czas nowe dramaty. Wstrząsa to mną po prostu.

Ale powinnaś się pogodzić właśnie w imię tego, ze to czyjeś życie. Kochankowie się rozeszli, ale utrzymuja kontakt, chociaż już ze sobą  nie sypiają ? Żona wie od dawna a siedzi sobie i pracuje spokojnie teraz? myśiisz że poinformowanie jej o tym, gdzie kiedyś w ktorej pościeli zdradzał ją z kochanką  kiedyś  przyniesie po  latach coś dobrego, czy złego?
sypią się związki? dorośli ludzie sami sobie pracują na to co mają. Nie zbawisz świata.

6 Ostatnio edytowany przez Let_it_go (2018-05-13 20:19:58)

Odp: Być świadkiem zdrady

Ela210,
Być może źle się wyraziłam w moim pierwszym poście, choć przeczytałam go ponowie i nigdzie nie znajduję informacji, że mam zamiar angażować się w cudze sprawy, wypowiadać się, informować zdradzaną żonę lub męża o czymkolwiek. Jak napisałam na wstępie, mój post jest tylko refleksją, tylko przemyśleniami, potraktuj go jak wpis na bloga, a nie wypowiedzenie wojny ze złem tego świata. Nie zrozumiałaś mnie.

Napisałam go by wyrzucić to z siebie. Nie mam w planach ingerować w nic co nie dotyczy mnie i mojego życia.

Domyślam się też, że mój post może utonąć w gąszczu innych i być może tak się stanie, ponieważ nie dotyczy historii czy problemu, który można rozwiązać i na bieżąco śledzić.
To tyle.

7 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-13 20:41:52)

Odp: Być świadkiem zdrady
Let_it_go napisał/a:

A dotyka mnie, bo mój mąż wchodzi w wiek w którym był ów żonaty mężczyzna. Dwa lata temu trafiłam na jego korespondencję z młodszą koleżanką. Niby nic, niby flirt, ale karmił ją tymi samymi słowami, co mnie gdy jeszcze zależało mu, żeby mnie uwieść. Nie chcę nawet w to wnikać, bo właśnie... bo zdrada mnie przeraża. Przeraża mnie to, że tuż po jej wykryciu życie pęka jak szkło. Rozpętała się wtedy awantura. Mąż zerwał kontakt. Niby jest ok, a ja jakoś nie mogę przestać myśleć o romansie koleżanki sprzed lat.

No właśnie może dlatego, że znasz inną historię i wiesz, że z tym zerwaniem kontaktu różnie bywa...
Dlatego zastanawiasz się co czuje teraz jego żona... jak może normalnie funkcjonować?
Ogólnie zasada jest taka: żona wierzy, że to był nic nieznaczący epizod, seks z chętną panną, a kochanka, że on i tak żony nie kocha. I tak każda żyje w swoim przekonaniu...

Zresztą sama nazywasz swoje obawy:

Let_it_go napisał/a:

Nie do końca rozumiem dlaczego tak to mną wstrząsa. Może dlatego, że widzę, że zdrada to coś co nie umiera w nikim nigdy. Pragnę jakoś uwierzyć, że po zdradzie można żyć. A może czuję gdzieś pod skórą, że to wszystko przede mną..

Czujesz pod skórą, że mąż może wciąż utrzymywać kontakt z "koleżanką", że nie jest z Tobą szczery, albo znajdzie lub już znalazł inną?

Otóż, nie pocieszę Cię, osoba, która zdradziła przyzna się tylko do tego do czego musi, na co są dowody. A jak raz zdradziła, to najprawdopodobniej zdradzi kolejny raz. Nie mówię, że tak jest z Twoim mężem, ale ogólnie tak jest...

8 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-13 21:20:26)

Odp: Być świadkiem zdrady

mea culpa.. Roxann była uważniejsza, i dostrzegla Twoje pełne niepokoju pytanie..
tamta sytuacja z romansem koleżanki nie musi mieć przełozenia na Waszą.
tysiąc razy ważniejsze od niegdysiejszego zauroczenia męża jest to, jak naprawdę teraz między wami jest- czy się rozumiecie, uzupełniacie we wszystkich sferach , czy jest zaufanie.. w tamtym małżeństwie wyraźnie nie było- i szacunku 0- seks z kochanką w malzeńskim łożku tez o tym świadczy..
Ile zdrad tyle różnych powodów..
Twoje życie nie może się koncentrować na rozmyślaniu nad wiernoscią męża czy pilnowaniu go- zwariujesz w ten sposób. więc skup się na związku i pamiętaj by znać swoją wartość

9

Odp: Być świadkiem zdrady
Roxann napisał/a:

No właśnie może dlatego, że znasz inną historię i wiesz, że z tym zerwaniem kontaktu różnie bywa...
Dlatego zastanawiasz się co czuje teraz jego żona... jak może normalnie funkcjonować?

Dokładnie. Bo gdzieś tam dziwnie czuję, że nawet jeśli w naszym związku teraz tylko mamy słabszy okres to i tak coś jest nie ok. Bardzo nie ok. Nie umiem tego nazwać.
Przy pierwszej okazji, gdy flirtował z koleżanką, a ja o tym nie widziałam, był dla nie ujmująco czarujący. To był jak miodowy miesiąc, a w tym samym czasie budziłam się codziennie w nocy zlana potem, dysząca zazdrością nie wiadomo o co. Dopiero gdy się wszystkiego dowiedziałam zrozumiałam, że gdzieś tam głęboko wyczuwałam prawdę.

Roxann napisał/a:

Czujesz pod skórą, że mąż może wciąż utrzymywać kontakt z "koleżanką", że nie jest z Tobą szczery, albo znajdzie lub już znalazł inną?

Czuję, że nie jest szczery i czuję, że jest nieobecny. Nie jestem w stanie sprawdzić czy ktoś jest. Stwierdziłam, jakiś czas temu, że im więcej skupiam się na nim, tym bardziej tracę do siebie szacunek. U nas nie ma już równowagi w braniu i dawaniu. Jemu schlebia moja uwaga, chęć rozmowy, pochylanie się nad każdym dąsem i fochem. Im bardziej to robię, tym bardziej on jest skryty, wycofany, zamyka się w swoim świecie. Nastrój zmienia mu się bardzo często. Może być super, miły spacer, idziemy za rękę. On dostaje wiadomość i zmienia się w mgnieniu oka. Widać, że ukrywa zdenerwowanie, okazuje mi i dziecku (czego wcześniej nie było) poirytowanie. Gdy próbuję zrozumieć w czym problem potrafi zrobić mi awanturę. Wtedy jest gdzieś indziej.

