Wow, nie sądziłam, że taka interesująca dyskusja się rozwinie. Ale fajnie, cieszę się bo widzę że są argumenty i w jedną i w drugą stronę 
No to po kolei:
Lady Loka napisał/a:Ale na weselu można siedzieć, jeść i gadać
nie trzeba skakać, tańczyć i brać udziału w zabawach.
Ogólnie dla zapraszającego to zawsze jest takie średnio miłe jak się odmawia obecności.
I nie zawsze trzeba jakie gigantyczne pieniądze na to wydawać.
Kiecka może być z sieciówki - 150zł, buty - 100zł, prezent ze smakiem - 150zł.
To jest mój bilans z wesela, na którym byłam w maju.
Nie dawałam koperty, bo nie mam na tyle kasy i myślę, że moi znajomi zrozumieli, a prezent im się bardzo podobał.
Kiecka za 150zł to niestety nie na moją kieszeń w tym momencie, choć zdaję sobie sprawę że dla ciebie i dla większośc osób stąd to groszowe sprawy. Wolę za te 150 zł leki kupić, albo odłożyć na czynsz.
Prezent? Jaki prezent za 150zł kupić, pościel? Zresztą w zaproszeniu pisze wyraźnie że nie chcą prezentów, kwiatów i innych tylko "pieniążki"?
Rising_Sun napisał/a:Ja bym się nie obraziła, ale byłoby mi przykro, że dana osoba nie chce uczestniczyć w moim święcie. Dokładnie jak Lady Loka pisze, ja bym za sukienkę jeszcze mniej dała, bo kupiłabym używaną/przez internet itp.
Nie chcesz ok, spoko. Wasz wybór przecież. Mi tylko chodzi o to, że problem "nie mamy na to kasy" jest dla mnie trochę na wyrost.
Gdybym ja robiła wesele to pewnie też byłoby mi przykro, niemniej jak organizuje się takie ogromne przyjęcia (a to będzie na ponad 200 ludzi) to trzeba brać chyba pod uwagę, że i tak znajdzie się te xx% ludzi, którzy nie przyjdą podając mniej lub bardziej banalne powody. Jednemu się nie zechce, inny nie dostanie wolnego w pracy a drugi powie że nie ma psa z kim zostawić i co zrobisz 
Dla ciebie może i na wyrost, bo widzę po twoich postach że mimo że nie wiem w jak trudnej sytuacji życiowej bym się znalazła, i żebym później miała beton gryźć to na wesele mam iść bo coś tam
bbasia napisał/a:Lady Loka napisał/a:Ale na weselu można siedzieć, jeść i gadać 
Niestety, na weselach nie da się pogadać. Bo każdy zespół muzyczny czy didżej ma zawsze ambicję, że to co gra, ma słyszeć cała okolica...
Nie zawsze jest też z kim pogadać. Nawet jak posadzą cię wśród młodych, a tym bardziej jak nie pijesz. Początkowo próbują cię namówić, a potem już całkiem nikt nie zwraca raczej uwagi na tych "sztywniaków" co nie piją 
Ola_la napisał/a:mam pytanie jak będzie wesele np. siostry to tez nie pójdziecie?
Nie mamy i nie będziemy mieć takich problemów na szczęście 
Cyngli napisał/a:Coś mi się widzi, że tu głównym problemem jest zwyczajny egoizm..
Gdzie jest powiedziane, że na weselu trzeba mieć super extra kieckę? Przecież można iść w czarnych spodniach i tunice.
Garnitur też nie jest wymogiem. Porządne spodnie plus koszula i krawat wystarczą.
Nie trzeba dać kasy w kopertę, można kupić jakiś pamiątkowy drobiazg i kwiaty.
Wam się po prostu NIE CHCE zrobić przyjemności koledze, bo nie jest dla Was aż tak ważny. Macie prawo. Ale nie wciskajcie kitu, że tu o kasę chodzi.
Zwłaszcza, że w pierwszym poście napisałaś, Autorko, że wolisz gdzieś z partnerem pojechać, niż wydawać na wesele kumpla...
