wilczysko napisał/a:Entropia napisał/a:Trudno tu coś doradzić, jak nawet terapia nie pomaga. A co Ci wcześniej dawało szczęście? Jakie miałeś cele w życiu?
To trzeba zmienić terapeutę.
To już któryś i z tym złapałem kontakt, eksplorujemy idziemy coraz głębiej ... rozumiem mechanizmy ... ale dalej nie umiem nic z tym zrobić - zmienić myślenia
Entropia napisał/a:Trudno tu coś doradzić, jak nawet terapia nie pomaga. A co Ci wcześniej dawało szczęście? Jakie miałeś cele w życiu?
Widzisz i tu się zaczyna jedna z wielu smutnych historii... pojęcie szczęścia jest mi obce... całe życie starałem się zadowalać innych z tego uzyskując tzw: " szczęście ", podziw innych, chwalenie mnie przed innymi... ja uciekałem w sporty ekstremalne żeby poczuć przyjemność ... Cel w życiu to też zabawne mieć normalna rodzinę - dzieci. Tylko jak do zbudować mając problemy ze zbudowaniem bliskości, gdzie dla mojej własnej matki byłem zerem, które jej przeszkadzało i nasza relacja polegała na siłowej korekcji.
Smutnania napisał/a:Ja mam tak drugi miesiąc po rostaniu brak sensu życia . Myślę że to od Ciebie będzie zależeć ile taki stan będzie trwał . W związek napewno się nie pakuj z była jeśli nie czujesz miłości bo może być tylko gorzej
Na razie mam dość relacji, związków, kobiet ... zakłamania. Wybieram kobiety oczami jak typowy facet i naprawdę starałem się uruchomić mechanizm zobaczenia "czegoś więcej". Próbowałem nie działa, kobieta musi być dla mnie atrakcyjna bez tego bez szans.... no i 100 / 100 zawsze są to Kobiety będące z kimś. Możecie mi wierzyć lub nie, nigdy nie podrywam / podrywałem takich kobiet, bardziej pogadam uśmiechnę się i tyle ... i 100/100 z takich relacji kończy się propozycją ... co powoduje u mnie wycofanie - może i kobieca natura jest asekuracyjna i fajnie proponuje się sex jednemu nie rozstając się z drugim ... ale przeżyłem to odchorowałem, do teraz jeszcze się czasem odezwie... bez sensu.
Wiem wiem szukajcie a znajdziecie...
blueberrypie napisał/a:Ludzie wrażliwi błądzą często w otchłaniach samotności. Można mieć wielu przyjaciół, pasji, pracy, spełniać zachcianki, ale...nic nie daje szczęścia. Bo nie ma z kim go dzielić. A dzielić je pozornie, z kimś na siłę, byleby tylko kogoś mieć? To tylko podwaja frustrację. Bo tak naprawdę - to nie jest TO.
Trzeba przeczekać. Uwierzyć, że czeka na nas coś dobrego. Ale na dobre rzeczy czasami trzeba czekać długo. I warto. Teraz jest źle, ale nie zawsze tak będzie. Siły i wytrwałości, pozytywnych myśli, nadziei.
Rozumiem i zgadzam się z tym co piszesz, ale powoli tracę nadzieję. Wiem, że za kolejną porażką może czekać sukces...
colombia napisał/a:Może właśnie wpis na tym forum będzie dla Ciebie pomocny? Widać, że nie chcesz trwać w tym stanie i chcesz sobie pomóc.
Może warto spróbować zmienić otoczenie? Znaleźć nowe pasje? Nowych ludzi, którzy rozniecą w Tobie chęć do życia, poznawania, czerpania z życia pełnymi garściami?
Na pewno potrzebny jest czas i chyba zmiana terapeuty. To, że jeden rodzaj terapii czy jeden terapeuta nie pomaga, nie znaczy że inna osoba nie będzie w stanie Tobie pomóc. Spróbuj innej terapii, rozmowy z innym terapeutą.
Moje otoczenie chce mi pomóc, to dalsze uważa, że ta cała sytuacja to wynik rozwodu... to bliższe akcji z "trenerką z siłowni" ... a ja czuję zmęczenie... teraz rozumiem koncepcję żarówki która całe życie świeciła dwa razy jaśniej przez co spaliła się szybko...
Czuję pustkę i smutek.