Stwierdziłam więc, ze oszaleję, bo każdy jego humor miotał mną jak papierem na wietrze. Postanowiłam zamiast na nim, że zacznę skupiać się na sobie. Umówiłam się na terapię...dla samej siebie. Po godzinie rozmowy usłyszałam, że mam ewidentny problem z poczuciem wartości. Podpadam gdzieś tam pod kobiety kochające za bardzo i czuję się z tym strasznie źle. Chyba jest mi wstyd, bo ludzie mają mnie za silną osobę. A mnie przeraża myśl, jaka jestem słaba psychicznie, przeraża mnie co on może mi zrobić. A zrobi, to co będzie chciał. Nie mam nad nim kontroli więc muszę zająć się sobą.

Ela210 napisał/a:

tysiąc razy ważniejsze od niegdysiejszego zauroczenia męża jest to, jak naprawdę teraz między wami jest- czy się rozumiecie, uzupełniacie we wszystkich sferach , czy jest zaufanie..

No właśnie chyba nie.. Mogłabym wymieniać, co jest nie tak, że śpi plecami do mnie, że seks jest raz na dwa tygodnie i to z mojej inicjatywy. Bo on zmęczony, bo to, bo tamto. Rozmowy jakieś nijakie, nie opowiada mi np. o pracy, nie dzieli się myślami. Mówi zdawkowo, widać, że nudzą go rozmowy ze mną. Czasami jest oczywiście fajnie, miło śmiesznie, chodzimy za rękę, cmokamy się, ale to nie jest codzienność. Wszystko jakieś naciągane.

Ela210 napisał/a:

Twoje życie nie może się koncentrować na rozmyślaniu nad wiernoscią męża czy pilnowaniu go- zwariujesz w ten sposób. więc skup się na związku i pamiętaj by znać swoją wartość

Wiem, żę masz rację. Właśnie staram się pracować nad sobą...Na efekty muszę poczekać.

10

Odp: Być świadkiem zdrady

Przykro mi to pisać, ale dużo wskazuje na to, że Twój mąż albo nadal z kimś romansuje pisemnie, albo nawet i fizycznie, ewentualnie cały czas myśli o tej osobie, dlatego Ciebie odsuwa od siebie świadomie, albo podświadomie.
U mnie też zaczęło się od snu jednak podświadomość jest niesamowita. Mniejsza z tym, mądry człowiek po szkodzie. Prawdą jest, że nie możesz się koncentrować na mężu i tym co on może zrobi, czy nie zrobi. Musisz nauczyć się myśleć w kategoriach przewidywania, zakładać różne sytuacje, nie nastawiać się, ze tak będzie, ale zastanawiac się, co zrobisz gdy np. dowiesz się o zdradzie emocjonalnej/ zdradzie fizycznej/ romansie, wyobrażaj sobie różne sytuacje- co cholernie będzie bolało, ale to zaowocuje- i ustalaj sama ze sobą zasady: jak mnie zdradzi emocjonalne  to zrobię to i to, jak się okaże że ma romans to postąpię tak i tak (nie chcę pisać przykładów bo nie chcę niczego sugerować, to musi być TYLKO TWOJA decyzja). Im więcej sytuacji przewidzisz i ustosunkujesz się do nich tym lepiej. Ja już mam to za sobą i jestem spokojniejsza, bo wiem co zrobię, jezeli przyjdzie kolejny cios. Zasady i ustalenia w życiu i w związku sa ważne, ale w moim odczuciu nie ma sensu ustalać niczego ze zdradzaczem, tzn ustalić można, ale wierzyć w te ustalenia już niekoniecznie, bo zdradzający zawsze zostanie zdradzającym, raz naruszył nasze zaufanie i musimy być gotowi na to, ze może naruszyć kolejny raz. Dlatego zasady odnośnie zwiazku należy ustalić samemu ze sobą i się tego trzymać, żeby nie wyjść na takiego samego kłamce jak partnerzy/ partnerki zdradzacze.

11 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-14 12:36:36)

Odp: Być świadkiem zdrady

To co Nirvanka pisze jest jasną i przejrzystą mapą drogową i w sytuacji ciąży tego bym się trzymała.
tylko że to rozwiązanie ma taką jedną wadę, że to mąż wciąż kieruje tym co robię, czuję.
A On ma swoje zauroczenia jak 99 %mężów tylko nie potrafi tego ukryć- lub ma po prostu żonę z rozwiniętą intuicją - te które są emocjonalnie związane z partnerem- czują inne kobiety na 100  %  . te które są w małżeństwie z rozsądku- wypierają różne fakty..
Jak dobrze, ze znalazłaś czas i ochotę na terapię!.
pomoże Ci to odsunąć męża z pozycji centralnej w swoim życiu i postawić tam siebie- też personę wartą uwagi i kochania-  na początku przez siebie..
niezależnie od tego jak potoczą się sprawy z mężem- bedzie warto.
możesz wyciągnąć wątpliwości na światło dzienne lub zamieść pod dywan.. ale sposób postępowania i tak powinien być ten sam. Jak zmienisz perspektywę, rozjaśni Ci  się wiele rzeczy, na małżeństwo też spojrzysz bez różowych okularów.

dlaczego tak przeżywasz historie które opisałaś w pierwszym poście? bo wydaje Ci się  że świat gdzie dajesz zaufanie, poświęcenie, uwagę drugiemu człowiekowi i dostajesz to samo jest sprawiedliwy, tak powinno być. smile znam to .:) ale to tak nie działa niestety .. teraz się na to oburzasz, kiedyś zrozumiesz.
powodzenia.

12

Odp: Być świadkiem zdrady
Ela210 napisał/a:

dlaczego tak przeżywasz historie które opisałaś w pierwszym poście? bo wydaje Ci się  że świat gdzie dajesz zaufanie, poświęcenie, uwagę drugiemu człowiekowi i dostajesz to samo jest sprawiedliwy, tak powinno być. smile znam to .:) ale to tak nie działa niestety .. teraz się na to oburzasz, kiedyś zrozumiesz.
powodzenia.

A co prawda to prawda, miło by było żyć w świecie idealnym i ufać innym, ale tak się nie da. Tzn. da sie, ale prędzej czy później dostanie się za to po dupie i nie mówię o tym, że zawsze partner/ka zdradzi.  Mówię też o innych relacjach interpersonalnych np pomiędzy członkami rodziny, w pracy, pomiędzy przyjaciółmi, kolegami. Chyba nie ma takiego człowiek na świecie, który by sie kiedyś na kimś nie zawiódł, który by nie został kiedyś przez kogoś w jakiś sposób zdradzony. Im więcej czytamy takich historii, im więcej widzimy takich sytuacji tym bardziej boimy sie o swoje relacje z innymi.