Masz rację. W tym momencie zarówno ja jak i mój chłopak wychodzimy na egoistów, nie będę zaprzeczać.
Powiem tak: My wiele razy się zawiedliśmy na parze młodej. Dlatego teraz ciężko poświęcić siebie i swoje przyjemności dla nich.
Nie raz chcieliśmy się spotkać z ich dwójką, organizowaliśmy spotkania u siebie czy wyjścia do jakiejś knajpki. Jednak kiedy przychodziło co do czego, oni odwoływali w ostatniej chwili. Ja już wszystko przygotowane prawie że na stole, a tu 2 godz przed telefon że oni jednak rezygnują. Co najważniejsze podając tak błahy powód, że naprawdę trzeba mieć ludzi za idiotów, żeby myśleć, że ktoś w to uwierzy (nie chcę przytaczać tak na forum publicznym dokładnie). Potem czekaliśmy aż z ich strony wyjdzie jakaś inicjatywa ale nic. Przestaliśmy się więc spotykać i w ogóle aranżować cokolwiek. Czuliśmy się trochę zawiedzeni, urażeni może.. Ale ok, nie to nie prawda? Nic na siłę. Nie było żadnej obrazy z naszej strony. Teraz ja mam zerowy kontakt z kolegą (niemniej dalej na "cześć, co słychać" kiedy przypadkowo spotkamy się dajmy na to na mieście), mój chłopak gada z nim także normalnie, jednak wiemy już że za bardzo nie ma na nich co liczyć jeśli chodzi o spotkania
Naprawdę jak nie czuję się w żadnym obowiązku iść teraz i udawać że dobrze się bawię na weselu. Tym bardziej, że nie podchodzi mi ani weselna muzyka, ani tańce w parze, ani towarzystwo (obce). Zemsta? Nie powiedziałabym. Raczej świadomy wybór i własne potrzeby. Wolę jechać sobie na weekend, to chyba oczywiste. To i tak taniej wyjdzie 
A czy ty tak chętnie szłabyś na wesele do kogoś, kto cię najzwyczajniej olewa? Tym bardziej, jeśli wiesz, że w tym przypadku wchodzi w grę tylko jedno: albo wesele albo weekend odpoczynku od pracy tylko dla siebie i dla partnera?
O ubraniu się nie wypowiadam, dla mnie iść na wesele w sezonie wakacyjnym w czarnych spodniach i w tunice to kompletna pomyłka. Tak to na ognisko albo imieniny u cioci bym się ubrała, na pewno nie na wesele w wakacje, gdzie często panują upały +30, a sale nie zawsze są klimatyzowane.
santapietruszka napisał/a:Tak szczerze mówiąc, to ja totalnie nie rozumiem, w czym problem. Na weselu mojego syna nie pojawiło się ok. 10 zaproszonych pierwotnie znajomych - po prostu grzecznie podziękowali, życząc szczęścia. W zamian za to albo zostali zaproszeni inni znajomi, albo po prostu machnęło się ręką i wyszło wesele na mniej osób. Nikt na nikogo się nie obrażał, nikt się nie dopytywał jakoś szczególnie o powody, część znajomych zjawiła się na samym ślubie z kwiatkami, część tydzień później na kawie...
Przecież nie ma obowiązku chodzenia na wesela, ktoś może nie lubić, być chory, nie mieć pieniędzy, mieć inne plany. Nie rozumiem kompletnie - młoda para poczuje się urażona. Bo co? Na pewno jest to w jakiś sposób przykre, ale jeśli młoda para ma się na mnie obrazić za to, że nie mogę/nie mam ochoty przyjść na wesele, jeśli nie jestem do tego w jakiś sposób "zobowiązana" (w sensie, że jest to wesele siostry, brata, wieloletniej przyjaciółki) - to ja nie bardzo to rozumiem? Autorka sama napisała, że nie jest to jakaś zażyła znajomość, ot, kolega zaprosił kolegę.
Na miejscu Autorki po prostu powiedziałabym, że chętnie zjawię się na ślubie, ale wesele mi nie pasuje - i tyle, co tu drążyć.
Dziękuję za wiadomość, zależało mi właśnie usłyszeć coś od tej drugiej strony 