Dzien dobry,
Na wstepie prosze wybacz jesli juz taki temat pwostal, szukalam, natomiast wszystkie sa "starsze".
Mam 28 lat, i do tej pory faceci byli dla mnie "jak jest to jest, a jak nie ma to nie bede plakac". Niestety wpadlam, mysle, ze czuje cos do faceta z, ktorym spotkalam sie ze dwa razy. On jest kolega mojej kuzynki i spiknela nas. Ma 22 lata, dopiero zaczal prace. Pierwszy raz widzielismy sie tydzien temu, przyjechalam do jego miasta, bo mam tam mieszkanie. Dodam, ze zanim sie spotkalismy to nasze rozmowy byly naprawde zaje**te ! Rozumielismy sie itd. Po spotkaniu mialam wracac za granice (bo tutaj narazie mieszkam przez kolejnych 6mc) i wtedy wszystko sie jakos posypalo. Mial przyjechac do mnie sie pozegnac (zaledwie 45min pociagiem), w pracy poprosil o wolne.. niestety go nie dostal. Bedac w zwiazkach, w ktorych to ja zawsze sie przejechalam, pomyslalam, ze w sumie, ma mnie gdzies.. Oczywiscie rozwinela sie klotnia, on przepraszal ale ja bylam niewzruszona... DLa mnie to nie bylo mile..
Oczywiscie od tamtej pory jest do dupy, czuje ze on mnie olewa, a gdy rozmawiamy to wiecznie sobie skaczemy do gardel.. Ja chce porozmawiac to on wiecznie mowi to samo. Rozmawialismy przez telefon i na chwile bylo ok.. doslownie jeden dzien. Wczoraj znowu nie dopisywal dopoki sie nie dopomnialam.. podobno byl zmeczony i od razu zasnal.. natomiast teraz znowu ma mnie w dupie. Czy to poczatek konca?
Wybaczcie za chaos...