Co do terapii, uważam, że każdy powinien pomagać sobie w sposób najlepszy dla niego, jezeli dla kogoś to jest terapia to super, ze znalazł swoją drogę do rozwiązania problemów.
Natomiast odnosząc sie do

Ela210 napisał/a:

To co Nirvanka pisze jest jasną i przejrzystą mapą drogową i w sytuacji ciąży tego bym się trzymała.
tylko że to rozwiązanie ma taką jedną wadę, że to mąż wciąż kieruje tym co robię, czuję.

to powiem tak, wchodząc w jakąkolwiek interakcję z drugim człowiekiem pozwalamy na to, ze nasze zachowania nawzajem na siebie wpływają, jednak mój sposób polega na tym, że nie podejmujemy decyzji na gorąco w chwili, gdy coś sę wydarzy, tylko uprzedzamy bieg wydarzeń i podejmujemy decyzję sami dla siebie, owszem decyzję uzależnioną i wywołaną bodźcem w postaci zachowania w tym przypadku partnera. Ale na tym własnie polegają interakcje między ludzkie, tak działają związki, przyjaźnie, relacje rodzinne, robimy wiele rzeczy pod wpływem bodźca z drugiej strony, jednakże nasze zachowanie jest połączeniem wpływu drugiej strony i naszego charakteru, sposobu bycia, poglądów itp. Uprzedzając i wyobrażając sobie jak może zachować się w tym przypadku partner mamy czas na spokojną analizę i wypracowanie w sobie i dla siebie danych zachowań.  Oczywiście nie na każdego to może działac, ale nie ma uniwersalnych rad dotyczących związków z innymi ludźmi, bo ludzie nie są identyczni.

13

Odp: Być świadkiem zdrady

Każde rozwiązanie, które pozwoli uzyskać równowagę na nowym poziomie jest dobre. Ja puściłam swoje emocje wolno, obserwując je "na bieżąco" i patrząc, dokąd mnie doprowadzą. Gdybym była w ciąży jak Ty, nie podjęłabym raczej takiego ryzyka poznawczego- bo energia jest potrzebna dla skupienia się na dziecku i szybkie poukładanie innych spraw uwalnia energię potrzebną dla dziecka. pamiętam swój stan błogosławiony i bylam wtedy jak Terminator smile

14

Odp: Być świadkiem zdrady
Ela210 napisał/a:

Każde rozwiązanie, które pozwoli uzyskać równowagę na nowym poziomie jest dobre. Ja puściłam swoje emocje wolno, obserwując je "na bieżąco" i patrząc, dokąd mnie doprowadzą. Gdybym była w ciąży jak Ty, nie podjęłabym raczej takiego ryzyka poznawczego- bo energia jest potrzebna dla skupienia się na dziecku i szybkie poukładanie innych spraw uwalnia energię potrzebną dla dziecka. pamiętam swój stan błogosławiony i bylam wtedy jak Terminator smile

ja w ciązy w ogóle nie czuję się jak w ciąży, gdyby nie ruchy dziecka to w ogóle bym się nie czuła inaczej, bo ani nie przytyłam dużo- ponad 5 kg, ani nie mam fochów, jakichś psychologicznych jazd. Jestem taka jak zawsze, tylko wiadoma sytuacja dała mi na początku w kość, ale wszystko jest do ogarnięcia jak się chce i jak ma sie dobrą motywację. Po prostu trzeba wiedzieć czego się chce i do tego dążyć, ale zawsze mieć kilka zapasowych wyjść ewakuacyjnych wink No i nie odkrywać wszystkich kart, ja w głowie mam jedno i mam podjęte decyzje, a werbalnie komunikuję mu wszystko na zasadzie takiej, że on wie, ze jestem osobą nieobliczalną, zatem ja wiem co zrobię, a on niech ma świadomość, ze może być różnie, czyli, ze począwszy od olania sprawy, poprzez rozwód, utrudnienie mu życia w postaci zostawienia jemu dziecka, aż po to, ze mogę go zaciukac na spaniu. Oczywiście to jest śmieszne bo ani groźby, ani prośby, ani ustalanie zasad ze zdradzaczem nie ma sensu i przełożenia na realne życie, bo jak ktoś chce zdradzić, czy oszukać w innym zakresie to i tak to zrobi bez względu na konsekwencje. Po prostu bawi mnie jego zachowanie, a ja zyję już na pelnym luzie bo co ma  być to będzie, ja mogę odpowiadać tylko za siebie i swoje decyzje na resztę nie mam wpływu. NAjważniejsze to życ w zgodzie z samym sobą

15 Ostatnio edytowany przez Let_it_go (2018-05-14 13:59:37)

Odp: Być świadkiem zdrady

Ela, a skąd podejrzenie, że jestem w ciąży? big_smile

edit: Ach to chyba było do Nirvanki!

16

Odp: Być świadkiem zdrady

Bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi. Widzę, że doskonale rozumiecie o co mi chodzi.

Nirvanka87 napisał/a:

U mnie też zaczęło się od snu jednak podświadomość jest niesamowita.

To jest bardzo dziwne..A  jeśli moge zapytać, tak z ciekawości, czy śniło Ci się coś konkretnego, jakieś sceny czy ogólnie miałaś sen, który był nieokreślony w formie, ale dał Ci silne poczucie tego, co się wydarzy?

Wiem, Nirvanka87 co masz na myśli z tym przewidywaniem. Zaczęłam to robić sama z siebie, jakoś podświadomie próbuję sobie wyobrażać różne opcje, bo czuję się bezpieczniejsza wiedząc, że jakiś plan mam. Stąd też wypływa w ogóle cały ten mój post. Wiem też, że nawet gdy się przygotuję to i tak będę zaskoczona, ale zawsze to o kilka stopni mniej. I tak jak piszesz bardziej zależy mi na tym by ustalić pewne zasady sama ze sobą, bo moim problemem jest to, że pozwalałam przesuwać swoje granice, a teraz czuję się niekomfortowo i czuję niepokój. Jakbym nie miała warstwy ochronnej.


Ela210 napisał/a:

Jak dobrze, ze znalazłaś czas i ochotę na terapię!.
pomoże Ci to odsunąć męża z pozycji centralnej w swoim życiu i postawić tam siebie- też personę wartą uwagi i kochania-  na początku przez siebie..
niezależnie od tego jak potoczą się sprawy z mężem- bedzie warto.

Dokładnie na to liczę korzystając z terapii, bo wiem, że orbituję wokół niego, reaguję na wszystkie jego zmiany nastroju. Na terapii są, wiadomo, "tylko" rozmowy, ale między nimi wypływa ze mnie bardzo wiele upchanych gdzieś uczuć no i ostatnio pojawiły się te, o których w wątku piszę. Mam wrażenie, że pozwalam sobie czuć te wszystkie rzeczy pierwszy raz od kilkunastu lat, bo do teraz gdzieś je upychałam w imię tego, by było "dobrze".
Nie mam żadnych konkretnych dowodów na nielojalność męża, ale gdy nie mydlę sobie sama oczu, nie wybielam go we własnej świadomości i nie gloryfikuję to obiektywnie stwierdzam, że w tym naszym związku tak jakby go nie ma, a ja za to jestem cała. Po uszy!
Ela210, a czy Ty odbyłaś terapię? Jak Ci pomogła?

17

Odp: Być świadkiem zdrady

W sumie to były dwa sny. Jeden, którego już za dobrze nie pamiętam, bo był już ponad rok temu, że siedziałam w jakimś barze takim jakby mlecznym barze i była tam dziewczyna i ja czułam, ze to z tą dziewczyną mnie zdradza, więc poszłam za nią, ale potem gdzies ją zgubiłam i błądziłam od klatki do klatki, cały czas mając świadomość, ze on mnie teraz gdzies tam w tym bloku zdradza. Jak sie po czasie okazało (z tego co mówił) to ten sen był z jakiś niecały tydzień po zdradzie. A drugi sen miałam w grudniu, śniło mi się, że jakas do niego pisze, że się raz spotkali i ona  chciałaby znowu i to było tak realne, ze pierwszy raz w życiu przeszukałam jego laptopa, nigdy wcześniej tego nie robiłam. I znalazłam sporo rzeczy, ale żadnego potwierdzenia że doszło z kimkolwiek do spotkania. Do samego spotkania i faktu zdrady przyznał się sam z siebie i  (z tego co mówił, a jak wiemy nie wierzymy zdradzaczom) ów sen w sumie był bardzo podobny do realiów, ze też do niego wypisywała i ogólnie różne cyrki się działy, ale to już jakby nie ma sensu opisywać, bo to nic nie wniesie ani do Twojej sytuacji, ani tez mi nic nie da wywlekanie tego typu rzeczy, bo ja się już ze wszystkim uporałam.

A wiesz co mnie najbardziej bolało? nie zdrada, kicham na nią, bolało mnie to, ze ja zawsze byłam osoba, która widziała w ludziach wszystko, zawsze spostrzegawcza i szczegółowa, wszystko widziałam, a tutaj zarzucałam sama sobie, ze jak tego nie widziałam to jestem beznadziejna. I to mnie dobiło, bo miałam o sobie inne mniemanie, ze jestem spostrzegawcza i silna, ze zawsze dam sobie radę, jak się okazało, ze jednak spostrzegawcza nie jestem to przestałam w ogóle wierzyć w siebie i inne swoje atuty (mówię o wartościach intelektualnych i psychospołecznych, co do wyglądu nie mam kompleksów i miec nie zamierzam).

I potem po jakimś miesiacu od przyznania się przez niego zaczęłam czytać swoje smsy do niego z tego okresu zdrady i wtedy sobie przypomniałam, ze miałam ten pierwszy sen, zobaczyłam, ze sama mu pisałam, że czuję, ze coś jest nie tak, że może potrzebujemy przerwy itp, on oczywiście, że nie, że on nie chce ani przerwy ani rozstania itp. I wtedy na nowo zaczęłam wierzyć w siebie, bo ja jednak widziałam, ze coś jest nie tak, po prostu za bardzo kochałam i nie uwierzyłam w swoją intuicję, poza tym później nasz związek nabrał tempa i to osłabiło moją czujność niestety. No cóż więcej tego błędu nie popełnię. Obecnie wszystkie decyzje podejmuje dla dobra dziecka i jak najmniejszej jednocześnie szkody dla mnie. Nie mogę zabrać mu możliwości i szansy wykazania się jako tata, natomiast on ma świadomość, ze jeżeli będzie beznadziejnym ojcem to sobie podziękujemy i się rozstaniemy, a przynajmniej ja będę do tego dążyć, bo dla dziecka nie jest najważniejsza pełna rodzina tylko szczere relacje między rodzicami. Lepiej być osobno i nie skakać sobie do oczu, niż żyć pod jednym dachem i robić patologię i jednocześnie dziecku wodę z mózgu. Zobaczymy jak to będzie.

18

Odp: Być świadkiem zdrady

nie, nie byłam na  terapii, ale przeszłam dłuuuugą drogę.. smile wciąż idę. smile
jeżeli masz pomoc profesjonalisty, to dobrze..bo dbasz o siebie.
ten układ- Ty mąż wasze sprawy trzeba na nowo skonfigurować. dasz radę. tu na forum setki podobnych historii. I niezależnie czy mąż ma kogoś czy nie, ta zmana już z się zaczęła.

19 Ostatnio edytowany przez Let_it_go (2018-05-15 11:25:04)

Odp: Być świadkiem zdrady

Ela210,
Podczytuję tematy tutaj, widzę, że skupianie się na partnerze i jego nastrojach to powszechny problem:).
Nie wiem jeszcze do końca jak to zmienić, ale szukam różnych rozwiązań.
Wczoraj tak się wkręciłam w jeden wątek, że czytałam do późnej nocy. Nie wiem czy to jest pocieszające czy przerażające, że inni mają podobnie...!


Nirvanka87 napisał/a:

A wiesz co mnie najbardziej bolało? nie zdrada, kicham na nią, bolało mnie to, ze ja zawsze byłam osoba, która widziała w ludziach wszystko, zawsze spostrzegawcza i szczegółowa, wszystko widziałam, a tutaj zarzucałam sama sobie, ze jak tego nie widziałam to jestem beznadziejna. I to mnie dobiło, bo miałam o sobie inne mniemanie, ze jestem spostrzegawcza i silna, ze zawsze dam sobie radę, jak się okazało, ze jednak spostrzegawcza nie jestem to przestałam w ogóle wierzyć w siebie i inne swoje atuty (mówię o wartościach intelektualnych i psychospołecznych, co do wyglądu nie mam kompleksów i miec nie zamierzam).

Nirvanka, wydaje mi się, że spostrzegawczość może być zawodna, nawet jeśli to bardzo rozwinięta cecha. Po prostu nie zawsze oznaki są widoczne. Niektórych rzeczy nie zobaczy się, bo po prostu ich nie widać lub nie można ich sprawdzić. I stąd dziwność intuicji. Skąd intuicja "wie" to co "wie" mimo, że nic nie widać. Koniec końców okazało się jednak, że coś tam przeczuwałaś, mimo, że nic na własne oczy nie zobaczyłaś. Stąd te sny i "przeczucia". Ale to się przecież może pojawić lub nie i poza tym jest strasznie męczące emocjonalnie. Ja trwam w takim zawieszeniu i nie wiem, co jest na rzeczy.
Nie mam szans zweryfikować, gdybym chciała, co mój partner dokładnie robi, gdy jest w pracy. Często jest w terenie, w różnych miejscach i ma styczność z mnóstwem ludzi. Właściwie bez problemu, pod pozorem takiego wyjazdu w teren mógłby się z kimś nawet codziennie spotykać.
Mam więc trzy możliwości: 1. ufać bezgranicznie (ale to niestety już nie jest możliwe), 2. wątpić i dostać paranoi, 3. stosować zasadę ograniczonego zaufania, bez paranoi i dbać o swoje w tym dobre samopoczucie. To ostatnie wiąże się również z odcięciem się od jego chwiejnych humorów w których ja doszukuję się oznak.."czegoś" i zaczęłam świrować.
Wybrałam opcję trzecią, wydaje mi się najracjonalniejsza i próbuję powoli wprowadzić ją w życie.

20

Odp: Być świadkiem zdrady

po tych oznakach i przeczuciach nadal ufałam bezgranicznie niestety. Dopiero ten ostatni sen mnie skłonił do przeszukania laptopa, gdyby mój nie padł to nawet bym nie miała dostępu do jego laptopa. Nie wiem dlaczego dał mi swojego, może nie pamiętał, ze tam cokolwiek jest, nie wiem.  Teraz już nie ufam i nie zaufam nigdy nikomu. Nigdy z nikim nie stworzę już związku takiego jakiego oczekiwałam. To już na zawsze będzie we mnie siedzieć. Niestety  tak jak wtedy najbardziej mnie bolało to, że okazałam sie durna i niespostrzegawcza (tak wtedy myślałam). Tak później mnie najbardziej bolało, że zabił we mnie wiarę w szczery, uczciwy związek- nie z nim, w ogóle. Już nie wierzę w takie związki i relacje, życzę ludziom by byli w takich uczciwych relacjach, by czuli się kochani, szanowani niezdradzani, ale sama już na to nie liczę.

21

Odp: Być świadkiem zdrady
Nirvanka87 napisał/a:

po tych oznakach i przeczuciach nadal ufałam bezgranicznie niestety. Dopiero ten ostatni sen mnie skłonił do przeszukania laptopa, gdyby mój nie padł to nawet bym nie miała dostępu do jego laptopa. Nie wiem dlaczego dał mi swojego, może nie pamiętał, ze tam cokolwiek jest, nie wiem. .


Strasznie podobne te sytuacje do moich:) tylko u mnie zamiast laptopa był telefon, który zostawił mi tuż pod ręką, bo o nim zapomniał. A on NIGDY nie zapomina swojego telefonu.
Gdyby nie te sny to pewnie nawet nie kusiłoby mnie, żeby tam zaglądać. Oddałabym mu telefon, a tak..musiałam mieć pewność i wyszło, że łgał jak pies.

22

Odp: Być świadkiem zdrady

Skoro zaczęłam już ten wątek to nie będę go porzucać:)
Sprawa rozwija się w dziwny sposób.
Z jednej strony widzę, że zmiana mojego zachowania spowodowała zmianę atmosfery naszej relacji. Przez to, że ja się nieco wycofałam, zajęłam się sobą i swoimi sprawami zauważyłam, że mój mąż bardziej niż kiedyś wychodzi z inicjatywą, proponuje częściej spędzanie czasu razem, więcej rozmawiamy i jest ogólnie jakoś luźniej. Częściej też domaga się bliskości, rozmów. Trochę tak, jakbym zrobiła mu na to miejsce. Wcześniej wszystko wypełniałam ja i moje "pomysły" na to co "powinniśmy" robić. Więc ta częśc relacji jest na plus.

Z drugiej jednak strony nie potrafię porzucić moich podejrzeń, że coś jest nie tak. Bo na przykład są tematy co do których wiem, że nie jest szczery. I pomijając kwestię  czy jest lojalny wobec mnie czy nie, to przez to, że zaczęłam więcej obserwować niż mówić zauważyłam, że czasami nie mówi mi całej prawdy bądź zataja coś przede mną. Ciężko jest mi to opisać, bo to są sprawy drobne, o które trudno byłoby się przyczepić, ale tym bardziej dziwi mnie brak szczerości w takich małych rzeczach. Podkopuje to moje, i tak już nadszarpnięte, zaufanie i cały czas mam wrażenie, że nie potrafię się uwolnić od niepokojących myśli. Poza tym zdarza się, że gdy zaczepię o jeden temat, bo już dwukrotnie nieświadomie o coś go zapytałam, to on wpada w furię dosłownie w 5 sekund. Gdy pytam o co mu chodzi, że tak wybucha to słyszę, że mam nie drążyć.

Była również sytuacja, że korzystając z komputera  domowego miałam dostęp do jego niewylogowanego konta. Zdziwiłam się, że tak je zostawił. Oczywiście żyjąc z takimi chorymi przeczuciami, o jakich pisałam wcześniej nie mogłam się powstrzymać, żeby jego wiadomości pobieżnie nie przejrzeć. Nie znalazłam nic, co by mnie niepokoilo oprócz jednej sprawy - mianowicie kilka rozmów (zwłaszcza z kobietami) jest po prostu w połowie urwana. Tak jakby część dialogów wykasował. Po tym wszystkim, w jakiejś niezobowiązującej rozmowie dał mi do zrozumienia, że...wie, że przeglądam jego wiadomości. (Przypomniało mi się jak jakiś czas temu podzielił się ze mną podejrzeniami, że jego zwierzchnik w pracy prawdopodobnie szpieguje to, co mój mąż robi na komputerze. Czyli mój mąż musiał wtedy znać oprogramowanie, które do tego służy i że w ogóle takie istnieje. Pamiętam też przy okazji wizyty u znajomych, gdzie głowa rodziny dorabia sobie w agencji detektywistycznej, jak mój mąż przesiedział cały wieczór dyskutując z nim na tematy szpiegowania i zabezpieczania sprzętu. Trochę mnie to zdziwiło ile mój mąż wie na te temat.)

I w końcu dotarło do mnie, że specjalnie zostawił niewylogowane konto, usunął niewygodne wiadomości, o które mogłabym się przyczepić i prawdopodobnie zainstalował jakiś program, który śledził moje działania na tym komputerze pod jego nieobecność...Wątpię, że śledzi co robię na moim własnym komputerze. Jego działania są nakierowane na sprawdzanie czy wiem tylko tyle, ile mi pozwolił i czy nie drążę głębiej...

23

Odp: Być świadkiem zdrady

Jeżeli masz poczucie, że coś jest nie tak to znaczy coś jest nie tak ...
Tak wiemy, że czytanie cudzych wiadomości jest nie w porządku ale gdy masz to uczucie to sprawdzasz ja sprawdzałam i on wiedział, że ja sprawdzam zawsze konto wyczyszczone gdy zostawiał odblokowany komp rozmowy z w grupie kolegów widziałam po wycinane wątki..
O telefonie nie wspomnę był zabierany wszędzie.... Ja podczas rozmów wychwytywałam kiedy cos mi nie gra i drążyłam temat baaardzo go to wkurzało i " powtarzał uważaj bo zostaniesz sama" noo i długo nie wytrzymał mojej podejrzliwości, ale po czasie okazało się że niestety miałam racje nie bez powodu czułam że coś nie gra... Żałuje tylko, że bałam się z nim porozmawiać o tym ale albo skończyło by sie to wcześniej albo byśmy to naprawili nie wiadomo..

24

Odp: Być świadkiem zdrady

Nie szpieguj, nie sprawdzaj, jak cię zdradził i tak się wyda. A jak widać on i tak usuwa prawdopodobnie "dowody zbrodni" więc i tak Ci nic to nie da

25

Odp: Być świadkiem zdrady
Wydajemisię napisał/a:

Jeżeli masz poczucie, że coś jest nie tak to znaczy coś jest nie tak ...


..i jak to wiem..
Ale mimo to nie szukam dowodów na zdradę. Szukam dowodów na swoją pomyłkę.
Wiem, że zbiera się na burzę, ale jak wielu przede mną, nie chcę wierzyć, że nadciąga.

26

Odp: Być świadkiem zdrady
Nirvanka87 napisał/a:

Nie szpieguj, nie sprawdzaj, jak cię zdradził i tak się wyda. A jak widać on i tak usuwa prawdopodobnie "dowody zbrodni" więc i tak Ci nic to nie da

..chyba masz rację. Przez to sprawdzanie i tak nic owego się nie dowiedziałam, oprócz tego, że dobrze czułam, iż coś ukrywa. A wolałabym tego nie wiedzieć.

Czuję się jak robiona w konia idiotka.

27 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-20 13:48:29)

Odp: Być świadkiem zdrady
Nirvanka87 napisał/a:

Nie szpieguj, nie sprawdzaj, jak cię zdradził i tak się wyda. A jak widać on i tak usuwa prawdopodobnie "dowody zbrodni" więc i tak Ci nic to nie da

Zdrada nie zawsze się  wyda.
wydaje się albo przez głupotę- np  nierozgarnięty kochanek lub kochanka
albo zdradzający chce tego- bo ma juz dość ukrywania się, albo chce świadomie lub nie rozwalić swój związek

trzecia opcja to taka- że jest to zamknięty prywatny teren, do  którego partnera nie wpuszcza,  oddziela to od swojego związku i chroni ten związek.

ktoś tam jest pewnie w życiu męża.
nie na tyle waznego by chciał rozwalić wasze małżeństwo.
ale niestety Ty już wiesz , czy podejrzewasz coś i masz to na głowie.
zanim coś zrobisz to przestudiuj w głowie wszystkie scenariusze.
możesz skupić się na waszym związku, jak będzie mocny, to nawet jak odkryjesz zdradę- kochanki czy przyjaciółki pójdą w odstawkę, bo nie będzie chciał stracić Ciebie.
ale wierności forever we wszystkich aspektach nie zagwarantujesz sobie..
możesz też masz pełne prawo stwierdzić, że Cię to męczy i nie chcesz takiego faceta, szukasz takiego, dla którego wierność jest priorytetem- tu na forum są Panowie, którzy to  deklarują.
Ja akurat im nie wierzę- ale to efekt moich doświadczeń, przemyśleń  obserwacji .. smile więc to subiektywne.

28 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-05-20 14:30:52)

Odp: Być świadkiem zdrady

Racja, po szarżowałam z tym wydaniem się zdrady. Jasne, że nie zawsze się wyda, ale w przypadku Autorki mam wrażenie, ze "wydanie się" okazanie się, ze coś jest nie tak wisi na włosku. Może nie chodzić o zdrade tylko o coś innego, ale jej facet ewidentnie coś ukrywa, coś kreci.
Let it go, napisałaś , że wolałabyś nie wiedzieć, uwierz lepiej wiedzieć i mieć świadomość, zeby SAMEMU podejmować decyzje o SWOIM życiu.
Ela napisała, że ktoś może/ pewnie jest w życiu męża Autorki, ale nie na tyle ważny, zeby dla niego rozwalać małżeństwo- serio? Jeżeli jest ktoś inny ważny niż żona (nie pisze o rodzinie, dzieciach, przyjaciołach, tylko relacji damsko-męskiej, cholera wie może męsko-męskiej, damsko-damskiej nie bądźmy nietolerancyjni) to już jest rozwalanie małżeństwa. Sam fakt pojawienia się kogoś innego ważnego, pojawienie się zdrady (nie mówię, ze tutaj była zdrada) już jest rozwalaniem związku w którym się jest. Związek nie rozwala się poprzez wydanie się zdrady, tylko przez zdradę.

29 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-20 14:51:48)

Odp: Być świadkiem zdrady
Nirvanka87 napisał/a:

Racja, po szarżowałam z tym wydaniem się zdrady. Jasne, że nie zawsze się wyda, ale w przypadku Autorki mam wrażenie, ze "wydanie się" okazanie się, ze coś jest nie tak wisi na włosku. Może nie chodzić o zdrade tylko o coś innego, ale jej facet ewidentnie coś ukrywa, coś kreci.
Let it go, napisałaś , że wolałabyś nie wiedzieć, uwierz lepiej wiedzieć i mieć świadomość, zeby SAMEMU podejmować decyzje o SWOIM życiu.
Ela napisała, że ktoś może/ pewnie jest w życiu męża Autorki, ale nie na tyle ważny, zeby dla niego rozwalać małżeństwo- serio? Jeżeli jest ktoś inny ważny niż żona (nie pisze o rodzinie, dzieciach, przyjaciołach, tylko relacji damsko-męskiej, cholera wie może męsko-męskiej, damsko-damskiej nie bądźmy nietolerancyjni) to już jest rozwalanie małżeństwa. Sam fakt pojawienia się kogoś innego ważnego, pojawienie się zdrady (nie mówię, ze tutaj była zdrada) już jest rozwalaniem związku w którym się jest. Związek nie rozwala się poprzez wydanie się zdrady, tylko przez zdradę.

Wyjaśnię-miałam na myśli małżeństwo w sensie- chcę być lub nie chcę być razem  nią. to mam na myśli.
Ja wolałam wiedzieć. fakt
ktoś może nie woli- też może mieć swoje powody.
ktoś na boku- to może być i rozwalanie  ratowanie związku- zależy od okoliczności. Albo ktoś bez znaczenia..
Ale NIGDY przyczyna jego problemów- tu jestem na 100 % przekonana.

30 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-05-20 16:01:08)

Odp: Być świadkiem zdrady

co do "przyczyny"- moim zdaniem zdrady biorą się z różnych pobudek, czasami to wynika z relacji, jakie panują w związku- pretensje, wąty, pogorszenie się stosunków, brak seksu itp, a czasami wychodzi to od samego zdradzacza, czyli chęć spróbowania z kimś innym, nie czegoś innego, tylko z kimś innym. Tak czy siak, nawet jak partner/ka jest wredny/a  nie da się z nią/nim żyć, ciągłe awantury i pretensje itp, to najpierw trzeba pogadać i albo jak ma sie ochotę widzi się szanse to ratować ten zwiazek, albo jak nie ma szans na uratowanie relacji, albo po prostu to ratowanie nie wychodzi bo jedna, lub druga strona olewa sprawę to nalezy sie rozstać i DOPIERO PO ROZSTANIU wchodzić w nowe zwiazki. Zatem  w moim odczuciu nie ma innej przyczyny niż chcica zdradzacza, ani nie ma wytłumaczenia,  dla zdrady i zdradzającego. Rozumiem chęć rozstania z daną osobą bo coś nie wychodzi, ale nie rozumiem, a raczej nie akceptuję i nie toleruję grania na dwa fronty. Bo rozumieć rozumiem, po prostu nie popieram i nie mam zrozumienia dla zdrady

31

Odp: Być świadkiem zdrady
Let_it_go napisał/a:

Poza tym zdarza się, że gdy zaczepię o jeden temat, bo już dwukrotnie nieświadomie o coś go zapytałam, to on wpada w furię dosłownie w 5 sekund. Gdy pytam o co mu chodzi, że tak wybucha to słyszę, że mam nie drążyć.

Let_it_go napisał/a:

Była również sytuacja, że korzystając z komputera  domowego miałam dostęp do jego niewylogowanego konta. Zdziwiłam się, że tak je zostawił. Oczywiście żyjąc z takimi chorymi przeczuciami, o jakich pisałam wcześniej nie mogłam się powstrzymać, żeby jego wiadomości pobieżnie nie przejrzeć. Nie znalazłam nic, co by mnie niepokoilo oprócz jednej sprawy - mianowicie kilka rozmów (zwłaszcza z kobietami) jest po prostu w połowie urwana. Tak jakby część dialogów wykasował. Po tym wszystkim, w jakiejś niezobowiązującej rozmowie dał mi do zrozumienia, że...wie, że przeglądam jego wiadomości. (Przypomniało mi się jak jakiś czas temu podzielił się ze mną podejrzeniami, że jego zwierzchnik w pracy prawdopodobnie szpieguje to, co mój mąż robi na komputerze. Czyli mój mąż musiał wtedy znać oprogramowanie, które do tego służy i że w ogóle takie istnieje. Pamiętam też przy okazji wizyty u znajomych, gdzie głowa rodziny dorabia sobie w agencji detektywistycznej, jak mój mąż przesiedział cały wieczór dyskutując z nim na tematy szpiegowania i zabezpieczania sprzętu. Trochę mnie to zdziwiło ile mój mąż wie na te temat.)

I w końcu dotarło do mnie, że specjalnie zostawił niewylogowane konto, usunął niewygodne wiadomości, o które mogłabym się przyczepić i prawdopodobnie zainstalował jakiś program, który śledził moje działania na tym komputerze pod jego nieobecność...Wątpię, że śledzi co robię na moim własnym komputerze. Jego działania są nakierowane na sprawdzanie czy wiem tylko tyle, ile mi pozwolił i czy nie drążę głębiej...

Let_it_go Mi z kolei co innego przyszło do głowy. Czy Twój mąż robi jakieś interesy, które mogą zahaczać o jakieś praktyki korupcyjne? Zachowanie twojego męża, przynajmniej dla mnie, nie jest typowe dla fizycznej zdrady, w sensie innej kobiety (raczej nie flirtowałby ze służbowego komputera czy telefonu), ale za to kogoś kto być może robi albo został wmieszany w jakieś czarne interesy. Nie muszą to od razu być nie wiadomo jakie przestępstwa. Wystarczy jakiś przekręt np z zamówieniami, podatkami czy łapówka. Dlatego w niektórych środowiskach każdy ma haka na każdego by móc spać spokojnie. A jak najłatwiej go zdobyć? Poprzez właśnie podsłuchy, szpiegowanie... Ja tu bym raczej obstawiała że problem tkwi w pracy, nie romansie. Jaki byłby sens zagłębiania wiedzy na ten temat? Przecież to nie on wobec Ciebie ma podejrzenia. A po co byłby mu potrzebny program szpiegowski na własnym komputerze? Po to by wiedzieć czy ktoś się na niego nie włamuje? Chyba że są programy, które mogą wyśledzić inne programy szpiegowskie, które ktoś zainstalował? Trochę to skomplikowane i wątpię, że chciałoby mu się w to bawić, gdyby tylko chodziło o jakiś ew romans i Ciebie. Skoro sam przyznał, że czuje, że jest szpiegowany w pracy.

32

Odp: Być świadkiem zdrady

Czytam ten wątek i współczuję autorce życia w niepewności. Zgadzam się, że lepiej wiedzieć na czym się stoi, niż być oszukiwanym a za jakiś czas obudzić się z ręką w nocniku, gdy mąż odejdzie nagle z "winy żony",czy jakieś innej wymyślonej przez niego przyczyny,  a tymczasem od dawna układał sobie życie z kimś innym.
On będzie przygotowany na miękkie lądawanie, a Let_it_go w szoku z poczuciem zmarnowanego czasu.
Być może ponosi mnie wyobraźnia, ale jeśli mąż Let_it_go jest tak sprytny i tajemniczy, to być może wyprzedza kroki żony w celu niewykrycia jego tejemnic i nie tylko chroni swój komputer i telefon, ale zamontował program szpiegujący na komputer i telefon Let_it_go, może nawet trafił na to forum?

33 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-20 18:23:37)

Odp: Być świadkiem zdrady
josz napisał/a:

Być może ponosi mnie wyobraźnia, ale jeśli mąż Let_it_go jest tak sprytny i tajemniczy, to być może wyprzedza kroki żony w celu niewykrycia jego tejemnic i nie tylko chroni swój komputer i telefon, ale zamontował program szpiegujący na komputer i telefon Let_it_go, może nawet trafił na to forum?

Ale autorka założyła wątek całkiem niedawno, więc po co miałby te programy instalować?
Poza tym nie trudno komuś, kto zna swój komputer, zna swoje przyzwyczajenia poznać, że ktoś coś w nim przeglądał.
Myślę, że wskazówką powinny być tematy, o których niedrążenie prosił i wpadał w szał.

Widziałam szał faceta, który się dowiedział, że miał podsłuch. I wcale nie chodziło o zdradę małżeńską, tylko interesy a raczej działanie na granicy prawa. Może dlatego to mi się nasunęło, bo to też odbiło się na jego prywatnym życiu, ale nie chciał w to wciągać rodziny.

Ze zwierzchnikiem też może być tak że najpierw zdecydowali się zrobić coś razem, ponosząc odpowiedzialność, a potem szef chciał sprawdzić, czy jest lojalny. Dlaczego w niektórych firmach, instytucjach, są osoby nie do ruszenia? Choć teoretycznie niewiele wnoszą, albo nawet popełniają błąd za błędem, a do tego zarabiają krocie? Ano właśnie dlatego, bo mają wiedzę, która może kogoś pogrążyć, albo kontakty nie do przecenienia.

34 Ostatnio edytowany przez authority (2018-05-20 18:55:16)

Odp: Być świadkiem zdrady

Zdradzający są podstępni w takich przypadkach polecam najęcie profesjonalisty/profesjonalistki detektywa.

35

Odp: Być świadkiem zdrady
Roxann napisał/a:
josz napisał/a:

Być może ponosi mnie wyobraźnia, ale jeśli mąż Let_it_go jest tak sprytny i tajemniczy, to być może wyprzedza kroki żony w celu niewykrycia jego tejemnic i nie tylko chroni swój komputer i telefon, ale zamontował program szpiegujący na komputer i telefon Let_it_go, może nawet trafił na to forum?

Ale autorka założyła wątek całkiem niedawno, więc po co miałby te programy instalować?
Poza tym nie trudno komuś, kto zna swój komputer, zna swoje przyzwyczajenia poznać, że ktoś coś w nim przeglądał.
Myślę, że wskazówką powinny być tematy, o których niedrążenie prosił i wpadał w szał.

Zgadzam się z Tobą, że należałoby zastanowić się i przeanalizować tematy i powody, które tak działają mu na nerwy.
Jednak w kwestii jego ewentualnej inwigilacji żony, miałam na myśli jego przebiegłość i pilnowanie swojej tajemnicy.
Mąż autorki jest bardzo sprytny i ostrożny, dlatego może sprawdzać żonę pod kątem tego, ile ona wie i czego może się domyslać i niekoniecznie ktoś inwigilowany musi się zorientować, jeśli nie jest biegły w sprawach komputerowych.
On wie, że żonie coś nie pasuje, dlatego wyszedł przed szereg i sprowokował mistyfikację wystawiając jej do przejrzenia telefon i komputer, odpowiednio wcześniej przygotowany.
Już sam fakt takich działań jest dość perfidny.
Może, w sytuacji, gdy on z satysfakcją stwierdzil, że wie o przeglądaniu/ przeglądnięciu jego telefonu i kompa, mogła go poinformoać, że także wie, że sprowokował tę mozliwość usuwając wcześniej niewygodne dla niego treści.
Dmyślam sie jednak, że taka riposta, spowodowałaby kolejny atak jego wściekłości i jeszcze większą konspirację.
Problem w tym, że trudno w tych okolicznościach znaleźć dobrą radę dla Let_it_go, bo jej układ z mężem, to jak zabawa w kotka i myszkę.

36

Odp: Być świadkiem zdrady

authority - myślałam o wynajęciu, ale sprawa jest moim zdaniem teraz zbyt mała (albo żyję w naiwności...). Póki co sama moja relacja z mężem zaczęła się poprawiać, ale zobaczymy co będzie dalej.

Nirvanka, Ela - jesli chodzi przyczyny dryfowania w bok w tym przypadku stawiałabym w 99% na potrzebę dowartościowania się..

Ela210 napisał/a:

trzecia opcja to taka- że jest to zamknięty prywatny teren, do  którego partnera nie wpuszcza,  oddziela to od swojego związku.

W taki dokładnie sposób nazwałabym to, co ukrywa jeśli nie podejrzewałabym czegoś nie w porządku wobec mnie. Ja rozumiem, że człowiek powinien mieć swoją i tylko swoją przestrzeń i nie musi jej dzielić z nikim jeśli nie ma na to ochoty. Zrozumiałabym to u niego, bo jest osobą, która delikatnie mówiąc bardzo ceni sobie prywatność. Ale w tym przypadku, jak sama Ela zauważyłaś, nie chodzi o taka przestrzeń, tylko o taką, gdzie on niekoniecznie jest lojalny.
Josh myślę, że trafie to opisałaś. On jest ostrożny i często nieufny jeśli chodzi o jego własne sprawy. Potrafi dużo czasu zainwestować w szukanie odpowiednich rozwiązań. Dlatego jeśli coś ukrywa to raczej nie robi tego bezmyślnie czy nieuważnie. Stąd moje przekonanie, że to niewylogowanie z konta to nie przypadek. Telefon ma tak zabezpieczony, że absolutnie nikt inny nie ma do niego wejścia, więc po co miałby usuwać części rozmów? Ale je usunął, więc musiał z góry założyć, że ktoś go sprawdzi. Jedynym dodatkowym wejściem do jego wiadomości jest nasz domowy komp...i poza mężem używam go tylko ja.

Dlatego Roxanne myślę, że jeśli na tym komputerze jest jakiś program do śledzenia to raczej moich ruchów. Myślę, że może nie od razu szpiegowski, ale na pewno taki przez który ma dostęp do komputera bezpośrednio ze swojego telefonu i widzi, co tam się dzieje. Poza tym charakter pracy męża nie ociera się w ogóle o klimaty przekrętów i łapówek. Ma zajęcie, gdzie musi dużo korzystać z internetu, portali społecznościowych itp i jego zwierzchnik szpiegował go prawdopodobnie głownie po to, by sprawdzić czy mój mąż na pewno pracuje, a nie dryfuje w celach prywatnych i traci czas na bzdury.

Ela210 napisał/a:

Trochę to skomplikowane i wątpię, że chciałoby mu się w to bawić, gdyby tylko chodziło o jakiś ew romans i Ciebie.

- no właśnie jest taki, że chciałoby mu się...:/


josz napisał/a:

Problem w tym, że trudno w tych okolicznościach znaleźć dobrą radę dla Let_it_go, bo jej układ z mężem, to jak zabawa w kotka i myszkę.

Dokładnie..dlatego nawet trochę wstyd opowiadać mi o tym znajomym, bo z boku wszystko wygląda pięknie. Właściwie na 95% naszego związku nie mam co narzekać. Poczekam na rozwój sytuacji i dam znać.

Posty [ 36 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Być świadkiem zdrady

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024